Kilka dni temu resort sprawiedliwości przedstawił już drugi za obecnych rządów pomysł na walkę z drogimi pożyczkami. W sumie to już piąta podjęta przez polityków próba ustawowego utemperowania apetytów branży pożyczkowej! Prześledziłem dotychczasową historię ustaw antylichwiarskich i sprawdziłem kto wygrywa po dotychczasowych czterech rundach. I czy ta piąta może spowodować, że segment drogich pożyczek w końcu padnie na deski
Problem chwilówek, czyli pożyczek na niewielkie kwoty, udzielanych na góra kilka miesięcy, wraca jak bumerang. Paradoksalnie wyrósł dzięki polityce banków, które niechętnie pożyczały ludziom niskie kwoty i na krótko. A że był popyt na takie finansowanie, tę niszę łatwo zagospodarowały firmy pożyczkowe. Dodatkową zaletą ich oferty – z punktu widzenia klientów o raczej wątpliwej sytuacji finansowej – było to, że nie były tak restrykcyjne jak banki i na pieniądze mogli w nich liczyć nie tylko piękni i bogaci.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Przeczytaj też: Trzymasz oszczędności w Idea Banku i Getin Banku? Czekają cię niemiłe zmiany w kwotach państwowej gwarancji depozytów
Z danych Biura Informacji Kredytowej wynika, że w 2018 r. firmy niebankowe udzieliły pożyczek o wartości 7,2 mld zł, o 41% więcej w porównaniu z 2017 r. Dużo? To mniej więcej tyle, co banki i SKOK-i udzielają w ciągu miesiąca. Mam tu na myśli tylko kredyty gotówkowe i ratalne. Trzeba jednak pamiętać, że BIK nie ma obrazu całego rynku, a tylko dane pochodzące od firm, które współpracują z BIK.
Branża pożyczkowa przez lata nieźle sobie nagrabiła. Wysokie ceny pożyczek, odbieranie ludziom mieszkań, które ci zastawili pod pożyczkę, różnego rodzaju socjotechniczne chwyty, które uzależniały klientów od chwilówek (pierwsza pożyczka za darmo, możliwość rolowania długu w nieskończoność) – to grzechy główne części firm działających w tej branży.
Przeczytaj też: Zbliża się czas zapłaty za nieetyczną sprzedaż? Getin musi oddać klientom 3 mln zł za kredyt, w którym nic się nie zgadzało
Antylichwa numer 1. Limit na oprocentowanie i 5% prowizji
Historia walki z lichwą to całkiem długi serial. Nie jest tak, że przez lata branża pożyczkowa działała poza jakąkolwiek kontrolą. Pożyczkodawcy musieli przestrzegać tych samych zapisów dotyczących maksymalnych kosztów kredytów, co banki. Te zasady wpisano do ustawy o kredycie konsumenckim.
Przez lata obowiązywał limit na odsetki (cztery raz stopa kredytu lombardowego NBP) oraz maksymalnie 5% na prowizję. Ale ten limit był dziurawy jak sito, bo – owszem – banki brały np. 5% prowizji, a więcej brały w formie ubezpieczeń pożyczek, których limit nie obejmował. Z kolei niektóre firmy pożyczkowe zarabiały krocie na dostawie pożyczek do domu klienta.
Antylichwa numer 2. Precz z limitami, więcej informacji
W 2011 r. ustawę znowelizowano. Wykreślono 5-proc. limit kosztów związanych z udzieleniem pożyczki. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który był odpowiedzialny za tę nowelizację, uznał, że limit jest martwy, bo łatwo można go obejść. W zamian instytucje finansowe miały od tej pory przekazywać klientom tzw. formularz informacyjny zawierający pakiet danych o kosztach kredytu.
Przeczytaj też: Bank chciał, żeby korzystanie z bankowości elektronicznej było bezpieczniejsze. Niechcący niektórym klientom odciął dostęp do konta
O chwilówkach przypomniano sobie po raz kolejny przy okazji upadku piramidy finansowej Amber Gold. Co prawda ta firma prawie nie udzielała pożyczek (głównie zbierała pieniądze pod „lokaty w złoto”), ale politycy i tak w rewanżu wzięli się za… pozabankowy rynek pożyczek.
Ustawa rodziła się w bólach. Widziałem chyba cztery jej warianty. Uchwalono ją w sierpniu 2015 r., ale weszła w życie w marcu 2016 r., czyli już za rządów PiS. Za chwilę wyjaśnię, dlaczego ma to znaczenie.
Antylichwa numer 3. Limit na wszystkie koszty pożyczki
Ustawa wprowadziła m.in. limit kosztu pożyczki. Firma nie mogła wziąć więcej niż 10% odsetek w skali roku, a ponadto prowizję – jednorazowo maksymalnie 25% kwoty pożyczki oraz 30% w skali roku. Czyli jeśli ktoś pożyczał np. 1000 zł na miesiąc, wówczas maksymalny koszt mógł wynieść: ok. 8 zł odsetek, 250 zł jednorazowej prowizji oraz 25 zł (to 30% od 1000 zł w skali miesiąca). W sumie ok. 283 zł. Na całość nałożono jeszcze jedną „czapę” – koszt pożyczki nie mógł być wyższy niż 100% udzielonej kwoty, czyli w naszym przypadku 1000 zł.
Ustawa próbowała też ucywilizować zjawisko rolowania pożyczek. O co tu chodzi? Klient pożycza np. 1000 zł na miesiąc. Zbliża się termin płatności, a pieniędzy nie ma. Może złożyć wniosek o przesunięcie terminu spłaty np. o kolejny miesiąc. Nadal wisi 1000 zł, ale za zrolowanie długu firma bierze kolejną prowizję. I tak w nieskończoność.
Przeczytaj też: Czytelnik na wojnie ze złodziejami pieniędzy. Chciał szybko „zastrzec” PESEL, ale dowiedział się, że… te młyny wolno mielą. Sprawdzamy!
Co zmieniła ustawa? Opisany przed chwilą limit kosztów miał być liczony od kwoty pierwszej udzielonej klientowi pożyczki, ale pożyczkodawca musiał się z nimi zmieścić także przy ewentualnych kolejnych pożyczkach udzielonych temu samemu klientowi w ciągu następnych 120 dni. Nie zabroniono rolowania, ale ograniczono możliwość pobierania prowizji z tego tytułu. Ale sprytni pożyczkodawcy znaleźli sposób na to, jak to obejść – wysyłali klientów po nową pożyczkę na spłatę starej do spółki córki.
Antylichwa numer 4. Bo 10% to już zbrodnia
W 2016 r., niedługo po przejęciu władzy przez PiS, Ministerstwo Sprawiedliwości znów postanowiło zawalczyć z lichwą (choć przecież posłowie tej partii poparli wcześniejsze rozwiązania). Propozycja resortu Zbigniewa Ziobry polegała z grubsza na tym, by za lichwiarską uznać pożyczkę oprocentowaną powyżej 10 proc. rocznie. W tym limicie musiałyby się zmieść nie tylko odsetki, ale wszystkie inne koszty związane z udzielenie pożyczki: prowizje czy ubezpieczenie.
Propozycję ogłoszono, a potem o walce z lichwą na długo zapomniano. Temat odżył kilka dni temu, kiedy to Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawiło nowy projekt „ustawy antylichwiarskiej”. Dlaczego akurat teraz? I co z poprzednim pomysłem?
Przeczytaj też: Urzędnicy postanowili ułatwić życie drobnym przedsiębiorcom. A banki co na to? Bankom się nie chce. „Bo taka firma to nie firma”
Antylichwa numer 5. Sufit spada chwilówkom na głowę
Muszę jednak przyznać, że w porównaniu z poprzednim, najnowszy projekt w ma sobie kilka sensownych pomysłów. Projekt ogranicza pozaodsetkowy koszt pożyczki do 20% (jednorazowo) plus 25% kwoty pożyczki (w skali roku), ale w sumie nie może on przekroczyć 75% (dziś to 100%).
Uszczelnia też mechanizm rolowania pożyczek, poprzez rozciągnięcie ograniczeń rolowania na podmioty powiązane. To oznacza, że nie będzie można odsyłać klienta po nową pożyczkę np. do spółki córki.
Zgodnie z projektem zabronione mają być pożyczki zabezpieczone na nieruchomościach. Nie będzie też można prowadzić egzekucji komorniczej z mieszkania, jeżeli wysokość zadłużenia nie przekracza 5% wartości domu lub lokalu.
Przeczytaj też: Miłość słono kosztuje. I nie chodzi tylko o wydatki na randkowanie. Po seks za pieniądze sięga ponad 10% Polaków. Ile wydajemy?
Firmy pożyczkowe musiałby też żądać od klientów informacji o ich sytuacji finansowej oraz sprawdzać pożyczkobiorców w zewnętrznych bazach, w których gromadzone są dane o kredytach i dłużnikach. Chodzi o Biuro Informacji Kredytowej i bazy BIG, czyli Biur Informacji Gospodarczej. I żeby nie było bezkarnie – za tak zdefiniowaną lichwę grozić będzie do 5 lat więzienia.
Kiedy minister Ziobro przedstawiał swój pierwszy pomysł na walkę z lichwą, mówił, że to jeden z priorytetów jego resortu. Pokazał bubel prawny. Po ponad dwóch latach ogłasza coś, co ma już ręce i nogi.
Antylichwa numer 6. Będzie… po wyborach?
Choć oczywiście będą skutki uboczne. W projekcie jest pomysł, by banki dostały możliwość udzielania pewnego „kontyngentu” pożyczek bez konieczności bardzo dokładnego prześwietlania klientów. Najwyraźniej autorzy nowej ustawy spodziewają się, że niżej ustawiony „sufit” kosztów pożyczek może odciąć od finansowania niektórych konsumentów.
Teraz projekt trafi do konsultacji międzyresortowych. A za chwilę ruszy maraton wyborczy. Obawiam się, że podobnie jak z poprzedniego projektu, tak i z tego nic się nie urodzi. Pochwalenie się projektem akurat teraz wygląda raczej na próbę zagłuszenia niewygodnych dla rządu afer, niż na szczerą chęć walki z lichwą.