14 lutego 2019

Miłość słono kosztuje. I nie chodzi tylko o wydatki na randkowanie. Po seks za pieniądze sięga ponad 10% Polaków. Ile wydajemy?

Miłość słono kosztuje. I nie chodzi tylko o wydatki na randkowanie. Po seks za pieniądze sięga ponad 10% Polaków. Ile wydajemy?

Z okazji Walentynek postanowiliśmy – a jakże – przyjrzeć się miłości. Ale przekornie, tej płatnej. Nie chodzi o wydatki na randkowanie, lecz na płatny seks. Wydajemy nań – choć wszelkie szacunki są trochę „spod grubego palca” – przynajmniej 700 mln zł rocznie. A mniej ostrożnie licząc – może i ponad dwa miliardy! Pieniądze wydaje na to co siódmy Polak. A jeśli chce spędzić godzinę z dziewczyną należącą do 10% najbardziej atrakcyjnych na rynku – musi się przygotować na wydatek 395 zł za godzinę

Jeśli głośno nie mówi się o jakimś zjawisku, to nie znaczy, że nie istnieje. Tak jest w przypadku prostytucji. To zawód zawieszony w prawnej próżni. Nie jest nielegalny (karane jest stręczycielstwo, kuplerstwo i sutenerstwo), ale funkcjonuje w szarej strefie, co oznacza, że przychody z tytułu świadczenia usług seksualnych nie są opodatkowane, a pracownicy pozbawieni są choćby opieki zdrowotnej. Czy Polacy gotowi są na legalizację prostytucji?

Zobacz również:

Prostytucja to margines? Nic z tych rzeczy. Do korzystania z płatnych usług seksualnych przyznaje się blisko 14% Polaków i ok. 0,5% Polek – tak przynajmniej wynika z badań seksuologa prof. Zbigniewa Izdebskiego z 2011 roku. To strona popytowa. A jak wygląda rynek podaży usług seksualnych w Polsce?

Nieco światła na zarobki prostytuujących się osób rzucają cykliczne raporty „wynagrodzenia.pl” firmy Sedlak & Sedlak monitorującej rynek pracy . Najświeższe badania pochodzą z końca 2017 roku. Pierwszy z nich powstał w oparciu o informacje z 10.635 ogłoszeń internetowych, w których anonsowały się kobiety.

Przeczytaj też: Tak przez rok zarobiłem 10% (podobno) bez ryzyka. I przy okazji zostałem „globalnym lichwiarzem”. Iść do kasy czy… do spowiedzi?

Przeczytaj też: Do tych krajów w życiu się nie przeprowadzaj! Zło kusi tam najmocniej. Jak na tym zarobić?

Warszawa, a potem długo nic

Z raportu wynika, że średnie wynagrodzenie za godzinę pracy prostytutki wynosiło w 2017 roku dokładnie 183 zł, natomiast średnia stawka za noc to 1732 zł. Najwięcej „panie do towarzystwa” mogą zarobić w Warszawie. W stolicy średnia stawka za godzinę wynosiła 254 zł, a cała noc 2256 zł.

Zdaniem ekspertów Sedlak & Sedlak, wyższe ceny w Stolicy wynikają z faktu, że zarówno zarobki (bez względu na branżę), jak i koszty życia  są tu najwyższe. W kilku polskich miastach ceny nie odbiegają od warszawskich. Np. w Lublinie godzina z prostytutką kosztowała (w 2017 r.) średnio 219 zł, a w Białymstoku 216 zł.

Cała noc? Poza Warszawą średnie stawki przekraczające 2000 zł odnotowano jeszcze w Lesznie (2130 zł), Łomży (2082 zł) i Rybniku (2015 zł). Na drugim biegunie znalazły się takie miasta jak Piotrków Trybunalski. W 2017 r. stawka „za godzinę” wyniosła tam średnio 129 zł. Ceny poniżej 150 zł można było znaleźć też w ogłoszeniach z Olsztyna, Częstochowy, Gniezna czy Włocławka. W przypadku średnich stawek za całą noc najniższe średnie wynagrodzenie pobierały panie w Olsztynie (1249 zł), Włocławku (1294 zł) i Chorzowie (1300 zł).

Przeczytaj też: Niecodzienna oferta. 300 zł dla każdego, kto zgodzi się… zrezygnować z usług banku. Co ich skłoniło do tego niecodziennego pomysłu?

Przeczytaj też: Trudne pożegnanie z kredytem. Ile zapłacisz, gdy już będzie po wszystkim? I czy pożegnanie nie powinno być gratis?

Eksperci z Sedlak & Sedlak sprawdzili też, w których miastach internetowych ogłoszeń jest najwięcej. Co ciekawe, w tym zestawieniu nie prowadzi Warszawa. Na 10.635 ogłoszeń, blisko jedna dziesiąta pochodziła z Wrocławia (1303), co autorzy raportu tłumaczą bliskością niemieckiego sąsiada. Na drugim miejscu znalazł się Kraków (1086 ogłoszeń), na trzecim Poznań (940), a dopiero za nim Warszawa z 812 ogłoszeniami.

Ula Szczepankowska, socjolożka, doktorantka w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW uważa, że badania prowadzone w oparciu o internetowe anonse są cennym źródłem informacji, ale bez znajomości specyfiki branży mogą łatwo prowadzić do mylnych wniosków. Bo fakt, że przeanalizowano blisko 10.000 ogłoszeń, nie oznacza, że za jednym anonsem stoi jedna osoba.

Kilka lat temu Szczepankowska badała sprawę grupy przestępczej, której postawiono zarzuty m.in. zmuszania i czerpania korzyści materialnych z prostytucji innych osób. Podczas przeszukania mieszkań policja znalazła telefony komórkowe opatrzone nickami prostytuujących się w ich „domówkach” kobiet, których ogłoszenia pojawiały się w dwóch najpopularniejszych w Polsce portalach z seks-anonsami wraz ze stawkami.

„W kilku mieszkaniach pracowało w sumie ok. 20 kobiet, tymczasem policja znalazła grubo ponad 100 „tożsamości”. Czyli za kilkoma ogłoszeniami i kilkoma nickami stała jedna prostytutka. W tej branży to dość powszechne zjawisko. Liczba stworzonych przez „menedżerów” reklam opatrzonych różnymi nickami, zróżnicowanym zakresem usług była znaczna, a co za tym idzie usługi różniły się też ceną. Jednego dnia ta sama prostytutka występuje w ogłoszeniach internetowych np. jako „Sabrina” i bierze za noc 1500 zł, innego dnia ta sama osoba to np. „Lolitka VIP”, a jej stawka to już 2500 zł za noc.”

Wiek, waga i język obcy w cenie

Sedlak & Sedlak zauważył też korelację między ceną usługi a cechami fizycznymi prostytutki. Z zebranych danych wynika, że im kobieta jest młodsza, tym żądana stawka jest wyższa. Dotyczy to zarówno stawek godzinowych, jak i za całą noc. Panie w wieku 18-25 lat za godzinę pracy inkasowały średnio o 58% więcej niż ich koleżanki w wieku 56 lat i więcej. W przypadku stawek za całą noc różnica była jeszcze większa – aż 93%.

Więcej mogą zarobić szczupłe kobiety. Najwyższe kwoty pojawiają się w ogłoszeniach publikowanych przez kobiety, których waga nie przekracza 50 kg. Biust? On też ma znaczenie. Okazuje się, że najdroższe usługi oferują panie, których rozmiar biustu wynosi od 1 do 5 w 8-stopniowej skali. Powyżej „piątki” ceny zarówno za godzinę, jak i za noc były wyraźnie niższe. Np. godzina z kobietą z biustem w rozmiarze „2” kosztowała średnio 189 zł, a z biustem „7-8” o blisko 30 zł mniej.

Na cenę „miłości” wpływa też znajomość języków obcych, bo pozwala kobietom nawiązywać kontakty z zagranicznymi, często bogatszymi klientami. Stawki za godzinę z osobą, która w ogłoszeniu nie zadeklarowała znajomości żadnego języka obcego, wynosiły średnio 157 zł. „Sexworkerki” ze znajomością trzech języków obcych wyceniały swe usługi na średnio 195 zł.

Podsumujmy. Miejsce pracy: Warszawa, wiek: 18-25 lat, waga: poniżej 50 kg, biust nie większy niż „5”, znajomość przynajmniej jednego języka obcego. Spełniając wszystkie te kryteria, średnia stawka godzinowa wynosiła 395 zł za godzinę i 3347 zł za noc.

Cena za seks to nie wszystko

Trzeba jednak pamiętać, że analiza cen z anonsów internetowych pomija dodatkowe źródła dochodów prostytutek.

„Chodzi np. o sprzedaż alkoholu po bardzo wysokich cenach, opłaty pobierane przy wejściu do lokalu, czy pieniądze za taniec przy rurze lub lap dance. Niektóre agencje, o czym z oczywistych względów nie przeczytamy na ich stronach internetowych, oferują klientom narkotyki, a prostytutka za sprzedaż dostaje swoją dolę. Zresztą same mogą kupować narkotyki po preferencyjnych cenach, co jeszcze bardziej przywiązuje je do miejsca pracy”

– mówi Ula Szczepankowska. Agencje – by ściągnąć klientów – stosują inne sprytne chwyty. Jednym z nich jest np. zmiana personelu, zwykle co kilka miesięcy. Zdarzają się przypadki, że „zaprzyjaźnieni” właściciele agencji po prostu wymieniają się personelem.

Przeczytaj też: mBank ogłosił: to już naprawdę koniec sojuszu z Orange. Jaki los czeka teraz 400.000 klientów telekomowego banku (i co z ich długami)?

Męska prostytutka droższa za godzinę

Choć prostytucja kojarzy się głównie z pracą kobiet, to w tym zawodzie pracują również mężczyźni. Sedlak & Sedlak przeanalizował zarobki prostytuujących się homo- i heteroseksualnie mężczyzn. W tym jednak przypadku próba badawcza była znacznie mniejsza niż w przypadku kobiet – zaledwie ok. 200 internetowych anonsów.

Ile za godzinę biorą panowie? Najczęściej żądają 100 zł. Taka kwota pojawiała się w co trzecim ogłoszeniu. W co czwartym stawka wynosiła 150 zł, a 16% panów żądało za swe usługi 200 zł.

W przypadku stawek za całą noc w ogłoszeniach dominuje kwota 1000 zł. Znaleźć ją można w 28% ogłoszeń. Autorzy raportu zwracają uwagę, że od 2011 roku, kiedy przeprowadzono podobne badania, średnie wynagrodzenia panów do towarzystwa za całonocne usługi wzrosły aż o ponad 42%, a godzinowe o 11%.

Przeczytaj też: Całe życie bez gotówki? Tam już to prawie mają. Ale czy są z tego powodu happy? Nasza relacja. To cóż, że ze Szwecji?

Znacznie droższe są homoseksualne usługi mężczyzn. Mediana stawek za godzinę (300 zł) jest dwukrotnie wyższa niż w przypadku mężczyzn świadczących usługi dla kobiet. Mediana wynagrodzeń za noc wynosi 1500 zł, co może wynikać z dużo niższej podaży tego rodzaju usług seksualnych.

Wysoki koszty uzyskania przychodu

Zawód prostytutki nie jest jednorodny. Prostytutkom ulicznym płaci się za usługę, kobietom pracującym w agencjach towarzyskich – za godzinę lub pół.

„W agencjach towarzyskich, które odwiedziłam w Warszawie, godzina kosztowała od 180 do 220 zł. Dużo pracujące dziewczyny mogły wyciągnąć miesięcznie nawet 30.000 zł i więcej. Ale zanim przesądzimy, czy to dużo czy mało, trzeba pamiętać, że praca w tym zawodzie kosztuje”

– podkreśla Ula Szczepankowska. Sexworker nawet połowę swojego dochodu musi oddać właścicielowi agencji. Z tego, co zostaje, zwykle musi opłacić czynsz (lub jego część), ogłoszenia w internecie, druk ulotek, rachunki za wodę, prąd, telefon. Trzeba zapłacić za środki czystości i prezerwatywy. Kolejne wydatki to kosmetyczka, fryzjer, zakupy – zaczynając od ubrań do pracy, o ile nie dostarcza ich „menedżer”, a to ponoć rzadkość, po codzienne sprawunki. Stałym kosztem są wizyty u lekarza, zakup środków antykoncepcyjnych czy wczesnoporonnych.

Dlatego dla wielu prostytuujących się osób dylematem jest, czy pracować na własny rachunek czy u kogoś. Każda z tych form – co przyznają prostytutki – ma swoje wady i zalety.

„Osoby, które decydują się być swoim szefem, muszą uwzględnić np. tzw. kolędników, czyli mężczyzn ściągającym haracz za „ochronę”. Nie jest to już połowa „utargu”, ale pracując na swoim trzeba ten koszt uwzględnić. Wiele kobiet opowiadało mi, że do tej pracy należy podejść jak do każdej innej, czyli trzeba stworzyć ofertę sprzedażową, cennik, biznesplan, zatroszczyć się o dobrą reklamę, a stawka realna za godzinę pracy powinna uwzględniać wszystkie te koszty”

– mówi socjolożka. Z kolei plusami pracy dla kogoś – jak mówią prostytutki – jest poczucie bezpieczeństwa, ochrona czy zapewnienie transportu do klienta. Ale agencja stawia też konkretne wymagania: dbanie o wygląd, zdrowie i czas pracy (często chodzi o 11-12 godzin dziennie, a nawet 16). Z opiekunem trzeba uzgadniać dni wolne od pracy, zachowania wobec klientów czy udział w zyskach. To zwykle „opiekun” decyduje o treści ogłoszeń i zamieszczanych zdjęć.

Legalizacja? Ile zyska budżet państwa

Co jakiś czas wraca temat legalizacji prostytucji w Polsce. Zwolennicy podkreślają, że zyskałby na tym budżet państwa z tytułu odprowadzonych podatków. Widziałem różne próby policzenia ekonomicznego efektu legalizacji, ale żaden mnie nie przekonuje. Żeby to oszacować, musimy znać liczbę pracowników i zarobki, czyli w przypadku prostytucji poruszamy się po omacku.

Prof. Mariusz Jędrzejko, dyrektor naukowy Centrum Profilaktyki Społecznej, szacował (wypowiedź dla „Gazety Prawnej” z 2017 r. ), że w Polsce pracuje od 6000 do 8000 prostytutek. Z kolei międzynarodowa firmy analityczna Havocscope podaje, że może być ich nawet 20.000. Margines błędu jest więc ogromny.

Jeśli założymy, że prostytutka pracuje przeciętnie 15 dni w miesiącu, a każdego dnia obsługuje średnio 4 klientów i za jedną wizytę inkasuje 150 zł, wówczas jej miesięczne zarobki sięgnęłyby 9.000 zł brutto. Nota bene oznacza to, że – przy tych założeniach – roczna wartość pieniędzy, którą Polacy zostawiają u prostytutek wynosi od 700 mln zł do 2,1 mld zł.

Gdyby „statystyczna” prostytutka świadczyła usługi w ramach umowy o dzieło (z 20% kosztów uzyskania przychodu) oraz odprowadzała składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne, to rocznie z tytułu podatku dochodowego i składek na ZUS do budżetu odprowadzałaby blisko 26.000 zł. Teraz wystarczy przemnożyć tę kwotę przez liczbę pracujących. Ale zgoła inny wynik otrzymamy, jeśli „sexworkerka” założyłaby działalność gospodarczą, a więc rozliczałaby się na innych zasadach.

Przeczytaj też: Drogie bilety do kina? Pani Renata znalazła na to sposób. Płaciła kartą i bilety miała gratis. Aż poczuła, że ktoś ją oszukał. Na 33 seanse

Kilka lat temu GUS podjął się próby policzenia wpływu działalności związanej z prostytucją, handlem narkotykami i przemytem papierosów na PKB. Z szacunków GUS wynika, że w 2013 r. (ostatnie dane) wartość usług związanych z prostytucją wyniosła 657 mln zł, co stanowiło 0,04% polskiego PKB.

Można oczywiście przyjmować różne założenia i na ich podstawie szacować wielkość rynku, ale mam wrażenie, że bez wiarygodnych danych wyjściowych wszelkie wyliczenia będą prowadzić nas do błędnych wniosków.

Martwe „lex prostituta”

Państwo nie może pobrać podatków za usługi seksualne, bo stawiałoby się w pozycji „sutenera”. Obecne przepisy są tak skonstruowane, że wystarczy w urzędzie skarbowym zadeklarować, iż dochody czerpie się z oferowania usług seksualnych.

Teoretycznie więc osoby prostytuujące się mogłyby ujawniać wykonywany zawód i źródło przychodów, ale bez konieczności płacenia podatków. Ale tu pojawia się problem, bo urzędnicy mogą traktować dochody de facto z prostytucji jako dochody ze źródeł nieujawnionych i wówczas obłożyć je stawką 75%. Ula Szczepankowska mówi, że przepis zamiast chronić prostytutki, w praktyce często wykorzystują osoby chcące uchylić się od płacenia podatków.

„Przepis jest martwy, bo jak udowodnić urzędnikom, że przychody pochodzą z prostytucji? Pokazać rejestr klientów, kalendarz spotkań, rachunki za hotele i taksówki, a może rejestr utargu?”

Socjolożka dodaje, że legalizacja prostytucji nie wyeliminuje całkowicie szarej strefy. Prostytucję zalegalizowano m.in. w Holandii, Niemczech, Danii, na Węgrzech, w Austrii, Szwajcarii czy Grecji. Przychody z tego tytułu są tam opodatkowane, w niektórych krajach prowadzony jest rejestr prostytutek, w innych agencji świadczących usługi seksualne, które są zobligowane m.in. do przeprowadzania okresowych badań lekarskich.

„Ale i te kraje mają problem z dokładanym wyliczeniem, ile osób zatrudnionych jest faktycznie w tym zawodzie, by następnie móc egzekwować należne podatki”

– mówi Szczepankowska.

Seksbiznes pod presją Tindera

Próby oszacowania wartości rynku usług seksualnych w Polsce komplikuje dodatkowo fakt, że branża usług seksualnych w ostatnich latach zmienia się za sprawą internetu. Bo po co płacić za seks, skoro dzisiaj można dość łatwo umówić się na „miłość” za pośrednictwem serwisów randkowych. Np. z popularnego Tindera, kojarzonego coraz częściej z umawianiem się na niezobowiązujący seks, w 2017 r. korzystało ponad 3% polskich internautów.

W dyskusji na temat tego, czy zalegalizować prostytucję, warto wziąć pod uwagę nie tylko „cyferki”, ale też dobro kobiet (i mężczyzn) pracujących w tym zawodzie. Osoby pracujące „na szaro” pozbawione są szeroko pojętego „socjalu”. Jeśli nie płacą składek, nie mają dostępu do publicznej służby zdrowia. Ula Szczepankowska cytuje polską socjolog moralności, Marię Ossowską, która pisała, że prostytucja jest „konieczna, aby ocalić kobiety uczciwe”.

„Polityk legalizując ją, postępuje jak ten, kto stawia owcom drąg do ocierania się, żeby ocalić drzewa. Erotyki niepodobna powściągać przez stosowanie kar pieniężnych, bo jakże tu ustalić fakty i obronić się przed ewentualnością nadużyć. Zresztą ograniczenia podsycają tylko namiętność”

– pisała Ossowska. Zapewne doskonale zdaje sobie z tego sprawę większość polskiego społeczeństwa. Czy to oznacza, że mamy coraz bliżej do legalizacji płatnej miłości? Szczepankowska:

„Nie uznałabym co prawda kobiet prostytuujących się za nieuczciwe, ale ogólnopolskie badania sondażowe prowadzone od początku lat 90. pokazują, że tolerancja wobec zjawiska prostytucji jest stosunkowo wysoka i z roku na rok rośnie.”

Źródło zdjęć: Pixabay.com

Subscribe
Powiadom o
8 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Katotalib
5 lat temu

W kraju katolickim legalna prostytucja nie przystoi. Najlepiej, gdyby ją po prostu zdelegalizować, bo gorszy ludzi.

zgryźliwy_tetryk
5 lat temu

Zbulwersowała mnie stawka za noc w Łomży. Natomiast chętnie bym przeczytał, ile kosztuje godzina z 56-letnią grubaską biust 7-8 w Olsztynie. Czyżby 80 zł? Szkoda, że autor opracowania nie zamieścił tabelek

Samozl0
5 lat temu

Z okazji Walentynek – tekst o prostytucji?
Łagodnie pisząc skojarzenie „trochę” wypaczone. 😉

Samozl0
5 lat temu

Jeżeli ma Pan takie skojarzenia, to nie wiem, czy jestem w stanie znaleźć przekonujący argument.
Ja Walentynki kojarzę z miłością, a nie z kopulowaniem.
Rozumiem, że szukał Pan pretekstu do publikacji artykułu, ale na Pana miejscu nie brnął bym dalej z przekonywaniem, że tekst jest adekwatny do okazji 😉

Krzysztof
2 lat temu

Tinder jest dla ludzi zamożnych. Coś w rodzaju haremu gdzie ktoś kogo „stać” może przebierać w ofertach – patrz subskrypcje. Wątpię aby był konkurencją dla „typowej” prostytucji gdzie „robotnik” po wypłacie pragnie się szybko i tanio zrelaksować. Prostytucja idzie w ilość nie w jakość, dlatego Tinder nie jest konkurencją dla prostytucji. Legalizacja w małym, ale pewnie jakimś stopniu polepszyła „los” prostytutki. Ale czy o to chodzi? Chcemy jak najwięcej jak najmniejszym kosztem a dostęp do prawa prostytutki tylko by ludziom w tym przeszkodził.

PIOTR
1 rok temu

To i tak dużo taniej niż utrzymanie kapryśnej żony.

Jacek Kurski
1 rok temu
Reply to  PIOTR

zawsze przecież można się rozwieść i znaleźć młodsza i bardziej chętną, a jak się dobrze zapłaci to ksiądz raz jeszcze i ślubu udzieli

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu