Idea Bank – w poprzednich latach kreujący się na bank „inny niż wszystkie”, przyjazny drobnym przedsiębiorcom i wprowadzający innowacyjne usługi – ogłosił dziś, że w pierwszym półroczu miał… prawie 380 mln zł straty netto. To kolejna część finansowego imperium Leszka Czarneckiego, która zachwiała się w posadach. Wcześniej głęboki kryzys przechodziły Getin Bank i Open Finance. Co się stało z Idea Bankiem i jaka będzie jego przyszłość? Analizuję
Z raportu półrocznego, który przekazał Idea Bank wynika, że koszty przestawiania banku na nowe tory po erze agresywnego wzrostu będą wyższe, niż ktokolwiek się mógł spodziewać. Oferowanie drobnym przedsiębiorcom łatwych do uzyskania, lecz drogich kredytów, „ubieranie” ich w dodatkowe ubezpieczenia i plany inwestycyjne, a ostatnio wiodąca rola banku w nieetycznej – jak wszystko na to wskazuje – sprzedaży obligacji Getbacku teraz przynosi „krwawe żniwo”.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Idea Bank w pół roku stracił 380 mln zł. „To przejściowe”
Bank, który jeszcze do niedawna uchodził za względnie najzdrowsze „dziecko” w rodzinie miliardera Leszka Czarneckiego, zaczął akcję ratunkową. Już kilka tygodni temu Tobiasz Bury, nowy szef Idea Banku – poprzedni prezes Jarosław Augustyniak został usunięty w niejasnych okolicznościach kilka kwartałów temu – ogłosił utworzenie 130 mln zł rezerw (m.in. na odszkodowania za misselling) i spisanie na straty inwestycji wartych 190 mln zł. Teraz dodatkowo bank ogłosił 60 mln zł rezerw, głównie na mniejsze przychody z pośrednictwa w sprzedaży polis inwestycyjnych, z których klienci przedwcześnie rezygnują.
Czytaj też: Kryzys zaufania wobec spółek Leszka Czarneckiego. To chwilowe czy początek dramatu?
Zobacz: raport okresowy Idea Banku
Efekty tych wszystkich „działań sprzątających” wytrawni analitycy mogli przewidzieć, a teraz zobaczyliśmy je już oficjalnie, gołym okiem. Bank, którego kapitał własny wynosi obecnie 1,8 mld zł, ogłosił zakończenie pierwszego półrocza stratą wynoszącą 380 mln zł. To szokujący zjazd, bo przecież mówimy o instytucji, która jeszcze w zeszłym roku miała 230 mln zł zysku, zaś dwa lata temu pokazała nawet 440 mln zł zarobku.
Być może część rezerw jest utworzona nieco na wyrost. Zawsze, gdy przychodzi nowy zarząd, to zaczyna urzędowanie od założenia rezerw przy zastosowaniu najbardziej konserwatywnych zasad rachunkowości, jak to tylko możliwe. Później część rezer można rozwiązywać i pokazać się analitykom w dobrym świetle. Czy tak jest w tym przypadku? Pokaże czas.
Tak czy owak w raporcie półrocznym widać drastyczny spadek dochodów z odsetek, który wyniósł 306 mln zł (ponad 100 mln zł mniej, niż rok temu) oraz ponad 144 mln zł strat z opłat i prowizji. Prawdopodobnie bank – którego szefowie muszą mieć duży problem z patrzeniem na pogarszającą się jakość portfela kredytowego – przyhamował machinę sprzedażową. Mniej kredytów i depozytów to mniejsze zyski z marży odsetkowej, których nie odrobi nawet wzrost liczby klientów zakładających w banku konta (podobno w pierwszym półroczu bank pozyskał 60.000 nowych klientów).
Jeśli patrzymy na biznes Idea Banku, to martwi struktura pieniędzy zdeponowanych w banku – aż 15 mld zł to depozyty terminowe, a tylko 3 mld zł – konta osobiste i oszczędnościowe (to oznacza, że bank nie ma zbyt wielu lojalnych klientów – 350.000 ROR-owców – i musi dużo płacić za depozyty).
A straty prowizyjne to zapewne w przeważającej mierze efekt utworzonych rezerw. Idea Bank miał bardzo agresywną politykę sprzedażową i mało który klient przychodzący po kredyt wychodził z oddziału bez dodatkowych produktów, których nie potrzebował (a czasem i nie rozumiał). Część klientów dziś może się z takich produktów dodatkowych wycofywać (niewykluczone, że stąd rezerwy).
Pisałem o tej sprawie: Ubezpieczenie-widmo, czyli gdzie zniknęło 205.000 zł?
Najgorszy moment na kryzys
Bank musi jednocześnie zmieniać politykę kredytową (co niesie niebezpieczeństwo mniejszych przychodów), zapanować nad pogarszającą się jakością „starego” portfela kredytowego (a więc na horyzoncie widać coraz wyższe rezerwy na nie spłacane pożyczki) oraz płacić cenę za przypadki missellingu z przeszłości, których skali nie sposób oszacować.
Nowy zarząd Idea Banku uspokaja, że ma sytuację pod kontrolą i gdyby wyłączyć koszty operacji jednorazowych miałby po półroczu 14 mln zł zysku netto. Cóż, nawet to nie byłby wcale dobry wynik, biorąc pod uwagę kwotę 230 mln zł zysku z 2017 r.
Kłopot w tym, że nie wiemy jaki poziom osiągną finalnie straty na „starych” kredytach i ile wyniesie ostateczny rachunek za misselling. A nowy model biznesowy, oparty na konserwatywnym podejściu do ryzyka, to zupełnie nowe tory, po których bank nigdy wcześniej się nie poruszał. Dlatego jest wątpliwe, by – przynajmniej na razie – potrafił jechać po nich szybko (czyli dochodowo). Według nowego prezesa sprzedaż kredytów w nowym modelu jest raptem o 15-20% niższa, niż w poprzednim (i wynosi ok. 2 mld zł kwartalnie)
Plan naprawczy przewiduje przede wszystkim upłynnienie udziałów w spółce leasingowej Getin Leasing, sprzedaż części portfela nie spłacanych kredytów (sekurytyzacja), dodatkowa emisja obligacji oraz warta 50 mln zł emisja obligacji, którą ma zagwarantować Leszek Czarnecki.
Tutaj: więcej o planie naprawczym Idea Banku
Współczynnik wypłacalności banku, który jeszcze na koniec zeszłego roku wynosił 13,3%, dziś spadł do 9,8%. Zaś kapitał własny grupy kapitałowej – czyli to, co jest gwarancją stabilnej działalności każdego banku, czyli handlowania pieniędzmi – w ciągu ostatnich 12 miesięcy spadł z 2,6 mld zł do 1,8 mld zł. Rentowność grupy kapitałowej już na koniec zeszłego roku była taka sobie (wskaźnik ROE na poziomie 5,8%) i spadała. Teraz już nawet po wyjęciu jednorazowych operacji oscylowałaby wokół zera.
To już koniec niezależnego Idea Banku? Przejmie go Getin?
W dalszej perspektywie Idea Bank zapewne będzie przyłączony do Getin Banku i w ogóle zniknie z rynku jako samodzielny bank. Getin ma zresztą za sobą podobnie bolesną restrukturyzację i „sprzątanie” efektów po stosowanym przez wiele lat modelu biznesowym pt. „liczy się tylko szybki zarobek za wszelką cenę”. Wydaje się, że w Getinie operacja się udała i pacjent żyje, ale zajęło to bite dwa lata i kosztowało dziesiątki, a może i setki milionów złotych.
Czytaj też: Czy Getin Bank to już zombie? Trzy problemy, które go wykańczają
Czytaj też: Spowiedź Leszka Czarneckiego w Karpaczu. Co poszło nie tak z Getin Bankiem?
Połączenie banków, pod warunkiem, że uda się akcja ratunkowa w Idea Banku, wydaje się być jedynym sensownym rozwiązaniem. W dzisiejszych czasach szansę na przetrwanie mają silne, duże banki, zaś Idea Bank to dziś „bankowe zombie”, któremu trudno będzie wrócić do gry jako lider w swojej niszy – finansowania małych firm. Szansę na samodzielne przetrwanie chyba bezpowrotnie stracił.
O ile Getin, gdy dopadł go kryzys finansowy i zaufania klientów nie miał innego wyjścia i musiał walczyć o powrót do gry (choćby dlatego, że to bank „zbyt duży, by upaść”) , o tyle Idea Bank spokojnie może stać się linią biznesową w ramach Getinu. O ile oczywiście uda się „posprzątać”. Bo bank dziś przypomina mieszkanie po wybuchu bomby. Wstępnie jest już pozamiatane, ale nie wiadomo czy w sąsiednim pokoju jutro tynk nie odpadnie.
Idea Bank to dziś portfel depozytów w okolicach 16-17 mld zł i nieco mniejszy portfel klientowskich depozytów. Czekają go najmarniej dwa chude lata w warunkach zmniejszania skali działalności, restrukturyzacji działalności, trupów wypadających od czasu do czasu z szaf oraz kolejnych roszczeń odszkodowawczych, których skalę trudno dziś przewidzieć. A swoje może dołożyć spadek koniunktury w gospodarce.
źródło zdjęcia: Pikio.pl/”Idea Bank runął”