4 grudnia 2025

Polska ochrona zdrowia na progu bankructwa. Przekładane operacje, zadłużone szpitale. Oto sześć rzeczy, które trzeba zrobić. Natychmiast

Polska ochrona zdrowia na progu bankructwa. Przekładane operacje, zadłużone szpitale. Oto sześć rzeczy, które trzeba zrobić. Natychmiast

Czy polska ochrona zdrowia jest na progu bankructwa? Dziś rząd organizuje Szczyt Medyczny, jutro w tej samej sprawie konsultacje organizuje prezydent. Będzie dużo politycznego bicia piany, mało konkretnych rozwiązań, a tymczasem szpitale odwołują planowane na ten rok operacje. W internecie pojawiają się mrożące krew w żyłach wiadomości, że na pierwszą wizytę w ramach „szybkiej terapii onkologicznej” czeka się kilka miesięcy. Dla wielu osób to wyrok śmierci. Jak bardzo jest źle i co można zrobić, żeby było lepiej? Oto co ja bym zrobił, gdybym został ministrem od zdrowia

Rząd policzył, że w przyszłym roku pieniędzy ze składki zdrowotnej znów zabraknie, żeby opłacić lekarzy, pielęgniarki, utrzymanie szpitali, przychodni i refundację leków. Dziura ma być olbrzymia – 23 mld zł (prawie 10% budżetu NFZ). Nie wiem dlaczego się tak dziwimy, bo przecież prawie rok temu ukazał się głośny raport Centrum Strategii Rozwojowych, który zapowiadał, że to właśnie się wydarzy. Było sporo czasu, żeby coś wymyślić.

Zobacz również:

Ale nikt nic nie wymyślił. A kilka dni temu Business Insider ujawnił pismo, w którym Ministerstwo Zdrowia zaproponowało cięcia w świadczeniach medycznych powodujące 10 mld zł oszczędności. które miałyby zacząć obowiązywać w przyszłym roku. Propozycje resortu zdrowia to między innymi przywrócenie limitów na porady specjalistyczne, tomografię komputerową i rezonans magnetyczny oraz rezygnacja z programu „Dobry posiłek w szpitalu”. Propozycje zostały zgłoszone do Ministerstwa Finansów, żeby w zamian za te cięcia zgodziło się pokryć resztę dziury w budżecie NFZ. Dziury wynikającej z tego, że pieniędzy ze składki zdrowotnej jest za mało.

Wielu wiesza psy na minister zdrowia Jolancie Sobierańskiej-Grenda. Ale z jej punktu widzenia to jedyne rozwiązanie. Jeśli regulacje są takie, że wpływy ze składki zdrowotnej są za niskie, to trzeba dostosować do nich świadczenia. Polacy oczekują, że będą płacili niskie podatki i dostawali za to pakiet „wszystko za darmo”. To się właśnie skończyło.

Ochrona zdrowia jest największą pozycją w tegorocznym budżecie państwa. Rząd w 2025 r. ma zebrać z podatków niecałe 633 mld zł, zaś aż 222 mld zł z tych pieniędzy pójdzie właśnie na finansowanie lekarzy, szpitali, przychodni, refundacji leków. W zeszłym roku było to 190 mld zł. W przyszłym roku ma być już astronomiczne 247 mld zł. Zaledwie pięć lat temu wydawaliśmy na zdrowie… zaledwie 90 mld zł. Jak to możliwe, że ponad dwa razy większe pieniądze nie powodują, że jest lepiej?

Dlaczego polska ochrona zdrowia chyli się ku upadłości?

Po pierwsze — i chyba najważniejsze — te ogromne pieniądze to relatywnie niewiele w porównaniu ze skalą finansowania najlepszych systemów ochrony zdrowia na świecie. Ćwierć biliona złotych, które wydamy na zdrowie w przyszłym roku, to będzie zaledwie 6,8% naszego PKB (czyli tego, co wspólnie w skali roku w kraju wypracujemy). Porządnie działające systemy leczenia w krajach bogatego Zachodu pochłaniają 9–10% PKB.

Niestety dziś płacimy za zaniechania z czasów rządów Zjednoczonej Prawicy, gdy finansowanie ochrony zdrowia było na niskim poziomie, a politycy skupiali się na zwiększaniu transferów społecznych. W latach 2015–2019 budżet ochrony zdrowia wzrósł z niecałych 50 mld zł do nieco ponad 60 mld zł. W tym czasie pojawiło się 500+ z kosztem 30 mld zł rocznie czy dodatkowe emerytury kosztujące ponad 20 mld zł rocznie.

Nawet lawinowy wzrost wydatków to „tylko” zasypywanie gigantycznego krateru, który spowodował, że jesteśmy w czarnym zdrowotnym zaułku. To dlatego w kraju, który wchodzi do grona 20 najzamożniejszych na świecie, szpitale odwołują planowe operacje, bo nie mają już pieniędzy. I to dlatego na wizytę w ramach „szybkiej terapii onkologicznej” czeka się dwa miesiące, co dla wielu osób może oznaczać wyrok śmierci.

Nie uwierzycie, ale polskie szpitale mają dziś 20–25 mld zł długów (od których płacą paserskie czasem odsetki), bo wydawały na leczenie więcej, niż wynikało to z kontraktów z NFZ. Szpitale mówią: „przecież nie odmówimy leczenia człowiekowi, który może umrzeć”. NFZ mówi: „to może przejrzyjcie swoje koszty, zamiast iść do firmy pożyczkowej po chwilówki? Bo skoro płacicie lekarzom po 100 000 zł miesięcznie, to nic dziwnego, że Wam się kończą pieniądze”. Jedni i drudzy mają trochę racji.

Żeby uratować ochronę zdrowia przed katastrofą, potrzebne są dwie rzeczy. Po pierwsze: uporządkowanie i zracjonalizowanie wydatków, które ponosimy na nasze leczenie. Dziś ochrona zdrowia jest jak durszlak — nie ma znaczenia, ile pieniędzy tam „wlejemy”, zawsze będzie pusto (choć np. lekarze mówią, że tam, gdzie rzucono naprawdę dużo pieniędzy – kilka miliardów złotych – na finansowanie zaćmy, to się okazało, że można to robić bez kolejek). Po drugie: konieczna jest wyższa składka, opłata na zdrowie (albo dodatkowy podatek na ten cel). Nawet jeśli pieniądze będą wydawane lepiej, musi być więcej, bo coraz skuteczniejsza medycyna jest coraz droższa, a coraz starsze społeczeństwo potrzebuje coraz więcej leczenia.

Nawet na obecną sytuację — tę, w której na wizytę u onkologa czeka się dwa miesiące, a szpital może Wam odwołać operację z braku kasy — pieniędzy ze składek jest za mało. W tym roku budżet na zdrowie wynosił 222 mld zł, z czego miażdżąca większość  pochodzi ze składek, które są nam odciągane od wynagrodzenia. Ale trzeba było też „dolać” z podatków 18 mld zł, a potem jeszcze ponad 9 mld zł. I nie jest to nic nadzwyczajnego. To oznacza, że w tym roku składka zdrowotna dała o 27 mld zł za mało pieniędzy. W zeszłym roku z podatków dopłaciliśmy do budżetu NFZ prawie 40 mld zł. W przyszłym roku „manko” ma wynosić ma 23 mld zł.

Mamy więc budżet ochrony zdrowia, który z przyszłym roku sięgnie ćwierć biliona złotych, ale jeśli chcemy, żeby ludzie nadal czekali „tylko” dwa miesiące na onkologa i żeby tylko co dziesiąty był „wylosowany” do odwołania operacji, musimy jeszcze dopłacać z podatków. Co trzeba by zrobić, żeby nie dopłacać? W Polsce składka na zdrowie to 9% wynagrodzenia etatowca i 4,9% wynagrodzenia przedsiębiorcy, a mnóstwo osób nie płaci prawie w ogóle (np. rolnicy). W bogatych krajach takich jak Francja czy Niemcy składka na zdrowie wynosi 14–15% wynagrodzenia brutto.

Sześć rzeczy, które trzeba zrobić, żeby dosypywanie pieniędzy miało sens

Ale żeby podnoszenie składek miało sens, trzeba najpierw sprawić, żeby pieniądze nie ciekły z systemu ochrony zdrowia jak z durszlaka. A więc przejrzeć obecne wydatki i je zracjonalizować. To duża praca, ale bez jej wykonania podnoszenie składek nie ma sensu. Co dokładnie trzeba zrobić?

>>> przejrzeć procedury szpitalne i dostosować liczbę szpitali do liczby lekarzy. Grubo ponad połowa wydatków na ochronę zdrowia to szpitale. Wykonuje się tam mnóstwo drogich operacji, ale też i procedur, które można zrobić taniej w przychodniach. Znam to z własnego doświadczenia. Mam chorobę genetyczną, która wymaga, żeby od czasu do czasu oddać krew. Dość długo chodziłem w tej sprawie do państwowego szpitala. Witali mnie tam z otwartymi ramionami, bo dostawali za tę procedurę (trwającą dwie godziny) trzy „dniówki” szpitalne. Teraz krew oddaję w prywatnej klinice, co kosztuje 270 zł z mojej własnej kieszeni, bo publiczna służba zdrowia w ogóle nie chce mnie obsłużyć. Czyli jedną nieefektywność zastąpiono drugą.

Szpitale mają leczyć osoby poważnie chore. Prawdopodobnie tych szpitali mamy za dużo, bo zwyczajnie brakuje w nich lekarzy. Jeśli szpitale, by utrzymać się „operacyjnie”, muszą sobie wyrywać lekarzy i płacić im po kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie (ok. 700 lekarzy w Polsce zarabia ponad 100 000 zł miesięcznie), to lepiej część szpitali zlikwidować, dostosować ich liczbę do tego, ilu mamy lekarzy. I kupić karetki i helikoptery, które będą transportowały potrzebujących z gmin, w których szpital nie ma racji bytu. Wyjdzie wielokrotnie taniej.

>>> przejrzeć zasady pracy lekarzy opłacanych przez państwo. Wielu lekarzy dostaje dobre pensje w państwowej ochronie zdrowia, ale większość czasu i tak spędza w prywatnych klinikach i przychodniach. Do danego lekarza „na NFZ” miejsca są za rok, ale ten sam lekarz za 350-400 zł jest dostępny w zasadzie „od ręki” w prywatnej przychodni. Państwo, w imieniu podatników, powinno to uciąć. Jeśli lekarz dostaje pensję od państwa, to powinien być w 100% do dyspozycji. Zapłaćmy mu sporo (ale tylko tyle, na ile nas stać), ale za realną usługę. Jeśli kolejki wynikają z tego, że lekarzy „na NFZ” jest za mało, to trzeba oszacować ilu medyków trzeba i powiedzieć podatnikom: „zapłaćcie tyle-a-tyle za ich zatrudnienie, a kolejki się skończą”.

Jednocześnie trzeba niestety zerwać z automatyczną waloryzacją pensji personelu medycznego — ona kosztowała w cztery lata ponad 54 mld zł. Są specjalizacje, w których podwyżki wynagrodzeń są konieczne, ale nie stać nas na automatyczną waloryzację (powiązaną ze  średnim wynagrodzeniem w kraju, a nie z inflacją!) dla wszystkich, niezależnie od jakości pracy. Po prostu nas na to nie stać. Poza tym większość lekarzy wykształciła się za pieniądze podatników, co powinno upoważniać urzędników (jako przedstawicieli podatników) do takiego uregulowania pracy lekarzy, żeby z punktu widzenia podatników była jak najbardziej efektywna.

>>> skończyć z „pasażerami na gapę”. Obciążenia, które ponosimy na utrzymanie ochrony zdrowia, rozkładają się bardzo nierównomiernie. Etatowcy płacą 9% wynagrodzenia na składkę do NFZ. Rolnicy nie płacą tej składki prawie w ogóle (jest naliczana od liczby hektarów ziemi uprawianej przez rolnika), podobnie jak niektóre grupy zawodowe (głównie te w mundurach i togach). Dzieci i współmałżonkowie są dopisani do ubezpieczenia pracujących członków rodziny, a nie płacą składek. Trzeba to zlikwidować lub wprowadzić automatyczną refundację od państwa do kasy NFZ (niech to działa tak jak dotacja do PKP za ulgowe bilety dla uczniów).

Składki płacone do NFZ mają wystarczyć na sprawne funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia, a jak ktoś składki nie płaci – niech będzie na „garnuszku” budżetu państwa. Jeśli państwo stać na finansowanie jego leczenia – niech to państwo (czyli wszyscy podatnicy po równo) finansuje. Nie może być tak, że ktoś płaci składkę, ale nie dostanie się do szpitala, bo akurat zabrakło pieniędzy ze składki zdrowotnej. Tych pieniędzy nie ma prawa zabraknąć – jeśli ktoś płaci, to musi płacić za realną obsługę (może to wymagać podwyższenia składki), ale przede wszystkim nie wolno odmówić mu obsługi.

>>> zainwestować większe pieniądze w profilaktykę. Za wszelką cenę musimy zwiększyć wykrywalność ciężkich (i drogich w leczeniu) chorób w ich wczesnych stadiach. Tylko w ten sposób zmniejszymy koszty funkcjonowania szpitali, a więc też uwolnimy czas lekarzy-specjalistów, którzy są najcenniejszym aktywem w tym systemie (i najbardziej deficytowym, ich się nie da „dodrukować” jak pieniędzy). Być może trzeba dofinansować lekarzy internistów w przychodniach, może zwiększyć dotacje do programów profilaktyki. Bez lepszej wykrywalności chorób zmierzamy prostą drogą do katastrofy.

>>> włączyć komercyjne ubezpieczenia do publicznego systemu ochrony zdrowia. Polacy rocznie płacą co najmniej 3-4 mld zł firmom ubezpieczeniowym i prywatnym sieciom przychodni (Lux-Med, Enel-Med, PZU Zdrowie i inne) w ramach prywatnych abonamentów. Opłaca je już prawie 5 mln ludzi. Na wizyty u prywatnych lekarzy (w tym stomatologów i ginekologów, bo to już właściwie w 90% sprywatyzowane części opieki medycznej) – kolejne 30 mld zł. To chore, bo ci sami ludzie płacą przecież składki do NFZ. Pieniądze, które dzisiaj idą do prywatnych sieci przychodni, powinny iść do NFZ i być przeznaczane na zakup dla tych osób usług premium. A więc jeśli płacisz dodatkową składkę, to masz lepszą obsługę (być może w tym samym Lux-Medzie, ale zakontraktowanym hurtowo przez państwo, czyli znacznie taniej).

>>> zmniejszyć do minimum odwoływanie wizyt i papierologię. Wspominałem już, że czas lekarzy (i sami medycy) to najcenniejszy, najbardziej deficytowy i najtrudniejszy do uzyskania zasób? Każda minuta ich czasu ma być poświęcona na leczenie, od wypisywania papierków muszą mieć asystentów. Trzeba wprowadzić system, w którym płaci się za wizyty np. 5–10 zł. A jak ktoś nie przyjdzie na wizytę, to powinien być oflagowany w systemie informatycznym i na kolejną być zapisywany na koniec kolejki. Z danych NFZ wynika, że rocznie Polacy nie przychodzą na 1,3 mln umówionych wizyt z lekarzami (na ok. 80 mln wszystkich). Robi się już elektroniczny system wizyt – od tego trzeba zacząć.

Czytaj więcej o tym: Centralna E-Rejestracja coraz bliżej! Jak zapisać się do lekarza na NFZ online? Terminy i kolejki na NFZ

Dopiero po zrobieniu tych wszystkich rzeczy będziemy mieli pewność, że zwiększenie składki zdrowotnej (w sposób sprawiedliwy, by każdy płacił mniej więcej tyle samo) albo wprowadzenie podatku zdrowotnego, które proponuje Lewica, przyniesie realną korzyść, bo te pieniądze będą wykorzystywane optymalnie. Wrzucanie dziś dodatkowej kasy – niestety zapewne niezbędne, żeby to wszystko się nie załamało – w system, który cieknie jak durszlak, jest złem koniecznym, które jak najszybciej trzeba zastąpić efektywnym wykorzystaniem pieniędzy, których i tak mamy za mało. Macie coś do dodania, na wypadek gdybym został nagle ministrem od zdrowia i musiał przedstawić jutro plan działania? Dawajcie pomysły w komentarzach!

——————————

MOJA ROZMOWA NA TEN TEMAT Z IGOREM JANKE:

——————————

CZYTAJ TEŻ:

leczenie za granicą

Dlaczego składka zdrowotna powinna mieć limit kwotowy

Czytaj też: Ostrzegają: w budżecie NFZ zabraknie ponad 30 mld zł rocznie. Winni lekarze, szpitale, za niska składka zdrowotna? Jakie recepty dla ochrony zdrowia?

——————————-

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTERY

>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.

>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.

——————————

ZOBACZ EXPRESS FINANSOWY I ROZMOWY O PIENIĄDZACH:

„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Raz w tygodniu duża rozmowa, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone Twoim pieniądzom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube

 

zdjęcie tytułowe: Pexels

Subscribe
Powiadom o
59 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Tomek
11 godzin temu

Brakuje pieniędzy na ochronę zdrowia? Premier Tusk: „Obniżmy biznesowi składki zdrowotne! Co złego może się wydarzyć?”

Mateusz
9 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

Panie Redaktorze, czy ten timing level master, Premiera, była dla Pana zaskakujący?

MaciejW
10 godzin temu

Ja wrzucę coś co nie jest zbyt popularne: jako przedsiębiorca (JDG), kiedy podwyższają mi składkę zdrowotną, nie mam problemu z podwyżką. W moim średnim wieku pojawiają się pierwsze sygnały pogorszenia zdrowia. Te problemy bardzo obniżają poziom mojego dobrostanu. I pojawia się taka refleksja: zarabianie wikeszej ilości pieniędzy nie zwiększy spektakularnie poziomu mojego szczęścia, a lepiej działający system zdrowia, miałby spory wpływ na wzrost mojego dobrostanu. Czysty rachunek zysków i strat. Ale! Może nie robić tego tak jak teraz – może jednak po prostu podatek (a nie pseudo-podatkowe ZUSowe daniny zarządzane przez osoby niekompetentne). Chcę płacić więcej (dla dobra swojego i… Czytaj więcej »

Marek
7 godzin temu
Reply to  MaciejW

Tylko, że naiwnie zakładasz że podwyższenie składki zdrowotnej równa się lepiej działający system zdrowia. To bład. Przez ostatnie kilka lat, od wybuchu epidemii COVID dosypywaliśmy ogromną ilość pieniędzy do systemu zdrowia, a ponieważ ilość lekarzy jest mała i stała (tutaj wolny rynek zacznie lepiej działać dopiero za 5-10 lat), to absolutnie nie poprawiło to dostępnośći usług dla pacjenta (wręcz przeciwnie) za to drastycznie zasiliło kieszenie lekarzy. Pewien zadłużony szpital płaci 4 lekarzom 10 mln rocznie, czyli każdemu 2,5 mln rocznie (!!). Czyli co roku mogą kupic nowy dom w Hiszpani albo 5 luksusowych SUVów. Minister zarabia 1/10 tej kwoty… Dlatego… Czytaj więcej »

Marcin
10 godzin temu

Ech… Szkoda tylko, że żaden z polityków nie ma „jaj” by to wykonać…

das
8 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

niestety na krótką metę można jeszcze się zapożyczać 🙁

Michał
10 godzin temu

Jakie wyższe składki? Nawet lewicowi ekonomiści u Grzegorza Sroczyczyñskiego mówią że do tej pory kasa z wyższych składek szła do kieszeni lekarzy, którzy żyją teraz jak pączki w maśle. Poza tym wydatki na służbę zdrowia są już duże, a wydają się małe przez relację do PKB tylko dlatego że gospodarka szybko rośnie. Ale dlaczego mamy używać tej miary, czy młody dobrze zarabiający byczek wydaje więcej na zdrowie niż emeryt? Czy jak ktoś dostaje podwyżkę to z zasady musi wydawać więcej na zdrowie? A jak jest stary to nie bo pensja mu nie rośnie? Po trzecie lekarze doją szpitale bo sitwy… Czytaj więcej »

Beka beka
8 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

O podoba mi się, ja bym nie tylko z lekarzami tak robił:
* polityczne zakupy samochodów, zróbmy limit roczny wydatkó na samochody 20 000 zł, na pewno koncenry po prostu będą sprzedawać to samo tylko taniej,
* budowa dróg to samo, zamiast tych milionów wrzućmy max 100 000 zł za wybudowanie autoastrady
W końcu nas nie stać na te luksusy, a jak się obniży to na pewno się dostanie to samo tylko taniej:D

Michał
7 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

Lekarze zarabiają milion rocznie na B2B przez automatyczne podwyżki? O sitwach blokujących dostęp do studiów i specjalizacji jest mnóstwo artykułów, wystarczy użyć Google.

Sławek
8 godzin temu
Reply to  Michał

To fakt, czasy sie zmienily i obecnie w sluzbie zdrowia zarabia sie dobrze. Dotyczy to nie tylko lekarzy, ale tez, np. pielegniarek. Wyplata rzedu 10 000 zł netto miesiecznie nie jest wsrod nich rzadkoscia. W mniejszych miasatach (Bialystok, itp.) takie osoby zyją na naprawde dobrym poziomie.

Marcin
10 godzin temu

jako lekarz napiszę wprost – przepalę każde pieniądze jakie wrzucisz do systemu. A Ty i tak będziesz czekał w kolejce i przyjdziesz prywatnie aby się leczyć.
Uzdrawianie tego systemu nie jest na rękę największemu beneficjentowi tego systemu czyli mnie jako lekarzowi. Sad but true.

Beka beka
7 godzin temu
Reply to  Marcin

Idę o zakład, że nie jesteś lekarzem. To co pleciesz nijak nie przystaje do tego co słyszę od znajomych lekarzy. Oczywiście masz w jednym rację, kolejna podwyżka nie uzdrowi systemu, nie sprawi, że lekarz zamiast 20 pacjentów obrobi 80 pacjentów dziennie, ale żaden ze znajomych lekarzy nie twierdzi, że tak będzie. Podwyżka jest po to, żeby im się chciało pracować tutaj a nie gdzieś indziej lub w innym zawodzie, pamięajmy, że pensja lekarzy jest taka jaka jest bo ani Panu Marcinowi ani panu Samcikowi, ani mi nie chciało się ukończyć medycyny (doskonale wiedziałem będąc na studiach że tam są dobre… Czytaj więcej »

Marcin
4 godzin temu
Reply to  Beka beka

A o co się chcesz założyć? Możemy o moje miesięczne zarobki. Puścisz przelew na dom dziecka w tej wysokości a mnie Pan Samcik zweryfikuje szybciutko po PWZ. Zakład stoi?

Jacek
9 godzin temu

Mieliśmy podczas pandemii plagę nadmiarowych zgonów spowodowanych zamknięciem dostępu do lekarzy ludziom potrzebującym diagnostyki, zabiegów, operacji.
Trzeba napisać prawdę, że w kolejkach ustawili się nasi sąsiedzi, a nie konfliktować ze sobą różne grupy społeczne.

Jacek
9 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

Ubyło potencjalnych pacjentów, wzrosły nakłady i jest za mało. Dlaczego? Przyszli nowi pacjenci, ale składki już niekoniecznie, a przynajmniej nie w wystarczającym stopniu.

Cherubin
9 godzin temu

W tej analizie brakuje jaki koszt poniosło nasze państwo fundując darmową opiekę zdrowotną Ukraińcom.

Alicja
9 godzin temu

Ja bym jeszcze dołożyła więcej funkcji do Internetowego Konta Pacjenta (IKP). Teraz mam oddzielną dokumentację w Enel-Medzie i oddzielną w państwowej ochronie zdrowia, a do tego jeszcze oddzielnie wyniki w Diagnostyce. To wszystko powinno być dostępne w IKP. IKP można wykorzystać nie tylko do gromadzenia danych, ale też do aktywnej profilaktyki. Oprócz możliwości wejścia w ankietę, przeklikania się, zrobienia zleconych badań i skonsultowania ich z lekarzem, IKP powinno aktywnie przypominać o obowiązkach zdrowotnych. Dlaczego system jest wybiórczy w komunikacji? Można nam wysłać SMS, że czeka na nas recepta, dlaczego więc nie wysyłać informacji, np. że właśnie mija 10 lat i… Czytaj więcej »

woo
9 godzin temu

Do „pasażerów na gapę” dopisałbym również Ukraińców, który umykali bezpłatną ochronę zdrowia w Polsce. Ten czynnik istotnie wpłynął na sytuacje NFZ w ostatnich latach.

Tomasz
8 godzin temu

Nie dziwię się, że ludzi bulwersują tak wysokie zarobki kadry medycznej, wykształconej w większości za publiczne pieniądze na polskich uczelniach. Waloryzacja płacy w powiązaniu do średniej krajowej to też absurd. Historie medyków zarabiających kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie to nie są odosobnione przypadki „kominów płacowych, skoro w swoim otoczeniu tj. Polski powiatowej jak to sie ładnie mówi, wiem że kilkadziesiąt działek w gminie wykupuje lokalny lekarz, a młoda pielęgniarka chwali sie na instagramie co rusz fotkami z wakacji z egzotycznych krajów. Ktoś powie, że są specjalistami i ciężko pracują. Może to i prawda, ale czy w Polsce medycy to jedyna profesja tak… Czytaj więcej »

Bartek
8 godzin temu

Czy ograniczenie diagnostyki, profilaktyki i ogólnej jakości usług medycznych ma być ostatecznym sposobem na problemy demograficzne? Do tego dochodzi wypychanie ludzi na B2B, presja na wynajem zamiast własności oraz przenoszenie na dalekie przedmieścia, które wyciągają ich oszczędności. Wszystko to zaczyna wyglądać jak program wzmacniający ideę społecznego darwinizmu wobec przyszłych emerytów, i to w skali, której trudno sobie nawet wyobrazić.

Tomasz
8 godzin temu

Nie dziwię się, że ludzi bulwersują tak wysokie zarobki kadry medycznej, wykształconej w większości za publiczne pieniądze na polskich uczelniach. Waloryzacja płacy w powiązaniu do średniej krajowej to też absurd. Historie medyków zarabiających kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie to nie są odosobnione przypadki „kominów płacowych, skoro w swoim otoczeniu tj. Polski powiatowej jak to sie ładnie mówi, wiem że kilkadziesiąt działek w gminie wykupuje lokalny lekarz, a młoda pielęgniarka chwali sie na instagramie co rusz fotkami z wakacji z egzotycznych krajów. Ktoś powie, że są specjalistami i ciężko pracują. Może to i prawda, ale czy w Polsce medycy to jedyna profesja tak… Czytaj więcej »

Sławek
8 godzin temu

Place miesiecznie 3 skladki zdrowotne. Moja zona kolejną, czyli w sumie 4 skladki. W sumie pewnie jakies 2000 zł miesiecznie. Pojechalem w weekend z dzieckiem do szpitala na nocną opiekę zdrowotną i spedzilem tam kilka godzin w kolejce, bo pierwszenstwo mial poobijany i pijany bezdomny, ktorego przywiozl patrol policji.

Ola
5 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

A jak to rozwiązują (i komunikują społeczeństwu) kraje, które nie mają oddzielnej składki zdrowotnej? (Nie byłoby ciągłej dramy, kto płaci więcej a kto prawie wcale).

Rozsądny
8 godzin temu

Kolejna patologia to zwykłe przychodnie. Każde badanie, które zleca lekarz robi ze swojego budżetu, czyli ma poczucie, że przez to mniej zarabia. Przez to profilaktyka kuleje. Dobry program profilaktyki, ostatecznie wygląda tak, że system informuje lekarza, że pacjent wypełnił ankietę i trzeba wykonać mu badanie krwi. Lekarz dostaje za to 300 zł, a badanie krwi kosztuje go 10 zł. Tak samo jest z programem HUK i ankietami gruźliczymi. Kasa powinna iść za pacjentem, a nie jakieś ryczałty.

W tym systemie masę pieniędzy jest przepalana, a żaden minister nie potrafi tupnąć nogą i rozgonić pasożytów, a pozostawić jakościowe wydawanie pieniędzy.

Stefan
8 godzin temu

Proszę o podanie jednego kraju rozeiniętego, w którym nie brakuje pieniędzy na ochronę zdrowia?
Zawsze brakuje bo na zdrowie można wydać każde pieniądze.

Stefan
7 godzin temu

W Polsce hoduje się choroby i koszty.
1. Brak diagnostyki, niewystarczające akcje przesiewowe, niedostateczne wszczepienie.
2. Przez likwidację ambulatorium z byle złamaniem trzeba na SOR a tam stawka za zagłosowanie jest kosmiczna i jeszce blokujemy poważne przypadki.
3. SOR czyli miało być jak w USA w serialu ER – ostry dyżur a jest jak w daleko od noszy.
4. Brak wizji czy zespół karetki ma cie opatrywać i reanimować na miejscu czy tylko zawozić żywego do szpitala.
5. Szpitale powiatowe za duży do leczenia złamań za mały na prawdziwy szpital.

Agata
7 godzin temu

Czy proponuje Pan utworzenie 2 rodzajów pracownikow? Tych którzy wyksztalcili się w uczelniach publicznych i tych którzy płacili na studia? Istnieją prywatne uczelnienie medyczne, kredyty na naukę. Istnieją prywatne i publiczne uczelnie w wielu zawodach. Czy zatem należy kontrolować wynagrodzenia w każdej dziedzinie gospodarki? Bo uczelnia mogła być publiczna , czyli finansowana z pieniędzy podatników? Tylko krok od gospodarki centralnie sterowanej. Zbyt prymitywny ten wniosek jak na Pana.

Stefan
7 godzin temu

Ma pan rację z włączeniem szpitali do NZOZ. Zawsze się dziwię że najbardziej lukratywne procedury przejmują prywaciarze. Chyba tylko diagnostykę TK, MRI, laboratoria i POZ lekarzy rodzinnych udało się jakoś połączyć prywatne z państwowym i jako tako to działa.

Znałem pracownię TK w szpitalu państwowym. Zamykana o 11.00 bo koniec kontraktu ale nie mogla przyjmować od 11.30 prywatnie? Za to obok był prywaciarz co ma kontrakt z NFZ? WHY?

Szpital w końcu zmądrzał i „założył spólkęktorej „użycza” urządzenie.

Radomir
7 godzin temu

Ja bym upaństwowił wszystkie prywatne przychodnie. Od razu kolejki by się rozładowały.

Hieronim
6 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

Aż tak to się nie da, ale gdyby zabronić łączenia pracy w państwowej i prywatnej służbie zdrowia (…)

O, żesz… to długość kolejek z automatu x2 i tu, i tu.
A po drugie, zakaz zarabiania (bo do tego sprowadza się zakaz swobodnego wyboru miejsca pracy) musi mieć bardzo solidne uzasadnienie. „Przeputaliśmy całą kasę z NFZ w czasie C19” nie brzmi jak solidne uzasadnienie

Radomir
5 godzin temu
Reply to  Maciej Samcik

Oczywiście że by się dało, rację ma ten kto ma większość.
Eh… jakby to można było zaszaleć jakby nie ten prezydent 😀

Hieronim
7 godzin temu

> zmniejszyć do minimum odwoływanie wizyt i papierologię

Hehe, a Pan Redaktor próbował kiedyś dzwonić się do przychodni NFZ? 😉

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu