Od tego roku obowiązują nowe zasady ustalania cen wody. Do tej pory woda tylko drożała, teraz są szanse na obniżki. Nie każdy jednak może liczyć na ulgę. Nowe stawki będą obowiązywały przez najbliższe lata, więc warto wiedzieć co nas czeka
Za wodę płacimy bardzo dużo. Dwa lata temu Najwyższa Izba Kontroli potwierdziła to, co wielu mieszkańców Polski podejrzewało już od dłuższego czasu: że obciążenie naszych budżetów konsumentów kosztami dostarczania wody i odprowadzania ścieków należy do najwyższych w Unii Europejskiej. Podobnie jest zresztą z prądem.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W ciągu ośmiu ostatnich lat ceny wody wzrosły o 60%. W tym czasie inflacja roczna maksymalnie osiągnęła 4,3% (w 2011 r.), a zdarzały się też lata bez wzrotu cen. Średni koszt metra sześciennego (czyli 1000 litrów) za zużytą wodę i odprowadzenie ścieków wyniósł w 2017 r. dokładnie 12,56 zł.
Samorząd sterem, żeglarzem i okrętem, ahoj!
Jaka jest praprzyczyna? Żeby to dobrze pokazać weźmy dla porównania rynek energii elektrycznej. Dla konsumentów jest oczywiste, że tak jak w kranie płynie woda, to w gniazdku jest prąd. Ale już od kilkunastu lat rynek energii został podzielony – inne firmy produkują, inne dostarczają, inne sprzedają, a nad wszystkim jest urząd, który taryfuje stawki.
Tymczasem jeśli chodzi o wodę, to samorządy pełnią potrójną rolę: właściciela przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjnego, regulatora i przedstawiciela konsumentów – każde z kilku tysięcy przedsiębiorstw wodnych jest na swoim terenie monopolistą.
Efekt? Taryfy, owszem, funkcjonowały, ale były przyklepywane jak leci – przedsiębiorstwo wodno-kanalizacyjne przedstawiało je prezydentom (lub ich odpowiednikom burmistrzom, wójtom), a ci, choć są w tej sytuacji organem regulacyjnym, rzadko kiedy analizowali te wnioski pod kątem ich zasadności (czyli czy podwyżka jest uzasadniona, czy nie). Rady gminy zatwierdzały taryfy (mogły je teoretycznie odrzucić) i nowe regulacje wchodziły w życie. Efekt? Drożyzna.
Mieszkańcy mogą zakwestionować wysokość stawek do UOKiK-u i robią to nad wyraz chętnie – w zasadzie tak często, że delegatury UOKiK są niemalże sparaliżowane tymi wnioskami.
Czytaj też: Zmiana taryf na prąd to tylko kwestia czasu. Zdradzamy sposoby, jak się bronić przed podwyżkami!
Na stronie UOKiK-u czytam, że w Krakowie skala nieprawidłowości związanych z taryfami ustalanymi przez przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne jest tak duża, iż urząd nie jest w stanie bez wsparcia z zewnątrz zająć się wszystkimi skargami konsumentów. Musieliby prowadzić wyłącznie te sprawy.
Ile zapłacimy w tym roku?
Tak dłużej być nie może – postanowił rząd i powołał do życia nowy podmiot – Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie”, który m.in. zatwierdza taryfy. Czy dzięki „Wodom Polskim” jest taniej? Niekoniecznie. Obecnie firma zakończyła zatwierdzać 80% taryf. W 1952 przypadkach będzie taniej, ale w 139 drożej. Taryfa raz zatwierdzona wchodzi w życie i obowiązuje przez następne trzy lata. Oto ile płacimy za metr sześcienny wody i ścieków (stawki zsumowane):
- Katowice 14,11 zł
- Wrocław 11,11 zł
- Gdańsk 10,56 z
- Kraków 10,15 zł
- Poznań 9,95 zł
- Warszawa 9,85 zł
- Łódź 8,78 zł
- Lublin 8,25 zł
- Białystok 7,28 zł
4-osobowa rodzina mieszkająca w Warszawie od 2 czerwca zamiast 2202 zł zapłaci przez rok 1891 zł, czyli rachunek spadnie o 311 zł (statystyczny Warszawiak zużywa miesięcznie 4 metry sześcienne wody, czyli 16 metrów sześciennych na gospodarstwo domowe – to aż 16 000 litrów!).
Podane stawki to ceny zimnej wody. Do nich trzeba doliczyć koszt podgrzania wody, a tej zużywamy więcej – 55-70% dobowego zużycia (w zależności od pory roku, w zimie więcej). Jeśli mamy to szczęście, że jesteśmy podłączeni do miejskiej sieci ciepłowniczej, ciepłą wodę mamy z automatu w kranach. Jeśli nie, musimy ją podgrzać w bojlerze, albo w piecyku gazowym albo przy pomocy kolektorów słonecznych.
Czytaj też: Zmiana taryf na prąd to tylko kwestia czasu. Zdradzamy sposoby, jak się bronić przed podwyżkami!
Ceny ciepłej wody są bardzo zróżnicowane, mogą się różnić ze względu na położenie danego budynku ze względu na jego odległość i koszt dostarczenie lub podgrzania wody i roczne zużycie. Metr sześcienny ciepłej wody to dodatkowy koszt kilkunastu-kilkudziesięciu złotych.
Jak zaoszczędzić na wodzie?
Można powiedzieć, że i tak jesteśmy bardzo oszczędni. W wielu miastach system wodno-kanalizacyjny był projektowany na – uwaga – dzienne zużycie wody na poziomie 300 litrów. Obecnie jest to średnio 96 litrów wody dziennie na osobę, czyli w skali roku ok. 33215 litrów (33,2 metry sześcienne). Jeszcze przed dekadą było to ponad 100 litrów, w Warszawie jest to ok. 130 litrów miesięcznie. Z czego to wynika? Nie wiem.
Co się takiego stało, że ogólnie spada zużycie wody? Czy przestaliśmy się myć? Nie, po prostu przestaliśmy marnować wodę, na co nie mały wpływ miał montaż liczników. Każdy komu je ma zdarzało się dopłacić kilkaset, czy nawet kilka tysięcy złotych, za zużycie ponad ryczałt, wie o czym mowa i staje się bardzo oszczędny.
Dlatego wolimy oszczędzać – nie siedzieć w wannie, tylko brać prysznic i montować energooszczędną armaturę: krany, które jednym pociągnięciem zamykają, puszczają wodę, czy perlatory.
Teraz idzie moda na krany na fotokomórkę, ale które puszczają wodę tylko jeśli wykryją ruch – jak to działa można się przekonać w niektórych toaletach w centrach handlowych. Jedno jest pewne – oszczędności na zużyciu będą murowane, bo woda prawie w ogóle nie leci. Do tego rezerwuary z opcją start/stop, albo dwufunkcyjne, które dobierają ilość wody w zależności od potrzeb.
No i częściej myjemy w zmywarkach, które mimo tego, że zużywają nie tylko wodę, ale i prąd – są bardziej ekonomiczne niż zmywanie ręczne.
A może spróbować z szarą wodą?
Kolejnym sposobem na oszczędność, ale tylko jeśli mamy własny dom, to instalacja do zbierania wody deszczowej i wykorzystanie jej do spłukiwania toalet. Jest o co walczyć, bo w klozecie spłukujemy nawet 30% zużywanej wody.
Czytaj też: Warszawa jest jedną z tańszych metropolii na świecie? No to sprawdźmy ceny i zarobki. Nasze i singapurskie
Do spłukiwania można też wykorzystać tzw. szarą wodę, czyli wodę przez nas zużytą, ale nie tą z toalety. Szara woda to ta, która przeleci przez umywalkę, woda po kąpieli, czy po gotowaniu. Dzięki takiemu dwukrotnemu wykorzystaniu części wody (jest poddawana filtracji) zużyjemy jej o 30% mniej – zaoszczędzimy nie tylko na zużyciu, ale też na odprowadzeniu ścieków.
Ale żeby z takiej wody korzystać potrzebna by była dodatkowa instalacja, dzięki czemu zużyjemy ok. jedną trzecią wody mniej, Niestety, wysokie koszty sprawiają, że jest to inwestycja mało opłacalna w porównaniu z potencjalnymi oszczędnościami. Ceny dla domu, w którym mieszka 4-5 osób to 15.000-25.000 zł. Zwykle koszt inwestycji zwraca się po 10-13 latach. Dlatego to opcja, którą jeśli gdzieś spotkamy, to będzie to hotel, który chce oszczędzić na zużywanej przez gości wodzie.
źródło zdjęcia: Comfreak/Pixabay