Za wojnę Putina z Ukrainą najwięcej zapłaci Rosja, ale najpierw rachunek do zapłaty dostaniemy my – w postaci wyższych rat kredytów oraz wyższej inflacji. Najpierw ucierpią posiadacze kredytów walutowych, a potem – kredytobiorcy złotowi. Wojna a kurs złotego – przedstawiam stan gry
Zachód zgodnie zapowiada, że karą za inwazję na Ukrainę będzie odcięcie Rosji od światowej gospodarki: możliwości handlowania z wolnym światem, możliwości zaciągania długów, od rozliczeń finansowych oraz od dostępu do nowoczesnych technologii. Jeśli te zapowiedzi zostaną wypełnione, to Putin założył właśnie i tak biedniejącej Rosji dodatkową pętlę na szyję. Na razie jednak konwulsje kończącego swój żywot, przestarzałego imperium są kosztowne. Zwłaszcza dla sąsiadującej z nim Polski.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wojna a kurs złotego: polska waluta tonie, NBP milczy
Odwrót zagranicznego kapitału od polskich aktywów widać po mocnej przecenie złotego. W czwartek euro w pewnym momencie drożało nawet o 20 gr., co jest bardzo dużym wahaniem jak na rynek walutowy. Poprzedniego dnia europejska waluta kosztowała 4,53 zł, a w najgorszym momencie czwartkowych notowań – kurs przekroczył 4,72 zł.
To bardzo ważny, psychologiczny poziom. Niedawno był na „Subiektywnie o Finansach” tekst o tym, gdzie jest granica „taniości” złotego, powyżej której Narodowy Bank Polski oraz rząd mogą wkroczyć do akcji, żeby polskiej waluty bronić. I ta granica mieści gdzieś w okolicach 4,70 zł – większe osłabienie złotego zaczyna szkodzić polskiej gospodarce.
Najszybciej drożejącą walutą jest dolar. Nic dziwnego, w czasach wojny kapitał wraca do „bezpiecznych przystani”, a jedną z nich jest właśnie amerykańska waluta oraz obligacje amerykańskiego rządu. Jeszcze kilka dni temu dolar był notowany poniżej 4 zł, a w czwartek dotarł do 4,24 zł. Tylko kilka razy w historii wolnej Polski był tak drogi – w 2000 r. kosztował nawet powyżej 4,50 zł.
Rekordowo drogi jest oczywiście frank szwajcarski – ta klasyczna waluta „kryzysowa” w pewnym momencie była wyceniana nawet po 4,58 zł, co oznaczało jednodniowy wzrost kursu aż o 16 gr.
Nigdy w historii szwajcarska waluta nie zakończyła dnia przy tak wysokich notowaniach (w czasie słynnego „czarnego czwartku”, w dniu ogłoszenia „kapitulacji” banku centralnego Szwajcarii, poszedł w górę nawet do 5,19 zł, ale na koniec dnia kosztował już „tylko” 4,31 zł”. Teraz na poważniejsze cofnięcie się nie zanosi).
Zapłacą najpierw frankowicze, a potem WIBOR-owcy
I to właśnie posiadacze kredytów denominowanych we frankach albo indeksowanych do tej waluty jako jedni z pierwszych odczują na własnej kieszeni koszty inwazji Rosji na Ukrainę. Rata przeciętnego kredytu frankowego wynosi równowartość 600-800 franków i właśnie poszła w górę o kolejne 100-150 zł.
Największy kłopot jest w tym, że destabilizacja sytuacji za naszą wschodnią granicą nie musi być chwilowa. A jeśli nie jest chwilowa, to może oznaczać, że złoty nie tylko przez kilka dni będzie bardzo słaby, lecz zostanie mu to na dłużej. Choć trzeba mieć nadzieję, że wojna się skończy (oby ocaleniem Ukrainy), a Polska – jako kraj należący do NATO i Unii Europejskiej – będzie postrzegana znów jako względnie bezpiecznych do lokowania tu pieniędzy.
Co ciekawe nie pojawił się żaden komunikat Narodowego Banku Polskiego, z którego wynikałoby, że trzyma rękę na pulsie. Zwykle biuro prasowe banku centralnego informuje nawet o wywiadach swojego szefa dla gazet i portali, a dziś – gdy złoty tonął – NBP nie odezwał się ani słowem. Ale być może tę strzelbę zostawia sobie na kolejne dni, gdyby trzeba było bronić złotego przed spadkiem np. do 5 zł za euro. Albo i interwencja na rynku walutowym była, tylko cicha i robiona bez rozgłosu.
Gdyby złoty pozostał słaby – albo jeszcze słabł – to byłaby bardzo zła wiadomość dla wszystkich. Z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego że droższe waluty oznaczają wyższą inflację – wszystkie towary i komponenty sprowadzane z Zachodu stają się automatycznie droższe. I tym samym podbijają inflację w kraju, obniżając wartość nabywczą naszych pensji.
Oczywiście – niezależnie od tego – trzeba się spodziewać wyższych rachunków za prąd i gaz (ze względu na rosnące w tych dniach ceny surowców – gaz podrożał do 1500 dolarów za 1000 m, czyli o ponad 50% w ciągu jednego dnia) oraz wyższych cen żywności (Rosja i Ukraina zapewniają 25% światowego eksportu pszenicy i 13% światowego eksportu kukurydzy, dane podaję za Stooq.pl).
Rada Polityki Pieniężnej będzie musiała przyspieszyć podwyżki stóp?
Po drugie – co wynika z pierwszego – może to zmusić Radę Polityki Pieniężnej do znacznie szybszych i bardziej gwałtownych podwyżek stóp procentowych niż te, które bierzemy dziś pod uwagę. Nie możemy sobie bowiem pozwolić na zbyt wysoką inflację, by nie zniszczyć – zwłaszcza w niepewnych czasach – wiarygodności polskiej waluty. I nie podbić zbyt wysoko kosztów obsługi zagranicznych długów.
Do tej pory spodziewano się, że podstawowa stopa procentowa – wynosząca od niedawna 2,75% – pójdzie w górę do 3,75-4%. Dziś kontrakty terminowe na stawkę WIBOR 6M osiągnęły poziom aż 5,1%, co nie pozostawia wątpliwości, że rynek oczekuje poważniejszych podwyżek stóp procentowych.
Jeśli się ich doczeka, to zapłaczą posiadacze złotowych kredytów hipotecznych (oraz wszystkich kredytów, bo większość z nich ma oprocentowanie oparte o maksymalny poziom – próg lichwy uzależniony od poziomu stóp procentowych. Ów „dodatek putinowski” – jeśli „ekstra-podwyżki” stóp wyniosą nie więcej niż 1 pkt. proc. – można szacować na dodatkowe 50 zł miesięcznie dla każdych pożyczonych 100 000 zł.
Średnie oprocentowanie nowych kredytów na nieruchomości dla gospodarstw domowych wynosiło w połowie 2021 r. mniej więcej 2,9%. Pod koniec roku było to już 4,7%. Wydawało się, że jesteśmy już co najmniej w połowie wzrostów stóp procentowych. Wojna o Ukrainę sprawia, że trudno już mieć co do tego pewność. Zapewne wzrośnie presja na zamrożenie WIBOR-u dla osób spłacających kredyty hipoteczne. Pomysł kontrowersyjny, ale ma swoich zwolenników.
Czytaj też: Przewalutowanie kredytu frankowego na złotowy: może się… nie opłacić? (subiektywnieofinansach.pl)
Niewykluczone, że jeśli w piątek złoty będzie nadal tracił na wartości, to do gry wejdzie Narodowy Bank Polski albo Bank Gospodarstwa Krajowego i zaczną sprzedawać waluty obce z polskich rezerw walutowych. Sam tylko NBP ma rezerwy walutowe o wartości 150 mld euro. Warto trzymać kciuki za ustabilizowanie wartości polskiej waluty, bo „zapas” do niebezpiecznej strefy jest niewielki.
—————————–
Zapoznajcie się też z tym, co już na temat wojny napisaliśmy na „Subiektywnie o Finansach”:
>>> [MACIEJ SAMCIK] Co zrobić z pieniędzmi, gdy armia rosyjska ruszyła na zachód? Co zrobić w czasie wielkiego zamieszania z cenami akcji, walut, surowców? Dwie rady na krótszy termin i dwie rady na dłuższy.
>>> [MACIEJ SAMCIK] Na jaką wojnę stać Putina? I jak rosyjski dyktator przygotował się do tej wojny? Analiza budżetu rosyjskiego państwa. W jakim stopniu zaszkodzi mu ewentualne embargo i sankcje? Czy okupowana Ukraina ma dla niego sens? Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [IRENEUSZ SUDAK, MACIEJ SAMCIK] Jak można ukarać Putina za agresję? Czy możemy uniezależnić się od surowców z Rosji i „zagłodzić” rosyjskiego agresora? Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [IRENEUSZ SUDAK] Inwazja na Ukrainę jest także za nasze pieniądze. Ile każdy z nas – chcąc, nie chcąc – włożył Putinowi do kieszeni? I co możemy zrobić, żeby mu zaszkodzić. Bardzo krótka lista. Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [IRENEUSZ SUDAK] Czy Polska wykupiła „ubezpieczenie” na wypadek wojny w Ukrainie. Czy zdążymy uniezależnić się od rosyjskiego gazu? Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [MARCIN KUCHCIAK] Ile może kosztować wojna na Ukrainie? I jak mogą wyglądać sankcje Zachodu? Czy da się odciąć Rosję od międzynarodowych systemów finansowych i rozliczeniowych, np. od SWIFT? Przeczytaj w tym tekście
>>> [MARCIN KUCHCIAK] Czy da się zabezpieczyć majątek i oszczędności na czas wojny? Które aktywa w przeszłości zyskiwały na wartości? W co inwestować, a czego unikać, gdyby Ukraina została zaatakowana? Co zrobić z pieniędzmi, żeby nie stracić? Do poczytania tutaj
>>> [MACIEJ SAMCIK] Jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę, to zaatakuje też Polskę. Ale będą to cyberataki. Czego nie robić, żeby nieświadomie nie stać się narzędziem w rękach hakerów Putina? Do poczytania tutaj.
A więcej o tym, jak dziś wygląda cyberwojna – i jak może nas dotknąć – piszemy na multiblogu Homodigital, czyli subiektywnie o technologii:
>>> Cyberwojna na Ukrainie. Czy Polska może czuć się zagrożona? (homodigital.pl)
>>> Wojna na Ukrainie. Jaki jest informatyczny stan polskiej armii? (homodigital.pl)
>>> Cyberwojna. Izrael, Palestyna, Iran i cyfrowe rozgrywki wielkich mocarstw. (homodigital.pl)
Zapraszam też do posłuchania podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”, w którym jednym z głównych tematów jest ten, co zrobić z pieniędzmi w tak niepewnych, wojennych czasach. Do posłuchania pod tym linkiem, jak również na Spotify, w Google Podcast, Apple Podcast i na pięciu innych, popularnych platformach podcastowych.