Wakacje kredytowe są niewątpliwie bardzo korzystne dla posiadaczy złotowych kredytów mieszkaniowych. A jednak nie są tak popularne, jak można było przypuszczać! Biuro Informacji Kredytowej podało, że z programu skorzystało jak na razie 44,5% uprawnionych. Skąd się bierze tak niska „partycypacja”? Niewiedza, strach czy brak potrzeby? Mam cztery hipotezy
Ustawa wprowadzająca wakacje kredytowe w uzasadnieniu zawierała szacunki kosztów dla sektora bankowego, w scenariuszu bazowym zakładającym, że skorzysta z nich 50% kredytobiorców. Zanim program na dobre ruszył, pojawiały się różne szacunki – niektórzy eksperci mówili nawet o 80% oczekiwanej partycypacji w wakacjach kredytowych.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Innym punktem odniesienia były ogłoszone przez notowane na GPW banki szacunki kosztów związanych z programem. Banki robiły różne założenia, ale średnia oczekiwanych strat odnosiła się do poziomu 67% klientów korzystających z programu. Finansowo sektor przygotowywał się, że dwie trzecie uprawnionych osób skorzysta z wakacji kredytowych. Rzeczywistość okazała się więc dla banków łagodniejsza.
„Na 30 sierpnia 2022 r. sektor bankowy zaraportował do bazy BIK ok. 876 000 rachunków objętych wakacjami kredytowymi o wartości 228 mld zł. Zawieszenie spłaty rat dotyczy 44,5% spośród 1,97 mln złotowych kredytów mieszkaniowych i stanowi 58% ich wartości do spłaty”
– ogłosił BIK. Ciekawostką jest też to, że z wakacji nie skorzystali ci, którzy tego najbardziej potrzebowali. W łącznym portfelu złotowych kredytów mieszkaniowych 5,5% jest opóźnionych w spłacie o 90 dni. Natomiast wśród osób korzystających z wakacji kredytowych stanowią oni… 0,1%.
BIK podkreślił też, że średni rating kredytowy klientów korzystających z programu wynosi 83,4 punkty (w skali 0-100), co pokazuje, że po to rozwiązanie sięgają ci najbardziej wiarygodni, z najmniejszymi problemami.
Dlaczego Polacy odpuścili wakacje kredytowe? Cztery możliwości
O wakacjach kredytowych pisaliśmy na „Subiektywnie o Finansach” dużo i szczegółowo. Analizowaliśmy program od strony systemowej i porównywaliśmy go z innymi metodami wsparcia. Liczyliśmy, na co najlepiej przeznaczyć „urlopowane” raty. Ostrzegaliśmy przed potencjalnymi pułapkami, jakie banki mogą szykować.
Ale jakbyśmy do tematu nie podeszli, zawsze wychodziło nam, że poza pojedynczymi wyjątkami wakacje kredytowe są dla klientów niezwykle korzystne – można zaoszczędzić tysiące złotych, dobrze rozgrywając ten program. Dlaczego zatem skorzystała z niego niecała połowa uprawnionych?
>>> Polacy przestraszyli się banków? Największe koszty wakacji kredytowych ponoszą banki, bo to one tracą przychody z niezapłaconych rat – i to w okresie najwyższych od kilkunastu lat stóp. Dlatego nie jest dziwne, że od samego początku robiły dużo, by zniechęcić klientów do korzystania z tego przywileju.
Zaczęło się od standardowego argumentu – sytuacja banków się pogorszy i nie będzie komu finansować gospodarki. Potem zaczęło się straszenie klientów pogorszeniem zdolności kredytowej, utrudnieniami w składaniu wniosków, w nadpłacaniu kredytów. UOKiK od pierwszych dni był zalewany setkami skarg na działalność banków.
Być może to zadziałało. Może kredytobiorcy, którzy już i tak mieli na pieńku ze swoimi bankami (bo na przykład spóźnili się z zapłatą raty), obawiali się, żeby jeszcze bardziej nie wkurzyć kredytodawcy. Może część osób przestraszyła się ostrzeżeń o odpowiedzialności karnej za nieprawdziwe oświadczenia w kwestii „własnego użytku” mieszkania. To pojęcie nie zostało doprecyzowane, a sytuacje życiowe są często bardzo skomplikowane – stąd wiele wątpliwości.
Druga strona tego medalu to brak zaufania do państwa. Wszelkie wątpliwości powinny być rozstrzygane na korzyść konsumenta. Ale jeśli obywatele obawiają się, że w razie jakichś kłopotów instytucje powołane do ochrony praw obywateli zostawią ich na pastwę banków – to pewnie będą mniej skłonni, by się narażać.
>>> Polacy nie rozumieją korzyści wynikających z wakacji kredytowych? Poziom edukacji ekonomicznej w Polsce nie jest najwyższy – to oczywista oczywistość. Nasze społeczeństwo ma często problemy ze zrozumieniem kosztów i korzyści z różnych produktów finansowych. Być może potencjalne oszczędności na wakacjach kredytowych nie są jasne dla wielu kredytobiorców?
Żeby naprawdę wycisnąć z tego programu najwięcej korzyści, trzeba się trochę nagimnastykować umysłowo. Przeliczyć obecną ratę, sprawdzić, ile się zyska na nadpłacie innego długu, ile się zyska na skróceniu okresu kredytowania, a ile na zmniejszeniu raty.
Podobnie jest – jak podejrzewam – z PPK, w którym dzięki dopłatom od państwa i pracodawcy można uzyskiwać dodatnie stopy zwrotu z własnego kapitału nawet przy wielkich spadkach na giełdzie. A jednak nieufność do urządzonego przez państwo kapitałowego filara emerytalnego (dziedzictwo OFE) i przekonanie „sam zainwestuję lepiej” sprawia, że partycypacja ledwo przekracza 30%.
Z programu 500+ korzystają prawie wszyscy uprawnieni. Gotówka do ręki co miesiąc jest łatwa do pojęcia. Wypłata odłożona na lata albo system zmniejszający koszty kredytu – są już dość abstrakcyjne. Może dla niektórych – za bardzo.
>>> Może kredytobiorcy mają… za dużo pieniędzy? Ostatnie lata były dla polskiego społeczeństwa okresem bogacenia się. Pensje rosły szybciej niż inflacja, zwiększał się dochód do dyspozycji. Okres niskich, a potem ultraniskich stóp procentowych pozwolił na zaciąganie tanich długów. Być może wakacje kredytowe wcale nie są nam potrzebne? Może mamy takie zapasy gotówki albo taką możliwość ograniczania wydatków, że wysiłek związany ze złożeniem wniosku kredytobiorcy uznają za zbyt duży w stosunku do korzyści, które mogą uzyskać?
Jeśli wzrost rat jest tylko dyskomfortem, a nie realnym kłopotem dla domowych finansów – to te całe wakacje kredytowe nie były potrzebne. Gdyby rzeczywiście tak było, to banki mogą mieć duże pretensje do rządu – bo upada argument, który stał za tak poważnym obciążeniem sytuacji finansowej sektora bankowego.
>>> Może ten program jest źle zaprojektowany? Przepisy o wakacjach kredytowych – jak bardzo wiele innych – były uchwalane na szybko, bez większych dyskusji i przy powszechnej zgodzie koalicji i opozycji. Żaden polityk nie chciał dać się poznać jako ten, który blokuje wsparcie dla kredytobiorców.
Być może przepisy są na tyle dziurawe i nieprecyzyjne, że utrudniają korzystanie z wakacji kredytowych? Dużo pisało się o tym, że właściwie każdy bank ma inny system wnioskowania – w jednych trzeba robić to co miesiąc, w innych można zaplanować od razu na dwa lata. Zabrakło jednolitych formularzy, „karty praw” kredytobiorcy i słowniczków pojęć. Setki skarg w UOKiK pokazują tylko, że za mało było czasu na przemyślenie i przetestowanie systemu.
„Potem” już minęło
Piszecie do nas, pokazując swoje przejścia i swoje problemy z wnioskowaniem o wakacje kredytowe. Niektóre z nich są unikatowe, ale wiele się powtarza – nie byłoby tego, gdyby rząd dał sobie i innym więcej czasu na przygotowanie się. Stopy rosną od października 2021 r., pomysł wakacji kredytowych został ogłoszony dopiero w kwietniu 2022 r., a ustawę w ostatecznej formie prezydent podpisał w połowie lipca. Na dostosowanie swoich systemów banki dostały dwa tygodnie.
W ramach wakacji kredytowych można odłożyć na później jedną ratę w kwartale. Teoretycznie czas na pierwszą ulgę jest jeszcze do końca września. Jednak w praktyce wniosek trzeba złożyć przed datą płatności raty. A to oznacza, że 1 września części kredytobiorców przepadła jedna ósma potencjalnych korzyści. I każdego dnia będzie przepadać kolejnym.
Każdemu, kto odkładał kwestię wakacji kredytowych „na potem”, polecam usiąść i przemyśleć, czy udział w tym programie się opłaca. Bo to „potem” już właściwie minęło.
Źródło zdjęcia: AlexanderStein/Pixabay