16 kwietnia 2020

W USA ruszył gigantyczny eksperyment. Czy „prezent” w postaci dodatkowej pensji dla każdego uratuje gospodarkę lepiej, niż tradycyjne metody?

W USA ruszył gigantyczny eksperyment. Czy „prezent” w postaci dodatkowej pensji dla każdego uratuje gospodarkę lepiej, niż tradycyjne metody?

W USA rusza w tym tygodniu jedno z najdziwniejszych przedsięwzięć ekonomicznych w ostatnich dekadach. Do portfeli zdecydowanej większości Amerykanów zaczynają trafiać przelewy lub czeki – żywa gotówki w ramach jednorazowej „dotacji” od rządu. Jeśli operacja przyniesie pozytywne skutki, to może stać się poważnym argumentem na rzecz koncepcji wypłacania ludziom tzw. dochodu podstawowego. A jakie mogą być negatywne efekty uboczne?

Dotowanie różnych grup obywateli nie jest niczym dziwnym. Transfery socjalne są solą programów politycznych wielu partii rządzących, nie wyłączając naszej Zjednoczonej Prawicy. Słynny program „Rodzina 500+”, trzynasta emerytura, „tornistrowe” przyznawane rodzicom dzieci wraz z początkiem roku szkolnego…

Zobacz również:

Czek lub przelew dla każdego Amerykanina. Czy to uchroni gospodarkę przed krachem?

Ale operacja, którą przeprowadza właśnie administracja prezydenta Donalda Trumpa to coś zupełnie innego. To rozdawanie pieniędzy każdemu i bez żadnych warunków (no, poza dość liberalnym kryterium dochodowym, o którym napiszę za chwilę) oraz bez żadnych wskazań, na co te pieniądze mają być wydane.

Cel jest jeden: ludzie mają wziąć pieniądze i ruszyć z nimi do sklepów, na zakupy. Dzięki temu ma ruszyć „zamrożony” z powodu koronawirusa handel i zakłady przemysłowe. To klasyczny program stymulacyjny dla gospodarki, którą może spotkać najgorszy kryzys od ponad 90 lat. Pieniądze, które na niego idą, są w dużej części wykreowane, „wydrukowane” przez amerykański bank centralny.

Przekazanie pieniędzy konsumentom to druga strona „pomocowego” medalu, czyli pomysłów rządów na ratowanie gospodarki rozpadającej się wskutek „zamrożenia”. Część rządów na świecie przeznacza miliardy dolarów, euro i innych walut na dotowanie miejsc pracy – pieniądze trafiają do przedsiębiorcy pod warunkiem, że nie zwolni pracowników. Ci dostają swoją pensję, a pracodawca może powstrzymać się od zwolnień.

Jedno (pieniądze do ręki dla konsumentów) nie wyklucza drugiego (pieniędzy dla przedsiębiorców na zapłatę rachunków i wypłatę pensji), niektóre rządy stosują oba te rozwiązania (np. tak działa czeska tarcza antykryzysowa).

———————

Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na newsletter i bądźmy w kontakcie!

———————

W opinii niektórych liderów państw nie ma czasu na budowanie skomplikowanych konstrukcji i czekanie, aż np. obniżka stóp procentowych przełoży się na tańszy kredyt i aż ludzie po niego przyjdą, a potem pójdą wydawać pieniądze w sklepach. Nowy pomysł jest taki: dać ludziom pieniądze natychmiast, że zaczęli je wydawać od razu.

Ratunek się przyda, bo eksperci policzyli, że w kwietniu „zamrożone” jest 86% kreacji amerykańskiego PKB. W zalinkowanym artykule znajdziecie trochę cyferek, a poniżej dwa wykresy, które pokazują skalę katastrofy (nota bene – u nas nie jest dużo lepiej):

Czy takie rozdawanie gotówki ma sens? W Afryce testowano takie systemy i efekt był taki, że każdy dolar przekazany obywatelom generował od 1,27 do 2,60 dolara obrotu w gospodarce. A więc rzeczywiście działał ożywczo.

Kłopot w tym, że mało który kraj ma takie zasoby pieniędzy, żeby je rozdawać bez ograniczeń (musiałby je najpierw „zarobić”, czyli wyciągnąć ludziom z kieszeni w formie podatków). Tutaj mamy pieniądz „drukowany” przez najpotężniejszy kraj świata, dysponujący światową walutą rozliczeniową, czyli mogący ją drukować bardziej swobodnie, niż inne kraje.

Czytaj też: Już 14 krajów rozdaje ludziom pieniądze. Dochód podstawowy przestaje być dziwactwem?

Czytaj więcej: A gdyby tak helicopter money spuścić na nasze głowy? Po ile byśmy dostali? 

1200 dolarów na głowę i 500 dolarów na dziecko. Ale nie każdy się załapie

Jak będzie przebiegała dystrybucja pieniędzy? Maksymalna stawka wynosi 1200 dolarów na osobę (2400 dolarów dla małżeństwa). Dodatkowe pieniądze – 500 dolarów – dostaje się na dziecko do 16 lat, o ile pozostaje na utrzymaniu rodziców.

Podstawowym wymogiem jest bycie podatnikiem w USA przez dwa ostatnie lata (czyli złożenie deklaracji PIT) lub bycie podopiecznym Social Security Administration (to chyba taki ZUS, wypłaca renty i emerytury). Pieniądze dostaną też ci, którzy nie złożyli zeznania podatkowego, bo zarobili w skali roku poniżej minimalnej opodatkowanej kwoty.

Pieniądze nie są opodatkowane. Kwota wypłaty zależy od dochodów. W celu obliczenia podstawy do wypłaty stosowany jest tzw. skorygowany dochód brutto (wynagrodzenie za pracę, zyski kapitałowe, dochody z działalności gospodarczej i emerytury minus korekty zawarte w zeznaniu podatkowym).

Żeby dostać pełną kwotę trzeba mieścić się ze swoim skorygowanym dochodem netto w granicach:  75.000 dolarów rocznie jeśli ktoś mieszka sam oraz 112.250 dolarów jeśli ktoś jest głową gospodarstwa domowego. Prawo do przelewu lub czeku traci się wraz z przekroczeniem limitu dochodu: 99.000 dolarów dla osoby mieszkającej samodzielnie oraz 136.000 dolarów jeśli jesteś głową gospodarstwa domowego.

Pomiędzy tymi widełkami wartość czeku jest zmniejszana o 5 dolarów wraz z każdym wzrostem dochodu o 100 dolarów. Jeśli ktoś miał 80.000 dochodu, czyli 5.000 dolarów powyżej dolnych widełek, to dostanie 950 dolarów przelewu stymulacyjnego. W tym tygodniu pieniądze wpłyną na konta 80 mln Amerykanów, głównie tych, którzy w zeznaniach wpisali numer konta bankowego. Papierowe czeki do „nieubankowionych” Amerykanów zostaną wysłane po 24 kwietnia.

Czytaj więcej: Na co Amerykanie chcą wydać swoje helicopter money?

Co znaczą te pieniądze dla przeciętnego Amerykanina? Czy to góra pieniędzy, czy tylko skromny zasiłek?

Według „Washington Post” od poniedziałku większość beneficjentów za czeki kupuje artykuły spożywcze i żywność oraz lekarstwa w aptekach. Część wymienia czeki na pieniądz bankowy i wypłaca gotówkę w bankomatach (nie wiadomo wtedy na co je wydają). Ludzie deklarują, że za te pieniądze płacą comiesięczne rachunki.

Pod koniec tygodnia rządowa agencja obsługująca płatności planuje uruchomienie strony internetowej GetMyPayment.com, aby ludzie mogli sprawdzić status swojej wypłaty. Wielu czeka na pieniądze jak na zbawienie, bo przecież przez ostatni miesiąc bezrobocie w USA wzrosło do 21,7 mln osób (normalnie wynosiło 3 mln). Ludzie mają nieopłacone rachunki i wyczyszczone do zera karty kredytowe.

Limity dochodów uprawniające do przelewu lub czeku są dość wysokie. Mediana zarobków w USA to jakieś 63.000 dolarów rocznie, czyli nieco ponad 5.000 dolarów miesięcznie (wydaje mi się, że brutto). Czek przysługuje nawet osobom z dochodem sporo powyżej tej kwoty.

Czteroosobowa rodzina dostanie 3.400 dolarów. W zasadzie (uwzględniając siłę nabywczą) można to porównać do podobnej kwoty w złotych, którą mogłaby dostać przeciętna polska rodzina. Dla średnio zarabiającego jest to niepełna pensja, a dla osoby o niskich dochodach – nawet więcej, niż jedna pensja.

Eksperyment jest więc gruby, ale już pojawiają się komentarze, że niewystarczający. Dla kogoś, kto stracił pracę jedna pensja to mało, żeby ogarnąć domowy budżet. Ale trzeba pamiętać, że w USA uchwalono też specjalny zasiłek dla ludzi tracących pracę w czasie obecnego kryzysu. Wynosi 600 dolarów tygodniowo wypłacane przez cztery miesiące od utraty pracy. Mówimy więc o kwocie 2.400 dolarów miesięcznie (połowa średniej pensji).

Dodatkowa pensja dla każdego: czy to może uratować gospodarkę lepiej, niż tradycyjne metody?

Na wynik tego programu stymulacyjnego czekają zwolennicy idei tzw. dochodu podstawowego. Co prawda w tym wypadku nie mówimy o stałej „pensji” dla każdego, lecz o jednorazowym zasiłku, ale – tak, jak w przypadku dochodu podstawowego – jest to kasa niezależna od tego, co ludzie dostają w ramach pensji.

Gdyby okazało się, że dając ludziom do ręki dodatkowe pieniądze osiąga się lepsze efekty w nakręcaniu koniunktury gospodarczej, niż np. obniżając podatki dla przedsiębiorców (by więcej zatrudniali) oraz wpływając na niskie stopy procentowe (by banki oferowały jak najtańszy kredyt) – byłby to argument na rzecz takiej właśnie metody wychodzenia z kryzysów i napędzania gospodarki, nawet kosztem podwyższania podatków dla najbogatszych.

Zwolennicy tej metody mówią, że ludzie przeważnie wydają takie pieniądze rozsądnie i że nie zmniejszają one ich chęci do pracy. I że to sposób na zmniejszenie nierówności, z którymi świat sobie nie radzi od kilkudziesięciu lat. Bogaci stają się coraz bogatsi (i wcale to bogactwo nie spływa na ich pracowników), zaś biedni – coraz biedniejsi.

Przeciwnicy podkreślają, że jest to metoda na dłuższą metę demoralizująca i bardzo kosztowna. Albo trzeba drukować pieniądze (wtedy dotację zjada inflacja, a dodatkowo „niszczy” się wartość oszczędności tych, którzy je mają) albo opodatkować tych, którzy są najbardziej pomysłowi, przedsiębiorczy i osiągnęli w życiu sukces.

Finlandia była jednym z krajów, w których dochód podstawowy testowano na pewnej grupie obywateli. Eksperyment się w zasadzie nie powiódł, bo Finlandia zerwała z tym pomysłem.

————————————————–

EKIPA SAMCIKA DZIĘKUJE ZA WASZ CZAS I ZAUFANIE! Na początku kwietnia po raz pierwszy w historii blogoserwisu „Subiektywnie o finansach” liczba czytelników w skali miesiąca przekroczyła okrągły milion osób. Mamy świadomość, że Wasz czas jest cenny i że rywalizujemy o każdą minutę z Waszymi rodzinami, z Netfliksem, a czasem i z „Wiadomościami TVP” :-)). Dziękujemy za to, że coraz częściej wybieracie właśnie nas. Staramy się dostarczyć Wam najlepszy możliwy kontent, najsolidniejszy w całym polskim ekonomicznym internecie. Co nowego na „Subiektywnie o finansach”: zobaczcie w tekście, który jest pod tym linkiem.

źródło zdjęcia: Pixabay

Subscribe
Powiadom o
6 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Coco
4 lat temu

W Australii sie udało

Robert
4 lat temu

Wracając na nasz grunt; mija 2 tygodnie od złożenie wniosku ( papierowo) w PUP o pożyczkę 5tys. dla firm w ramach tzw. pierwszej tarczy. Do dziś zero decyzji czy kontaktu ze strony Urzędu. Na jakim my jesteśmy poziomie…???

kal33240
4 lat temu

usa może sobie na to pozwolić, dopóki dolar jest walutą rozliczeniową świata, to za taką akcję i ewentualną dewaluację wartości dolara zapłacą państwa mające duże nadwyżki jak np. Chiny

3_czwarte
4 lat temu

Slaby material pelno bledow metyrotycznych. 1. skorygowany dochód brutto a nie netto.(dodatkowo zapomnieliscie o małżeństwach $75 tys dla singla $150 tys dla małżeństwa. $112.5 tys dla osób niezamężnych – zajmujących się kimś. 2. zasilek nie jest $600 jest do dodatkowe $600 wiec pomiedzy $750-$900 to jest wiecej niz srednia pensja bo z zasilku nie odprowadza sie ala ZUSowskich skladek (8% lub 16 % ). 3. „Gdyby okazało się, że dając ludziom do ręki dodatkowe pieniądze osiąga się lepsze efekty w nakręcaniu koniunktury gospodarczej, niż np. obniżając podatki dla przedsiębiorców (by więcej zatrudniali) oraz wpływając na niskie stopy procentowe (by banki… Czytaj więcej »

anonymous
4 lat temu

Czyli pisowska indolencja dotarła za ocean.
Panie Macieju, jestem ciekaw jak to wygląda w przypadku mormonów czyli ludzi posiadających kilka żon. Jeżeli limity ich dotyczą to oznacza że są „stratni”.
BTW będzie artykuł o „wkurzonych przedsiębiorcach” którzy domagają się wypłacania pensji brutto?

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu