Ukraina została zaatakowana przez Rosję. To może być koniec spokojnego świata, w którym mocarstwa handlują między sobą surowcami i towarami w poczuciu bezpieczeństwa i wzajemnego zrozumienia. To zaboli Rosję – która jednak od dawna przygotowywała się na retorsje gospodarcze – i Europę. Rosja to „energetyczny spichlerz” naszej części świata. Jak możemy ukarać Putina? Czy możemy przestać z nim handlować? Skąd wziąć surowce energetyczne? Czy Polska i Europa mogą się obyć bez handlu z Rosją?
Z Rosją świat ma problem. Prezydent Władimir Putin najpierw uznał niepodległość zbuntowanych republik na wschodzie Ukrainy, a teraz ruszył z inwazją. Trwają ataki rakietowe i bombardowania wielu ukraińskich miast. Putin ostrzegł, że jeśli sam w odwecie zostanie zaatakowany, to nie wyklucza użycia broni jądrowej „w samoobronie”. I że celem jego działań jest „rozbrojenie” Ukrainy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Zapoznajcie się z tym, co już na temat nadchodzącej wojny napisaliśmy na „Subiektywnie o Finansach”:
>>> [MACIEJ SAMCIK] Na jaką wojnę stać Putina? I jak rosyjski dyktator przygotował się do tej wojny? Analiza budżetu rosyjskiego państwa. W jakim stopniu zaszkodzi mu ewentualne embargo i sankcje? Czy okupowana Ukraina ma dla niego sens? Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [IRENEUSZ SUDAK] Inwazja na Ukrainę jest także za nasze pieniądze. Ile każdy z nas – chcąc, nie chcąc – włożył Putinowi do kieszeni? I co możemy zrobić, żeby mu zaszkodzić. Bardzo krótka lista. Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [IRENEUSZ SUDAK] Czy Polska wykupiła „ubezpieczenie” na wypadek wojny w Ukrainie. Czy zdążymy uniezależnić się od rosyjskiego gazu? Zapraszam do przeczytania tutaj.
>>> [MARCIN KUCHCIAK] Ile może kosztować wojna na Ukrainie? I jak mogą wyglądać sankcje Zachodu? Czy da się odciąć Rosję od międzynarodowych systemów finansowych i rozliczeniowych, np. od SWIFT? Przeczytaj w tym tekście
>>> [MARCIN KUCHCIAK] Czy da się zabezpieczyć majątek i oszczędności na czas wojny? Które aktywa w przeszłości zyskiwały na wartości? W co inwestować, a czego unikać, gdyby Ukraina została zaatakowana? Co zrobić z pieniędzmi, żeby nie stracić? Do poczytania tutaj
>>> [MACIEJ SAMCIK] Jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę, to zaatakuje też Polskę. Ale będą to cyberataki. Czego nie robić, żeby nieświadomie nie stać się narzędziem w rękach hakerów Putina? Do poczytania tutaj.
A więcej o tym, jak dziś wygląda cyberwojna – i jak może nas dotknąć – piszemy na multiblogu Homodigital, czyli subiektywnie o technologii:
>>> Cyberwojna na Ukrainie. Czy Polska może czuć się zagrożona? (homodigital.pl)
>>> Wojna na Ukrainie. Jaki jest informatyczny stan polskiej armii? (homodigital.pl)
>>> Cyberwojna. Izrael, Palestyna, Iran i cyfrowe rozgrywki wielkich mocarstw. (homodigital.pl)
Zapraszam też do posłuchania podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”, w którym jednym z głównych tematów jest ten, co zrobić z pieniędzmi w tak niepewnych, wojennych czasach. Do posłuchania pod tym linkiem, jak również na Spotify, w Google Podcast, Apple Podcast i na pięciu innych, popularnych platformach podcastowych.
Ukraina zaatakowana przez Putina. A więc wojna
Zachód po aneksji części obwodów ługańskiego i donieckiego ogłosił sankcje w wersji light. Już wiemy, że nie powstrzymały one Putina, który powiedział światu „sprawdzam”. Ukraina staje dziś przed groźbą utraty niepodległości. Zdaniem USA świat stoi na krawędzi dużej wojny. Poniżej macie mapkę obrazującą miejsca, które zostały zaatakowane przez rosyjskie rakiety i bombardowania.
Ukraina to według Rosjan ich strefa wpływów. Ale czy wojna opłaca się Rosji? Z jednej strony to kraj w pewnym sensie samowystarczalny, a jego szef – ma ideę, by odbudować ZSRR. Z drugiej strony – świat od czasów ZSRR się zmienił, Rosja zbiedniała i w dużej części „żyje” ze sprzedaży surowców. Ropa i gaz odpowiadają za 40% budżetu tego kraju. Ograniczanie dostaw węglowodorów do Europy na dłuższą metę nie leży w interesie Rosjan. No chyba że liczy na „skolonizowanie” innych krajów i „wysysanie” z nich wszystkiego, co się da. A nie na handel.
Ukraina jest uważana za „spichlerz Europy” (produkuje pszenicę i kukurydzę), a inwazja może doprowadzić do mocnego uderzenia w łańcuchy dostaw żywności. Rosja jest też jednym z największych eksporterów pszenicy. Oba kraje wspólnie odpowiadają za 29% światowego rynku eksportowego pszenicy.
Rosja kontroluje 10% światowych rezerw miedzi i jest głównym producentem niklu i platyny – zauważa „Gazeta Giełdy Parkiet”. Nikiel jest kluczowym surowcem wykorzystywanym w akumulatorach pojazdów elektrycznych, a miedź jest szeroko stosowana w produkcji elektroniki i w sektorze budowlanym.
Wojna w Ukrainie może zamrozić wymianę handlową. Rosjanie musieliby wtedy poszukać innych rynków zbytu, np. w Chinach (ale uzależnienie od jednego odbiorcy to strategiczne ryzyko). A Europa – zaakceptować wyższe ceny. Na jak długo starczyłoby nam w takiej sytuacji surowców? Zwłaszcza tych kluczowych, czyli ropy naftowej i benzyny, gazu i węgla, z którego produkujemy energię? I czy możemy kupować je gdzieś indziej niż w Rosji?
Ropa naftowa, benzyna, olej napędowy: od kogo kupować?
Ropa naftowa jest surowcem, którego prawie w Polsce nie mamy, a jest potrzebny m.in. dla branży transportowej, która jest jedną z najsilniejszych w Polsce. Inaczej niż w sprawie gazu i węgla – nie mamy dużych własnych źródeł i nie jesteśmy w stanie kupować ropy naftowej w innych, bliskich miejscach. Możemy ją transportować tankowcami oraz starać się zużywać jej jak najmniej. Żeby kupować jej też jak najmniej.
Oczywiście nie jest to nic dziwnego – Europa generalnie jest uzależniona od zakupów ropy naftowej i w sporej części jej potęga urosła na tym, że z użyciem tego surowca produkowaliśmy rzeczy, które eksportowaliśmy w świat.
Byłoby super, gdyby można było uniezależnić się od ropy naftowej, ale nie jest to ani tanie, ani łatwe, ani szybkie. Koniec ery ropy naftowej jako głównego źródła energii jest zapowiadany od dawna. Szejk Zaki Yamani, były minister ds. przemysłu naftowego w Arabii Saudyjskiej, powiedział – cytuję za „Obserwatorem Finansowym” – że „epoka kamienia nie skończyła się z powodu braku kamieni i epoka ropy naftowej zakończy się, ale nie z powodu braku ropy”.
W tym samym „Obserwatorze Finansowym” celnie zauważyli, że miks energetyczny i paliwowy w USA przeszedł dwie gruntowne transformacje w ciągu zaledwie jednego stulecia. Węgiel wyeliminował drewno w latach 1850-1895, a ropa naftowa i gaz zastąpiły węgiel w latach 1910-1955. A teraz zaczyna się trzecia rewolucja – przejścia na energię odnawialną. Generalnie plan jest taki (po lewej kraje najbardziej rozwinięte, czyli OECD):
Na razie jednak ropy naftowej potrzebujemy sporo, a tak się składa, że Rosja jest jednym z jej głównych dostawców. Polska importuje rocznie 25 mln ton ropy. Z tego 16 mln ton jest zasysanych z Rosji przez ropociąg „Przyjaźń”, jeden z największych ropociągów na Starym Kontynencie. Jeszcze w 2000 r. udział Rosji w imporcie ropy wynosił 93%.
Po 20 latach import od wschodniego sąsiada utrzymuje się na niemal niezmienionym poziomie, ale całkowity wolumen sprowadzanej ropy urósł do poziomu 25,4 mln ton – czyli nowe zamówienia na ropę składaliśmy już w innych krajach: Arabii Saudyjskiej (15%), Kazachstanie (11%), Nigerii (6%), Norwegii (2%).
Aby wykorzystać możliwość transportu ropy z wybrzeża w głąb lądu, Polska podpisała długoterminowe umowy na dostawy z Arabią Saudyjską. Obecnie z Arabii Saudyjskiej importujemy 3,8 mln ton ropy rocznie. W przyszłości będzie więcej, jeśli zostanie sfinalizowana umowa sprzedaży Saudyjczykom części rafinerii w Gdańsku. Nie zmienia to faktu, że – jak wynika z danych Bloomberga – Polska jest jednym z krajów najbardziej zależnych od dostaw ropy z Rosji.
Prawdopodobnie najważniejszym zadaniem polskiego rządu – a także władz państwowej spółki Orlen, która odpowiada za dostarczanie paliw do polskich domów oraz firm – będzie przyspieszenie dywersyfikacji dostaw z innych kierunków niż Rosja. Nie wiemy, jaką skalę będą miały sankcje gospodarcze nałożone przez Unię Europejską na Rosję. Tak jak Niemcy drżą przed odcięciem dostaw rosyjskiego gazu, tak my mielibyśmy duży problem, gdybyśmy musieli nagle zrezygnować z rosyjskiej ropy. I Putin to wie, dlatego tak odważnie sobie poczyna na Ukrainie.
Czy w Polsce może zabraknąć paliwa, gdyby handel z Rosją został zamrożony?
Czy mamy wystarczające rezerwy ropy naftowej? To określa ustawa, a Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych (RARS) podaje, że ropy naftowej i paliw powinniśmy mieć na 90 dni. To zapasy interwencyjne, które tworzą przedsiębiorcy i RARS. Są jeszcze zapasy obowiązkowe na 53 dni, tworzone przez przedsiębiorców.
Nie wiemy, czy te wartości się sumują i czy zapasy są utrzymywane na wymaganych poziomach. W razie zakręcenia kurka mamy kilka miesięcy teoretycznie niezakłócanych dostaw. W praktyce pewnie konieczna byłaby reglamentacja (np. danego dnia tankują tylko auta z parzystymi numerami tablic rejestracyjnych).
Na razie jeszcze nie mamy embarga handlowego Rosji z Europą, a już widać nerwówkę na rynku. Portal „Świat Paliw” jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę opublikował informacje, z których wynika, że odbiorcy hurtowi nie mogli zrealizować swoich zamówień na olej napędowy. Pojawiły się też doniesienia, że w kraju jest duży problem z zamówieniem i odbiorem oleju napędowego. Prawdopodobnie zaczęła się gra o to, by jak najwięcej zarobić na cennym surowcu.
„Rzeczywiście, mieliśmy sygnały o problemach z realizacją zamówień na olej napędowy, ale dotyczy to przede wszystkim klientów poszukujących ofert tzw. spotowych, a nie tych, którzy mają umowy długoterminowe. Wyjaśnienie może być bardzo proste. Np. importerzy oleju napędowego, widząc wzrost notowań produktów naftowych na rynkach europejskich, nie chcieli sprzedawać paliwa w niższych cenach”
– mówił nam Grzegorz Maziak, redaktor naczelny serwisu E-Petrol.pl. Jego zdaniem nie ma powodów do paniki, ale na pełen obraz sytuacji trzeba będzie poczekać kilka dni. Jeśli problem się powtórzy, będzie to oznaczało, że „coś” się dzieje. Zapytaliśmy też hurtowych sprzedawców paliw: Orlen, Lotos i Unimot (jeden z większych sprzedawców niezależnych). Odpowiedział Orlen:
„W Grupie Orlen nie występują żadne zakłócenia ani przerwy w funkcjonowaniu terminali i baz magazynowych. Paliwa w Polsce nie brakuje i nie zabraknie. Zarówno zapasy ropy, jak i produkcja paliw są na odpowiednim i wystarczającym poziomie dla pokrycia obecnego zapotrzebowania. Wszystkie stacje paliw Orlen funkcjonują bez zakłóceń”.
Wojna w Ukrainie zmniejsza szansę na tanie paliwo, prąd i gaz. Ceny ropy naftowej Brent przekroczyły właśnie 100 dolarów za baryłkę. Ale co by się stało, gdyby Moskwa – w odwecie za sankcje – zakręciła kurek (jak to już kiedyś bywało)? To trzeci na świecie producent ropy naftowej (600 mln ton rocznie, 13% światowego zapotrzebowania), więc na pewno by zabolało.
Ale Rosja też nie jest z żelaza, a brak możliwości handlowania najważniejszym surowcem byłby dla niej dużym ciosem. Poniżej macie notowania ropy naftowej w ostatnich 10 latach (ceny oczywiście w dolarach za baryłkę).
Czytaj też: Putin i jego wojsko wchodzi na Ukrainę. Ale czy go na to stać? Zachód zapowiada (niby)sankcje, a ja sprawdzam, czy budżet Rosji wytrzyma tę awanturę
Gazowa pętla na szyi? Miały być łupki i Nabucco. A jesteśmy robieni w bambuko
To gaz jest najmocniejszym narzędziem politycznym Rosji. W drugim kwartale 2021 r. z Rosji pochodziło 42% gazu ziemnego trafiającego do Unii Europejskiej rurociągami. Dla porównania – jeszcze dziesięć lat wcześniej udział rosyjskiego gazu w unijnym imporcie wynosił 30% (w tym czasie zmniejszył się import węgla – gaz go po prostu „wyparł”).
Wzrost importu gazu to głównie „zasługa” Rosji i gazociągu NordStream, który ma przepustowość 55 mld m3 rocznie. Ponad 20 lat temu był pomysł budowy gazociągu Nabucco, który tłoczyłby gaz głównie z Azerbejdżanu oraz z Iranu. Byłby konkurencyjny wobec NordStream i zwiększyłby niezależność Europy Środkowo-Wschodniej od Rosji, ale pomysł jego wybudowania w 2013 r. upadł. Decydująca była postawa Azerbejdżanu i Turcji, które wolały realizować inne projekty.
Udział przesyłanego statkami gazu skroplonego (LNG) w imporcie gazu ziemnego do UE to ok. 23%. W pierwszych dniach stycznia 2022 r. kraje Europy Zachodniej kupowały LNG w ilości 250 mln m3 dziennie (tak obliczył Bloomberg na podstawie danych o ruchu morskim). Choć import LNG rośnie, wciąż na razie w żaden sposób nie może zastąpić rosyjskiego gazu.
Jak obliczyli analitycy Commerzbanku, których cytuje Daily Telegraph, przy obecnym zapełnieniu magazynów gazu – gdyby Moskwa zakręciła kurek – surowca wystarczyłoby na sześć tygodni. Europejskie magazyny są zapełnione w 33%, polskie w 70%.
Sezon grzewczy się kończy. Europa ma czas do kolejnej zimy, żeby zakontraktować sobie wystarczająco dużo gazu spoza Rosji. Z końcem 2022 r. wygaśnie kontrakt jamalski i prawdopodobnie przestaniemy kupować gaz z Rosji, a zastąpi go gaz z Norwegii, tłoczony przez nowy gazociąg Baltic Pipe.
Polska była kiedyś ogłoszona potęgą w gazie łupkowym, którego – według szacunków amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej – mieliśmy mieć 4,2 bln m3. Ale gdy firmy zaczęły wiercić, okazało się, że gazu nie ma albo nie da się go na masową skalę wydobywać. I marzenia, że zostaniemy drugim Katarem, którego skarbem jest właśnie gaz, prysły.
Polska bez rosyjskiego węgla? Energetyka sobie poradzi. A zwykli ludzie?
Eksport węgla do Europy w ostatnich latach spadał, bo Zachód zamykał elektrownie węglowe. Ale akurat Polska rosyjskiego węgla kupuje coraz więcej. W ostatnich latach – w porównaniu z 2000 r. – import węgla zwiększył się 12-krotnie do prawie 12-13 mln ton rocznie. Z Rosji pochodzi 75% importowanego węgla. Pozostałe kierunki, z których pozyskiwaliśmy „czarne złoto”, to: Australia (8%), Kolumbia (7%), Kazachstan (7%), USA (2%), Mozambik (2%).
A jak to wygląda w innych krajach europejskich? Import węgla do Niemiec, Holandii oraz Belgii opiera się w 67% na surowcu sprowadzanym z rosyjskich kopalń. W ubiegłym roku import węgla z Rosji do Europy mógł wynieść ok. 48 mln ton. W pierwszej połowie 2021 r. wyniósł 22,5 mln ton. Na obrazku poniżej macie wydobycie węgla w poszczególnych krajach (na czerwono brunatny, na niebiesko kamienny) oraz import (zielone słupki).
Kto w Polsce kupuje rosyjski węgiel? Przede wszystkim pośrednicy, którzy sprzedają go odbiorcom indywidualnym do ogrzewania domów. W 2020 r. spółki Skarbu Państwa kupiły „tylko” 1,8 mln ton rosyjskiego. Do energetyki i ciepłownictwa trafia 18% importowanego z Rosji węgla. Odbiorcy indywidualni dotąd chwalili sobie węgiel ze Wschodu, bo jest dobrej jakości i nie jest bardzo drogi.
Ponieważ polski rząd tylko pozoruje walkę ze smogiem, konsumenci są poniekąd „skazywani” na zakup rosyjskiego węgla. Pytanie, czy można zablokować administracyjnie jego kupowanie ze Wschodu. Handel węglem jest rozdrobniony, nie ma jednej firmy, której można tego zabronić.
Czy węgla wystarczy, gdybyśmy zamknęli granice albo gdyby zrobiła to Rosja? Jeszcze przed rokiem (w grudniu 2020 r.), według danych Agencji Rynku Energii, zapasy węgla przekraczały 5,5 mln ton. W grudniu 2021 r. było to już tylko 2,2 mln ton. Co się takiego stało? Polskiej energetyce, w związku ze wzrostem cen prądu, zaczęło się opłacać spalać zapasy węgla. W niektórych elektrowniach zapasy węgla są na poziomie krytycznym.
Zła wiadomość jest taka, że Polska potrzebuje relatywnie dużo węgla (decyduje o tym wspomniany wyżej miks energetyczny i fakt, że ogrzewamy się w dużej części kotłami węglowymi). Dobra jest taka, że wciąż wiele go wydobywamy. W 2019 r. wykopaliśmy 61 mln ton węgla kamiennego i 16,7 mln ton sprowadziliśmy z zagranicy. W 2020 r. krajowa produkcja wyniosła już tylko 54,4 mln ton, a import niecałe 13 mln.
Pytanie brzmi, na ile jesteśmy w stanie szybko zwiększyć swoją „samowystarczalność węglową” poprzez spadek zapotrzebowania na ten surowiec oraz poprzez wzrost wydobycia, mimo coraz mniejszej opłacalności ekonomicznej. Sytuacja nie jest tak dobra, jak w przypadku gazu, który – mimo że będzie drogi – możemy kupować w całości spoza Rosji.
Czytaj więcej o tym: Drogi, polski węgiel jest wreszcie przedmiotem pożądania. Ale czy warto kupować akcje polskich kopalń i też zarabiać na „czarnym złocie”?
Ukraina zaatakowana. A czego tak naprawdę boi się Władimir Putin?
Trudno było nie robić interesów z Rosją, gdy oferowała i oferuje relatywnie tanie (do tej pory) surowce w bliskim sąsiedztwie geograficznym. Polska, kiedy tylko pojawiła się taka możliwość, próbowała ograniczyć uzależnienie od rosyjskich surowców – na pomysł Baltic Pipe wpadł już rząd Jerzego Buzka w 2000 r. Ale rząd Leszka Millera projekt anulował.
Jeszcze trochę i uwolnimy się od gazu z Rosji, ale zostanie węgiel i ropa naftowa. Ukraina pokazuje, że nie wolno wisieć na rosyjskich surowcach, bo to się może źle skończyć. Co możemy zrobić Putinowi? „Nowy Hitler” – pod takim przydomkiem Putin przejdzie pewnie do historii – bardziej od sankcji boi się spadku cen surowców na świecie.
I to właśnie taka powinna być strategia świata – Rosja jest schyłkowym mocarstwem, które jest samowystarczalne energetycznie i żywnościowo, ale będzie biedniało, gdy nie będzie w stanie sprzedawać surowców energetycznych po dobrych cenach. Tutaj Maciek Samcik analizował rosyjski budżet państwa i stopień jego zależności od cen surowców.
W mniejszym stopniu Putin boi się uniezależnienia Europy od paliw kopalnych (a więc przejścia na odnawialne źródła energii). Wtedy jako główny rynek zbytu zostaną mu Chiny, które zaczną dyktować warunki i mogą zwasalizować Rosję. Dumna Rosja stanie się w ten sposób chińską „kolonią”. Destabilizując sytuację polityczną, Rosja pcha Europę do poszukiwania konkurencyjnych sprzedawców surowców, więc na dłuższą metę strzela sobie w kolano.
Nie stanie się to jednak z dnia na dzień i jeszcze przez jakiś czas Putin mógłby być ważnym dostawcą surowców dla Europy, gdyby się uspokoił. Ale nie zamierza tego robić, więc jest wysoce prawdopodobne, że wojna nerwów skończy się rzeczywistym zamrożeniem handlu z Rosją. Stracą na tym obie strony, ale długoterminowo chyba najbardziej Rosjanie – za awanturę w Europie zapłacą handlowym uzależnieniem się od Chin, czego bardzo się boją.
źródło zdjęcia: Wybuchy w Charkowie, Ukraina