Prawdopodobnie jeszcze rok poczekamy na rozstrzygnięcie jednej z ostatnich zagadek przygotowanych przez scenarzystów thrillera pt. „Frankowicze kontra banki”, czyli odpowiedzi na pytanie, czy bankom należą się jakieś pieniądze z tytułu korzystania przez klientów z kapitału po unieważnieniu umowy kredytowej. Dziś rozprawa przed europejskim sądem TSUE w tej sprawie. Czy kredytobiorcy powinni być zobowiązani do pokrywania bankom kosztu kapitału, z którego korzystali przez kilkanaście lat?
Europejski sąd TSUE dziś rozprawia na temat wynagrodzenia za kapitał, które mógłby pobierać bank od klienta po unieważnieniu umowy. Sprawa jest dla banków kluczowa. Bo to w zasadzie ostatnia linia obrony, która może uchronić sektor bankowy przed jeszcze większą falą pozwów klientów, a kto wie, czy nie przed koniecznością dokapitalizowania. Wyrok zapewne za rok (najpierw zostanie powołany rzecznik generalny, który przygotuje opinię, a potem dopiero będzie orzeczenie). Ale emocje już po obu stronach sięgają zenitu. Konferencje prasowe zwołali Związek Banków Polskich i Stop Bankowemu Bezprawiu.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Co prawda w sądach jest tylko jedna czwarta posiadaczy kredytów frankowych, ale ci, którzy się skusili na proces, zwykle wygrywają. Orzecznictwo TSUE w zasadzie wyznaczyło linię orzeczniczą dla polskich sądów dość precyzyjnie. Jeśli w umowie jest abuzywna klauzula (np. o tym, że kurs spłaty jest ustalany według jakiejś tabelki, ale nie jest podany żaden wzór ani benchmark) – to ona wypada. Nie można jej niczym zastąpić ani skorygować, żeby była „lepsza”.
Jest też wytyczona ścieżka mówiąca, iż jeśli się nie da wykonywać tak „wykastrowanej” umowy, to trzeba ją unieważnić. A to z kolei dzieje się według teorii dwóch kondykcji czy z rozdzieleniem roszczeń klienta wobec banku (ma oddać to, co zabrał w ratach) i banku wobec klienta (ma zwrócić pożyczoną pierwotnie kwotę). Do tego doszło „późne” przedawnienie roszczeń klienta i mamy ułożone prawie całe puzzle.
Sankcja kredytu darmowego: czy to uczciwa kara? Banki jej nie zniosą?
Prawie całe puzzle, bo brakuje już tylko wyjaśnienia kwestii, czy bank może żądać od klienta pieniędzy za to, że ten korzystał przez wiele lat za darmo z jego kapitału (bo po unieważnieniu umowy klient zwraca to, co pożyczył, ale bez żadnych odsetek). Banki pogodziły się już z tym, że po unieważnieniu umowy muszą wziąć na klatę niekorzystne różnice kursowe, czyli w zasadzie cały wzrost kursu franka w czasie kilkunastu lat, ale nie chcą się zgodzić na to, żeby klient dostawał „prezent” w postaci darmowego kapitału.
To by de facto oznaczało, że zakup mieszkania na kredyt we frankach jest najlepszym interesem życia, a ci, którzy wzięli kredyty w złotych (zwykle dużo droższe), są ostatnimi frajerami. Bankowcy dodają też argument, że takie podejście oznaczałoby, iż kredytobiorca frankowy dostaje darmowy kapitał pośrednio na koszt innych klientów. W tle są dwa problemy:
>>> puszczenie sprawy „na żywioł” (czyli pozwolenie bankom na „wycenę” kapitału udostępnionego klientom) oznaczałoby ryzyko, że w wielu przypadkach klient nie tylko nie skorzystałby na unieważnieniu umowy, ale dostałby w zamian rachunek do zapłaty znacznie wyższy od pierwotnego. Zdarzały się już przypadki, w których banki wyceniały kapitał, z którego korzystał bezumownie klient, po koszcie kredytu gotówkowego. Czyli kilka razy droższego niż hipoteczny. To z punktu widzenia frankowiczów duże zagrożenie. Bankowcy mówią, że nie chodzi im o żadne „wynagrodzenie”, tylko o zwrot „gołego” kosztu kapitału, ale w omawianym przypadku jednak bank potrafił zaszaleć;
>>> oficjalny zakaz pobierania wynagrodzenia za korzystanie z kapitału mogłoby oznaczać konieczność utworzenia przez bank dodatkowych rezerw. Tak przynajmniej twierdzi KNF, który podaje liczbę 100 mld zł (łączny koszt odwalutowania kredytów z uwzględnieniem spisania na straty kosztów kapitału), która mogłaby zagrażać upadłością kilku banków. Niewykluczone, że firmy audytorskie – w przypadku oficjalnego potwierdzenia, że bankom nic się nie należy po unieważnieniu umowy – zażądałyby jakichś zaostrzeń, jeśli chodzi o rezerwy na przyszłe przegrane banków w sądach.
Czytaj więcej: Ekonomiczny Nobel to miód na serca polskich bankowców. A dlaczego?
Ze względu na to ostatnie ryzyko, KNF przystąpił do sprawy przed TSUE i przedstawił stanowisko inne niż polski rząd i oczywiście zupełnie inne od tego, co mówi Rzecznik Finansowy, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta oraz frankowicze. Jeśli dobrze rozumiem sytuację, nie chodzi tutaj o realne koszty, które branża miałaby ponieść, gdyby sprawa w TSUE zakończyła się po myśli frankowiczów, lecz o rezerwy, które być może musiałyby wzrosnąć, gdyby stanowisko TSUE było w tej sprawie „zbyt jednoznaczne”.
Jest też trzecia sprawa: gdyby bankom otwarto furtkę do pobierania opłat za korzystanie z kapitału (nieważne, czy bezwarunkowo czy z jakimiś obostrzeniami), to mogłaby ona być wykorzystana przez bankowców do tego, by zniechęcać do sądzenia się tych klientów, którzy jeszcze nie złożyli pozwu. To też jest wysoka stawka do ugrania przez banki. To spora różnica, czy pokrywać koszty unieważnienia umów 25% wszystkich kredytobiorców czy np. 50% albo wszystkim.
Zwrot kosztu kapitału czy bezpodstawne wzbogacenie?
Polskie sądy co prawda kwestią wynagrodzenia za korzystanie z kapitału już kilka razy się zajmowały, ale były to pojedyncze przypadki – o ile mi wiadomo, żaden sąd prawomocnie nie orzekł, że bankowi się coś należy. Bankowcy wspominają natomiast o orzeczeniu sądu z Wrocławia, w którym pojawia się passus o tym, że wynagrodzenie za kapitał się należy. Ale co innego orzeczenie w pojedynczej sprawie, a co innego gdyby nadeszła oficjalna wykładnia TSUE.
Pokrycie przez kredytobiorcę kosztów poniesionych przez bank z tytułu udostępnienia kredytobiorcy kapitału wydaje się logiczne. Sankcja kredytu darmowego w tym przypadku jest rzeczywiście surowa. Jeśli oznaczałaby konieczność tworzenia nowych rezerw – byłoby ryzyko, że za ukontentowanie frankowiczów zapłacimy wszyscy jako podatnicy. Z tym że to akurat nie jest argument prawny, lecz ekonomiczny.
Bankowcy mają sporo argumentów stricte prawnych. Po pierwsze taki, że wypadnięcie abuzywnej klauzuli i unieważnienie z tego powodu umowy kredytowej nie może oznaczać, że kredyt staje się darmowy. Bo koszt kapitału nie ma nic wspólnego z kwestią kary dla banku za klauzulę abuzywną (tą jest wzięcie na klatę różnic kursowych i spreadów).
Po drugie jedną z unijnych zasad jest zakaz bezpodstawnego wzbogacenia (a w tym przypadku klient za darmowy pieniądz kupił mieszkanie). Po trzecie sankcja musi być proporcjonalna (a tutaj „darmowy kredyt” jest drugą sankcją). Po czwarte kredyt bez wynagrodzenia dla banku byłby sprzeczny z naturą umowy kredytowej.
Klient przy unieważnieniu umowy otrzymuje korzyść w postaci anulowania wszystkich różnic kursowych, ale być może powinien płacić jakieś oprocentowanie? Tylko jak je wyliczyć? Tak jak by to wynikało z umowy opartej na wskaźniku LIBOR? Tyle że ta umowa jest unieważniona, więc nie byłoby logiczne opierać na tym jakichkolwiek wyliczeń.
A więc może jakieś inne oprocentowanie, które jednak by nie powodowało, że bank sobie odbija to, co stracił na przegranej sprawie o unieważnienie kredytu, a jedynie pokryłby koszt kapitału? Pytanie tylko, jak rzetelnie ustalić granicę takiego kompromisu. Na pewno nie powinien robić tego bank.
Obawiam się, że tutaj miękkiej gry nie będzie. Sąd nie jest od tego, żeby ustalać, w którym momencie koszt korzystania z kapitału jest sprawiedliwy, a w którym nie. Raczej orzeknie, że bank ma prawo go pobierać albo że nie ma. Albo wypowie się nieklarownie (np. odeśle do prawa krajowego), lecz na pewno nie poda żadnego wzoru na „sprawiedliwe oprocentowanie”.
Zwrot kosztu korzystania z kapitału? Tego problemu mogło w ogóle nie być
Całej sprawy by nie było, gdyby państwo spróbowało systemowo rozwiązać jakąś odgórną ugodą problem frankowiczów (jak to się stało np. na Węgrzech). Bo to rząd „pierwszego PiS-u” wspierał twórczo udzielanie takich kredytów oraz rozwalił niezależny nadzór bankowy, który mógł powstrzymać chciwych bankowców.
Sprawy nie byłoby też, gdyby banki swego czasu poszły po rozum do głowy i zaproponowały klientom ugody, jeszcze zanim TSUE orzekł w serii wyroków, że w zasadzie jedyną drogą do eliminacji klauzul abuzywnych jest unieważnienie umowy bez żadnych rozwiązań pośrednich. Pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu klienci sami przychodzili do banków z propozycjami ugód, a bankowcy zabijali ich śmiechem. Wtedy najważniejszy był „interes akcjonariuszy”.
Z ostatnich danych wynika, iż od początku roku sądy wydały mniej więcej 12 000 wyroków (w większości nieprawomocnych). To co prawda niewielka część tego, co czeka w kolejce na wokandę, ale ewidentnie sądowy express frankowy się rozpędza. Banki na razie utworzyły na poczet konfliktów z frankowiczami 22,5 mld zł rezerw, ale to nie musi być koniec, bo jeśli sprawy do sądów będą napływały – a to jest dość prawdopodobne, gdy frankowicze wygrywają 97% procesów – będzie trzeba też zwiększać rezerwy. Zwłaszcza, że i frank szwajcarski coraz droższy, więc rosną koszty unieważnienia każdej umowy.
To skłania banki do przedstawiania klientom coraz lepszych ugód. Kiedyś nie było mowy o tym, żeby jakiś bank z własnej woli chciał się dogadać na zasadzie: odwalutowanie po kursie 2,5-2,7 zł. Teraz bank chętnie weźmie na klatę zdecydowaną większość różnic kursowych i jeszcze dorzuci atrakcyjną marżę kredytu złotowego po przewalutowaniu (albo oprocentowanie stałe na 5 lat). Tyle że dla wielu klientów to już dzisiaj mało.
————
Skorzystaj z bankowych promocji i zarabiaj na swoim banku
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
—————
Zapraszamy do nowego newslettera „Subiektywnie o świ(e)cie”
Ekipa Samcika uruchamia nowe przedsięwzięcie. Newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – w przyjaznej, acz skondensowanej formie dowiesz się wszystkiego, co musisz wiedzieć, żeby Twoje pieniądze rosły zdrowo. Najważniejsze wydarzenia, zapowiedzi, historie i polecenia najciekawszych tekstów o finansach i ekonomii w światowych mediach. Do poczytania przy porannej kawie. Zapraszam w imieniu Ekipy. Formularz zapisu na newsletter znajdziesz pod tym linkiem
zdjęcie tytułowe: Geralt/Pixabay