Świat stoi na krawędzi recesji. Całe branże stoją, banki centralne na wyścigi ogłaszają obniżki stóp procentowych, a rządy myślą o coraz bardziej niestandardowych sposobach ratowania gospodarki. Wielka Brytania i USA proponują… gotówkowe przelewy do swoich obywateli i przedsiębiorców. Dochód podstawowy i „helicopter money” dla każdego – czy to może być lek na koronawirusa? Czy nasz rząd też mógłby taką „finansową bazookę” wprowadzić? Mógłby, gdyby wcześniej, w dobrych czasach, nie rozdał miliardów złotych za wyborcze głosy. Liczymy na jaki przelew w obliczu kryzysu mógłbyś liczyć, gdyby budżet zgromadził pieniądze na złe czasy
Odroczenie i rozłożenie na raty płatności podatków i składek ZUS, odroczenie spłaty rat kredytowych i leasingowych, dopłaty do wynagrodzeń… być może nie ma dziś czasu na takie subtelne działania. Może czas wdrożyć pomocową „opcję atomową”? Wielka Brytania i USA mają receptę na doraźną pomoc dla obywateli, przedsiębiorców i gospodarki. Chcą dać ludziom i firmom… pieniądze do ręki.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Rząd w Londynie ogłosił, że firmom z najbardziej potrzebujących branż przekaże od 10.000 do 25.000 funtów (czyli równowartość do 120.000 zł), żeby miały z czego zapłacić rachunki. Za to w USA zrodził się pomysł – i jest już całkiem bliski realizacji – by przekazać każdemu dorosłemu Amerykaninowi, który miał w zeszłym roku mniej, niż 75.000 dolarów przychodu czek do dowolnego wykorzystania w wysokości 1200 dolarów. Koszt tego programu ma wynieść 350 mld dolarów. W tym sensie hasło o „zrzucaniu pieniędzy z helikoptera” nabiera nowego znaczenia. Jeśli to będzie mało, administracja prezydenta Trumpa nie wyklucza, że dojdzie do drugiej rundy „operacji czek”.
Dochód podstawowy skuteczniejszy w walce z konsekwencjami koronawirusa, niż obniżki stóp i programy stymulujące gospodarkę?
Co to za pomysł? Wbrew pozorom nie taki niedorzeczny. „Zamrożenie” gospodarki powoduje tak drastyczne konsekwencje dla wielu branż (turystyki, gastronomii, handlu), że w opinii coraz liczniejszych liderów państw nie ma czasu na budowanie skomplikowanych konstrukcji i czekanie, aż np. obniżka stóp procentowych przełoży się na tańszy kredyt i aż ludzie po niego przyjdą, a potem pójdą wydawać pieniądze w sklepach. Nowy pomysł jest taki: dać ludziom pieniądze natychmiast, że zaczęli je wydawać od razu.
To miałby być taki zdecentralizowany program stymulacyjny, którego „nośnikiem” byłby każdy konsument, obdarowany gotówką przez rząd i poproszony, żeby poszedł z nią na zakupy. Czy takie rozdawanie gotówki ma sens? W Afryce testowano takie systemy i efekt był taki, że każdy dolar przekazany obywatelom generował od 1,27 do 2,60 dolara obrotu w gospodarce.
Czy takie przelewy gotówki do obywateli mogłyby pomóc zrekompensować szkody gospodarcze spowodowane przez COVID-19? Ze względu na uniwersalny charakter wirusa (jest wszędzie), niektóre kraje rozważają uniwersalne transfery, by w zdecentralizowany sposób stymulować gospodarkę. Zapewnienie określonej kwoty gotówki każdemu i bez żadnych zobowiązań – według zwolenników tej metody pieniądze są zazwyczaj wydawane przez beneficjentów rozsądnie, wspomagając gospodarkę.
My tu w Polsce w zasadzie nie mamy czego zazdrościć miłośnikom dochodu podstawowego. Jedni dostają co miesiąc 500+, inni trzynastą emeryturę… Tyle, że dziś sytuacja jest kryzysowa i potrzebujemy czegoś ekstra. Może to powinien być ekstra-przelew dla każdego? Tylko czy rząd ma jeszcze pieniądze, by pójść tą drogą? Sprawdzam!
Czytaj więcej o tym: Koronawirus zarazi polskie firmy. Na śmierć. Jak ratować je przed bankructwem? Oto mój pomysł. Co pan na to, Panie Premierze?
Przespaliśmy dobry czas. Ile miliardów „poszło z dymem”?
Rząd Zjednoczonej Prawicy trafił na wyśmienitą koniunkturę gospodarczą. Wielu osobom poprawiło się życie – zarobki rosły średnio o 6-7% rocznie, rząd miał więcej pieniędzy, które transferował z powrotem do ludzi, by mogli je wydawać w sklepach. Wydatki budżetu państwa zwiększyły się w ciągu ostatnich pięciu lat o 92 mld zł!
Jeszcze w 2015 r. budżet państwa był wart 343 mld zł, teraz ma wartość ponad 435 mld zł! Na ten rok rząd po raz pierwszy uchwalił budżet bez deficytu (pomogły w tym jednorazowe przychody – zysk NBP, opłata przekształceniowa z OFE). Teraz, gdy gospodarka stoi, zmniejszenie wpływów z podatków jest więcej, niż pewne.
Czytaj więcej: Oto najlepsze antyinflacyjne inwestycje dla oszczędności w długim terminie
Problem polega na tym, że w ramach wielkiej „akcji redystrybucja” zostały wydane pieniądze, które tak bardzo by się teraz przydały, by wpompować je w gospodarkę, której grozi recesja. Sam tylko sztandarowy program socjalny PiS, „Rodzina 500+” kosztował do tej pory 93 mld zł. Po rozszerzeniu go na pierwsze dziecko, korzysta z niego 6,8 mln dzieci. Wydatki w poszczególnych latach kształtowały się tak:
- 2016 r. – 17,1 mld zł
- 2017 r. – 23 mld
- 2018 r. – 22,5 mld zł
- 2019 r. – 22 mld zł + od lipca 500 zł na pierwsze dziecko (9 mld zł) – 31 mld zł
- 2020 r. – 41 mld zł
Drugi program socjalny to „Dobry Start”, czyli 300 zł wyprawki dla każdego uczącego się dziecka do 20 roku życia. W sumie od 2018 r. kiedy go wprowadzano kosztował on prawie 3 mld zł. Trzynasta emerytura? W 2019 r. Sejm uchwalił ustawę o wypłacie emerytom dodatkowego świadczenia w zryczałtowanej kwocie 1100 zł brutto ( 940 zł netto). Trzynastą emeryturę dostają też renciści – koszt dla budżetu – 10,7 mld zł. A przecież są jeszcze takie programy jak Mama+, program tańszych leków dla seniorów, czy obniżka PIT dla najmłodszych.
Nie uważam, że każda z złotówka z tych miliardów była wydana źle. Trudno zaprzeczyć, że wcześniej „owoce wzrostu gospodarczego” nie były równo dzielone, a rządowi Zjednoczonej Prawicy udało się zlikwidować ubóstwo wielu rodzin. Według Banku Światowego stopa skrajnego ubóstwa spadła w Polsce w ostatnich latach o 21%, zaś ubóstwa wśród dzieci do lat 18 – aż o 41%.
Jest jednak bezsprzecznym fakt, że większość z 93 mld zł z 500+ trafiło nie tam gdzie powinno. Bank Światowy i Forum Obywatelskiego Rozwoju oszacowały, że gdyby wypłaty 500+ trafiały jedynie do najuboższych rodzin, taki sam efekt udałoby się osiągnąć wydając 12% pieniędzy, czyli 11,2 mld zł. Oznaczałoby to, że 82,4 mld zł zostało wydane przez państwo zbyt lekką ręką.
A co z trzynastą emeryturą? Czy rzeczywiście była i jest tak bardzo potrzebna? Choć wiele mówi się o trudnym losie emerytów, a mediana emerytur w Polsce wynosi 1612 zł netto, to emerycki dochód na osobę jest wyższy, niż w przeciętnej czteroosobowej rodzinie. Można byłoby wypłacić te pieniądze tylko tym emerytom, których świadczenia są poniżej przeciętnej. Załóżmy więc, że połowa, czyli 5 mld zł z 13 emerytury była wydana bez głębszego sensu. Program wyprawki szkolnej też przypomina raczej kiełbasę wyborczą. Przecież młodociani i tak dostawali 500+, więc po co dublować zasiłki?
Gdyby zoptymalizować te wydatki, mielibyśmy dziś w budżecie państwa 90 mld zł dodatkowych pieniędzy, których można by użyć do walki z kryzysem. Gdyby minister finansów miał te pieniądze i chciałby podjąć takie działania, jak szefowie rządów Wielkiej Brytanii i USA, to na jaki przelew moglibyśmy liczyć, zakładając, że mamy 15 mln gospodarstw domowych, w których mieszka 31,4 mln dorosłych obywateli?Jednorazowa „antykryzysowa” wypłata dla gospodarstwa domowego wyniosłaby 6000 zł, a jednorazowa wpłata dla każdego dorosłego Polaka – 2866 zł
Czy to duże pieniądze? Gdybym obudził się któregoś dnia z taką sumką na koncie, to na pewno dałbym impuls gospodarce, idąc na jakieś większe zakupy. Ktoś inny miałby pieniądze na zapłatę rachunków za media, jeszcze inny – na spłatę raty kredytu, a kolejny mógłby dołożyć pieniędzy rodzinie, która wydałaby je na swoje potrzeby. Niestety, tych pieniędzy już nie ma. Zostały beztrosko wydane przez rządzących w dobrych czasach.
źródło zdjęcia: PixaBay