Są kredyty, które uwierają klientów, ale są i takie, które przeszkadzają bankowcom. Jeden z moich czytelników otrzymał właśnie od swojego banku ofertę taką, że opadła mu szczęka. „Spłać od razu cały kredyt, a umorzymy ci część kapitału i przypadających nań odsetek”. A podobno banki nie chcą się dogadywać. „O co tu chodzi?” – zastanawia się czytelnik, bo czas na skorzystanie z oferty jest limitowany
Jeden z czytelników – nie będę zdradzał imienia, bo nie wiem, czy chciałby być zidentyfikowany przez bank, ale powiedzmy, że nazwiemy go panem Jarosławem – napisał do mnie wiadomość, że ma ciekawostkę ze świata finansów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
„Bank, w którym posiadam kredyt hipoteczny w euro, dziś się ze mną skontaktował i uczynił rzecz, której banki nigdy nie robią, czyli zaproponował, że włoży mi do kieszeni pieniądze. Zrobi to tylko po to, abym spłacił swój kredyt w całości”
Oferta – tak dokładniej – polega na tym, że bank oferuje umorzenie 10% kapitału w zamian za całkowitą spłatę kredytu do 18 grudnia. W zasadzie jedyną zagwozdką jest tutaj bieżący kurs euro (kredytów walutowych w zasadzie nie powinno się spłacać „na raz”, bo wtedy fiksujemy sobie konkretny kurs spłaty, który z perspektywy czasu nie musi być korzystny.
No, jest może jeszcze druga zagwozdka, która może dotyczyć klientów mających do banku pretensje o kształt ich umów kredytowych. Jeśli ktoś ze swoim kredytem idzie do sądu, żeby unieważnić umowę ze względu na nieprecyzyjne klauzule dotyczące przeliczania walut, to spłata kredytu może mu utrudnić dochodzenie roszczeń.
Ale tak poza tym, to wydaje się, że wielu np. frankowiczów taką ofertę poważnie by rozważyło, choć przecież ich straty wynikające z wzrostu kursu franka są zwykle znacznie większe, niż 10% wartości pozostałej do spłaty sumy kredytu.
Ta konkretna oferta na razie ma charakter wyłącznie ustnej obietnicy, mój czytelnik nie otrzymał do ręki żadnego dokumentu na piśmie (co, nota bene, wzbudziło jego podejrzenia, bo jak tu spłacić cały kredyt na podstawie ustnej deklaracji bliżej nieznanego pracownika, że przyzna za to jakąś „nagrodę”).
A nie złożył jej żaden „normalny” bank, lecz DNB – instytucja finansowa z Norwegii, która z bankowością detaliczną w naszym kraju się rozstała i z klientowskimi kredytami również by chciała. Składanie tego rodzaju ofert potwierdziła mi przedstawicielka banku e-mailem. Ma ona charakter pilotażowy.
„Pilotaż pod nazwą „Całkowita spłata z dyskontem” jest jednym z działań realizowanych w ramach strategii DNB Bank Polska, zakładającej ograniczenie działalności w sektorze bankowości detalicznej. W jego ramach, ok. 400-osobowa grupa klientów detalicznych posiadających w DNB Bank Polska produkt hipoteczny indeksowany do waluty euro lub frank szwjcarski, ma możliwość dokonania jednorazowej i całkowitej spłaty 90% kapitału pozostającego do spłaty według harmonogramu. Pozostałe 10% kapitału wraz z naliczonymi odsetkami niewymagalnymi zostaje umorzone. Objęcie pilotażem nie oznacza konieczności przyjęcia oferty”
Nie jest to pierwsza tego rodzaju oferta, którą DNB składał klientom, by się od nich uwolnić. Jak już wiecie z lektury tekstów na „Subiektywnie…” – bank o za rezygnację z większości jego usług płacił nawet 1000 zł. Wcześniej płacił 300 zł, potem 600 zł. Groził też, że jeśli ktoś oferty nie przyjmie, to bank będzie wypowiadał klientom umowy, na twardo i bez żadnego „odszkodowania”.
Wtedy oferta dotyczyła kont osobistych, oszczędnościowych, kart debetowych i kredytowych oraz ubezpieczeń w DNB – z tych produktów klienci mieliby zrezygnować w zamian za kasę. Przygniatająca część tych klientów to jednocześnie posiadacze walutowych kredytów hipotecznych w norweskim banku.
Klienci, którzy w większości przyjęli „ofertę nie do odrzucenia”, zostali tylko z kredytami. Niektóre z nich mają dość niską marżę, inne raczej wysoką (bank jakiś czas temu z niemal sadystyczną przyjemnością karał klientów za nawet minimalne naruszenie zasad promocji, z którymi była związana promocyjna marża).
A teraz zaczyna się gra o „skasowanie” tych kredytów. Z punktu widzenia banku pozbycie się klientów hipotecznych (na których zarobek jest mały lub wręcz żaden) to marzenie. Pytanie brzmi: ile bank byłby skłonny za to zapłacić. W przypadku kont osobistych i kart kredytowych oraz ubezpieczeń oferta była podnoszona trzykrotnie. Jak będzie tym razem?
_________________
SKORZYSTAJ Z NAJLEPSZYCH BANKOWYCH OKAZJI:
Obawiasz się inflacji? Sprawdź też „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
_________________
Czytaj też: Czy sztuczna inteligencja może zastąpić dziennikarza Macieja Samcika? Napisać za niego felieton i porozmawiać z jego czytelnikami? I czy Samcik powinien się tego obawiać? Przeczytaj felieton na ten temat.
Zobacz też: Podcast z drem Przemkiem Chojeckim, którego start-up… pisze artykuły
Czytaj też: Do bankomatu nie tylko po gotówkę, ale i po kredyt. Tak będziemy wkrótce się zadłużali
zdjęcie tytułowe: Jerzy Górecki (zobacz wszystkie jego fotografie, są piękne!), Pixabay