Niespodziewane obniżenie przez Radę Polityki Pieniężnej stóp procentowych do niemal zerowego poziomu – ta podstawowa wynosi od teraz 0,1% – spowodowało powrót pytań: co w tych okolicznościach należy zrobić z pieniędzmi? Czy istnieje jakiś względnie bezpieczny sposób, by je ulokować i nie tracić, gdy nadgryza je inflacja?
Odpowiedź nie jest łatwa. Przy obecnym poziomie inflacji (mniej więcej 3% rocznie) różnica między oprocentowaniem depozytów, a zyskiem niezbędnym do do pokrycia strat wynikających z utraty realnej wartości pieniędzy, jest kolosalna.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Gdzie ewentualnie można próbować znaleźć w miarę bezpieczną alternatywę? Oczywiście: mając na myśli długoterminowe oszczędności należałoby wziąć pod uwagę posiadanie udziałów w największych spółkach na całym świecie. To antyinflacyjna inwestycja, która w perspektywie 20 lat z bardzo dużym prawdopodobieństwem pozwoli nie tylko ochronić, ale i zwiększyć realną wartość oszczędności. I wiąże się z mniejszym ryzykiem, niż wydaje się na pierwszy rzut oka (tutaj tabelka, która o tym mówi). A poniżej druga tabelka, która też o tym mówi:
Czytaj też: Dlaczego Rada Polityki Pieniężnej ścięła stopy prawie do zera? I jakie mogą być skutki uboczne?
Można stać się współwłaścicielem największych na świecie firm za pomocą funduszy inwestycyjnych (np. tych, które inwestują „pod” koronawirusa), jednostek indeksowych, czyli tzw. ETF-ów (cały ich pakiet jest do wzięcia za pomocą kilku kliknięć), a także poprzez bezpośredni zakup akcji McDonald’sa, czy Apple’a na zagranicznych giełdach (jest to dziś dziecinnie proste i tanie, tutaj więcej na ten temat).
A coś dla tych, którzy nie mogą pozwolić sobie na zablokowanie pieniędzy na lata lub mają wielkie obawy przed wahaniami wartości oszczędności, które są nie do uniknięcia przy inwestycji w akcje spółek (bezpośredniej, jak i pośredniej)? Dla takich osób pozostają w zasadzie trzy opcje. Z ich zastosowaniem inflacja niekoniecznie będzie pokonana, ale może uda się ograniczyć straty do minimum.
Czytaj więcej: Oto pięć antyinflacyjnych sposobów ulokowania oszczędności
1. Obligacje skarbowe. Od maja oprocentowanie obligacji sprzedawanych przez polski rząd zostało mocno ścięte i nie wyglądało atrakcyjnie, ale w świetle obniżki stóp procentowych niemal do zera trzeba spojrzeć na warunki sprzedaży obligacji bardziej przychylnym okiem.
W przypadku obligacji dwuletnich mówimy o oprocentowaniu w wysokości 1% w skali roku, zaś obligacje czteroletnie oferują 1,3% w pierwszym roku, zaś w następnych latach – tyle, ile inflacja plus 0,75%. Gdyby za rok inflacja wynosiła ok. 3%, to oprocentowanie tych obligacji wzrosłoby do 3,75%.
Nadal nie gwarantuje to ochrony przed inflacją, ale jest lepszą opcją, niż trzymanie pieniędzy na depozycie oprocentowanym na okrągłe zero procent. Z zakupem obligacji warto się pospieszyć, bo niewykluczone, że Ministerstwo Finansów wkrótce znów pogorszy warunki.
Czytaj więcej: Jakie są warunki zakupu obligacji skarbowych w maju 2020 r.? Prześwietlamy oprocentowanie
2. Niektóre fundusze inwestycyjne lokujące w obligacje. Fundusze inwestycyjne, ze względu na dość wysokie opłaty za zarządzanie, rzadko wygrywały ostatnio rywalizację z depozytami w małych (czyli lepiej płacących) bankach. Ale teraz być może będzie warto spojrzeć na nie łaskawszym okiem.
W moim prywatnym portfelu oszczędności mam kilka funduszy lokujących w obligacje z Polski oraz z całego świata (rządowe i firmowe), które dają przeciętnie 2-2,5% w skali roku. Oczywiście: tu nie ma gwarancji zarobku, są na rynku fundusze obligacji, które notują nawet niewielkie straty. Ale są i takie, które w skali ostatnich 12 miesięcy zarobiły 3-4% (raczej bez szans na powtórzenie wyniku).
Oczywiście: czasy są takie, że te zyski będą malały (a inflacja niekoniecznie). Tym niemniej porządny fundusz obligacji powinien wypracować w kolejnym roku 1-1,5% zarobku. Przy okazji wkładania pieniędzy do IKZE wypróbowałem pewien fundusz tego typu i dość dobrze się sprawdził (1,7% w skali ostatniego roku, niecałe 6% w ciągu trzech lat). Polecam też zerknąć do oferty internetowych pośredników, w palecie funduszy od największych światowych firm zarządzających aktywami (Franklin Templeton, Fidelity, Schroeders, BlackRock) można znaleźć fundusze lokujące pieniądze np. w obligacje największych firm z całego świata. One też powinny pozwolić na wypracowanie 1-2% zysku w skali roku.
Przegląd najlepszych w ostatnim roku funduszy lokujących w polskie obligacje znajdziecie poniżej, ale polecam też przejrzeć inne kategorie funduszy, np. te, które lokują w obligacje globalne. Wszystkie dane znajdziecie na stronie Analizy.pl.
Kupując takie fundusze starajcie się unikać opłat „startowych” (tzw. dystrybucyjnych). Ostatnio był u mnie sprzedawca firmy pośrednictwa finansowego, który zaproponował zakup udziałów w funduszu lokującym w obligacje z całego świata z opłatą dystrybucyjną… 3,5%. Fundusz ten pokazuje od kilku lat po 2% zarobku rocznie, co oznacza, że przez pierwsze dwa lata odrabiałbym stratę, którą zafundowałby mi sprzedawca żyjący z prowizji.
———————
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
———————
3. Niektóre produkty strukturyzowane. W bankach od czasu do czasu proponują coś takiego zamiast lokaty. To rodzaj „zakładu” o wartość jakiegoś instrumentu w przyszłości. Jeśli zrealizuje się scenariusz zakładany w umowie, to klient dostaje wypłatę, z reguły wyższą od oprocentowania depozytu bankowego (kilka procent w skali roku). Jesli scenariusz się nie zrealizuje – dostaje tylko wpłacony kapitał lub ciut mniej.
Osobiście lubię tylko „struktury” krótkoterminowe, związane z notowaniami walut, o bardzo prostej budowie i niewielu warunkach ograniczających podstawowy „zakład”. Prosta konstrukcja, gdzie klientowi naliczają się odsetki np. za każdy dzień, w którym kurs walutowy znajduje się w odpowiednim przedziale.
Uczciwy produkt strukturyzowany nie daje zwykle potencjału na zarobienie kokosów – raczej będzie to 3-4% niż 10%. Ale też nie niesie ryzyka inwestycyjnego – bank gwarantuje kapitał na koniec okresu inwestycji. Nie jest to produkt, który widziałbym w portfelu każdego klienta, ale przy zerowym oprocentowaniu depozytu w banku można rozważyć włożenie kawałka oszczędności w taki „zakład”, o ile oczywiście scenariusz zakładany w ramach „struktury” nie jest nierealny.
Na to trzeba uważać, bo banki lubują się w wystawianiu produktów strukturyzowanych, które zakładają scenariusz nie mający szans na realizację (wtedy klient nie ma szans na zysk).
Czytaj więcej o „strukturach”: Banki coraz częściej proponują „oswajanie tygrysa”. Czy warto do tego użyć swoich pieniędzy?
Tutaj więcej: Jak odróżnić porządny produkt strukturyzowany od kiepskiego? Patrz na te cechy
To oczywiście tylko podstawowe opcje ulokowania pieniędzy w tak trudnych czasach, jakie mamy dziś, gdy stopy procentowe NBP wynoszą już niemal zero. Jest wiele innych, z reguły jednak wiążących się z nieco wyższym ryzykiem zmienności lub straty wszystkich zainwestowanych pieniędzy.
Który bank płaci najlepiej, gdy inflacja atakuje? Zapraszam do obejrzenia rankingu i ulokowania pieniędzy tam, gdzie płacą jeszcze nie najgorzej.
—————————-
Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
—————————-