Komitet Stabilności Finansowej, który jest ostatnią instancją w sieci urzędów czuwających nad naszymi oszczędnościami, zachowuje się cokolwiek zastanawiająco. Spotkał się w nocy z niedzieli na poniedziałek, o drugiej nad ranem wydał komunikat, że wszystko jest w najlepszym porządku a prezes NBP Adam Glapiński rano twierdził, że to wszystko z powodu „szumu medialnego”. Ale jest jeden konkret – Getin Bank i Idea Bank wypłacają pieniądze bez zakłóceń, a jeśli będą z tym problemy – NBP poda pomocną dłoń. To powinno ostatecznie uspokoić deponentów
Jakie skutki dla działalności Getin Banku i Idea Banku ma publikacja nagrań z „prywatnej rozmowy” szefa KNF z właścicielem obu banków Leszkiem Czarneckim? Nie trzeba być Einsteinem, żeby domyślać się, że z obu banków odpłynęło trochę depozytów. Ale też – co dość nieudolnie próbuje manifestować Komitet Stabilności Finansowej – sytuacja nie wymknęła się spod kontroli.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj więcej: KNF nadzoruje banki prywatnie, czyli Leszek ma problem, Zbigniew ma plan, a Marek ma dobre chęci
Czytaj też: Marek Chrzanowski zrezygnował, ale to nie kończy sprawy! Dwa ważne pytania
Trzy dobre wieści dla klientów Getinu i Idea Banku
Po pierwsze, jak wynika z informacji przekazanych KSF-owi przez przedstawicieli banków, odpływ depozytów nie był ostatnio na tyle duży, by zagrozić wypłacalności banków. Oba na bieżąco wypłacają pieniądze. Z drugiej strony podwyższają oprocentowanie (w Idea Banku płacą nawet 3,9% z możliwością rezygnacji w każdej chwili, w Getinie jest 3,3% na cztery miesiące, ale tylko dla „swoich”), co może przekonać część merkantylnie nastawionych klientów do pozostawienia pieniędzy.
Czytaj też: Jak zarobić na aferze wokół KNF? Gdy jedni się boją, inni zakładają… lokaty „kryzysowe”. I mogą mieć rację!
Z trzeciej strony NBP uspokaja, że nawet gdyby banki miały problem z płynnością, to dostarczy im tyle pieniędzy ile trzeba. Ta ostatnia informacja jest ważna dla tych klientów Getin Banku i Idea Banku, którzy zastanawiają się nad zerwaniem lokat przed terminem, żeby potem nie okazało się, że skarbce banków są puste. Nie ma powodu, by ustawiać się w kolejkach po pieniądze jak po masło w Stanie Wojennym, bo NBP przekaże bankom tyle, ile będą potrzebowały. A na razie nie potrzebują w ogóle.
Owo wsparcie to zapewne kredyt refinansowy, którego NBP może udzielać na podstawie art. 42 ustawy regulującej jego działalność. „NBP może udzielać bankom kredytu refinansowego w celu uzupełnienia ich zasobów pieniężnych. (…) NBP przy udzielaniu kredytu refinansowego kieruje się zdolnością banku do spłaty tego kredytu (…) NBP może też udzielić kredytu refinansowego także bankowi dla wdrożenia planu naprawy”. A więc banku, który nie ma zdolności kredytowej. W kolejnym artykule ustawa mówi o możliwości kredytowania przez NBP również Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
Dziwna „mowa ciała” Komitetu Stabilności Finansowej
Można więc odstawić leki na uspokojenie, ale też można zastanawiać się nad tym w co gra Komitet Stabilności Finansowej. Jeśli chciał uspokoić klientów i dać mocny przekaz, że sytuacja jest pod kontrolą, to po jaką cholerę zwołano spotkanie w niedzielę wieczorem i wydano komunikat od drugiej nad ranem?
Takie rzeczy robiło się w najgorszych dniach kryzysów, gdy było pewne, że w poniedziałek rano będzie run na bank. W weekendy się banki nacjonalizowało, bankrutowało albo łączyło. Ale w tym przypadku chyba stanu wyższej konieczności nie ma. Tak przynajmniej werbalnie komunikuje KSF, choć jego „mowa ciała” zdaje się komunikować coś innego. KSF może się spotykać kiedy ma kaprys (poprzednie spotkanie było w czwartek), ale wydawanie komunikatu „nic się nie dzieje” o drugiej w nocy jest przeciwskuteczne.
Adam Glapiński, prezes NBP, zapytany wprost skąd taki timing, powiedział, że to z powodu „szumu medialnego”. Litości, czy ten człowiek dopiero przyleciał z kosmosu? W nocy z niedzieli na poniedziałek nie było żadnego szumu medialnego. No, chyba że ktoś boi się ujawnienia kolejnych nagrań i tego, że mogłyby one dodatkowo zaniepokoić klientów obu banków.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
Czarnecki zagrał va banque, ale czy wygra? Szanse maleją
Dzisiaj dopiero widać jak duże ryzyko podjął Leszek Czarnecki ujawniając nagranie rozmowy z szefem KNF. Zapewne zrobił to, żeby „kupić” sobie trochę czasu. Doszedł do wniosku, że nie ma na co czekać, skoro: a) przez Sejm przechodzi poprawka, która ułatwia KNF-owi podejmowanie decyzji o przejmowanie banków w tarapatach przez inne banki, b) KNF zapowiedział wykonanie wrogiego gestu, czyli wpisania banku na listę ostrzeżeń publicznych (co prawda tylko w zakresie produktów inwestycyjnych, ale mniej uważnych klientów i tak mogłoby to wystraczyć).
To, że klienci przyjdą po swoje depozyty Czarnecki uznał za mniejsze zło, bo jeśli uda się uniknąć paniki deponentów (odpowiedzialność za to biznesmen przerzucił automatycznie na organy państwa), to zachowa kontrolę nad swoim majątkiem. A po publikacji nagrań domniemana „grupa wsparcia” w ramach KNF i BFG nie będzie mogła już tak łatwo zrealizować planu przejęcia Getinu i Idea Banku (o ile taki plan w ogóle istnieje i jest czymś więcej, niż znana w prawie procedura resolution).
Czytaj też: Leszkowi Czaneckiemu nie trzeba „kraść” banku. Wystarczy tzw. resolution
Ryzyko Czarneckiego polega na tym, że jeśli wspomniane wyżej organy państwa zadziałają nieskutecznie (a już widać, że z „mową ciała” KSF jest coś nie tak), to może i biznesmen nie straci kontroli nad bankami, ale i tak zostanie prawie z niczym po: a) odpływie części depozytów, b) kosztownym podwyższaniu oprocentowania lokat (co może pogłębić straty banku), c) konieczności spłacenia ewentualnego wsparcia od NBP.
Krótko pisząc: pieniądze klientów Getinu i Idea Banku są dobrze zabezpieczone, ale tylko szybkie uspokojenie nastrojów i zahamowanie odpływu depozytów daje Czarneckiemu (i innym akcjonariuszom banków) szansę na „wygranie” tej sytuacji. W przeciwnym razie po opadnięciu bitewnego kurzu twórca Sky Tower będzie miał nadal swoje banki, ale znacznie odchudzone, zadłużone i przynoszące straty. I być może sam przyzna, że najlepszym rozwiązaniem jest „plan Zdzisława”. Czy tym właśnie można tłumaczyć dziwną „mowę ciała” KNF?