Pan Andrzej, rolnik spod Mikołajek, nie zapłacił jednej raty za pług obrotowy. Konsekwencje okazały się zupełnie nieproporcjonalne do błędu. Sprzęt musiał oddać, a rachunek do zapłaty – 53.000 zł. Ewentualnie mogą rozłożyć na raty
Bycie rolnikiem to ciężki kawałek chleba. Żeby wyjść na swoje nie wystarczy tylko ciężko pracować – dopisać musi też pogoda i warunki rynkowe. A tymczasem raz klęska żywiołowa, raz klęska urodzaju. W takich warunkach niejeden gospodarz mógłby stracić płynność finansową.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Właśnie to spotkało naszego czytelnika, pana Andrzeja, który wziął w leasing kilka sprzętów rolniczych, ale zabrakło mu pieniędzy na zapłacenie raty za jeden z nich. Do czego go to doprowadziło? Do katastrofy. Czy musiało? I czy instytucja finansowa zachowała się tak, jak powinien zachować się partner w biznesie?
„Leasinguje ciągnik, przyczepę i pług. Już w 2016 r. zbiory były kiepskie, w 2017 r. wiosną przyszła powódź, potem susza, trudno związać koniec z końcem. Z powodów ode mnie niezależnych opóźniłem się jeden dzień z jedną ratą za leasing. W wyniku tego firma EFL zerwała umowę, odebrała mi maszynę i wystawiła fakturę na sumę 52,716 zł. Pług posiadałem raptem przez trzy miesiące. Jak to jest możliwe, ze mam teraz zapłacić 100% wartości sprzętu, który EFL już odzyskał? Za co to te pieniądze?”
Mieli prawo wypowiedzieć umowę czy przesadzili?
Sprawa brzmi poważnie. Jak to jest możliwe, że ktokolwiek ma płacić za sprzęt, którego nie ma, bo już mu zabrali? Miastowym tłumaczę, że pług to podstawowe narzędzie rolnika. Służy do orania ziemi. Nowoczesny pług kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych, a model pana Andrzeja kosztował dokładnie 63.721,68 zł w umowie leasingowej na 7 lat.
Europejski Fundusz Leasingowy to spółka z bankowej grupy Credit Agricole. Jej przedstawiciele twierdzą, że zanim klient spóźnił się o jeden dzień z ratą, o której pisze, nie zapłacił też poprzedniej.
„Zaległości wobec EFL przekroczyły 30 dni. Przed rozwiązaniem umowy klient był informowany o zaległościach i wynikających z tego konsekwencjach. Przesuwane były terminy uregulowania zobowiązań. Klient otrzymał jedno wezwanie do zapłaty wysłane listem poleconym i SMS-em. Przed wydaniem decyzji o przejęciu sprzętu klient został powiadomiony telefonicznie. Podczas próby kolejnych kontaktów przestał odbierać telefon. Przesłał oświadczenie, w którym upoważnił firmę transportową, żeby zabrała sprzęt na koszt EFL”
Może i czytelnik trochę podkoloryzował swoją opowieść, ale nie zmienia to zasadniczo faktu, że umowa została rozwiązana po braku jednej płatności. Tyle, że zwłoka wyniosła 31 dni.
Jest wezwanie do zapłaty. Ale gdzie się podział pług?
Pozostaje jednak pytanie: co się stało z wartym ponad 50.000 zł pługiem? Dlaczego pan Andrzej ma spłacać raty, skoro pługu nie ma? EFL wyjaśnia, że przejęty pług został wystawiony na sprzedaż, ale w ciągu 90 dni nie znalazł nabywcy. I w związku z tym klient dostał „notę obciążeniową” na kwotę 52.716,02 zł. Na jakiej podstawie? Ano na podstawie kodeksu cywilnego, a dokładnie art. 709. który mówi, że:
„W razie wypowiedzenia przez finansującego umowy leasingu na skutek okoliczności, za które korzystający ponosi odpowiedzialność, finansujący może żądać od korzystającego natychmiastowego zapłacenia wszystkich przewidzianych w umowie, a niezapłaconych rat, pomniejszonych o korzyści, jakie finansujący uzyskał wskutek ich zapłaty przed umówionym terminem i rozwiązania umowy leasingu”
Czyli w świetle prawa przy braku płatności jednej raty, można skonfiskować sprzęt, a leasingobiorcy wystawić rachunek za wszelkie pozostałe w umowie opłaty. Klient wiedział co podpisuje, bo zdaniem EFL wszystkie te klauzule były w umowie. Z jednej strony mamy twarde realia życia gospodarczego, a z drugiej logikę, która podpowiada, że skoro z pługiem panu Andrzejowi trudno było regulować raty, to bez tego pługu, który przecież służył do pracy zarobkowej, będzie jeszcze trudniej.
Czytaj też: No i kto jest debeściak? Jak firma windykacyjna chciała wkręcić klientkę i nadziała się na kontrę
Czytaj też: Miała groszowy dług, a każą jej oddać kilka stówek. Wszystko przez… adres.
EFL mówi, że jest zmuszony podejmować działania ws. respektowania umów
Nasz czytelnik dostał pismo z opcją spłaty wierzytelności w trzech wariantach: w dwóch, sześciu lub 12 ratach – w zależności od opcji do spłaty będzie albo 44.293,36 zł aż do 57.037,6 zł. A dlaczego tak po prostu, po ludzku nie dało się wznowić tej umowy, skoro czytelnik – zakładamy jego dobrą wolę – chce płacić? Może jednak nie wszystko stracone i da się odbudować relację EFL z panem Andrzejem?
„Zawsze pragniemy wychodzić naprzeciw naszym klientom i staramy się wspólnie wypracowywać korzystne dla obu stron porozumienie. Niestety, w sytuacji, gdy klient nie wywiązuje się z postanowień zawartej umowy – EFL zmuszony jest podejmować działania mające na celu skłonienie go do respektowania warunków umowy. Wszystkie działania podejmowane są jednak w poszanowaniu litery prawa i ogólnie przyjętych standardów komunikacji i są nakierowane na szybkie rozwiązanie problemu a w konsekwencji wznowienie umowy lub odbiór sprzętu”
Być może relacja klienta z EFL była tak burzliwa, że firma leasingowa nie chce mieć już z klientem nic wspólnego? EFL mówi, że dawał klientowi szansę na spłatę zobowiązania, ale ten z niej nie skorzystał. Cóż, zakładamy jednak, że prędzej czy później przedmiot leasingu zostanie sprzedany i dzięki temu dług pana Andrzeja się obniży.
źródło zdjęcia: PixaBay