Wyścig z czasem bankowców i frankowiczów wchodzi w kluczową fazę. Ostatnio coraz częściej pytacie mnie o to jak zabezpieczyć się przed przedawnieniem części lub całości roszczeń z tytułu zaciągniętego kredytu. I tym samym pozostawić sobie furtkę do walki w sądzie o odwalutowanie albo unieważnienie umowy frankowej. Zatem dziś dwa słowa o tym, czego bankowcy za żadne skarby świata nie chcieliby Wam powiedzieć
Duża część wszystkich kredytów denominowanych we frankach lub indeksowanych do tej waluty pochodzi z lat 2006-2008, a więc właśnie mija im 10-letni termin przedawnienia roszczeń. To oznacza, że jeśli ktoś ma kredyt z tego przedziału czasowego – zaczyna nerwowo patrzeć na kalendarz. Bankowcy też patrzą, ale z nadzieją. Bo przedawnienie może „załatwić” sprawę franków po ich myśli lepiej, niż jakakolwiek ustawa lub sąd.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Klienci, którzy zadłużyli się przed dekadą mają jednocześnie najgorszą sytuację, bo w ich przypadku kurs franka najbardziej zmienił się na niekorzyść. Ci, którzy zadłużyli się wcześniej lub później być może swój kredyt frankowy nawet lubią – kupili mieszkanie poza okresem największego boomu (a więc taniej), zaś wzrost kursu franka aż tak bardzo ich nie boli (bo zadłużali się przy kursie 3-3,5 zł, a nie 2 zł).
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach„, zapisz się na newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie
Kredyty frankowe a skrócenie terminu przedawnienia roszczeń
Pierwsza wątpliwość, z którą się do mnie zwracacie to obawa, że z przedawnieniem już jest i tak „pozamiatane”, bo ostatnio Parlament i Prezydent skrócili podstawowy termin przedawnienia roszczeń do sześciu lat. Więcej na temat tego nowego prawa przeczytacie w tym artykule na „Subiektywnie o finansach”.
Jak to wpływa na frankowiczów? Prawnicy uspokajają, że ustawowe skrócenie okresów przedawnienia nie będzie miało wpływu na kredytobiorców dochodzących swoich roszczeń przeciwko bankom w zakresie roszczeń:
1) powstałych przed dniem wejścia w życie ustawy (czyli przykładowo przy założeniu, że ustawa wejdzie w życie 30 czerwca br., wszelkie roszczenia o zapłatę kwot związanych z kredytem powstałe do dnia 29 czerwca, zachowają dotychczasowy 10 letni termin przedawnienia) i
2) nieprzedawnionych w dniu wejścia w życie nowej ustawy (czyli roszczeń powstałych 10 lat wstecz od dnia wejścia w życie ustawy)
Zasada ta dotyczy jednakże wyłącznie kredytobiorców mających status konsumenta, czyli osób których celem zawarcia umowy kredytu nie były okoliczności związane bezpośrednio z prowadzoną działalnością gospodarczą lub zawodową (czyli najczęściej kupno nieruchomości związane było z zaspokojeniem potrzeb mieszkaniowych).
Więcej na temat zasad przedawnienia roszczeń z tytułu kredytów frankowych pisze mec. Karolina Srokowska
Bankowcy z nadzieją patrzą w kalendarz
O odwalutowanie bądź unieważnienie umów – w których przeważnie znajdują się tzw. klauzule abuzywne, nieprecyzyjnie określające zasady przeliczania franków na złote – walczy na razie stosunkowo niewielka liczba osób, najwyżej „duże” kilka tysięcy. Bankowcy trzymają kciuki, by na tym się skończyło, bo gdyby po „swoje” ruszyło kilkadziesiąt tysięcy, to ewentualne umorzenia lub odszkodowania miałyby wartość grubych miliardów.
Sytuacja, w której ludzie muszą sami walczyć o sprawiedliwość, choć płacą podatki na państwo, które powinno ich przed niesprawiedliwością bronić, przypomina nieco fabułę filmu „Dzień świra”. Ale jest jak jest i lepiej pewnie nie będzie (przynajmniej do wyborów, bo w kampanii znów coś się frankowiczom obieca ;-)).
Krytyczne będą najbliższe miesiące, bo sądy właśnie zaczynają prawomocnie rozstrzygać sprawy założone bankom przez najbardziej zdeterminowanych frankowiczów. Jeśli na salach sądowych szala zacznie się przechylać na stronę frankowiczów (a są już mocne przesłanki, że tak właśnie zdarzy), to już tylko przedawnienie może uratować bankowców przed falą nowych roszczeń klientów.
„Po wakacjach minie 10 lat od zaciągnięcia przeze mnie kredytu denominowanego we frankach szwajcarskich. Niestety oznacza to dla mnie przedawnienie się części roszczeń. Co mam zrobić, by przerwać bieg przedawnienia i nie zamknąć sobie drogi do odzyskania całości różnic kursowych, gdyby w sądach nastało korzystne dla kredytobiorców orzecznictwo?”
– pyta jeden z czytelników. Takich zapytań dostaję więcej, przynajmniej jedno w tygodniu. Co więc robić, by nie dać się „wpuścić” w przedawnienie? Na szczęście większość prawników stoi na stanowisku, że kredyt nie przedawnia się w całości, lecz tylko poszczególne raty. Jednak im wcześniej coś zrobimy, tym większą liczbę rat obejmie „zamrożenie” przedawnienia.
A najlepiej przerwać bieg przedawnienia jeszcze przed upływem 10 lat od podpisania umowy lub choćby od dnia wypłaty kredytu (strzeżonego Budda strzeże).
Czytaj też: Klient na wojnie z prawniczą machiną ubezpieczyciela jest bez szans? No to posłuchajcie tej historii
Czytaj też: Ile bank może zapłacić za publikowanie nieprawdziwych danych o kliencie? Case study
Sposób pierwszy: Zawezwanie do próby ugodowej
Ale co robić? Oczywiście najdalej idącym rozwiązaniem byłoby złożenie pozwu przeciwko bankowi z roszczeniem zwrotu różnic kursowych, odwalutowania kredytu lub unieważnienia umowy (wszystkie trzy opcje wchodzą w grę na podstawie znalezieia abuzywnych zapisów w umowie kredytowej). Sęk w tym, że większość frankowiczów nie chce iść do sądu „w ciemno”, wolą poczekać ze złożeniem pozwu aż pojawi się spójna i w miarę stabilna linia orzecznicza.
Dobrym sposobem na przerwanie biegu przedawnienia może być złożenie w sądzie tzw. zawezwania do próby ugodowej. Pismo powinno zawierać precyzyjne roszczenie, czyli wyliczenie kwot, które bank naszym zdaniem jest nam winien z tytułu nieprecyzyjnych, niezgodnych z prawem zapisów (np. nieprecyzyjnej klauzuli przeliczeniowej).
Jeśli takie zawezwanie zawiera konkretne liczby i sensowne uzasadnienie (np. powołanie się na wyroki TSUE, ekspertyzy i analizy UOKiK oraz Rzecznika Finansowego lub odwołanie do jakichś prawomocnych wyroków sądowych) to może przerwać bieg przedawnienia. Tak przynajmniej jakiś czas temu powiedział Sąd Najwyższy (stosowna uchwała została podjęta 28 czerwca 2006 r., ma sygnaturę III CZP 42/06).
Pismo-zawezwanie do ugody trzeba złożyć w sądzie rejonowm zgodnym z siedzibą banku i jednocześnie do niego wysłać. Koniecznie listem poleconym za poświadczeniem odbioru. Poza ewentualnymi kosztami prawnika, który napisze pismo (choć jeśli nie spaliście na lekcjach polskiego i klikniecie na „Subiektywnie o finansach” rubrykę „W twojej sprawie”, to znajdziecie tam większość pomocnych materiałów) trzeba też wnieść opłatę sądową – 40 zł dla małych roszczeń i 300 zł dla tych, które przekraczają 10.000 zł.
Czytaj też: Po jakim kursie spłacać kredyt, gdy klauzula przeliczeniowa wypadła z umowy? Sąd Najwyższy ma dwa pomysły
Czytaj też: Europejski Trybunał odpowiada na trzy ważne pytania o franki. Nie wszyscy frankowicze będą zadowoleni
Sposób drugi: wszczęcie postępowania mediacyjnego
Od niedawna – konketnie od zeszłego roku – jest też nowa opcja przerwania biegu przedawnienia – wszczęcie postępowania mediacyjnego przed Rzecznikiem Finansowym (podstawą prawną jest art. 36 ustawy o pozasądowym rozwiązywaniu sporów konsumenckich).
„Wszczęcie postępowania w sprawie pozasądowego rozwiązywania sporów konsumenckich przerywa bieg przedawnienia roszczenia będącego przedmiotem sporu. Przedawnienie nie biegnie na nowo, dopóki postępowanie to nie zostanie zakończone”
– czytamy w tej ustawie. O nowej możliwości wspomina też ustawa o rozpatrywaniu reklamacji przez podmioty rynku finansowego i o Rzeczniku Finansowym (szukajcie fajnych rzeczy w art. 35). O postępowaniu polubownym przed Rzecznikiem Finansowym już jakiś czas temu pisałem, więc nie będę tutaj wnikał w szczegóły – w linkowanym tekście znajdziecie wszystkie informacje o tym jakie warunki trzeba spełnić, co i gdzie napisać oraz ile to kosztuje i dlaczego tak tanio.
Niektórzy z Was twierdzą, że najdalej idące roszczenia – o unieważnienie umowy – nie przedawniają się. Bo jeśli umowa jest nieważna z mocy prawa, to przecież nie można tej nieważności limitować w czasie. Umowa nie może być nieważna „od upływu 10 lat od jej podpisania”. Jeśli coś nie istnieje, to nie istnieje „od zawsze do zawsze”.
Coś w tym jest, ale prawnicy mówią, że choć umowa jest nieważna „od zawsze” to roszczenia z tego wynikające, jeżeli mają charakter majątkowy (a więc domagamy się czegoś więcej, niż przeprosin i żeby bank powiedział, że jest mu przykro) – przedawniają się tak, jak każde inne.
Czytaj też: Sąd Najwyższy wreszcie na odsiecz frankowiczom? Koniec probankowej interpretacji słynnego art. 385 kc
Czytaj też: Nowy patent w sądowej wojnie o franki. Niektórzy klienci grają va banque i… wygrywają
Bez pracy nie ma… zwrotu pieniędzy
Jak więc widzicie są aż trzy sposoby, by zabezpieczyć sobie tyły i nie potkąć się o zarzut przedawnienia roszczeń, gdyby kiedyś przyszło Wam do głowy domagać się od banku odwalutowania, unieważnienia umowy bądź zwrotu różnic kursowych. Niestety żaden z nich nie jest banalny. I każdy wymaga włożenia pewnej pracy. Jednak jeśli poważnie bierzecie pod uwagę opcję, by iść z bankiem na udry – być może warto tę pracę wykonać.
Niewykluczone zresztą, że takie działanie będzie miało swego rodzaju działanie prewencyjne. Np. zawezwanie do próby ugodowej spowoduje w bankowcach przekonanie, że trafili na klienta-twardziela, z którym trzeba się jakoś dogadać zanim zacznie dymić? No dobra, sam tak do końca nie wierzę w to co piszę, ale nie wykluczam, że w przyszłości i taka możliwość się pojawi.
ilustracja: „Dzień Świra”/Amber Avalona/Pixabay