Dane osobowe to dziś cenny „towar” i bank, który się nimi niewłaściwie zajmuje, może się narazić na finansowe konsekwencje. Jeszcze kilka lat temu trudno było wywalczyć od banku w takiej sytuacji dobrowolne przyznanie się do winy i wypłatę odszkodowania, ale w 2016 r. – po kilku awanturach sądowych z klientami – finansiści już coraz częściej wiedzą, że to nie przelewki. Pan Daniel, klient dawnego banku BGŻ (dziś występującego już pod flagą BNP Paribas), opowiedział mi historię z dobrym finałem w postaci uzyskanych od banku pieniędzy. Tłem sprawy jest kredyt hipoteczny z 2005 r., którego jednym z zabezpieczeń było poręczenie wystawione przez rodziców pana Daniela. To były czasy, kiedy banki nie wpadły jeszcze na pomysł, by niski wkład własny klientów „zaopatrywać” specjalnym ubezpieczeniem grupowym, z opłacaną przez klienta składką.
Z perspektywy czasu trzeba powiedzieć, że stary model – oparty na poręczeniu – był dla klientów lepszy, niż ubezpieczenie niskiego wkładu, które – jak stwierdziło już kilka sądów – w ogóle trudno uznać za ubezpieczenie. Ale nie o to chodzi. Clue sprawy tkwi w fakcie, że poręczenie rodziców pana Daniela wygasło w 2010 r., czyli w momencie całkowitej spłaty kwoty brakującego wkładu własnego. Jednak bank – celowo (lepiej mieć dodatkowe zabezpieczenie kredytu, niż go nie mieć, zwłaszcza jeśłi mówimy o kredycie we frankach) lub przez niedopatrzenie – nie dopełnił ze swojej strony formalności związanych z zamknięciem poręczenia. Oznaczało to z jednej strony, że jego rodzice nadal widnieli w systemach banku oraz w bazach BIK jako poręczyciele (to mogło ograniczyć im możliwość zaciągania nowych kredytów), a z drugiej strony – że co miesiąc otrzymywali od banku informacje o stanie zadłużenia kredytobiorców, wysokości oprocentowania i inne pikantne szczegóły z życia kredytu pana Daniela.
- Czym różni się oszczędzający Niemiec lub Francuz od Polaka? Jakie rodzaje lokat bankowych chwytają nas za serce? Niemiecka aplikacja to sprawdziła [POWERED BY RAISIN]
- Co z dobrymi czasami, które miały nadejść dla funduszy inwestujących w obligacje? Które fundusze warto wybierać? Nieoczywiste rady eksperta [POWERED BY UNIQA TFI]
- Tak Szwajcarzy walczą o dostęp do gotówki. Co do sekundy mierzą czas dostępu każdego obywatela do najbliższego „wodopoju”. Banki, poczta, bankomaty… [POWERED BY EURONET]
„Bank, mimo wielokrotnych zgłoszeń telefonicznych, mailowych i osobistych w placówce obsługującej nasz kredyt, nie kwapił się do zmiany tego stanu rzeczy. Sytuacja ta spowodowała dodatkowo to, że w ostatnim czasie rodzice zaczęli mieć do mnie oraz do mojej żony pretensję, że nadal nie spłaciliśmy części kapitału kredytu, tak jak im obiecaliśmy. Czarę goryczy przelało żądanie banku, bym zapłacił 500 zł za aneks do umowy, który miałby znieść poręczenie. Poszukaliśmy więc z żoną w internecie – także na Pana blogu – informacji odnoszących się do takich problemów”
– pisze pan Daniel. Z jego poszukiwań wynikło, że bank złamał prawo bankowe w dwóch kwestiach. Po pierwsze poręczenie powinno zostać zniesione w ciągu 14 dni od momentu „zaistnienia odpowiednich przesłanek”, czyli z automatu, bez żadnych próśb, ani wniosków klienta. Po drugie zaś bank złamał tajemnicę bankową, która zakazuje udzielania informacji o statusie finansowym kredytobiorcy osobom postronnym. A poręczyciele stają się nimi automatycznie w momencie wygaśnięcia poręczenia.
Pan Daniel dla pewności poszedł jeszcze do kancelarii prawnej, udzielającej darmowych porad, by ostatecznie potwierdzić ten stan rzeczy. A następnie, wspólnie z żoną, wystąpili do banku z krótką reklamacją, żądając naprawy sytuacji oraz symbolicznego zadośćuczynienia w wysokości 1500 zł dla każdego z kredytobiorców. Kwotę zasugerował prawnik z kancelarii, bo w przypadku większych pieniędzy bankowi bardziej opłacałoby się iść do sądu, niż dogadać. A klienci nie chcieli tracić kolejnych dwóch lat na szwendanie się po sądach.
Bank przetrawił sprawę i postanowił wypłacić klientom po 1500 zł. Dobrze, że tak to się skończyło, bo znam banki, które z klientami chodzą po sądach już nawet nie dla pieniędzy, ale dla zasady. Tutaj bank potrafił – późno, bo późno – przyznać się do winy i zadośćuczynić. Godne pochwały. Oby jeszcze wprowadził procedury uniemożliwiające popełnianie podobnych błędów w przyszłości. Bo problemy z terminowym wywiązywaniem się z obietnic oraz z obowiązków narzucanych przez prawo bankowcom zdarzają się niestety nie raz i nie dwa. Bankowcom przypominam, że dane osobowe klientów to nie są cyferki bez znaczenia. Czasem kryją się za nimi relacje rodzinne, nieszczęścia, albo życiowe zmiany. Zamieszczanie w BIK-u nieprawdziwych informacji i przesyłanie danych dotyczących produktów bankowych osobom nieuprawnionym – czyli łamanie tajemnicy bankowej – to rzeczy, które nie mają prawa się zdarzać. A jeśli już się zdarzą, klienci powinni zostać odpowiednio przeproszeni.