Prawie 70% mieszkańców miast – podróżujących do szkoły, pracy, na zakupy albo na imprezę – ma do swojego celu poniżej 10 km. Brzmi jak idealny dystans na poranną i popołudniową przejażdżkę rowerem lub hulajnogą. A jednak polskie miasta grzęzną w korkach. Co poszło nie tak? I jak to poprawić? Może czas na zniżki dla kierowców na komunikację miejską? Albo przeciwnie: na zniechęcające opłaty za parkowanie? W Londynie sam wjazd do centrum kosztuje równowartość 70 zł, a każda godzina parkowania – ponad 30 zł
Samochód to dla wielu Polaków symbol statusu. Często bywa pierwszym zakupem świeżo upieczonego kierowcy, nawet jeśli taka decyzja nie ma uzasadnienia ekonomicznego. Efekt naszego przywiązania do czterech kółek sprawia, zajmujemy 3. miejsce w Unii Europejskiej pod względem liczby pojazdów na 1000 mieszkańców. Według danych Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców pod koniec 2019 r. w naszym kraju było zarejestrowanych 31,5 mln pojazdów. Z tego ok. 20 mln to samochody osobowe.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Niestety nasze samochody nie należą do najnowszych. Średni wiek samochodu sprowadzanego do Polski to 12 lat. Z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów z 2018 r. wynika, że zaledwie 30% samochodów poruszających się po naszych drogach miało 10 lat lub mniej, a co dziesiąty samochód miał 4 lub mniej lat. Firmy ubezpieczeniowe podają z kolei, że średni wiek aut jeżdżących po naszych drogach to 13 lat. Jesteśmy pod tym względem w czołówce Europy.
Polskie miasta zakorkowane i brudne
Mamy więc bardzo dużo bardzo starych samochodów, które nie tylko korkują nasze ulice i blokują przestrzeń miejską, ale też sprawiają, że mamy zanieczyszczone powietrze. I to coraz bardziej. Poniższy wykres przedstawia zmianę w emisji CO2 wynikającą z transportu w latach 2010–2019. W większości zachodnich państw widzimy tendencję spadkową. Niestety w Polsce poziom zanieczyszczenia znacząco wzrósł.
źródło: Transport and Climate Change Global Status Report, SLOCAT
Jedną z przyczyn, które sprawiają, że praktycznie każdy dorosły Polak ma samochód, jest wykluczenie komunikacyjne. Dotyczy to przede wszystkim małych miejscowości, w których bez samochodu po prostu nie da się dojechać do pracy, szkoły czy na zakupy.
Jednak zupełnie inaczej wygląda sytuacja w dużych aglomeracjach. Choć do transportu publicznego czy infrastruktury rowerowej można mieć wiele zastrzeżeń, to wybieranie alternatywnych dla samochodów środków transportu w dużych miastach jest zdecydowanie łatwiejsze. W mieście zdecydowanie łatwiej znaleźć połączenie autobusowe. Stale rośnie też liczba ścieżek rowerowych.
Czytaj też: Nasze miasta najbardziej zakorkowane w UE. Korki uliczne to straty (subiektywnieofinansach.pl)
W ubiegłym roku Polski Alarm Smogowy w raporcie „Zachowania transportowe mieszkańców polskich miast” przedstawił podejście do transportu mieszkańców 5 wybranych polskich miast (Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań, Katowice). Uczestnicy badania jako najpoważniejsze problemy naszych miast wskazali korki i brak parkingów w centrum.
Potwierdza to również TomTom Trafix Index, wg którego aż 5 polskich miast znajduje się w pierwszej pięćdziesiątce najbardziej zakorkowanych miast świata. Łódź zajmuje w całościowym rankingu aż 14. miejsce, kolejny jest Kraków na pozycji 27. oraz Wrocław na 32. miejscu.
źródło: „Zachowania transportowe mieszkańców polskich miast”, Polski Alarm Smogowy
Skąd nasze przywiązanie do samochodów?
Ankietowani wskazali również wiele innych problemów wynikających z nadmiaru samochodów w miastach. Między innymi zanieczyszczenie powietrza, zmiany klimatyczne zatłoczenie miasta samochodami, niszczenie infrastruktury czy hałas.
Dlaczego pomimo tych licznych problemów tak wielu z nas wybiera samochód? Główną motywacją jest przede wszystkim komfort podróżowania. I jest to dość ciekawa odpowiedź, szczególnie jeśli przyjrzymy się danym mówiących o ocenie efektywności sposobów poruszania się po mieście.
Wśród dostępnych metod przemieszczania się, własny samochód został uznany za bardzo efektywny sposób komunikacji raptem przez 5% ankietowanych oraz za raczej efektywny przez kolejne 15%. Aż 38% wystawiło samochodom ocenę niską lub bardzo niską. Dla porównania komunikację zbiorową oceniło negatywnie 13% ankietowanych, a rower zaledwie 5%.
Dotarcie do celu pieszo zostało z kolei uznane za zdecydowanie najbardziej efektywną formę, niestety nie każdy może sobie na to pozwolić.
źródło: „Zachowania transportowe mieszkańców polskich miast”, Polski Alarm Smogowy
Przywiązanie do samochodów, pomimo wszelkich niedogodności z nimi związanych, skutkuje tym, że 43% mieszkańców uważa, że sposobem na poprawę komunikacji w mieście jest poszerzanie ulic i budowa nowych dróg. Niestety to rozwiązanie należy do najdroższych i, w dłuższej perspektywie, mało skutecznych. Nowe drogi dojazdowe sprawiają, że powstają przy nich nowe budynki mieszkalne, a więc pojawiają się i nowe samochody.
Polskie miasta: jak pozbyć się korków?
Co ciekawe, 26% badanych jako pożądane działania na rzecz poprawy funkcjonowania transportu zaznaczyło ograniczenie liczby i ruchu samochodów. I może faktycznie to jest jedyne rozwiązanie? Nie bylibyśmy pionierami w tym zakresie, bo ograniczenia wjazdu do centrum funkcjonują już w kilku europejskich miastach.
Przykładowo w Londynie wjazd do ścisłego centrum (Congestion Charge Zone) w godzinach 7:00-22:00 kosztuje 15 funtów za dzień. Samo dotarcie samochodem do centrum to jednak nie jedyny wydatek. Przecież musimy jeszcze gdzieś zaparkować. Jeśli poruszamy się autem na benzynę wyprodukowanym po 2005 roku, to za godzinę parkowania w centrum zapłacimy 6 funtów. Gdyby więc Brytyjczycy mieli warszawskie nawyki i codziennie parkowali w centrum na 8 godzin, to w skali miesiąca wydawali by 1260 funtów! Tymczasem przeciętna pensja w Wielkiej Brytanii to trochę ponad 2000 miesięcznie.
W trochę mniej ścisłym centrum obowiązuje Ultra Low Emission Zone. Aby wjechać w ten obszar, nasz samochód musi spełniać konkretne normy. W innym przypadku zapłacimy 12,5 funtów za dzień.
Wprowadzone w Londynie strefy sprawiły, że ruch uliczny w centrum zmniejszył się o 15%. To automatycznie przełożyło się na mniejsze zanieczyszczenie powietrza w mieście.
Stolica Norwegii chwali się z kolei tytułem miasta prawie bez samochodów. W 2019 roku zlikwidowano tam ponad 700 miejsc parkingowych. Zamieniono je na ścieżki rowerowe, mini parki i roślinność. Poruszanie się po niektórych ulicach samochodem jest zakazane. Podobne działania podejmują też inne europejskie miasta m.in. Paryż, Barcelona czy Mediolan.
Czy drastyczne podnoszenie cen mogłoby usprawnić nasze miasta? Przykład z listopada tego roku pokazuje, że faktycznie metoda kija może być skuteczna. Kilka dni temu warszawskie portale informacyjne donosiły, że po wprowadzeniu płatnych stref parkowania na Żoliborzu i Ochocie rejony te zostały uwolnione od nadmiaru aut.
Czytaj też: Ile warte są drzewa w mieście? Policzyliśmy ich finansowe korzyści! (subiektywnieofinansach.pl)
Czytaj też: Używane samochody drożeją 15% rocznie. Czy to pomysł na inwestycję? (subiektywnieofinansach.pl)
Jeśli nie samochód, to co?
Tylko jak wtedy dotrzeć do pracy, skoro komunikacja bywa zawodna? Rower wydaje się być idealnym rozwiązaniem. Niestety aż 43% respondentów badania Alarmu Smogowego zadeklarowało, że nie zamierza przesiąść się na rower, niezależnie od wprowadzanych udogodnień, typu nowe ścieżki rowerowe. Zaledwie 8% badanych jeździ rowerem regularnie lub okazjonalnie.
Dlaczego nastawienie do roweru jest tak negatywne? Czyżby codzienny dystans był zbyt długi, aby można było zdecydować się na rower? Okazuje się, że prawie 70% mieszkańców badanych miast ma do swojego celu poniżej 10 km. Brzmi jak idealny dystans na poranną i popołudniową przejażdżkę.
źródło: „Zachowania transportowe mieszkańców polskich miast”, Polski Alarm Smogowy
Nawet jadąc spokojnym tempem, jest duża szansa, że w godzinach szczytu dotrzemy na miejsce szybciej niż samochód. Przy okazji wygenerujemy dzienną dawkę ruchu rekomendowana przez WHO oraz zaoszczędzimy trochę pieniędzy. A ruch bardzo nam się przyda, bo na tle innych państw europejskich uprawiamy bardzo mało sportu.
Zrezygnuj z samochodu i oszczędzaj?
Wg danych GUS transport jest trzecią najwyższą pozycją w naszych portfelach i stanowi średnio niecałe 10% naszego budżetu. To dużo, a będzie jeszcze więcej, biorąc pod uwagę ceny paliwa. A przecież nie tylko paliwo drożeje. Przy szalejącej inflacji na pozostałych produktach warto szukać oszczędności w różnych kategoriach wydatków, w tym na dojazdach.
Zakładając, że w obie strony do pracy mamy 15 km, to na paliwo wydajemy miesięcznie ok. 140 zł. Jeśli to nasz jedyny koszt i nie musimy już płacić za parking, to i tak rocznie wychodzi ok. 1500 zł. Sporo. A co jeśli do tego nie mamy bezpłatnego miejsca postojowego i musimy korzystać z miejskiego płatnego parkingu? Jeśli za godzinę płacimy 4 zł, to w skali miesiąca dochodzi nam kolejne 640 zł. Mamy więc prawie 800 zł miesięcznie na koszty związane z dojazdami do pracy!
Finansowa skala problemu jest na tyle duża, że również firma Deloitte postanowiła wyliczyć, ile tracimy na codziennym staniu w korkach. W tym celu powieszono nawet w Warszawie tablicę, która codziennie pokazuje szczegółowe dane. Wg danych Deloitte każdy warszawski kierowca przez korki traci 3500 zł rocznie, zaś wszyscy Polacy tracą łącznie 3,5 mld zł!
Pytanie brzmi: jak rozbudować infrastrukturę komunikacji publicznej, żeby z każdego miejsca, w którym mieszkają duże skupiska ludzi, można było dotrzeć w miarę wygodnie do centrum? Z grubsza metoda jest znana – parkingi „park and ride” na obrzeżach miast, przy końcowych stacjach metra i pętlach tramwajowych.
To inwestycje, które mogą mieć sens, ale pod warunkiem, że jednocześnie: a) opłaty za korzystanie z komunikacji miejskiej przez osoby, które przesiadają się na nią z samochodu, będą atrakcyjne, b) opłaty za wjazd do centrum i parkowanie w strefach płatnych będą wystarczająco nieatrakcyjne. Jeśli znacie inne sposoby albo macie jakieś doświadczenia ze świata w tym względzie – dawajcie znać.
źródło: Alexander Popov/Unsplash