W Polsce nadchodzi horrendalna podwyżka mandatów drogowych. Za przekroczenie dozwolonej prędkości o więcej niż 30 km/h policjant będzie musiał wlepić od 1500 zł do 5000 zł mandatu, a ubezpieczyciel – podwyższyć o kolejnych kilkaset złotych cenę polisy OC. Zacznie się polowanie na kierowców, a policja drogowa stanie się najbardziej znienawidzoną służbą w kraju? Na Węgrzech podeszli do sprawy inaczej: dali kierowcom do ręki aplikację, która… nagradza za bezpieczną jazdę
W Polsce trwa wielka awantura o planowane przez rządzących zmiany w mandatach. Prawdopodobnie wejdą w życie jeszcze w tym roku, zaś głównym ich skutkiem będzie gigantyczna podwyżka mandatów za drobne nawet wykroczenia na drogach.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Podwyżka mandatów: nadchodzi drakońskie prawo dla kierowców
Przede wszystkim wzrośnie maksymalna wartość mandatu z obecnych 500 zł do 5000 zł. Pojawią się też progi minimalne. Za przekroczenie dozwolonej w danym miejscu prędkości o więcej niż 30 km/h oraz za przewinienia zagrażające pieszym policja będzie nakładała na kierowcę mandat w wysokości co najmniej 1500 zł. Jeśli w ciągu dwóch lat powtórzy się takie przewinienie – kolejny mandat wynosi już co najmniej 3000 zł.
Dodatkową karą dla osób mających na koncie przekroczenia przepisów będą wyższe stawki ubezpieczenia OC uzależnione od liczby punktów karnych. Po „złapaniu” np. 2000 zł mandatu za jazdę 30 km szybciej, niż wolno w danym miejscu, kierowca dostanie też kilkaset złotych „kary” w postaci podwyższonej stawki ubezpieczeniowej.
Za największe przekroczenia przepisów będzie można dostać 15 pkt. (a nie 10 pkt., jak dotychczas), zerowanie punktów karnych będzie następowało dopiero po dwóch latach, zaś czas do wyzerowania będzie biegł dopiero od dnia zapłacenia mandatu, a nie – jak dziś – od dnia przekroczenia przepisów.
Za jazdę bez prawa jazdy bądź w stanie nietrzeźwości będzie można nie tylko zapłacić 2500 zł, ale też trafić do aresztu. Policja będzie też mogła ściągać należności z tytułu mandatów, potrącając kierowcy zwrot podatku.
Szykuje się więc iście drakońskie prawo dla (źle) kierujących samochodami – podwyżka mandatów i większa łatwość „zdobycia” wysokiej kary. Zwłaszcza że jednocześnie nic się nie mówi np. o urealnieniu ograniczeń prędkości i przeglądzie znaków drogowych (eksperci od ruchu drogowego dość zgodnie mówią, że nasze drogi są „przeznakowane”). Osobiście znam kilka miejsc, na których występuje ograniczenie prędkości do 50 km/h chyba tylko po to, żeby można było tam łapać kierowców (szeroka, kilkupasmowa droga).
Czytaj więcej o tym: Mandat z fotoradaru i dwuznaczna moralnie propozycja. Wszystkim pasuje (subiektywnieofinansach.pl)
Jest i druga strona medalu – dziś mandaty w Polsce są żenująco niskie w porównaniu z tymi, które obowiązują w innych krajach europejskich. 500-złotowy mandat nie odstrasza już tak jak kilkanaście lat temu. Zmiany więc są konieczne, ale w Polsce – jak zwykle – poruszamy się od ściany do ściany. Od skrajnie liberalnego do skrajnie restrykcyjnego systemu karania kierowców chcemy przebyć w ciągu pięciu minut.
Czytaj też o innych pomysłach: Mandat uzależniony od zarobków, konfiskata auta, ławka kar… jak walczyć z piratami? (subiektywnieofinansach.pl)
Czytaj też o samochodach elektrycznych na wynajem: Rządowe dopłaty do auta elektrycznego i zastępcze spalinowe. Opłaci się? (subiektywnieofinansach.pl)
OBBpoint, czyli policja przyzna punkty i nagrody za bezpieczną jazdę
A może by tak przy okazji wprowadzić zasadę marchewki, a nie tylko kija? Z dużym zaciekawieniem przeczytałem niedawno o pomyśle węgierskiej policji drogowej, która zaproponowała kierowcom… specjalną aplikację monitorującą styl jazdy i przyznającą punkty, które można wymienić na nagrody.
Rzecz nie jest nowością. Opiera się na telemetrii, która już działa także w naszych polskich samochodach. Kilka firm ubezpieczeniowych oferuje kierowcom aplikacje, które pozwalają nie tylko geolokalizować samochód, ale też sprawdzać prędkość, przyspieszenie oraz gwałtowność wykonywania przez niego manewrów.
Jakiś czas temu sprawdzałem na „Subiektywnie o Finansach”, czy tego typu rozwiązania cieszą się dużym zainteresowaniem kierowców. Szału nie ma, ale też zniżki oferowane z tego tytułu („z góry”, czyli na podstawie wcześniejszej telemetrycznej oceny kierowcy, albo „z dołu”, czyli na podstawie oceny w okresie ubezpieczenia) nie są szalone.
Jest też na polskim rynku aplikacja sprawdzająca styl jazdy, która nie wiąże się bezpośrednio z ubezpieczeniem. Po prostu pozwalam monitorować swój styl jazdy, a aplikacja przyznaje mi punkty „zwykłe” i premiowe. A potem przyznaje za to nagrody (też drobne, prawdę pisząc, ale zawsze coś). I właśnie dokładnie ten pomysł wykorzystuje węgierska drogówka. Każdy kierowca może od września tego roku ściągnąć sobie aplikację OBBPoint i zarejestrować się w systemie przyznającym punkty lojalnościowe za bezpieczną jazdę.
Operatorem aplikacji jest Krajowa Komisja Zapobiegania Wypadkom (Orfk). Użytkownicy aplikacji, przestrzegając ograniczeń prędkości, zbierają punkty, które w przyszłości mają być wymieniane na nagrody w postaci cyfrowych kodów rabatowych do wybranych sieci sklepów (o ile mi wiadomo, komponent nagradzania nie jest jeszcze gotowy).
OBBPoint monitoruje wyłącznie prędkość. Punkty są przyznawane, gdy kierowca w czasie jazdy ma włączoną aplikację i nie przekroczył limitu prędkości. Oprogramowanie „wie”, jakie ograniczenia prędkości znajdują się na trasie na podstawie współrzędnych lokalizacji. Aplikacja stara się być „inteligentna”. Przekroczenie przez osobę dopuszczalnego limitu prędkości przez krótki czas, na przykład w celu wyprzedzania, nie jest uznawane przez aplikację za wykroczenie, pod warunkiem że po wykonaniu manewru kierowca zwolni.
Co ciekawe, punkty mogą zdobywać też pasażerowie (dorośli, a także dzieci). System może działać na dwóch telefonach równolegle w jednym samochodzie. W dziecięcej wersji aplikacji są inne funkcje – zamiast punktów lojalnościowych dostaje się elementy do budowania, ubierania i wyposażania różnych postaci, takich jak funkcjonariusze policji drogowej, komandosi i detektywi.
Ten ostatni pomysł ma sprawić, żeby pasażerowie też mogli wywierać na kierowcy pozytywną presję na przestrzeganie ograniczeń prędkości – jeśli tak się dzieje, to nie tylko kierowca zyskuje punkty, ale i pasażerowie.
Czytaj też: Smartwatch dostaniesz za darmo, od pracodawcy. A co w pakiecie? (subiektywnieofinansach.pl)
Pomysł dobry, ale kto zaufa „policyjnej” aplikacji?
W planach jest nie tylko wprowadzenie systemu nagród, ale też grywalizacja. Kierowcy, na podstawie liczby uzyskanych punktów, otrzymują „rangi”, które będą uprawniały do udziału w dodatkowych losowaniach prezentów. Węgierskie media zapowiadają, że dla kierowców z najwyższymi rangami dostępne będą bardzo cenne nagrody, takie jak najnowsze modele telefonów czy samochody.
W tym całym pomyśle – ogólnie świetnym, bo promującym bezpieczną jazdę metodą marchewki, a nie kija – są dwie cienkości. Pierwsza polega na tym, że na razie są tylko punkty, nagród brak. Druga polega na tym, że kierowcy mogą nie mieć wielkiej ochoty na udostępnianie swoich danych o lokalizacji oraz prędkości, gdy wiedzą, że za systemem stoi policja. A co będzie, gdy kiedyś do tych danych sięgnie? Albo zacznie nakładać zdalnie mandaty?
Operator aplikacji twierdzi, że po pierwsze nie archiwizuje ona żadnych danych (na bieżąco mierzy prędkość, określa limity prędkości obowiązujące w danym miejscu drogi i nalicza punkty), a po drugie – nawet gdyby było inaczej – to ani aplikacja, ani systemy pomiaru nie są certyfikowanymi prędkościomierzami i nie nadają się na podstawę do nakładania jakichkolwiek mandatów. Aplikację można też w każdej chwili wyłączyć.
Poza tym aplikacja nie wymaga podania żadnych danych – do zarejestrowania użytkownika wystarczy e-mail (nie podaje się żadnych danych osobowych ani danych samochodu). Choć przecież aplikacja jest instalowana na smartfonie, którego numer i właściciela da się ustalić, więc z tą anonimowością to chyba nie do końca prawda.
Podwyżka mandatów i… rabat z aplikacji?
W Polsce tego typu aplikacja – nawet, gdyby ktoś wpadł na pomysł jej stworzenia (bądź przystosowania którejś z istniejących) – zapewne nie cieszyłaby się zainteresowaniem. Policja ma reputację organizacji nastawionej nie na poprawę bezpieczeństwa, lecz na pozyskiwanie kasy do budżetu. Większość kierowców nie zaufałaby żadnej aplikacji, z którą cokolwiek wspólnego miałaby „drogówka”. (Chyba że się mylę…)
Ale dziś, w sytuacji istnienia zamiaru drastycznego podniesienia mandatów, można byłoby taką aplikację wykorzystać jako „zmiękczenie” systemu dla osób, które ogólnie są dobrymi kierowcami, ale po prostu zdarzyło im się nie zauważyć znaku. Podwyżka mandatów miałaby też swoją łagodniejszą twarz.
Wkrótce taki pechowy kierowca będzie mógł dostać np. 2000 zł mandatu, czyli w większości przypadków oddać całą pensję. A to może być jego pierwszy błąd od lat! Załóżmy, że polska policja wprowadziłaby taką aplikację, a do ustawy byłoby wpisane uprawnienie do obniżenia mandatu np. o połowę albo o 75% w przypadku kierowcy, który po pierwsze używa tego typu aplikacji, a po drugie ma w niej określoną (wysoką) rangę.
To zapewne zmobilizowałoby nas do instalowania takiej aplikacji, bo w sytuacji awaryjnej mogłaby ona być „tarczą” potwierdzającą, że choć popełniliśmy błąd, to był on jednorazowy, a przeważnie jeździmy bezpiecznie. W zwykłych okolicznościach żaden policjant nie ma powodu, by uwierzyć nam „na słowo” i zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary. Ale w tym momencie stanęłaby za nami telemetria.
Tym sposobem ryzykowny pomysł, jakim jest podwyżka mandatów do absurdalnych wysokości, zostałby zneutralizowany i wręcz mógłby zadziałać prewencyjnie – więcej osób, obawiając się nowego taryfikatora mandatów, ściągnęłoby i używało aplikacji i jeździliby bezpiecznie, żeby „w razie czego” wykorzystać punkty lub rangę zdobytą w aplikacji do redukcji wysokości mandatu.
Co sądzicie o takim pomyśle? Czy to, co wprowadzili nasi Bratankowie, mogłoby być przydatne nie tylko nad Dunajem, ale też nad Wisłą? Czy podwyżka mandatów w Polsce ma w ogóle sens? Zapraszam do rozmowy! Jeśli jesteście na Węgrzech albo zamierzacie tam być – koniecznie przetestujcie tę aplikację i dajcie znać na maciej.samcik@subiektywnieofinansach.pl.
——–
A jeśli już jesteśmy przy aplikacjach, to…
>>> Przetestuj aplikację pozwalającą kontrolować rachunki za prąd. Trójmiejska firma Fortum – renomowany, pochodzący ze Skandynawii sprzedawca energii – oferuje rozwiązanie „Prąd w telefonie”, dzięki któremu – w powiązaniu z inteligentnym licznikiem w Twoim mieszkaniu – możesz bardzo łatwo kontrolować swoje wydatki na prąd, obniżyć rachunki za energię i wygodnie doładowywać konto w czasie rzeczywistym. Maciek Samcik testował to na własnej skórze. Z propozycji dołączenia do tej innowacji możecie skorzystać KLIKAJĄC TEN LINK
>>> Zamiast konta firmowego w banku możesz mieć aplikację ZEN oferującą wielowalutowe konto z kartą do bezspreadowych zakupów na całym świecie, program cashback (dzięki któremu można odzyskać część pieniędzy z zakupów firmowych) oraz przedłużoną o rok gwarancję na opłacone kartą ZEN towary. ZEN ma system, dzięki któremu przyjmiesz płatność od swoich klientów w dowolnej formie – kartą płatniczą, BLIKiem, a także za pomocą PaySafeCard, Trustly, WebMoney, Skrill, Neosurf. Do tego błyskawiczne rozliczanie transakcji, które trafiają od razu na zbiorcze konto w ZEN – pieniądze możesz wydać natychmiast. Więcej o ZEN i możliwościach dla małych firm jest tutaj. Polecam też felieton o tym, gdzie jest ten moment, w którym przestajesz w ogóle potrzebować tradycyjnego banku
>>> W imieniu Cinkciarz.pl zapraszam do udziału w loterii z nagrodami. Do wzięcia jest od 5000 zł do 24 000 zł (łącznie 19 losowań, 90 nagród). Żeby wziąć udział w losowaniu trzeba zbierać punkty za transakcje (im więcej punktów tym większe szanse), w których jedną z walut jest USD, GBP, CHF lub EUR. Jako transakcja liczy się nie tylko wymiana walut na platformie Cinkciarz.pl, ale też przekazy pieniężne, transakcje kartowe i płatności internetowe przez Cinkciarz Pay. Szczegóły są pod tym linkiem. A pod tym linkiem więcej o możliwościach, jakie oferuje Cinkciarz.pl wszystkim, którzy pewniej się czują, gdy mają pod ręką trochę „twardej waluty”
——–
Posłuchaj podcastu o autach elektrycznych: czy opłaca się kupować? Wypożyczać? Leasingować? Jeździć nimi?
W kolejnym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o samochodach elektrycznych. Czy opłaca się je kupować? Wypożyczać? Leasingować? Jeździć nimi? Co zmieniają w tych kalkulacjach dopłaty rządowe? Kto dziś kupuje samochody elektryczne? Jak oferta banków może wspomóc popularyzację aut elektrycznych? O tym wszystkim opowiada nam Robert Antczak z Arval Polska. Zapraszam do posluchania pod tym linkiem!
Słuchaj podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” również na platformie Spotify, gdzie znalazł się w dziesiątce najpopularniejszych w Polsce podcastów o tematyce newsowej. Jesteśmy też na Apple Podcast, Google Podcast i pięciu innych popularnych platformach do słuchania.