Jeśli „pierwsza pożyczka gratis” jest złem w czystej postaci, to tego pomysłu nie powstydziłby się sam Lucyfer. Firma pożyczkowa Vivus – podobnie jak rok temu – rozdaje bony… na wakacje. Rok temu było 500 zł, dziś można dostać „tylko” trzy stówki
Jak wiecie, nie podobają mi się oferty typu „pierwsza pożyczka gratis”. Tym bardziej mi się nie podobają, im więcej jest tego „gratisu” i im bardziej „na chwilę” on klientowi przysługuje.
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
Powiedzmy sobie szczerze: zassać np. 3000 zł ze zobowiązaniem, że trzeba oddać wszystko już za miesiąc, to nie jest oferta, którą można nazwać „darmową próbką” (a tak usiłują mnie przekonać do tego modelu biznesowego fani szybkich pożyczek). Darmowa próbka to byłoby 100 zł w ramach pierwszej pożyczki gratis. Ale nie 3000 zl!
Czytaj też: Pierwsza pożyczka gratis? Oto dlaczego radzę jej unikać
Niestety, pojawiło się coś gorszego, niż „pierwsza pożyczka gratis”. Znów widzę reklamy firmy pożyczkowej Vivus, która do każdej pożyczki dodaje… bon na wakacje o wartości 300 zł do wykorzystania w portalu turystycznym Fly.pl. To i tak nie jest szczyt hojności, bo w zeszłym roku Vivus rozdawał bony na 500 zł
Czy może być coś bardziej sugestywnego, niż pokazywać przed wakacjami bon w „zgrzewce” z darmową pożyczką? Jeśli przez lata zastanawiałem się jak powinno wyglądać zło w czystej postaci na rynku pożyczkowym, to chyba właśnie tego zła absolutnego dotknąłem.
Vivus wpadł na pomysł genialny w swej prostocie. Urzeźbił pakiet pożyczki z przyjemnym sposobem na przeznaczenie tych pieniędzy. A więc: nawet jeśli nie miałeś jeszcze pomysłu, by pójść do Vivusa po „pierwszą gratis”, to Vivus podsuwa ci taki pomysł. I już wiesz, że nawet jeśli wydawało ci się, że nie potrzebujesz gotówki, to byłeś w błędzie.
Bo tylko głupi nie chciałby pojechać na wakacje z 500-złotowym bonusem. Oczywiście, inna sprawa, iż lepiej byłoby z tych wakacji nie wracać, biorąc pod uwagę, że pieniądze trzeba będzie po 30 dniach oddać lub przedłużyć pożyczkę już na całkiem komercyjnych zasadach ;-).
Prześwietliłem promocję pożyczki z bonem wakacyjnym i znalazłem tylko jedno niedomówienie – ów bon od Fly.pl dotyczy wyłącznie wakacji o wartości co najmniej 3000 zł. Trudno to nazwać zresztą niedomówieniem, bo owo bolesne zastrzeżenie jest komunikowane napisami znajdującymi się na dole reklamy telewizyjnej.
Bonem nie można też sfinansować zakupu samych biletów lotniczych – to musi być pełna impreza turystyczna (transport plus pobyt) w cenie co najmniej 3000 zł. Oferta jest dostępna tylko dla klientów dziewiczych, czyli takich, którzy jeszcze w Vivusie nie pożyczali. Promocja obowiązuje jeszcze przez kilkanaście dni, do końca czerwca. Ale jest niebezpieczeństwo, że będzie przedłużona i czyste zło będzie kusiło nadal. ;-).
Na tym interesie zyskują wszyscy, poza klientami (wyjąwszy tych szczęśliwców, którzy są w stanie szybciutko oddać 3000 zł nie ponosząc żadnych kosztów i inkasując zniżkę od Fly.pl). Vivus zwiększa zainteresowanie swoimi pożyczkami oferując je w wariancie „celowym”, czyli na konkretną, namacalną przyjemność. I jednocześnie przesyła klientów do zaprzyjaźnionego touroperatora, od którego zapewne ma prowizję.
Bon na wakacje być może finansuje się więc sam (z prowizji od wzrostu wakacyjnych obrotów), a większość klientów i tak przyjdzie po więcej pieniędzy, bo po przepuszczeniu 3000 zł na zakup wycieczki będzie bardziej spłukana, niż kiedykolwiek.
Czytaj też: Pierwsza pożyczka gratis pod warunkiem, że kupisz… fotelik
Czytaj też: Estoński InBank wchodzi do Polski. I oferuje… dziwną chwilówkę
Znam osobiście twórcę firmy pożyczkowej, która ten interes wymyśliła i przyznam, że w pewnym sensie chłopa podziwiam. Bo wytycza trendy. Niebezpieczne, ale trendy. Tego rodzaju oferty łączone – nie tylko w sezonie letnim, ale też przy okazji wyprawki szkolnej, świąt Bożego Narodzenia, ferii zimowych – w przyszłości mogą rządzić na rynku pożyczek pozabankowych.
Nic tak nie wzbudza potrzeby konsumenckiej, jak jej… wizualizacja. A firmy pożyczające pieniądze przez smartfona są w stanie ten żar przełożyć na zyski. Wracając do prezesa pewnej firmy pożyczkowej… Jest nawet trochę podobny do tego tego Lucyfera z mojego ulubionego serialu, chociaż ma inne włosy ;-)).
Czytaj też: Dziwna sytuacja? Gdy firmy chwilówkowa chwalą antylichwę. A wiecie dlaczego ją tak chwalą? Sprawdziłem