Firmy oferujące pożyczki-chwilówki w modelu „pierwsza gratis” – z dostępem do kasy w ciągu 15 minut, przez smartfona – mierzą się z coraz trudniejszymi warunkami. Z jednej strony socjalne programy rządu (jak np. „Rodzina 500+”) wyjmują im potencjalnych klientów i ograniczają popyt na chwilówki. Z drugiej strony w sklepach zdarzają się już bankowe raty zero procent na cały asortyment (i nawet czasami zero rzeczywiście okazuje się być zerem, bez żadnych haczyków).
Z trzeciej – coraz więcej ludzi używa banków w smartfonie. A tam dość łatwo zainstalować „kredyt na jeden klik”. I banki coraz częściej oferują tę formę pożyczania swoim klientom.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj też: Bank Pekao pokazał nową wersję PeoPay. Po raz pierwszy przelew zatwierdzisz biometrycznie
Krótko pisząc: branża pożyczkowa musi wydawać coraz więcej pieniędzy, by utrzymać pierwsze miejsce w wyścigu do klienta z pustym portfelem, bo ma on coraz więcej możliwości, by tanio i wygodnie sfinansować zakupy.
Dotyczy to nie tylko sklepów stacjonarnych, ale i internetowych. Odkąd PayU – wspólnie z mBankiem i Aliorem – wprowadziło raty zero procent na Allegro (teraz program jest rozszerzany także na inne e-sklepy, który współpracują z PayU jako pośrednikiem w płatnościach) firmy pożyczkowe już wiedzą, że być w smartfonie klienta to mało. Trzeba być pod ręką wtedy, gdy ten klient robi zakupy.
Czytaj też: Pierwsza pożyczka gratis to było zło. Ale tej oferty Vivusa nie powstydziłby się sam Lucyfer
Kup teraz, zapłać później. Odroczona płatność za e-zakupy
Stąd zapewne wziął się kolejny pomysł PayU, realizowany właśnie z pozabankową firmą pożyczkową, niemieckim Kreditechem. Otóż właśnie ruszył w niektórych sklepach obsługowanych przez PayU pilotaż usługi „Kup teraz, zapłać później”. Polega on na tym, że aby afinalizować transakcję nie trzeba mieć przy sobie ani grosza. PayU i Kreditech odroczą zapłatę o 30 dni. Właściciel sklepu dostanie pieniądze od razu, więc z punktu widzenia klienta będzie to po prostu kolejna odmiana „pierwszej pożyczki gratis”.
Czytaj o problemach z Kreditechem: Klienci Allegro skarżą się, że „wyłudza” bankowe dane do logowania
Żeby skorzystać z tej formy zakupu trzeba po prostu włożyć produkty do koszyka w e-sklepie i wybrać formę płatności pt. „Kup teraz, zapłać później”. Zamiast danych karty lub konta bankowego podaje się kilka swoich danych i potwierdza tożsamość (tak samo, jak biorąc szybką pożyczkę w firmie pozabankowej). Umowę, na mocy której płatność zostaje odroczona, potwierdza się za pomocą SMS-u autoryzacyjnego. Procedura nie powinna trwać szybciej, niż kilka minut.
Na razie rzecz jest w fazie testów, więc gdybyście chcieli się rzucić w wir zakupów z odroczoną płatnością, to musicie się udać do jednego z dość nielicznych e-sklepów, które już to mają (np. Vistula, DeniCler, Bialcon, W.Kruk, Top Secret, Baodao…, pełna lista jest na stronie PayU).
Mamy więc jeszcze jedną usługę finansową sprowadzającą się do „zlewarowania” klienta, który nie chce pozbywać się żywej gotówki. Dość podobną do karty kredytowej albo wspomnianych wyżej pożyczek z cyklu „pierwsza gratis”. Czy łatwiejszą do impulsowego „zassania” w sytuacji, kiedy nagle i niespodziewanie czegoś bardzo zapragniemy? Niewykluczone. Czy adresowaną do tych samych klientów, co „pierwsza gratis”? Trudno powiedzieć, to zależy trochę od portfolio sklepów, w których będzie oferowana.
Ułatwienie dla kupujących w sieci, czy zło w jeszcze czystszej postaci?
Ten koncept można rozpatrywać jako „dobry”, czyli wspomagający decyzję zakupową klienta w sytuacji, gdy ten się waha (kupowanie bez płacenia jest jednak bardziej przyjemne od pozostałych form kupowania, nawet jeśli kiedyś zapłacić będzie trzeba). Dzięki temu mniej może być w internecie porzuconych koszyków. Ale można to też rozpatrywać jako kolejną odmianę zła w postaci „pierwszej gratis”. Jeszcze groźniejszą odmianę, bo nie wymagającą żadnego wysiłku w postaci kontaktu z zewnętrzną instytucją finansową. Wszystko odbywa się wewnątrz sklepu.
Wiadomo, że główny zarobek Kreditech, czyli firmy fintechowej wyrosłej na szybkich pożyczkach pozabankowych (Kredito24) będzie pochodził z refinansowania klientów, którzy co prawda pod wpływem impulsu kupią coś z odroczoną płatnością, ale nie zdobędą w ciągu 30 dni finansowania. Owo przedłużenie finansowania – tak samo, jak w przypadku „pierwszej gratis” będzie po cenie kilka razy wyższej, niż pożyczki bankowe.
Z całą pewnością „zaszywanie” różnych metod finansowania już w środku e-sklepu, dokładanie ich do mechanizmu płatności za zakupy, będzie w przyszłości jednym z najważniejszych trendów w całym e-handlu. I niekoniecznie wyłącznie firmy fintech i pożyczkowe muszą na tym wygrywać. Nie bez powodu ING zainwestował niedawno w firmę Twisto, która oferuje identyczny koncept, jak Kredito i PayU, czyli odroczoną płatność za e-zakupy.
Czytaj też: Czy firmy fintech wygryzą banki? W których segmentach branży finansowej mają największą szansę?
Czytaj też: Jak płacić za zakupy w sieci? Ma być wygodnie, szybko i bezpiecznie. Która metoda wygrywa?