16 kwietnia 2022

Jest nowy pomysł na walkę z inflacją: obligacje antydrożyźniane. Czy one mogłyby ograniczyć wzrost cen? A może byłoby z nimi więcej kłopotu, niż korzyści?

Jest nowy pomysł na walkę z inflacją: obligacje antydrożyźniane. Czy one mogłyby ograniczyć wzrost cen? A może byłoby z nimi więcej kłopotu, niż korzyści?
Współautor: Maciej Samcik
74

Im sytuacja w gospodarce trudniejsza, tym więcej pojawia się… innowacyjnych pomysłów na łagodzenie skutków inflacji i wysokich stóp procentowych. Ostatnio swoje pomysły zaprezentowali dr Bogusław Grabowski, były członek Rady Polityki Pieniężnej, a także szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Co jest wspólnym mianownikiem tych propozycji? Obligacje „antydrożyźniane”. Czym miałyby się różnić od tego, co już teraz oferuje Ministerstwo Finansów? Sprawdzam

Zacznijmy od prof. Bogusława Grabowskiego. Ten renomowany ekonomista utyskiwał, że podnoszenie stóp procentowych nie ogranicza inflacji, bo nie powoduje ściągnięcia pieniądza z gospodarki. A żeby tak się stało, w górę musi pójść oprocentowanie depozytów. A to rośnie dużo wolniej niż kredytów, o czym pisaliśmy wielokrotnie.

Zobacz również:

Jaką radę daje były członek RPP? Niech NBP emituje obligacje detaliczne, oprocentowane 1-2 pkt proc. powyżej inflacji. Ludzie zaczną wyciągać pieniądze z banków – prof. przewiduje Grabowski – a to zmusi banki, by zaczęły o depozyty zabiegać.

„Niech NBP emituje obligacje na 12% rocznie”. Trzy wątpliwości

Bogusław Grabowski jest doktorem ekonomii, a ja tylko dziennikarzem. Może dlatego wiele elementów tego pomysłu jest dla mnie niejasne. Oto trzy wątpliwości.

Po pierwsze: idea, żeby Narodowy Bank Polski prowadził obsługę klientów indywidualnych, jest dość… nieortodoksyjna. Pomijając sam fakt, że wymagałoby to postawienia całej nowej infrastruktury informatycznej, finansowo-księgowej itd., byłoby to novum w świecie banków centralnych. Rolą NBP raczej nie jest prowadzenie działalności konkurencyjnej w stosunku do banków komercyjnych i rywalizowanie z nimi o oszczędności zwykłych Polaków.

Z drugiej strony ostatnia dekada w polityce pieniężnej pełna jest innowacji i przełamywania tabu, więc czemu nie. A problemy natury technicznej to pikuś – można by „podpiąć” obligacje emitowane przez NBP do systemów informatycznych i sprzedażowych, które obsługują dziś sprzedaż obligacji skarbowych emitowanych przez Ministerstwo Finansów.

Powstaje pytanie, czy nie doszłoby do destabilizacji rynku finansowego. Jeśli dziesiątki miliardów złotych popłynęłyby np. z funduszy inwestycyjnych, giełdy, obligacji rządowych do nowego instrumentu, mogłyby być z tego duże kłopoty.

Po drugie: obligacje oprocentowane 1-2 pkt proc. powyżej inflacji… już istnieją. I sprzedają się w miliardach złotych miesięcznie. Już teraz gospodarstwa domowe mają zgromadzone prawie 60 mld zł w obligacjach skarbowych. Nie wiem, skąd przekonanie, że nagle ludzie rzuciliby się na te nowe instrumenty. No chyba że byłyby to obligacje krótkoterminowe – np. roczne. To zrobiłoby różnicę.

„Proponuję, żeby obligacje NBP od pierwszego dnia emisji były indeksowane o wskaźnik rocznej inflacji z poprzedniego miesiąca plus 1-2 pkt. proc. Czyli jak w marcu inflacja według GUS wyniosła 11%, to w kwietniu obligacje powinny być oprocentowane na 12-13% w pierwszym roku”

– mówi prof. Grabowski w wywiadzie dla Onet.pl. Ale pytanie brzmi, co zatem z terminem wykupu. Roczne obligacje trzeba byłoby wkrótce wykupić i wpuścić te pieniądze w rynek (co mogłoby pobudzić inflację). A z kolei na długoterminowe obligacje popyt mógłby być niewielki (tak jak niewielką część łącznego popytu na obligacje skarbowe stanowi popyt na te 10-letnie, które obecnie dają 10-11% zysku rocznie).

Po trzecie: banki i tak nie podwyższą oprocentowania depozytów do kilkunastu procent w skali roku. Nie bardzo widzę szansę, by oprocentowanie depozytów powszechnie stało się wyższe niż inflacja. A tylko to mogłoby dać oczekiwany przez profesora efekt w postaci zwiększenia skłonności Polaków do oszczędzania.

Łącznie Polacy w bankach mają ponad 1 bilion złotych. Podniesienie oprocentowania o każdy 1% kosztowałoby banki 10 mld zł rocznie. Czyli tyle co zysk całego sektora bankowego. A mówimy o konkurowaniu z obligacjami, które oferowałyby teraz 12-13%, więc wzrost oprocentowania musiałby być znacznie większy, żeby zaczęły działać mechanizmy proponowane przez prof. Grabowskiego.

Jak naprawić „zepsuty” mechanizm działania stóp NBP?

Ale istota pomysłu Bogusława Grabowskiego leży gdzie indziej. Jemu tak naprawdę chodzi głównie o to, żeby NBP znów zaczął mieć wpływ na inflację – bo dziś (tu się trzeba z nim zgodzić) ma ten wpływ niewielki. Do dyskusji jest cena tej ekstrawagancji (czyli skutki uboczne), ale sam cel jest słuszny. W wywiadzie dla Onet.pl ekonomista tłumaczy:

„Wraz z odpływem lokat banki najpierw zaczęłyby ograniczać swoją nadpłynność w NBP, choćby o te 200 mld zł, które mają ulokowane w bonach pieniężnych NBP, a potem musiałyby podnosić oprocentowanie lokat. A jak zaczęłyby podnosić oprocentowanie lokat, to musiałyby również zwiększyć cenę kredytu. Dopiero wtedy zaistniałyby odpowiednie warunki, by NBP odzyskał sterowność i – podnosząc stopy – mógł rzeczywiście wpływać na ograniczanie inflacji”.

A więc banki nie musiałyby od razu podwyższać oprocentowania depozytów do 12%. Profesor uważa, że dziś podwyższanie stóp procentowych „nie działa”, bo banki mają nadpłynność. Jeśli wraz ze wzrostem ceny pieniądza banki nie podnoszą oprocentowania depozytów, to cały mechanizm podwyżek stóp idzie jak krew w piach – bo jednym z celów podwyżek stóp jest zwiększanie skłonności ludzi do oszczędzania.

Jeśli banki zostaną pozbawione tej nadpłynności, to będą musiały znów powiązać cenę kredytu z oprocentowaniem depozytu. A więc „uszkodzony” mechanizm podwyżek stóp NBP znów zacznie działać – czyli wzrost stopy procentowej NBP ponownie zacznie mieć przełożenie na skłonność Polaków do oszczędzania. A nie tylko na ubożenie tych, którzy już wzięli kredyty oraz na podaż kredytów (zmiana tej podaży to pikuś w porównaniu ze wzrostem rat już udzielonych kredytów).

Nie znosi to wątpliwości, czy przy okazji nie nastąpiłaby destabilizacja rynku finansowego (przepływy gigantycznych pieniędzy z prywatnych instytucji zarządzających aktywami do obligacji NBP, spadek cen akcji na giełdzie). I czy pieniądze wypłacone ludziom z odsetkami na koniec i tak nie zalałyby rynku, powodując inflację (tyle że trochę później). Pomysł profesora dodatkowo mógłby też podnieść wartość wskaźnika WIBOR, czyli jeszcze bardziej podbić cenę kredytu.

„Mam świadomość, że to jest działanie nadzwyczajne, ale ono wynika z nadzwyczajnie niekorzystnej sytuacji, do której doprowadzili nas obecnie rządzący. Wydaje mi się, że nie ma żadnej innej możliwości, by uniknąć katastrofy”.

Tuskowe obligacje antydrożyźniane: kiełbasa wyborcza czy realny projekt?

Nieco odmienną wersję tego pomysłu przedstawił Donald Tusk. Ostatnio analizowałem drugi jego postulat – podwyżki dla budżetówki o 20% – trochę marudziłem. Co do idei obligacji inflacyjnych też mam kilka zastrzeżeń.

Pomysł Donalda Tuska wydaje mi się ciekawszy i bardziej wykonalny niż Grabowskiego. Dlaczego? Zacznę od tego, że w tym przypadku emitentem miałoby być Ministerstwo Finansów, co już na wstępie sprawia, że technicznie cała operacja byłaby łatwiejsza do zrealizowania.

Zaintrygował mnie też pomysł na ustalanie oprocentowania z dołu, czyli w momencie przedstawienia obligacji do wykupu. W tej chwili nawet przy tych instrumentach, które mają zmienne oprocentowanie, wyliczane jest ono z góry – przed rozpoczęciem okresu odsetkowego. Tusk chciałby, żeby nasza stopa zwrotu była równa inflacji od momentu zakupu obligacji do momentu ich wykupienia. Dzięki temu moglibyśmy realnie zabezpieczyć nasze oszczędności – bez konieczności sprawdzania prognoz inflacji na najbliższe miesiące i lata.

Propozycja PO – pardon my French – rozwiązuje też problem z płynnością (dostępem do pieniędzy), który dla wielu oszczędzających jest barierą przed inwestowaniem środków. Obligacje „antydrożyźniane” można byłoby wykupić w dowolnym momencie. Wydaje się zatem, że to instrument idealny. Kto by nie chciał mieć takiego w portfelu, gdyby dawał od pierwszego dnia kilkanaście procent zysku w skali roku?

Czy obligacje antyinflacyjne będą lekiem na inflację?

Idea powszechnie dostępnych obligacji, które chronią przed inflacją, brzmi fantastycznie. Każdy, kto ma choć trochę wolnej gotówki, mógłby kupić takie instrumenty i być spokojnym o wypłatę odsetek równych spadkowi wartości nabywczej pieniądza. A więc mógłby spokojnie ten pieniądz przechowywać w rządowych papierach, nie obawiając się, że realnie straci.

Obecna antyinflacyjna oferta Ministerstwa Finansów ma jeden szkopuł – przez pierwszy rok oprocentowanie obligacji jest relatywnie niskie, a indeksowanie do dynamiki cen wchodzi dopiero od kolejnego roku. I nawet wtedy bierze pod uwagę inflację z poprzedniego roku. To oznacza, że przy przyspieszającej dynamice cen, zawsze jesteśmy „do tyłu”.

Obligacje „anytdrożyźniane” miałyby jednak jeden drobny problem – nie realizowałyby swojego podstawowego zadania, czyli ochrony przed inflacją tych, którzy tego najbardziej potrzebują. Dlaczego? Bo choć zwykło się powtarzać, że inflacja zjada nasze oszczędności, to dużo poważniejsze jest to, że zjada nasz standard życia.

Żeby skorzystać z wszelkiego rodzaju instrumentów finansowych, trzeba najpierw mieć oszczędności. Przeprowadzone na początku roku badania pokazały, że ponad 40% Polaków w ogóle ich nie posiada. A rosnące jak szalone koszty życia z pewnością tej sytuacji nie poprawiły. Znowu więc bogaci zyskaliby więcej.

Obligacje antydrożyźniane a gospodarka. Widzę trzy zagrożenia

Nie mam wątpliwości, że po te instrumenty sięgnęliby przede wszystkim ludzie, którzy mają oszczędności i jakieś doświadczenie z inwestowaniem. Nawet bogaci ludzie nie są jednak bankiem centralnym i pieniędzy sobie nie wydrukują – musieliby zatem przeznaczyć na obligacje antydrożyźniane jakąś część swojego portfela oszczędności. Jakie może to generować problemy?

Część osób mogłaby zdecydować się na zmniejszenie depozytów w banku. Wielkiego wrażenia to na nikim by nie zrobiło, bo banki nie potrzebują naszych pieniędzy. Kiedy my wyjmujemy pieniądze z konta, bank pozbywa się np. obligacji, które za te pieniądze kupił. Baba z wozu, koniom lżej.

Inni mogliby postanowić, że przerzucą się z bieżącej oferty detalicznej Ministerstwa Finansów na tę nową, która jest – zwłaszcza w krótkim terminie – dużo korzystniejsza. Zrobiłby się jednak problem dla budżetu państwa. Popularność tego programu w krótkim terminie dałaby zastrzyk państwowej kasie (a politykom i tak ostatnio za łatwo przychodzi wydawanie nawet tych pieniędzy, których nie mają), ale z drugiej wprowadziłoby sporo niepewności. Dlaczego? Bo skoro termin wykupu jest dowolny, a oprocentowanie ustalane w momencie wypłaty, nie wiadomo by było, jaką poduszkę trzeba utrzymywać na obsługę tych obligacji.

Jeszcze inni mogliby uznać, że nie warto w takich warunkach inwestować w fundusze dłużne. Mogłyby się zacząć umorzenia w tym segmencie, a to z kolei groziłoby stabilności systemu. Wyprzedawanie obligacji rządowych, a zwłaszcza korporacyjnych w większych ilościach mogłoby się źle skończyć dla niektórych funduszy, a także dla innych inwestorów (prywatnych i instytucjonalnych), którzy takie instrumenty trzymają w portfelach.

Drugie zagrożenie wiąże się z tym, że walka z inflacją przez dosypywanie pieniędzy do gospodarki jest równie skuteczna co leczenie przemęczenia podwójnym espresso. Nawet jeśli udałoby się zebrać w ten sposób trochę pieniędzy z gospodarki – i to takich pieniędzy, które miały być przeznaczone na konsumpcję – za rok, dwa nabywcy tych obligacji przyszliby po swoje odsetki i wrzuciliby je z powrotem do obiegu gospodarczego.

O rządowych tarczach antyinflacyjnych ekonomiści mówili, że obniżają szczyt inflacji, ale za cenę wydłużenia okresu wysokich wzrostów cen. Nie widzę powodu, dla którego w przypadku tych instrumentów miałoby być inaczej.

Trzecie ryzyko jest trochę mniej uchwytne. Mamy w Polsce problem z edukacją ekonomiczną ludności. Przez ostatnie lata dzięki szczęśliwym splotom okoliczności („cud gospodarczy”) udawało się przekonywać, że wysokie transfery socjalne, zwiększanie udziału konsumpcji kosztem inwestycji w PKB – to wszystko odbywa się bezkosztowo. Że na każdy, nawet najbardziej rozdmuchany program rządowy, da się znaleźć pieniądze. I to bez podnoszenia podatków, i bez zwiększania deficytu.

No ale się nie da. Piłkarz, który naciągnie mięsień w czasie meczu, może zejść z boiska i dać rezerwowemu się wykazać. Ale może też dostać zastrzyk przeciwbólowy i dograć go do końca, ryzykując, że kontuzja się pogłębi i konieczna będzie długa przerwa. Są momenty, że warto takie ryzyko podjąć. Ale należą one do rzadkości.

Szukanie tymczasowych rozwiązań, które będą podtrzymywać mit fiskalno-monetarnej kroplówki, która wyleczy wszystkie choroby w gospodarce, jest zwyczajnie szkodliwe.

Zobacz też wideokomentarz o tym, czy mieszkanie znów będzie dostępne dla przeciętnie zarabiającego Polaka:

Źródło zdjęcia: JerzyGorecki/Pixabay

Subscribe
Powiadom o
74 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Bbm
2 lat temu

Genialne, zamiast drogiego chleba, ludzie kupią obligacje

Admin
2 lat temu
Reply to  Bbm

Dobre podsumowanie wątpliwości przedstawionych w artykule

Adam S.
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Trzeba się odchudzać po latach kowida.

Bogusław
2 lat temu

Panie redaktorze, Pana opis mojej propozycji i jej ocena, potwierdzają w całej rozciągłości to co pan napisał na samym początku : jest pan dziennikarzem a nie ekonomistą. Zalecałbym bym więc, żeby chociaż w tym fachu nie odchodzić od rzemiosła. Jak Pan nie wiem, nie umie, to niech się Pan pyta i uczy. A dopóki Pa tego nie zrealizuje, nich Pan epatuje czytelników swoimi domysłami, przypuszczeniami i spekulacjami.
Próbuje Panu publiczną dyskusje na temat mojej propozycji : niech czytelnicy ocenią nasze kwalifikacje do wzajemnej oceny naszych kompetencji.

Bogusław Grabowski

Admin
2 lat temu
Reply to  Bogusław

Panie Profesorze, z całym szacunkiem: proszę nie podważać kompetencji Autora, bo nie ma Pan do tego żadnych podstaw. Każdy – a już zwłaszcza felietonista w blogu o takiej nazwie, jak nasz – ma prawo oceniać publicznie zgłoszone pomysły. Również zadawać pytania i zgłaszać wątpliwości. Jeśli czegoś nie rozumiemy w Pańskim pomyśle – chętnie posłuchamy o szczegółach. „Subiektywnie o finansach” czyta od pół miliona do miliona Polaków miesięcznie (i to Polaków myślących, interesujących się pieniędzmi, posiadaczy oszczędności), więc jest to dobre forum do dyskusji. Pański komentarz jest skrajnie niemerytoryczny i zawiera argumenty ad personam, co nie jest fajne. Jeśli ma Pan… Czytaj więcej »

Waldek
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

A i nie należy tytułować profesorem Bogusia co to ledwo doktoratu się dochrapał. To nie wypada…

Waldek
2 lat temu
Reply to  Bogusław

Niby profesor a [CENZURA-red]

Bogusław
2 lat temu

Dlaczego usunął Pan mój komentarz z wezwaniem Pana do publicznej dyskusji ?!

Admin
2 lat temu
Reply to  Bogusław

Nie wydaje mi się, żeby ktoś coś usuwał. To forum jest moderowane, czasem komentarze po prostu chwilę czekają na zatwierdzenie. Usunięty może być komentarz, który jest jawnym trollingiem lub łamie prawo. Komentarze zawierające wulgarne lub obraźliwe sformułowania pod adresem innych uczestników dyskusji są „cenzurowane”, ale w sposób wyraźnie oznaczony.

Przemo
2 lat temu
Reply to  Bogusław

RedNacz jest aż skrajnie za łagodny w usuwaniu i cenzurowaniu, bywa to jednak często zaletą.

Admin
2 lat temu
Reply to  Przemo

Polakowi nie dogodzisz, albo za często, albo za rzadko… 🙂

Waldek
2 lat temu
Reply to  Bogusław

No i jeszcze czytać nie umie. Po dodaniu komentarza jest informacja, że czeka na moderację. Jak ta profesura została zrobiona jak z czytaniem i logicznym myśleniem są problemy?

Przemo
2 lat temu
Reply to  Waldek

Ja się zastanawiam, czy jest pewne, że to na pewno właśnie ten Pan pisze?

Admin
2 lat temu
Reply to  Przemo

Chyba ten, bo kolega-dziennikarz do mnie pisał SMS-a, że dostał skargę na nas od profesora :-). Chyba nie szliby w taki deepfake 😉

Przemo
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Skoro fakty zweryfikowane, to tym gorzej dla faktów…
BTW, Spokojnych Świąt…

Admin
2 lat temu
Reply to  Przemo

Dobrych Świąt!

PIOTR
2 lat temu

Dlaczego autor usuwa niewygodne komentarze, ktore pokazuja Pana niekompetencje ?

Admin
2 lat temu
Reply to  PIOTR

Na razie nie pojawił się żaden komentarz, który pokazałby czyjąkolwiek niekompetencje. Był jeden o treści zbliżonej do: „jakim prawem ktoś ośmiela się mieć pytania do mojego idealnego pomysłu”, ale to raczej nie ten poziom komentarza

Waldek
2 lat temu
Reply to  PIOTR

O kolejny co to pisać umie ale czytanie ze zrozumieniem już przerasta wspaniały umysł..

Igor
2 lat temu

Panie Redaktorze,

A czy słyszał Pan o czymś takim jak polityka pieniężna, transmisja stopy procentowej, nadpłynność sektora bankowego ? Pana recepty zawarte w tym artykule spowodowałyby jedynie utrwalenie / podwyższenie inflacji.

Zrzut ekranu 2022-04-16 o 10.05.06.png
Admin
2 lat temu
Reply to  Igor

Wydaje mi się, że autor jedynie recenzuje te pomysły i to dość krytycznie

PIOTR
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

A jakie autor ma kompetencje zeby recenzować takie propozycje ?

Admin
2 lat temu
Reply to  PIOTR

A trzeba posiadać jakiś certyfikat, żeby je komentować? Przedstawiamy listę wątpliwości, ale wątpliwości są od tego, żeby je rozwiewać. Zapraszamy 🙂

Waldek
2 lat temu
Reply to  PIOTR

Piotrov, pomyliło Ci się. To nie mateczka rosyja, żeby trzeba było mieć zgodę na myślenie i wyrażanie swojej opinii…

Niejasny
2 lat temu
Reply to  PIOTR

O, komuś się epoki pomyliły? Zamiast dyskusji o propozycjach, będziemy dyskutować o dyskutantach? 😀

Admin
2 lat temu
Reply to  Niejasny

Zrobi się biuro polityczne i będzie wesoło 😉

Michał
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

W zasadzie to ciekawe ilu ruskich agentów, ludzi podłych i zwyczajnych durni jest na polskich uczelniach. Nie bez powodu polska nauka od kilkudziesięciu lat nie odniosła znaczących sukcesów na światowej arenie. Publiczne uczelnie wyższe to zbiór patologii. Kilka lat temu jeden doktorant opowiadał mi co się dzieje na Politechnice Lubelskiej. Wydawali bankiety za ponad 100 000 zł, kupowali sprzęt wielokrotnie przepłacony od zaprzyjaźnionych firm. Typowy PRL i interesy rodem z filmu Miś. Czyli mówiąc wprost kradzież i defraudacja środków. Może warto przejrzeć księgi/konta uczelni publicznych?? Ciekaw jestem jakie smaczki się tam kryją 🙂. Choć skoro złodzieje Morawiecki i Sasin defraudują… Czytaj więcej »

Admin
2 lat temu
Reply to  Michał

To nie jest ruska agentura, to po prostu rządy leśnych dziadków przyzwyczajonych do tego, że są utrzymywani przez podatników

jsc
2 lat temu
Reply to  Michał

(…)W zasadzie to ciekawe ilu ruskich agentów, ludzi podłych i zwyczajnych durni jest na polskich uczelniach.(…)
Oho! Zaczęła się gra w onucę.

adam
2 lat temu

„Żeby skorzystać z wszelkiego rodzaju instrumentów finansowych, trzeba najpierw mieć oszczędności. Przeprowadzone na początku roku badania pokazały, że ponad 40% Polaków w ogóle ich nie posiada. A rosnące jak szalone koszty życia z pewnością tej sytuacji nie poprawiły. Znowu więc bogaci zyskaliby więcej.” Wydaje mi się, że tutaj widoczne jest odwrócenie kota ogonem, tak samo jak przy komentarzach odnośnie poprawek nowego w.. ładu. „Bogaci” czy inaczej mający oszczędności nie zyskaliby więcej, tylko straciliby mniej ( w stosunku do sytuacji sprzed istnienia tych obligacji). Mieliby szanse UTRZYMAĆ siłę nabywczą ich oszczędności. „Biedni” czyli bez oszczędności, nie zyskaliby nic, bo i nic nie tracą, skoro nie mają oszczędności. Prawda? Co do bieżących… Czytaj więcej »

Admin
2 lat temu
Reply to  adam

Słusznie, patrząc na ogólne saldo – posiadacze oszczędności po prostu straciliby mniej. Ale patrząc na saldo tej konkretnej sytuacji – zyskaliby. Nie ma w tym nic złego, bo oszczędzający są dzisiaj najbardziej poszkodowaną grupą konsumentów, o czym pisaliśmy np. tutaj: https://subiektywnieofinansach.pl/program-wsparcia-dla-deponentow-kredytobiorcy-w-tarapatach/ Chodzi raczej o możliwe efekty uboczne. Teoretycznie może się zdarzyć tak, że pieniądze, które Polacy mają w oszczędnościach, zostałyby po prostu przesunięte do wyżej oprocentowanych instrumentów. Pomogłoby to oczywiście w walce z inflacją tej grupie osób, ale mogłoby naruszyć stabilność systemu finansowego (odpływ z giełdy, z funduszy inwestycyjnych, z obligacji rządowych), jak również byłoby kosztowne (oszczędności Polaków to 1,5… Czytaj więcej »

Bogusław
2 lat temu

Panie redaktorze, mam nadzieje że pamięta Pan o funkcji „print screan” Bo z niej skrupulatnie skorzystałem. Czytelnicy sami wkrótce ocenie czy moje, usunięte, przez Pana komentarze, zawierały słowa wulgarne

Admin
2 lat temu
Reply to  Bogusław

Panie Profesorze, zdecydowanie żaden komentarz nie został dziś przeze mnie usunięty, osobiście zatwierdziłem chyba ze 100. Uchylanie się od dyskusji nie jest zgodne z naszymi standardami działania. Jeśli ma Pan dowody, że jakikolwiek komentarz został usunięty, to proszę o przesłanie na maciej.samcik@subiektywnieofinansach.pl, osobiście zadbam, żeby został przywrócony. Proponuję, żebyśmy porozmawiali o wątpliwościach, że pomysł: a) może zdestabilizować rynek finansowy (odpływ pieniędzy z funduszy inwestycyjnych, giełdy) b) może zdestabilizować rynek długu publicznego (odpływ pieniędzy z rynku obligacji skarbowych) c) będzie kosztowny (konieczność wypłacenia dużych odsetek, które później trafią na rynek) d) może nie ściągnąć pieniędzy z konsumpcji (Lidl, Biedronka), lecz tylko… Czytaj więcej »

Waldek
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Ależ ma Pan cierpliwość. Niby profesor a robi z siebie ofermę w internecie. Zabolała dupka bo ktoś się ośmielił ocenić i nie godzić z „mądra głową”. Potem Jastrzębie po takiej podejmują decyzje, które dotykają nas wszystkich….

Admin
2 lat temu
Reply to  Waldek

Nie mamy problemu z dyskutowaniem. Jeśli błądzimy, zawsze można nas naprostować. Tylko trzeba z nami rozmawiać 🙂

Wanda
2 lat temu
Reply to  Bogusław

Taka jest specyfika dyskursu internetowego szanowny panie, że jest to najbardziej demokratyczna wymiana poglądów, z profesorem może skutecznie polemizować każdy bez względu na wykształcenie – siłą argumentów merytorycznych. Pańskie wypowiedzi są dość apodyktyczne, nie jesteśmy na sali wykładowej, tym bardziej egzaminacyjnej. Dysponując sporą wiedzą trzeba starać się przekazywać ją w sposób zrozumiały, zamiast zarzucać adwersarzom brak wykształcenia ekonomicznego. Pańskie pomysły są spóźnione, dotyczą skutków. A gdzie przyczyny? Od ilu lat trwa niszczenie wiary w pieniądz fiducjarny a także niszczenie samego pieniądza fiducjarnego poprzez QE? Od ilu lat działania banku centralnego stoją w sprzeczności z podstawowymi celami polityki monetarnej, na których… Czytaj więcej »

Waldek
2 lat temu
Reply to  Bogusław

Boguś, nie kompromituj, no wychodzi, że nie umiesz skorzystać z internetu. Idź tam oblej studentów na egzamie, żeby sobie ulżyć, bo robienie tego publicznie w internecie Ci nie wychodzi…

Admin
2 lat temu
Reply to  Waldek

Protestuję, studenci niczemu tutaj niewinni!

adsf
2 lat temu
Reply to  Bogusław

Proszę przestać pluć jadem tylko podesłać Redakcji dowody rzekomo usuniętej treści. Przez lata funkcjonowania „SoF” nigdy nie doświadczyłem nieprzejrzystych w kontaktach z Redakcją. Konkrety na stół a nie uczenie wszystkich co to printscreen. To chyba nie jest poziom doktora ekonomii, bynajmniej taką mam nadzieję.

@Maciej Samcik
Czekamy na konkluzję ów zaginionej wypowiedzi Pana Doktora.

Admin
2 lat temu
Reply to  adsf

Wciąż czekam na e-maila z obiecanymi screenshotami :-), ale moim zdaniem to nieporozumienie – komentarz czekający na moderację został zapewne uznany za usunięty

Grunwi
2 lat temu
Reply to  Bogusław

Pomogę – „print screen”. Dobrze wiedzieć, że elita intelektualna kraju na czasie z nowościami w IT 🙂

Ppp
2 lat temu

Strasznie to skomplikowane i przekombinowane – wystarczyłoby poprawić parametry obecnie sprzedawanych w PKO-BP obligacji i wyszłoby na to samo.
Dziwi mnie tylko założenie, że klienci po odbiorze odsetek rzuciliby je na rynek – myślę, że jak ktoś już nauczy się oszczędzać, to większość reinwestuje. Chyba, że zbiera na jakiś konkretny cel albo ma wypadek życiowy, ale i to nie jest argument przeciw.
Pozdrawiam – Wesołych Świąt.

Admin
2 lat temu
Reply to  Ppp

Nie wiem jak by było z reinwestowaniem, to zależy pewnie od tego czy to by były pieniądze przeniesione z innych inwestycji czy przeniesione z Biedronki i Lidla 😉

Przemo
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Ze sklepów zostało chyba przeniesione bardzo dużo pieniędzy. Od lat nie pamiętam takich luzów w sklepach przed świętami, jak w tym roku.

adre
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

W znacznej większości z inwestycji, a jeśli chodzi o konsumpcję to nie z popytu na dobra podstawowe. Obligacjami nikt chleba raczej nie posmaruje.

Admin
2 lat temu

A to bardzo ładne, że inflację trzeba zaakceptować, zamiast z nią walczyć. I co najwyżej zareagować. To nawet chyba nie dotyczy tylko inflacji, lecz np. miłości oraz zakupów? 😉

Radek
2 lat temu

„ Znowu więc bogaci zyskaliby więcej.”

Nie takie znowu, bo i 500+, i 300+, i 13sta emerytura i 14 emerytura wspierają w miarę wszystkich a nie najbogatszych. Podobnie jak darmowe leki dla seniorów czy miliardowe dotacje do TVP.

Z kolei 2. i 3. próg podatkowy jak i składka zdrowotna to systemy wsparcia biedniejszych przez zabranie owoców pracy bogatszych, więc może już dość narzekania jak to mogliby najbardziej zyskać ci, którzy są żywicielami tego naszego państwa.

Mariusz
2 lat temu

W Polsce nie ma kultury ekonomicznej jak na Zachodzie, gdzie większość nie trzyma kasy w depozytach bankowych tylko na rynku akcji lub w funduszach inwestycyjnych czy emerytalnych. W Polsce brakuje edukacji ekonomicznej ale ja zacząłbym od podstaw czyli zwiekszenia ilości lekcji matematyki a nie od zwiększania indoktrynacji poprzez dodatkowe lekcje historii. Ja bardzo lubię historię ale ważniejsza jest matematyka, która może być rozszerzona o zadania z finansów i ekonomii. Młodzież nienawidzi matematyki i chcą jej usunięcia że szkoły a przede wszystkim z obowiązku zdawania na egzaminie gimnazjalnym czy maturalnym.Di młodzieży docierają za to finansowe guru z YouTube, które sprzedają wizję… Czytaj więcej »

Bitan
2 lat temu
Reply to  Mariusz

Ja tam nie mam nic przeciwko historii, niech tylko będzie tam więcej ekonomii. Już rzymscy cesarze z końcowego okresu imperium kombinowali np. z regulowaniem cen z wiadomym skutkiem. Takie kontrakty futures to już mają kilkaset lat itd.

jsc
2 lat temu
Reply to  Mariusz

(…)To też jest jakaś forma edukacji ekonomicznej, bo gdy takie osoby oswoją się ze stratą na krypto to inne instrumenty jak akcje czy obligacje wydadzą się im nudne.(…)
Jasne, że obligacje nie są nudne… Obligacje GetBacku to była LUNAparty.

Last edited 2 lat temu by jsc
Mariusz
2 lat temu

Czas na kupowanie obligacji skarbowych antyinflacyjnych był wcześniej czyli od czasu przejęcia władzy przez PiS i rozbuchanej polityki społecznej, która doprowadziła już wcześniej do inflacji i braku reakcji NBP na nią. Wtedy też był dobry czas na kupno walut, nieruchomości czy złota, gdyż ich wyceny były niskie. Obecnie mamy jak ja to mówię 'pompe’ na wycenach wszystkich aktywów – na nieruchomościach, złocie i akcjach w USA. Kupowanie teraz nie jest rozsądne ale wydaje się jedynym sposobem ochrony oszczędności przed 15% inflacja, która nawet NBP przewiduje w tym roku. 15% w 2023 i po 2 latach nie mamy już połowy siły… Czytaj więcej »

Marcin Staly Czytelnik
2 lat temu
Reply to  Mariusz

O ile ze wszystkim co Pan napisal w gruncie rzeczy sie zgadzam to nie rozumiem czemu uwaza Pan, ze to zly moment na zakup obligacji antyinflacyjnych? Osobiscie wydaje mi sie, ze wysoka inflacja utrzyma sie u nas co najmniej kilka lat. Uwaza Pan, ze jest szansa na szybkie jej stlumienie? Chetnie poznam argumenty. Co do reszty sie zgadzam zloto, akcje, nieruchy to typowa gorka teraz.

jsc
2 lat temu
Reply to  Mariusz

(…)Teraz rząd polski jak i w USA stał się ćpunem taniego pieniądza i mówienie mu że nagle ma odstawić to mówienie mu że musi przejść ból na odwyku.(…)
I za tym przewodem Rosją podąży…

Last edited 2 lat temu by jsc
Wojtek
2 lat temu

Skoro problem z inflacja jest związany z nadpłynnością pieniędzy w bankach, to nie rozumiem dlaczego podnoszenie stop procentowych i wzrost rat kredytów hipotecznych (już zaciągniętych), który będzie powodował rekordowe zyski sektora bankowego i w konsekwencji ta nadpłynność jeszcze powiększał miałby pomoc w walce z inflacja. Rozumiem, że ma to na celu uszczuplenie budżetów domowych kredytobiorców i w konsekwencji ograniczyć ich konsumpcje. W moim odczuciu trzeba by jednocześnie zmusić budżety tych rodzin, aby ograniczyły konsumpcje i jednocześnie żeby te pieniądze nie powodowały zwiększenia płynności w bankach. Wg mnie doskonała propozycja byłoby, aby banki zarabiały na marzy, a cześć wiborowa raty niech… Czytaj więcej »

Admin
2 lat temu
Reply to  Wojtek

Panie Wojtku, podnoszenie stóp procentowych jest konieczne, ponieważ bronimy w ten sposób Polski przed odpływem kapitału i odcięciem możliwości finansowania deficytu budżetowego. Jeśli rosną stopy procentowe w USA, to kapitał tam odpływa, wtedy osłabia się złoty, co napędza jeszcze bardziej inflację (przez ceny surowców i paliw). Jeśli osłabia się złoty, to zmniejsza się opłacalność inwestowania w polski dług (inwestor zyskuje procenty, ale traci na kursie). I kapitał jeszcze bardziej odpływa i jeszcze bardziej osłabia się złoty. W pewnym momencie ludzie przestają ufać polskiej walucie i zaczynają ją wymieniać na euro i dolary. Mamy krach waluty, koniec możliwości zadłużania się w… Czytaj więcej »

Adam S.
2 lat temu

Polacy mają do wyboru lokaty w crypto na 10 i 20%. Nie wiem czemu z nich nie korzystają. Jakieś sugestie?

Admin
2 lat temu
Reply to  Adam S.

Bo tam nie ma gwarancji państwowej, a poza tym za często giną pieniądze 🙂
A co się dzieje z taką lokatą jak krypto zaczynają spadać?

Waldek
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Odpowiem, ludzie tracą a Adaś zarabia…

jsc
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Ktoś kto w wierzy w gwarancje państwowe nie rozważa ucieczki w dolary… nawet nie rozpatruję czy w amerykańskie czy Zimbabwe, bo jedno i drugie jest świadectwem poziomu zaufania w polskie gwarancje.

Last edited 2 lat temu by jsc
Krzysztof
2 lat temu

Jedna mala uwaga. W przeszlosci NBP interweniowal juz na rynku otwierajac depozyty dla osob fizycznych wiec nie jest to taki nieortodoksyjny pomysl. Oczywiscie oblihgacje to cos nowego ale ajest to do zrobienia. Z drugiej strony mamy jeszcze BGK ktory tez taka operacje moglby przeprowadzic.

Admin
2 lat temu
Reply to  Krzysztof

Tak, to się już kiedyś działo, ale wtedy nie mieliśmy rozwiniętej giełdy papierów wartościowych, nie było rynku obligacji korporacyjnych, a rynek funduszy inwestycyjnych był w powijakach. Teraz to może być trudniejsze ze względu na zasysanie pieniędzy z tych rynków

Aleks
2 lat temu

„byłoby to novum w świecie banków centralnych”
Nie novum, bo juz takiego za czasow Gronkiewicz-Waltz było – sam mialem lokate na 9 m-cy z super dobrym %, całe kolejki stały do oddzialu NBP – bylo to pod koniec lat 90-tych.

Admin
2 lat temu
Reply to  Aleks

No, ale to były inne czasy

matt
2 lat temu

Szanowni,

Może dobrym rozwiązaniem byłoby zaproponowanie obligacji „rentierskich” na zasadzie wypłacanie w rocznych okresach rozliczeniowych zarobionych odsetek narastających co miesiąc 1, 2 p.p. powyżej inflacji z poprzedniego miesiąca, z terminem wykupu po kilku/kilkunastu latach. Możliwość wcześniejszego zakończenia wiązałaby się z koniecznością „oddania” zarobionych odsetek – czyli wykup pomniejszony o kwotę już wypłaconych odsetek.

Wyrobiłoby to nawyk oszczędzania oraz opóźniłoby to powrót pieniądza do obiegu.

Admin
2 lat temu
Reply to  matt

No tak, ale skoro nie ma zbyt wielu chętnych na obligacje 10-letnie z oprocentowaniem inflacja plus marża, to trudno mieć nadzieję, że takie rentierskie obligacje kogoś by podnieciły

matt
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Panie Macieju, ale EDO po pierwsze mają karny minusik w pierwszym roku oszczędzania, a dodatkowo nagroda jest odwleczona daleko w czasie. Czy w erze konsumpcjonizmu czekanie na „nagrodę” 10 lat to popularne zjawisko? Takie 10letnie rentierki od razu z wysokim % plus płacenie odsetek co roku mogłoby skusić tych niezdecydowanych, a i posiadacze EDO mogliby spojrzeć przychylnym okiem.

Admin
2 lat temu
Reply to  matt

No może. EDO nie chronią przed inflacją w 100%, ale pewnie w 80% ochronią (biorąc pod uwagę podatek Belki). Te nowe „antydrożyźniane” obligacje musiałyby być zwolnione z podatku Belki, żeby dać realną i pełną ochronę

Oskar
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Najprostszym rozwiązaniem byłoby zniesienie podatku Belki od obligacji skarbowych do pewnego limitu inwestycji np. 100 000zł. Odpowiednio zareklamowane, działanie to zachęciłoby jeszcze więcej inwestorów indywidualnych do zamrożenia swoich oszczędności w obligacjach na 4-10lat, a zarazem nie pozbawiłoby państwa wpływów z podatku od obligacji wykupionych w większych kwotach przez banki i instytucje.

Admin
2 lat temu
Reply to  Oskar

Zgoda, to też dobry pomysł

Mariusz
2 lat temu

Banki nie chcą płacić za depozyty, bo mają nadpłynność, a zarabiają nie uczciwie dużo na kredytach? Wystarczy podnosić co miesiąc na równym poziomie razem ze stopami procentowymi stopę Obowiązkowej Rezerwy Cząstkowej banków. Jeśli w wyniku takich działań nadal banki mają nadpłynność na przykład podnosić tę stopę 2x bardziej. Wówczas banki będą zmuszone walczyć o depozyty większymi lokatami, a to skłoni ludzi do oszczędzania i wpłynie pozytywnie na inflację. Czemu nikt nawet nie wspomni o tak prostym rozwiązaniu? Czy zawiera jakiś błąd w rozumowaniu?

Admin
2 lat temu
Reply to  Mariusz

Rezerwa obowiązkowa poszła ostatnio w górę. Być może można ją bardziej podnieść, zakładam, że NBP tego nie robi, bo się boi destabilizacji branży. Chyba.

Bernadetta
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

A może NBP tego nie robi, bo przed wyborami potrzebuje gotówki, którą podaruje swojemu elektoratowi w czasie kampanii wyborczej? inflacja to przecież dodatkowe wpływy do budżetu, a TVP winą za nią i tak obciąża Putina i pandemię. Wyborcy PiS dostaną 14 emeryturę i dwie waloryzacje emerytury w 2023 r. („a za Tuska było tylko kilka zł”), beneficjenci 500+ dostaną zapewne 600+ a może nawet 700+ itp. Być może to za bardzo spiskowa teoria, ale słuchając Glapińskiego i obserwując efekty jego działań, nie umiem na tę walkę NBP z inflacją patrzeć inaczej. Upieranie się PiS przy reelekcji Glapińskiego tylko mnie w… Czytaj więcej »

Admin
2 lat temu
Reply to  Bernadetta

No może. Ale są argumenty przeciw tej teorii. Inflacja jest korzystna dla rządu, dopóki nie jest na tyle wysoka, że nie daje możliwości refundowania strat elektoratowi. A kilkanaście procent to już jest za dużo – przy czymś takim wszyscy biednieją, a najbardziej elektorat PiS

jsc
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

E tam… wymyśli się jakąś putinprawdę zrobi się jakiś odwet na zagranicy. Np. Czechy nagrabiły* sobie Bełchatowem.

  • Tzn. podbili nam ceny prądu i wogóle rozwalili nam bezpieczeństwo energetyczne.
Last edited 2 lat temu by jsc

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu