Wkrótce start akcji „dekoder z dopłatą”. Część Polaków, by oglądać darmową telewizję z wykorzystaniem zwykłej domowej anteny, już wiosną będzie potrzebowała specjalnego dekodera. Starsze typy odbiorników przestaną „rozumieć” przesyłany do nich sygnał, bo zmieni się standard jego przesyłania. Rząd obiecuje wsparcie i partycypację w kosztach zakupu dekodera – będzie można otrzymać 100 zł. Jak złożyć wniosek o dopłatę? Komu będzie przysługiwała? Były już dopłaty do wakacji, wciąż obowiązują dopłaty do dzieci, to i dopłatę do dekodera przyjmiemy
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
W tym roku po raz kolejny zmienimy sposób nadawania naziemnej telewizji cyfrowej. Standard DVB-T/MPEG-4 zostanie zastąpiony przez DVB-T2/HEVC. Podobno będzie lepsza jakość i więcej kanałów. Ale są i komplikacje. Miliony gospodarstw domowych będą musiały wymienić telewizor lub dokupić do niego specjalny dekoder. A to się wiąże z kosztami.
Kogo dotyczy problem? Tych, którzy sygnał telewizyjny „załatwiają” sobie sami, a więc nie korzystają ani z płatnej telewizji kablowej, nie mają „talerza” telewizji satelitarnej, ani nie wykupili dostępu do telewizji przez internet (np. Player, Polsat Box). Czyli nie ma żadnego dostawcy, któremu płacą za sygnał telewizyjny i określony pakiet programów. Po prostu mają telewizor, zwykłą antenę i za darmo ciągną sygnał telewizyjny z powietrza.
Komu będzie potrzebny dekoder, żeby oglądać telewizję?
Oczywiście nie każda taka osoba będzie musiała dokupić dekoder. Ilu osób może dotyczyć problem? Z szacunków wynika, że aż 2,3 mln gospodarstw domowych odbiera wyłącznie sygnał naziemnej telewizji, a jednocześnie może mieć telewizory starej generacji, nie potrafiące samodzielnie „czytać” sygnału w nowym standardzie. To pokaźna grupa konsumentów, których czeka dodatkowy, nieprzewidziany, wydatek.
W erze wysokiej inflacji politycy nie chcą denerwować ludzi dodatkowymi – i to kosztownymi – wymogami, by mogli oglądać telewizję. Dlatego Sejm uchwalił ustawę, dzięki której będzie można otrzymać świadczenie w kwocie maksymalnie 100 zł na zakup dekodera do odbioru telewizji naziemnej. Ma ona poparcie większości opcji politycznych („za” głosowało 457 posłów).
Ustawa dumnie nazywa się: „o wsparciu gospodarstw domowych w ponoszeniu kosztów związanych ze zmianą standardu nadawania naziemnej telewizji cyfrowej”, a jej projekt ma aż 34 strony. Oficjalnie ustawa jest procesowana w trybie pilnym po to, aby biedniejsza część społeczeństwa… nie utraciła dostępu do informacji związanych z koronawirusem.
Nie wiem, co mnie bardziej bawi: to, że rządzący wierzą, że ludzie z niecierpliwością czekają na nowe informacje związane z epidemią, czy to, że… wierzą, że ktoś w to wierzy. Politycy po prostu szukają wymówki, bo zaspali. O zmianach standardu nadawania wiadomo od dawna. Standardowo winna jest Unia Europejska.
W 2017 r. kraje członkowskie zobowiązały się do uwolnienia przez telewizję naziemną częstotliwości z zakresu 694–790 MHz („pasmo 700 MHz”). Czas na to jest do 30 czerwca 2022 r. Chodzi o poprawę jakości nadawania, możliwość „upchnięcia” w telewizji naziemnej większej liczby kanałów oraz uwolnienie częstotliwości dla potrzeb dostarczenia ludziom internetu. W Polsce zmiana standardu będzie przebiegała etapami zgodnie z poniższą mapą (przeklejam mapkę z WirtualneMedia.pl).
Ile kosztuje dekoder? Jak sprawdzić, czy go potrzebujesz?
W zależności od sklepu i wybranego modelu koszt takiego dekodera to ok. 100 zł. Najtańsze dekodery obsługujące nowy standard DVB-T2/HEVC znalazłem za kilkadziesiąt zł. Są też oczywiście modele z górnej półki za kilkaset zł, które potrafią znacznie więcej niż tylko „przetłumaczyć sygnał na nowy język”. Jeżeli zależy Wam po prostu na dalszym oglądaniu telewizji, to wsparcie od rządzących będzie wystarczające.
Taki dekoder można zamówić samemu przez internet lub – jeżeli nie czujemy się na siłach – możemy się udać do najbliższego sklepu z elektroniką. Wtedy będzie prawdopodobnie trochę drożej, ale w zamian sprzedawca sprawdzi za nas, czy urządzenie posiada wsparcie dla DVB-T2/HEVC.
Zanim zdecydujecie się na zakup dekodera, to warto sprawdzić, czy będziemy go w ogóle potrzebować. Informacja o odbieraniu DVB-T2/HEVC powinna być umieszczona w instrukcji lub/i na tabliczce znamionowej. Jeżeli nie znajdziemy tam tych informacji, to możemy skorzystać z tej strony internetowej. Wystarczy podać na niej markę i model naszego telewizora, aby otrzymać najważniejsze parametry – w tym właśnie wsparcie dla DVB-T2/HEVC.
Pamiętajcie, że dotyczy to tylko osób, które same odbierają telewizję. Jeżeli korzystacie z telewizji kablowej, to na razie nic się u Was nie zmieni, bo sygnał odbieracie, jak sama nazwa wskazuje, kablem. W wolnej chwili polecam sprawdzić, czy obecnie posiadany przez Was odbiornik (lub dekoder) sprosta nowym wymaganiom, a jeżeli nie, to można się powoli zacząć rozglądać za nowym sprzętem. I – jeżeli potrzebujecie pomocy – pomyśleć o dofinansowaniu do dekodera od rządu.
Lepiej działać wcześniej niż dać się zaskoczyć w marcu, kwietniu, maju lub czerwcu. Jak tylko ustawa zostanie podpisana przez prezydenta, a rząd uszczegółowi procedurę przyznawania i przelewania pieniędzy – damy znać na „Subiektywnie o Finansach”.
Jak złożyć wniosek o dopłatę do oglądania telewizji?
Stosowny wniosek będziemy mogli złożyć w formie elektronicznej (zapewne podpisując profilem zaufanym, mam nadzieję, że formularz będzie intuicyjny) lub za pośrednictwem Poczty Polskiej, wysyłając papierowy wniosek. Świadczenie w kwocie do 100 zł może otrzymać tylko jedna osoba z każdego gospodarstwa domowego. We wniosku podamy podstawowe dane o sobie (imię, nazwisko, datę urodzenia, PESEL, adres zamieszkania, telefon, e-mail).
We wniosku musi się też znaleźć nasze oświadczenie o tym, że sytuacja materialna gospodarstwa domowego uniemożliwia samodzielne poniesienie kosztów nabycia dekodera telewizyjnego. Trudno powiedzieć, jak to dokładnie interpretować.
Wygląda na to, ze stworzono parametr, którego nie da się obiektywnie ocenić. Jeżeli weźmiemy małżeństwo, które zarabia 7000 zł netto, ale wydaje co miesiąc 7100 zł, bo intensywnie korzysta z życia, to spełniają powyższy warunek czy nie?
Twórcy ustawy sami zauważyli, że „osoby, które dotychczas odbierały naziemną telewizję cyfrową i będą zainteresowane dalszym jej odbiorem, dokonałyby zakupów sprzętu bez względu na wprowadzenie dofinansowania. Innymi słowy bez dofinansowania osoby te podjęłyby takie same lub podobne decyzje zakupowe”.
Pytanie brzmi, czy jak kupię dekoder na kredyt, to mnie na niego stać czy nie? A jak będę musiał zrezygnować z podstawowych potrzeb, żeby go kupić, to już mnie nie stać? A jak będą to potrzeby wyższego rzędu?
Czy taka dopłata ma sens? Cóż, mogę zrozumieć argumentację rządu. W końcu to nie wina obywateli, że ich telewizory nagle przestaną działać. Ktoś podjął jakąś decyzję i teraz ludzie muszą ponieść jej konsekwencje. To tak, jakbym właśnie kupił samochód benzynowy, a ktoś by jutro zakazał używania takich aut.
Z drugiej strony: czy musimy dopłacać do każdej nowej ustawy? Te dopłaty i tak idą z naszych podatków. Rok temu pojawił się nakaz chodzenia w maseczkach. Ich nie sfinansowano obywatelom, a w szczycie pandemii kosztowały niewiele mniej niż dekoder. Wolałbym jednak, żeby rządzący skupili się na tym, żeby ludzi było po prostu stać na nowy dekoder.
Czy „dekoder plus” to „haczyk plus”?
Od razu po zapowiedzi takiego dofinansowania pojawiły się głosy, że ustawa o dopłatach ma… ukryty cel. Może chodzić o zwiększenie ściągalności abonamentu. W końcu oświadczając, że chcemy zakupić dekoder, ale nas na niego nie stać, niejako oświadczamy, że mamy w domu telewizor.
Poczta Polska nie ma dużych uprawnień pozwalających jej weryfikować, w których gospodarstwach domowych jest telewizor. Najczęściej musi się skupiać na osobach, które kiedyś miały zarejestrowany odbiornik, a potem przestały płacić abonament. Pojawiły się obawy, że ta ustawa pozwoli pocztowcom uzyskać dodatkową wiedzę o tym, do których drzwi zapukać z karą za nieopłacanie abonamentu RTV.
Z drugiej strony w ustawie zapisano, że: „nie jest planowane powiązanie abonamentu radiowo-telewizyjnego z dofinansowaniem na zakup dekodera telewizyjnego”, a dodatkowo na stronie KPRM obszernie wyjaśniono informacje o przetwarzaniu danych osobowych obywateli, którzy wystąpią o dotację (do poczytania dla chętnych). Wierzycie w te zapewnienia?
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby Poczta Polska (odpowiada za ściąganie abonamentu) spróbowała wykorzystać moment, w którym będzie głośno o telewizorach. Można przecież wysłać pismo do wszystkich gospodarstw domowych (a więc nie przetwarzając żadnych danych) o treści: „przypominamy o ustawowym obowiązku rejestracji i wnoszenia opłat abonamentowych za odbiorniki telewizyjne. W 2022 r. możliwe jest otrzymanie dofinansowania do zakupu dekodera do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej. W związku z tym prosimy o dokonanie aktualizacji informacji”.
I dalej jakieś zdania o tym, jak uzyskać dopłatę i o przewidzianych karach za uchylenie się od tego obowiązku. Myślicie, że to nie zadziała? Patrząc na liczbę scamów w sieci myślę, że całkiem nieźle może się to skończyć (dla pocztowców oczywiście). Pamiętajmy, że to dotyczy osób, które mają przestarzałe odbiorniki, a więc takich, które raczej nie przeglądają w internecie strony KPRM.
Nie wymyśliłem treści tego pisma, poczta podobne wysyłała niedawno do firm – tutaj artykuł Maćka na ten temat. Dlatego, jeżeli nie płacicie abonamentu (a takich osób w Polsce jest sporo) i chcecie skorzystać z dofinansowania do dekodera, to warto się zastanowić dwa razy, czy na pewno Was nie stać na samodzielny zakup. Zawsze to mniej stresu.
————-
Podcast „Finansowe sensacje tygodnia”: co dalej z cenami samochodów? Górka już blisko?
Ceny samochodów używanych rosną zamiast spadać. Niektóre modele przez rok podrożały o kilkadziesiąt procent. Czy teraz jest dobry moment do sprzedaży samochodu używanego? A może już zawsze będą drożały? Kiedy nowe samochody znów będą dostępne „od ręki”? Dlaczego koncerny motoryzacyjne zmniejszają ofertę samochodów? Czy własne cztery kółka za kilka lat będą luksusem dostępnym tylko dla nielicznych? O tych wszystkich dylematach rozmawiamy z Wojciechem Drzewieckim, analitykiem rynku samochodowego z firmy Samar. Zapraszamy do posłuchania pod tym linkiem lub na jednej z siedmiu popularnych platform podcastowych, w tym Spotify, Google Podcast, Apple Podcast!
Zdjęcie glowne: OpenClipart-Vectors / pixabay