Błędy zdarzają się nawet najlepszym, ale jeśli ten sam błąd powtarza się drugi raz, to najbardziej cierpliwy klient ma prawo się zdenerwować. Zwłaszcza jeśli chodzi o omyłkowe zajęcie komornicze na ogromną kwotę, które pojawia się na koncie tuż przed wyjazdem na urlop na drugi koniec świata
Zajęcia komornicze kont bankowych to dzisiaj zautomatyzowany biznes. Komornik wysyła do banków imiona, nazwiska i numery PESEL dłużników, każdy bank potwierdza czy takie osoby są wśród jego klientów i ewentualnie zajmuje konta. A jeśli okaże się, że komornik się pomylił i „przyporządkował” dług zupełnie innemu Janowi Kowalskiemu, niż powinien – „ofiara” ma tydzień wyjęty z życiorysu.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Czytaj też: Komornik-leń, przypadkowy klient i trzy banki. Każdy zachował się inaczej. Ale tylko jeden – przyzwoicie
Czytaj też: „Piła” przy tym to pieszczota. Dwa banki, windykator, komornik w akcji
Czytaj też: Co robić, gdy na koncie pojawia się omyłkowe zajęcie komornicze? Poradnik
Błędy zdarzają się również w bankach. Jeśli bank ma wśród swoich klientów kilku Janów Kowalskich i ich numery identyfikacyjne w bankowych bazach danych są podobne – jest kolejne pole do pomyłki. I to niejednej.
Mój imiennik, pan Maciej, przed trzema laty zalogował się na swoje konto w mBanku i zobaczył, że pojawiło się na nim zajęcie komornicze na kwotę ok 11.000 zł. Najpierw się zdziwił, potem skontaktował się z komornikiem, który zlecił bankowi zajęcie konta i u niego dowiedział się, że jest sprawa o takiej sygnaturze, ale dotyczy innej osoby.
Po kilku telefonach do banku, wizycie w oddziale i kilku dniach oczekiwania bank – jak opowiada pan Maciej – stwierdził, że jego pracownik, wpisując dane do systemu, pomylił numer klienta pana Macieja z numerem klienta windykowanej osoby (różnią się jedną cyfrą). Najwyraźniej nie sprawdził czy dany numer klienta zgadza się z numerem PESEL dłużnika.
Blokada została zdjęta i choć sprawa zajęła pięć dni, to pan Maciej nie żywił do banku urazy. Wiadomo, że ludzie są omylni i mogą się zdarzyć pomyłki wynikające z pośpiechu. Wyrozumiałość mój imiennik stracił dopiero ostatnio, kilkanaście tygodni temu, gdy przydarzyła mu się taka oto przygoda:
„Na tym samym koncie znów znalazłem zajęcie egzekucyjne w imieniu ZUS na kwotę ok. 138.000 zł. W ZUS szybko ustaliłem, że nie dotyczy ono mnie, tylko innego klienta mBanku i prawdopodobnie pomyłka ma podobne źródło jak ta sprzed kilku lat. Na szczęście tym razem wiedziałem o co chodzi, więc odblokowanie rachunku wymagało tylko wymiany kilku e-maili i dwóch telefonów na infolinię”
– opowiada pan Maciej. I zwierza się ze swojego niepokoju o to, iż w tak poważnych sprawach nie ma bezpiecznika, który uchroniłby klientów przed tego typu nieprzyjemnościami. Dlaczego bank nie sprawdza większej liczby danych o klientach, nim zablokuje ich rachunki? Wiadomo, że nikt nie lubi tracić czasu na „podwajanie krycia”, ale konsekwencje błędu mogą być poważne:
„Tegoroczne zajęcie miało miejsce na dwa dni przed moim wyjazdem na wakacje. Podczas wyjazdu wydałem kwotę przewyższającą tę wolną od zajęć. Zatem gdyby sytuacja miała miejsce kilka dni później, to groziło mi, że pozostanę bez dostępu do własnych pieniedzy w obcym kraju na drugim końcu świata. Tego typu sytuacja mogła wygenerować dla mnie poważny problem”
– opowiada pan Maciej. Po powrocie z urlopu zgłębiał jeszcze sprawę za pomocą kilku znajomych w banku. Z jego ustaleń wynika, że zgłoszenia komorników dotyczące zajęć obsługuje jedna przydzielona do tego osoba, której działań nikt nie sprawdza i nie zatwierdza.
„Być może konieczne jest skontrolowanie procedur na podstawie których ta osoba działa? Może niezbędne jest, aby np. jedna osoba wypełniała tabelki, a druga je zatwierdzała, lub sprawdzała choćby post factum?”
– postuluje pan Maciej. I prosi mnie o zajęcie się sprawą. Nie mam wątpliwości, że zajęcia komornicze powinny być lepiej kontrolowane. Błędy się zdarzają zarówno na poziomie komornika, jak i banku. A najczęściej wynikają z tego, że komornik się pomylił, zaś bank go nie sprawdził. Tego wszystkiego da się uniknąć, o ile banki przestaną traktować zajęcia komornicze jak czynność techniczną o niskim znaczeniu. Z punktu widzenia banku znaczenie jest może i niskie, ale z punktu potencjalnych „ofiar” – bardzo duże.
Czytaj: Głupia sytuacja? Gdy komornik się pomyli, bank się zagapi…
Czytaj też: Perpetum mobile? Gdy komornik zablokuje puste konto, a bank nie chce go zamknąć
Czytaj: Bank się pomylił i przesłał pieniądze komornikowi, choć nie powinien. Wsiadam na koń!
Jeśli w przypadku jednego klienta – wyjątkowego pechowca ze względu na zbieżność danych identyfikacyjnych z „prawdziwym” dłużnikiem – identyczny błąd pojawia się dwa razy w ciągu kilku lat, to znaczy, że mamy problem.
źródło zdjęcia: JirkaF/Pixabay