Fotowoltaika to w Polsce hit sezonu. Klienci wybierają taniość, firmy nierzadko są mało doświadczone, zaś ich pracownicy montują instalacje w pośpiechu, nie zawsze dochowując zasad staranności. Strażacy ostrzegają: niedbały montaż fotowoltaiki to droga do pożaru. Jak zminimalizować ryzyko? Które elementy mogą się zapalić? A gdy już wybuchnie pożar: jak go gasić?
Pamiętacie tragiczny pożar we wsi Nowa Biała pod Nowym Targiem? Jego przyczyny nie zostały ustalone. Zdjęcia z drona przerażają – ogień wędrował z dachu na dach. Ogień uszkodził 25 domów, w których mieszkało ok. 110 osób. Co było przyczyną pożaru? Nie wiadomo. Niektóre media podawały, że zawiniła… fotowoltaika. „Wśród możliwych przyczyn pożaru wymienia się zapalenie paneli fotowoltaicznych. Sprawa jest badana” – podawał Portal Samorządowy, a wkrótce za nim Centrum Informacji o Rynku Energii.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Informacje o płonącej jak pochodnia fotowoltaice w Polsce podały niemieckie media, np. portal agrarheute.com, który powołał się na tabloid „Bild” (przy okazji napisał on, że „chałupy były drewniane, jak to często bywa na wsi w Polsce”). Bzdura. O przyczyny pożaru zapytałem komendę Straży Pożarnej w Nowym Targu, ale strażacy nic nie wiedzą. Z kolei aspirant Sabina Iskrzycka z Komendy Policji w Nowym Targu powiedziała mi, że hipoteza z fotowoltaiką nie ma sensu, bo w budynku, od którego wszystko się zaczęło, w ogóle jej nie było.
Ale kwestia bezpieczeństwa instalacji fotowoltaicznych to nie są przelewki. W Polsce w tym roku będzie działać ok. 900 000 instalacji. To nowe urządzenia. Firmy instalatorskie i klienci musieli się ich „nauczyć”. Montaż fotowoltaiki wymaga pewnego doświadczenia, także pod względem bezpieczeństwa. Czy fotowoltaika na dachu jest bezpieczna?
Czytaj też: Czy polskie banki już się zazieleniły? „To jedyna szansa dla planety” – mówią ekonomiści
Montaż fotowoltaiki: czy błąd może zwiększyć ryzyko pożaru?
Tam gdzie jest prąd, może być pożar. Przepływ prądu to energia, temperatura, ryzyko zwarcia: jakiś element może zaiskrzyć, jakiś kawałek plastiku może się stopić i zarzewie ognia gotowe. Jak podaje Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej, w 2019 r. na terenie kraju doszło do 153 520 pożarów. Z czego pożarów domów jednorodzinnych było 16 086, czyli 10%.
Czy któreś z nich mogły dotyczyć fotowoltaiki? Takie przypadki mogłyby podpadać pod kategorię „wady urządzeń i instalacji elektrycznych” – taka była przyczyna 5773 pożarów. Ale w zdecydowanej większości przypadków kryje się pod tym przestarzała instalacja elektryczna w starych budynkach. Pożarów fotowoltaiki nie odnotowują ani firmy ubezpieczeniowe, ani sami strażacy.
Znane powiedzenie o tym, że prawdziwe spodnie jeansowe są ognioodporne, można przełożyć na fotowoltaikę. To, co jest na dachu (moduły), czyli tafle szkła i aluminiowe pręty, są – jak przyznają sami strażacy – „trudno zapalne”. Mimo to po pożarze w Nowej Białej można znaleźć w sieci komentarze, że panele nie wytrzymały temperatury (akurat wtedy w Polsce padały rekordy ciepła). Ale to bujda na resorach.
Faktem jest, że panele nie lubią zbyt wysokich temperatur, bo wtedy spada efektywność produkcji energii – ale nic więcej. Gdy wybucha pożar, nie należy się dziwić, że strażacy nie polewają wodą paneli – to by było bezcelowe. Czy jednak panele mogą się zapalić?
Pomijając uderzenie pioruna, przyczyną może być… złe wykonanie instalacji, a dokładniej błędy związane z niewłaściwym zabezpieczeniem instalacji prądu stałego, np. źle dobrane przewody, wtyczki złej jakości, niewłaściwe szybkozłączki (na zdjęciu poniżej – niektóre mogą ulec zapaleniu) lub brak jakichkolwiek zabezpieczeń typu bezpieczniki czy wyłączniki. Przedstawiciele branży mówią, że najbardziej felerne są złączki MC4. Niefachowy montaż fotowoltaiki to największy czynnik zwiększający ryzyko pożaru.
Czytaj też: Fotowoltaika na balkonie, na wspólnym dachu i na parkingu. Czy to się może opłacać? Ile to kosztuje?
Czytaj też: Fit for 55, czyli Unia na wojnie ze zmianami klimatu i jako inflacyjny piroman. Konsumenci zapłacą za CO2. Co, ile i kiedy zdrożeje? Oto ściągawka z zapowiadanych zmian
Masz fotowoltaikę? Sprawdź te cztery rzeczy
Zdaniem strażaków przepis na bezpieczną instalację fotowoltaiczną składa się z czterech czynników.
Po pierwsze: zabezpieczenia, nie tylko po stronie prądu zmiennego (falownik), ale również w części, gdzie płynie prąd stały (po kablu od paneli do falownika). Tam bowiem mamy do czynienia z wysokim napięciem, a co za tym idzie – z ryzykiem porażenia prądem.
Po drugie: zabezpieczenia nadprądowe (wyłączniki, bezpieczniki), rozłączniki oraz ograniczniki przepięć. Ich rolą jest zabezpieczenie instalacji w przypadku uszkodzenia, umożliwiają też prowadzenie prac serwisowych, a podczas akcji gaśniczej ograniczają ryzyko porażenia prądem strażaków.
Po trzecie: optymalizatory mocy. Urządzenia te są podłączone bezpośrednio do każdego panelu – w momencie zaniku napięcia zasilającego lub odłączenia falownika, automatycznie zmniejszając napięcie paneli do 1V. Ale warto je mieć choćby dlatego, że poprawiają efektywność pracy fotowoltaiki, gdy różne panele ustawione są pod różnym kątem, ale zacienione. Tyle że to kosztuje – 200-300 zł za sztukę, czyli za całość instalacji składającej się z kilkunastu modułów będzie to kilka tysięcy złotych.
Po czwarte: gaśnica proszkowa zawierająca 4 kg proszku gaśniczego. To nie to samo, co gaśnice samochodowe – one mają pojemność 1 kg. Proszek gaśniczy umożliwia bezpieczne gaszenie instalacji elektrycznych z odległości co najmniej 1 m. Gaśnica ta powinna znaleźć się obok falownika i urządzenia zabezpieczającego instalację. Cena? Od 100 zł wzwyż. Pamiętajmy, że gaśnica ma swój okres ważności, więc co 2-3 lata trzeba ją wymienić.
Jak rozmieścić elementy instalacji? Właściwy montaż fotowoltaiki ma znaczenie
To nie wszystko – okazuje się, że z punktu widzenia strażaków ważne jest rozmieszczenie elementów instalacji:
„Każdy moduł fotowoltaiczny posiada odpowiednią klasę odporności ogniowej. Sprzęt niepalny, o wysokiej odporności, nie rozprzestrzenia ognia nawet w przypadku zwarcia. Niestety tylko 3% modułów dostępnych na polskim rynku posiada klasę A. W przypadku wystąpienia pożaru – nawet z jakiejkolwiek innej przyczyny – w domu z fotowoltaiką na dachu, straż pożarna, żeby przystąpić do akcji gaszeniowej, musi dysponować rozłącznikiem izolacyjnym. Dla bezpieczeństwa strażaków niezbędne jest odizolowanie instalacji elektrycznej, w tym przypadku fotowoltaicznej, od wpływu czynnika gaśniczego. Czyli straż pożarna nie może podjąć się akcji gaszeniowej dopóki nie ma całkowitej pewności, że fotowoltaika przestała działać”.
– mówi nam Bartosz Bąbrych, prezes firmy N Energia. Większość firm montuje taki rozłącznik wewnątrz obiektu, w większości przypadków tuż obok falownika. Strażacy nie mają możliwości go odłączyć, czyli przerwać obwodu w taki sposób, aby napięcie biegu jałowego nie generowało śmiertelnego łuku elektrycznego. „Montujemy rozłączniki izolacyjne zawsze na fasadzie zewnętrznej, w skrzynce o bardzo wysokim stopniu ochrony” – dodaje Bąbrych.
Pojedynczy panel, w zależności od mocy, wytwarza około 30-45V napięcia stałego. W przypadku instalacji domowej napięcie w instalacji może osiągać do 1100V – lepiej tego nie dotykać. Co o gaszeniu fotowoltaiki mówią strażacy? (know-how na temat gaszenia pożaru fotowoltaiki jest tutaj):
„Jedną z pierwszych czynności jest odłączenie dopływu prądu do instalacji elektrycznej. Ogranicza to ryzyko dla strażaków, gdyż najczęściej używanym środkiem gaśniczym jest woda, która – jak wiadomo – przewodzi prąd. Niestety, pomimo odłączenia falownika od sieci elektroenergetycznej, panele nadal generują napięcie. Uszkodzenie kabli na skutek pożaru może powodować tworzenie nowych i niespodziewanych dróg obwodu elektrycznego i stanowi zagrożenie dla ewakuujących się ludzi oraz strażaków”.
Czyli znowu – nawiązując do filmowych scenariuszy – na miejscu pożaru strażacy mogą zastać będący pod napięciem kabel, który „iskrzy” i zapala wokół wszystko co popadnie.
źródło zdjęcia: YouTube/Electrical Arcing & Water Conductivity