W Banku Pekao kończy się era Michała Krupińskiego, który przez dwa i pół roku zarządzał drugim (lub trzecim, zależy jak liczyć) największym bankiem w Polsce. To początek karuzeli zmian kadrowych w spółkach kontrolowanych przez Skarb Państwa. Czy akurat ta zmiana wyjdzie „Żubrowi” i jego klientom na dobre?
Komunikat Banku Pekao jest wyjątkowo lakoniczny: „Michał Krupiński złożył rezygnację z funkcji prezesa zarządu banku oraz ze składu zarządu banku ze skutkiem natychmiastowym. W rezygnacji nie podano przyczyn jej złożenia. Rada Nadzorcza banku złożyła podziękowania Panu Michałowi Krupińskiemu za wkład wniesiony w rozwój banku”
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Wieści o tym, że prezesi państwowych banków mogą paść ofiarą gier politycznych, krążyły już od kilku tygodni. Walki frakcyjne w Zjednoczonej Prawicy sprawiły, że „centrum decyzyjne” postanowiło utworzyć Ministerstwo Aktywów Państwowych, by ograniczyć rozrywanie poszczególnych spółek przez frakcje i przejąć kontrolę nad sytuacją.
Od razu pojawiły się plotki, że w ramach swoistego „resetu” zostaną odwołani prezesi państwowych banków – PKO BP (rządzi tam Zbigniew Jagiełło, związany z „frakcją Morawieckiego”) i Banku Pekao (Michał Krupiński, kojarzony ze Zbigniewem Ziobrą i Beatą Szydło). Na razie zrealizowała się druga część domniemanego „resetu”.
Michał Krupiński: człowiek, który chciał kopnąć w tyłek „Żubra”
Michał Krupiński zasiadł na fotelu prezesa Banku Pekao niedługo po dymisji z fotela prezesa PZU, największej w Polsce firmy ubezpieczeniowej. A stało się to mniej więcej pół roku po repolonizacji banku (na przełomie 2016 i 2017 r. konsorcjum PZU i Polskiego Funduszu Rozwoju odkupiło pakiet kontrolny Pekao od włoskiego Unicredit).
Pierwszym widocznym efektem zmiany właściciela był powrót żubra jako znaku firmowego (tyle, że czerwonego, bo kiedyś był niebieski). A niemal w tym samym czasie na stanowisku szefa Pekao pojawił się Michał Krupiński, zastępując długoletniego prezesa Luigiego Lovaglio.
Czytaj też: Odchodzi Luigi Lovaglio. Był najdroższym prezesem w polskim banku. Ale czy najlepszym?
Czytaj też: Michał Krupiński nie wziął pensji po Luigim Lovaglio. Gigantyczne odprawy dla odchodzących menedżerów Pekao!
Czy pod jego rządami bank zmienił się nie do poznania? Aż tak to nie, ale nie da się ukryć, że Krupiński ściągnął mnóstwo nowych menedżerów, w tym z zagranicy (jeden z menedżerów „wciągniętych” przez niego do zarządu, Marek Lusztyn, przejmie teraz stery „Żubra”) i próbował „rozruszać” nieco Pekao. Wcześniej był to bank ultrakonserwatywny, przegrywający konkurencję o klientów z małymi, dynamicznymi bankami.
Za Krupińskiego pojawiła się nowa oferta kont i kart (trzeba przyznać, że jedna z najlepszych na rynku), unowocześniła się aplikacja PeoPay, a bank otworzył się bardziej na chęć kredytowania swoich klientów. I na nowe kanały „sprzedaży pieniędzy” (dziś ponad jedna trzecia kredytów jest udzielana przez internet lub smartfona). Pojawiło się zakładanie konta za pomocą selfie i karta wielowalutowa (choć trudno mówić, że bank wynalazł ogień, to jego „wielowalutówka” jest jedną z lepszych na rynku).
Pojawiła się nowa oferta dla zamożnych klientów, z których utrzymaniem „Żubr” wcześniej miał kłopoty. Bank, który wcześniej specjalizował się w obsłudze dużych firm, pod rządami Krupińskiego chciał też zapuścić się w odmęty bardziej ryzykownego finansowania maluchów i średniaków.
Ale wyniki tej ofensywy na razie nie nadeszły, bo Pekao ma w tym rynku wciąż tylko 3-4% udziałów (w kredytach detalicznych – 10%). Niedosyt może pozostawiać współpraca Pekao z PZU i wspólne usługi dla klientów banku. Pojawiły się, ale nieprzesadnie bogate.
Czytaj też: Żubr chce być bardziej drapieżny. I brać więcej klientów. Są pierwsze wspólne bonusy z PZU
Różnie oceniano w banku podejście top-menedżmentu do innowacji. W Pekao ruszyły dziesiątki projektów mających na celu automatyzację i robotyzację procesów, ale pracownicy donosili, że wszystko działo się zbyt chaotycznie i za szybko zmienia się ich zakres obowiązków. Strategia digitalizacji banku oznaczała oczywiście zwolnienia pracowników, o czym otwarcie mówił prezes banku.
Bank puchnie od pieniędzy, ale inwestorzy nie chcą płacić więcej za akcje
Gdy PZU i PFR kupowały akcje Pekao od Włochów płacąc po 123 zł za każdą, eksperci mówili, że z punktu widzenia państwowych inwestorów taka cena to okazja. Dziś akcje „Żubra” kosztują ok. 105 zł, a przez trzy ostatnie lata krążyły, niczym zakotwiczone, pomiędzy granicami 95-100 zł oraz 110-120 zł za sztukę.
Bank Pekao zwiększa zyski (z 2,05 do 2,28 mld zł w zeszłym roku) i wciąż wypłaca wysokie dywidendy (6-7% wartości akcji w ostatnich trzech latach), zaś jego majątek i zysk na akcję są wyżej wyceniane przez inwestorów, niż analogiczne parametry w przypadku PKO BP (C/Z u „Żubra” wynosi 12,3, a C/WK – 1,2, podczas gdy w PKO BP oba wskaźniki są o 10% niższe). Pekao w ogóle posiada jedne z najwyższych w branży. Choć to PKO BP jest najbardziej dochodowym bankiem w branży (3,7 mld zł zysku netto w 2018 r.).
Ale mimo wszystko inwestorzy nie chcą więcej płacić za akcje Pekao, podczas gdy kurs PKO BP w ostatnich trzech latach szedł w górę (na zielono PKO BP, na niebiesko Pekao, a pośrodku na żółto WIG20, wykres pokazuje o ile zmieniły się procentowo ceny akcji lub wartość indeksu w ciągu trzech ostatnich lat).
Być może inwestorom przeszkadzał nieco fakt, że nazwisko prezesa Krupińskiego pojawiło się w kontekście finansowania słynnych „Dwóch Wież” Jarosława Kaczyńskiego (choć z dokumentów nie wynikało, by bank potraktował spółkę Srebrna inaczej, niż traktuje każdego innego klienta korporacyjnego).
Krupińskiemu nie udało się też zaaranżować fuzji z Alior Bankiem, drugą instytucją finansową znajdującą się w portfolio PZU. Biorąc pod uwagę liczbę trupów wypadających z szaf Aliora być może per saldo „Żubr” dobrze wyszedł na fiasku negocjacji o połączeniu banków, ale nie ulega wątpliwości, że bez dużych zakupów będzie mu trudno utrzymać pozycję rynkową.
O tym, że misja rozruszania „Żubra” przez prezesa Krupińskiego jeszcze nie do końca się powiodła, świadczy to, iż PKO BP w czasie ostatnich trzech lat zwiększył aktywa o 24 mld zł (z 278 do 301 mld zł), podczas gdy Bank Pekao – tylko o 8 mld zł (ze 182 do 190 mld zł). Santander w tym samym czasie (dzięki „połykaniu” innych banków, ostatnio polskich aktywów Deutsche Banku) „spuchł” z 133 do 181 mld zł.
Czytaj też: Pojedynek bankowych imperatorów. Państwowe banki zarabiają krocie. A ich prezesi?
Dokąd pobiegnie teraz „Żubr”? A dokąd jego prezes?
Nie ma wątpliwości, że zarząd prezesa Krupińskiego tchnął w „Żubra” nowe życie (nie wiadomo, czy na dłuższą metę lepsze, ale przynajmniej bank wyszedł z marazmu) i zmienił wizerunek tej instytucji na bardziej „innowacyjny”. Bank wrzucił wyższy bieg, choć wciąż nie wiadomo dokąd dojedzie na nowym paliwie. Z banku dochodzą sprzeczne wieści co do skuteczności strategii szybkiej digitalizacji i automatyzacji.
W tak dużych firmach dwa i pół roku to zbyt krótki czas, by jakąkolwiek strategię doprowadzić do końca, a co dopiero zmienić trwale DNA organizacji. Prezes Zbigniew Jagiełło w konkurencyjnym PKO BP pracuje nad tym już od 10 lat i też nie można powiedzieć, by stworzył bank w pełni XXI-wieczny.
Następnego dnia po ogłoszeniu rezygnacji prezesa Bank Pekao podał w drugim komunikacie oficjalną przyczynę, z powodu której Michał Krupiński nie poprowadzi już dłużej banku. Jak możemy przeczytać, Krupiński „swoją decyzję umotywował przede wszystkim chęcią kontynuowania kariery poza Polską”. To oczywiście nie unieważnia przyczyn natury politycznej.
Ale akurat Michał Krupiński, który wcześniej pracował w Banku Światowym (jako zastępca dyrektora wykonawczego), w Bank of America Merrill Lynch (jako dyrektor zarządzający) i jako wiceminister skarbu w polskim rządzie, rzeczywiście może znaleźć pracę za granicą (i może już nawet znalazł, widząc co się święci). Razem z funkcjami prezesa największej w Europie Środkowej firmy ubezpieczeniowej oraz jednego z największych banków – układa się to w CV, które daje różne możliwości z dala od ciasnej, dusznej od państwowego kapitału, polskiej bankowości.
Michał Krupiński opróżnił całkiem dochodowe – przynajmniej patrząc przez pryzmat krajowych warunków – stanowisko pracy. Jego wynagrodzenie w Banku Pekao. Za pół roku pracy w 2017 r. Krupiński zgarnął 980.000 zł, za cały 2018 r. – ponad 2,1 mln zł i zapewne mniej więcej tyle samo za prawie cały 2019 r. Do tego trzeba liczyć odprawę (jeśli wyniesie np. 1,5 mln zł to się nie zdziwię). W sumie mówimy o 6-7 mln zł zarobionych w ciągu niespełna trzech lat.
Czytaj też: Ile zarabia prezes banku za godzinę myślenia?
Czytaj też: CEO Summit, czyli poszukiwany polski Samsung. Czego nam brakuje?
zdjęcie: Wyborcza.pl/Bank Pekao