Jakiś czas temu przyglądałem się jak repolonizacja banków przełożyła się na wynagrodzenia ich prezesów. Interesowało mnie to przede wszystkim przez pryzmat „pożegnalnej” wypłaty dla Luigiego Lovaglio, zdecydowanie najhojniej wynagradzanego prezesa banku w Polsce. Nie myliłem się, że czasy się zmieniają, a Luigi wciąż najdroższy: razem z odprawą włoski prezes Pekao zgarnął w 2017 r. zawrotne 9,7 mln zł, choć pracował tylko do czerwca.
O tym, że jego następca Michał Krupiński ma znacznie niższy kontrakt też już pisałem, więc nie będę się powtarzał. Nie pisałem natomiast o równie pokaźnej „pożegnalnej” wypłacie dla innego odchodzącego prezesa – Wojciecha Sobieraja z Alior Banku. On zainkasował 6,2 mln zł, potwierdzając tezę, że bankowiec najlepiej zarabia wtedy, gdy… odchodzi. Żaden z urzędujących prezesów nie zarobił tyle, ile dwóch, którzy odeszli.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Czytaj też: Ile zarabia najdroższy prezes banku w Polsce? 45.000 zł. Dziennie
A ci, którzy nadal piastują odpowiedzialne funkcje zarządzających wielkimi bankami i nigdzie się nie wybierają? Ile w zeszłym roku się im płaciło i komu najwięcej? Choć większość komentatorów finansowych podsumowało już jakiś czas temu tabele zarobków bankowców, to się pospieszyli, bowiem dopiero kilka dni temu swóch raport finansowy opublikował polski oddział Citibanku. A tam zarządowi szefuje Sławomir Sikora, jeden z najbardziej doświadczonych i najwyżej opłacanych polskich bankowców.
Jakkolwiek było oczywiste, że także i on nie ma szans pokonać Luigiego Lovaglio jeśli chodzi o zawartość paska płacowego – dlatego nie wahałem się już dawno temu ogłosić Lovaglio zwycięzcą bankowej drabinki płacowej, to na liście wynagrodzeń menedżerów wciąż zarządzających największymi bankami Sikora musiał namieszać.
Dziś więc, mając pełną wiedzę dotyczącą zarobków prezesów wszystkich największych banków w Polsce, można oficjalnie ogłosić skład podium oraz bezpośredniego zaplecza. Oraz policzyć ile dziennie wart jest trud zarządzania dużym bankiem.
Czytaj też: Nie masz siły słuchać od swoich pracowników, że chcą podwyżek? Zaproponuj im te bonusy
Czytaj też: Dobrze zarabiać za życia to tylko połowa sukcesu. Oto ranking najlepiej zarabiających… umarlaków
Złoty medal: Joao Jorge Bras, prezes Banku Millennium – 5 mln zł
Portugalczyk Joao Bras Jorge, który od dobrych kilku lat szefuje jednemu z najnowocześniejszych banków w Polsce, za swoją pracę w ubiegłym roku dostał ponad 5 mln zł, z czego pensja zasadnicza wynosiła 2 mln zł, a reszta to dodatki i nagrody. W 2016 r. prezes Millennium zarobił 4,7 mln zł, co oznacza, że dostał niewielką podwyżkę (wynikającą z wyższej premii za wyniki).
W rankingu za 2018 r. – gdy już przestanie finansowo „straszyć” duch Luigiego Lovaglio – to właśnie Portugalczyk może zająć pozycję najlepiej zarabiającego prezesa banku w Polsce.
Srebrny medal: Sławomir Sikora, prezes Citi Handlowego – 4,4 mln zł
„Goły” kontrakt Sławomira Sikory nie jest jakoś szczególnie wysoki, jak na piastowaną przez niego funkcję – wynosi 2 mln zł. Ale jeśli doliczyć inne świadczenia, w tym nagrody kapitałowe wypłacone w zeszłym roku za poprzednie lata (2,4 mln zł, lekko zaokrąglając w górę), to okaże się, że prezes Sikora łącznie włożył do kieszeni 4,4 mln zł i prawie depcze po piętach portugalskiemu szefowi Banku Millennium.
Akurat prezesowi Sikorze bym nie żałował pieniędzy, bo był to pierwszy w Polsce menedżer bankowy, który zobaczył na horyzoncie skałę spadającej rentowności i w porę przekierował okręt polskiego Citibanku do bezpiecznej niszy, porzucając sny o budowaniu ogólnopolskiego banku dla każdego. Kilka banków tej skały nie zauważyło i się musiały sprzedać albo są właśnie wystawiane na sprzedaż.
Co ciekawe, na dwóch pierwszych miejscach jeśli chodzi o zarobki bankowców nie ma żadnego, który by zarządzał jednym z pięciu największych banków. Przypadek? Nie sądzę. Najwyraźniej akcjonariusze doszli do wniosku, że zarządzanie bankiem „niezatapialnym” jest per saldo łatwiejszym, niż takim, który dobrą przyszłość sam musi sobie wywalczyć.
Zarobki prezesa Sikory nieco w zeszłym roku spadły – za 2016 r. otrzymał akcje Citigroup oraz akcje fantomowe Citi Handlowego o wartości 3 mln zł, co oznaczało, że jego łączne wynagrodzenie – w gotówce i w „papierach” – sięgało 5,3 mln zł. Teraz jest o prawie milion mniej.
Brązowy medal: Cezary Stypułkowski, prezes mBanku – 3,9 mln zł
Tu też chyba trudno o zdziwienie, bo prezes Stypułkowski również jest w panteonie bankowych gwiazd, zarządzając czwartym największym bankiem w Polsce (niedawno dał się wyprzedzić BZ WBK). Podstawowy kontrakt preesa Stypułkowskiego opiewa na niecałe 2,7 mln zł, ale po dodaniu bonusów odroczonych, a naliczonych w latach wcześniejszych (łącznie 1,4 mln zł) dostajemy kwotę 3,9 mln zł.
W przypadku prezesa mBanku mamy do czynienia z symboliczną podwyżką, nie przekraczającą wszakże 100.000 zł, czyli kwoty – w portfelu prezesa banku – raczej niezauważalnej. Ale tę podwyżkę z pewnością uzasadnia fakt, iż Cezaremu Stypułkowskiemu udało się wzbudzić największą w historii dobroczynność wśród swoich klientów. Wystarczyło stać się partnerem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, dać ludziom wygodny sposób zasilania akcji Jerzego Owsiaka przez aplikację i… okazało się, że klienci mBanku są hojni i dobrzy.
Tuż za podium: Zbigniew Jagiełło i Brunon Bartkiewicz, prezesi PKO BP i ING – po 3,3 mln zł
Zbigniew Jagiełło, długoletni prezes PKO BP, ma stały kontrakt w wysokości niecałych 2 mln zł rocznie. Ale do tego dochodzi zmienna część wynagrodzenia, uzależniona od dobrych, a przede wszystkim stabilnych wyników finansowych zarządzanego przez niego banku. Z tego tytułu w 2017 r. Jagiełło zainkasował 1,3 mln zł, o ponad 300.000 zł więcej, niż rok temu, więc łącznie jego pobory można podsumować na 3,3 mln zł.
W relacji do swoich zarobków zainkasował więc stosunkowo największą, 10%-ową podwyżkę. Biorąc pod uwagę, że zasiada już na swoim prezesowskim fotelu od bardzo dawna – a dokładniej od września 2009 r. – powinien otrzymywać z roku na rok większy dodatek za „wysługę lat”, bo utrzymanie się w tym siodle wymaga nie lada talentów i umiejętności. Przed Jagiełłą prezesi PKO zmieniali się jak w kalejdoskopie.
Brunona Bartkiewicza też bliżej przedstawiać nie trzeba – niedawno wrócił z Holandii, gdzie kierował internetowym bankiem należącym do ING. Powiedzieć, że to „doświadczony zawodnik” to jak nic nie powiedzieć. A jeszcze do tego zwolenni etycznej bankowości. „Jego” ING nigdy nie udzielał kredytów frankowych, ani nie stawiał na agresywny rozwój biznesu kredytowego. Gdyby szukać wzorca tradcyjnej bankowości w starym stylu, to Brunon Bartkiewicz byłby jej emanacją.
„Standardowy” prezes wart 2 mln rocznie
A inni prezesi dużych banków? Prezes BZ WBK, Michał Gajewski, odziedziczył niezbyt wysoką pensję po Mateuszu Morawieckim. Chociaż od czasów wielkopolsko-dolnośląskiej fuzji bank ma główną siedzibę we Wrocławiu, to jednak poznańskie skąpstwo nie jest mu obce. I płaci prezesowi tylko 2 mln zł
Nowy prezes Banku Pekao Michał Krupiński ma kontrakt opiewający na 2 mln zł, ale pewnie z czasem zaczną do tego dochodzić premie za wyniki (o ile polityczna miotła pozwoli mu rządzić „żubrem” odpowiednio długo).
Wynagrodzenie prezesa Getin Banku Artura Klimczaka poznamy dopiero za miesiąc (nieoficjalnie mówi się o zarobkach w okolicy 2,7-3 mln zł). Z jednej strony właściciel Getinu Leszek Czarnecki nie lubi przepłacać, ale z drugiej za wyciągnięcie Getinu z tarapatów warto zapłacić prezesowi każde pieniądze, więc kto wie czy nie będziemy mieli niespodzianki.
W BGŻ BNP Paribas stery objął kilka miesięcy temu Przemysław Gdański, który był kiedyś członkiem słynnego dream-teamu Józefa Wancera w Banku BPH. Sądząc po jego wynagrodzeniu za pierwsze miesiące pracy – ma kontrakt opiewający na jakieś 1,8-2 mln zł.
W Alior Banku ostatnio zrezygnował prezes Michał Chyczewski, którego kontrakt nie przekraczał 2 mln zł rocznie. Trudno przypuszczać, by następca miał zarabiać więcej, zwłaszcza że pewnie prędzej czy później Alior zostanie wchłonięty przez Pekao (oba należą do grupy PZU).
Tysiąc złotych na… godzinę. Dużo? Mało?
Patrząc na zarobki prezesów dziewięciu z dziesięciu największych banków (nie licząc Getinu) można wyszacować średnie wynagrodzenie szefa dużego banku w Polsce na 3,1 mln zł, z czego przynajmniej jedna trzecia przypada na premie za wyniki. Dużo to czy mało?
Cóż, biorąc pod uwagę, że wytykają cię na ulicach i przezywają od lichwiarzy – są związane z tą funkcją straty moralne. Jest też dość duża odpowiedzialność za dziesiątki miliardów złotych depozytów. Choć z drugiej strony nie widziałem, by jakiś prezes banku w Polsce odpowiedział za błędy w zarządzaniu. A kilku powinno.
Zakładając, że prezes banku pracuje dużo (jakieś 12-14 godzin na dobę), ale jednak tylko w dni robocze, jego dniówkę należy szacować na jakieś 12.000 zł brutto. Czyli można w uproszczeniu założyć, że jeśli kiedyś będziecie prezesami banków, to będziecie mnożyli pieniądze w tempie 1000 zł za godzinę pracy.
A gdybyście byli najlpiej opłacanym prezesem banku w Polsce, to Wasza stawka godzinowa wynosiłaby 1600 zł. Też ujdzie. No, ale taki piłkarz Neymar przez godzinę zarabia 7000 zł… euro. A nasz Lewandowski – jakieś 3000 euro.
Można się zżymać na zarobki prezesowskiej bankowej elity – a zwłaszcza na 10-milionowe pobory włoskiego byłego prezesa Banku Pekao, choć przepracował tylko pół roku – lecz prawda jest taka, że jeśli Lovaglio zgarnął 2,5 mln euro, a Jorge Bras 1,2 mln euro, to jak na zachodnioeuropejskie warunki nie są to mimo wszystko duże pieniądze.
Weźmy najbliższych sąsiadów, Niemcy. Szef informatyczno-konsultingowej firmy SAP – Bill McDermott – w 2016 r. zarobił w sumie 13,8 mln euro. Prezes Volkswagena Matthias Muller – 10 mln euro, zaś prezes Daimlera Dieter Zetsche – prawie 8 mln euro. Średnie zarobki prezesów firm zaliczanych do giełdowego indeksu DAX wynosiły 5,5 mln euro. Dla porównania: średnie zarobki prezesów we Francji to 4,7 mln euro.