30 listopada 2019

FrankBot, który zredaguje pismo do banku i gwarancja darmowego procesu. Coraz odważniejsze pomysły „frankowych” prawników

FrankBot, który zredaguje pismo do banku i gwarancja darmowego procesu. Coraz odważniejsze pomysły „frankowych” prawników

Prawnicy robią wszystko, by jak najbardziej skorzystać na frankowym eldorado. Pomysły są coraz bardziej odważne. Jedna z kancelarii uruchomiła… frankowego czatbota, który podsyła klientom gotowe wzory reklamacji. Inna obiecuje, że za darmo poprowadzi klientowi drugą sprawę, gdyby to bank go pozwał o bezumowne używanie kapitału

O tym, jak wielka kasa jest do zarobienia przez prawników, którzy specjalizują się (lub zaczną) w sporach frankowiczów z bankami, najlepiej przekonują liczby. Średnie wynagrodzenie kancelarii zajmującej się taką sprawą to 15.000-20.000 zł, czasem dodatkowo jest success-fee. Gdyby przyjąć, że do sądu pójdzie tylko co piąty frankowicz i że czysty zysk prawników wyniesie tylko połowę tego, co wezmą od klienta, to ten rynek może być wart miliard złotych.

Zobacz również:

Z Messengerem na wojnę z bankiem?

Co prawda nie wiadomo jak ostatecznie rozwinie się linia orzecznicza, ale na razie frankowe kancelarie są na fali i wygrywają dużo spraw, co dodatkowo napędza im koniunkturę – każda wygrana natychmiast „ląduje” na skrzynkach e-mailowych setek frankowych „aktywistów” i jest kolportowana po kraju via media społecznościowe.

Sposobów promowania swoich usług frankowe kancelarie stosują bezlik, nierzadko posiłkując się pośrednikami. Są też przykłady działań nielegalnych, np. wykradania z banków baz klientów z kredytami frankowymi, razem z ich numerami telefonów i adresami e-mail.

Niektórzy stawiają na automatyzację i innowacyjność. Estoński prawniczy start-up HUGO.legal poinformował o uruchomieniu pierwszego… frankowego bota, który za pomocą Facebook Messengera rozpytuje klienta o jego kredyt, a potem na tej podstawie przygotowuje dla niego „startowy pakiet” pism do banku, gdyby chciał wszcząć z tym bankiem spór prawny.

Nie byłbym sobą, gdybym nie wziął udziału w tym dziwnym pomyśle. A może wcale nie takim dziwnym? Przecież mówi się, że zawód prawnika jest na wymarciu, bo przeciętną analizę prawniczą z powodzeniem może wykonać robot wyposażony w elementy sztucznej inteligencji. Więc dlaczego nie mógłby wykonać pisma w sprawie kredytu indeksowanego do franka?

FrankBot nudny jak flaki z olejem. O życiu z nim nie pogadasz

Wszedłem więc do Facebook Messengera, odszukałem bota estońskiej kancelarii (co się zowie podobno FrankBot) i zacząłem z nim konwersować. Nie było łatwo, bo ten czatbot jest bardzo monotematyczny, pozwala wypowiadać się tylko w wąskim zakresie (odpowiedzi tak/nie lub możliwość wyboru spośród dwóch możliwych ścieżek postępowania).

„Chcę za pośrednictwem orawniczego chatbota uzyskać pomoc w sprawie tzw. kredytu frankowego” – tę opcję wybrałem, po czym zaakceptowałem regulamin i zasady prywatności oraz nie zgodziłem się na klauzulę marketingową („czy chcesz otrzymywać od nas wiadomości w przyszłości, obiecujemy, że nie będzie to częste”).

Następnie odpowiedziałem na kilka pytań (czy jestem konsumentem, w jakiej walucie mam kredyt, kiedy został zawarty itp.). Kiedy pomyliłem się w odpowiedzi na jedno z pytań i wpisałem w okienku czatu frazę: „pomyliłem się w odpowiedzi, zacznijmy jeszcze raz”, bot z rozbrajającą szczerością oświadczył: „nie rozumiem twojej wiadomości, jestem chatbotem, a nie prawdziwym człowiekiem i wciąż sporo nauki przede mną”

Na szczęście to nieporozumienie między mną i botem zaowocowało rozpoczęciem procedury od nowa, co jest cenną sugestią dla Was – gdybyście też chcieli wrócić na początek, to zapytajcie bota jaka dziś pogoda, albo coś w ten deseń. Na bank się chłop „zatnie”.

Po udzieleniu odpowiedzi na jeszcze kilka pytań – wśród nich niestety te wrażliwe, o imię, nazwisko, numer telefonu i adres mój oraz mojego banku – bot zaproponował, że sporządzi i wyśle w moim imieniu wniosek do banku o udzielenie informacji na tema kredytu (potrzebne do sporządzenia pozwu) oraz reklamacji-wezwania banku do zaproponowania ugody (ważne jako tzw. ugodowa próba przed procesem sądowym).

Robot napisał mi wniosek i reklamację do banku. Jak mu poszło?

Bot nie omieszkał dodać, że jeśli mi taki zakres usług nie wystarczy, to chętnie przekieruje mnie do pracowników kancelarii, którzy za 400 zł przeanalizują moją umowę, a potem ewentualnie się ze mną spotkają i poprowadzą sprawę. Widać więc, że bot jest tylko prostym narzędziem reklamowym (bo na pewno zdobędzie rozgłos w mediach) i akwizycyjnym, nie zaś – jak się reklamuje – robo-prawnikiem.

Trzeba jednak powiedzieć, że robo-pisemka są zgrabnie napisane i zapewne nie odbiegają jakością od tych wszystkich dokumentów, które seryjnie przygotowują dla swoich klientów „frankowi” prawnicy, rękami swoich asystentów oraz funkcji „copy” i „paste” na klawiaturze komputera. A są za darmo. To znaczy za udostępnione firmie dane o kliencie ;-).

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony robot rzeczywiście przygotowuje wstępne dokumenty do wszczęcia sporu z bankiem i wyglądają one na solidne (jest dużo paragrafów i odwoływania się do orzecznictwa, zarówno polskiego, jak i europejskiego, włącznie z ostatnim, „dziubakowym” orzeczeniem TSUE). Z drugiej strony – to i tak tylko teaser, po którym następuje zejście na ziemię, czyli do „żywego” prawnika, któremu trzeba zapłacić żywą gotówką. Gdyby ten FrankBot pogadam z SądBotem i gdyby potrafili razem urzeźbić wyrok – to co innego.

Gwarancja darmowej obsługi przez trzy lata. Ale jaka to obsługa?

Jedni mają FrankBota, a inni wykorzystują stare, wypróbowane metody działania: gwarancję procesu za darmo. Ale nie tego frankowego, tylko tego drugiego, który bank może wytoczyć frankowiczowi za bezpodstawne korzystanie z pieniędzy po ewentualnym unieważnieniu umowy.

„To prawda, że proces sądowy z bankiem jest skomplikowany i pracochłonny. Jednak zawsze jesteśmy doskonale do niego przygotowani. (…) Z całą oczywistością wiemy, że po prawomocnym wyroku banki nie będą uruchamiały drogi sądowej (bo nie mogą na niej już nic uzyskać) i nic złego nie grozi naszym Klientom”

– pisze w liście rozsyłanym e-mailem firma powiązana z jedną z kancelarii. To brzmi prawie jak gwarancja sukcesu. Ale nie chodzi o taką gwarancję, lecz zupełnie inną:

„Jeżeli jednak bank, nawet bez podstaw prawnych, wytoczył jakiekolwiek postępowanie sądowe przeciwko naszemu Klientowi, to wtedy do gry wejdzie nasza nowa gwarancja. To gwarancja ochrony przez trzy lata po prawomocnym wyroku. W ramach tej gwarancji, w przypadku jeżeli bank wytoczyłby jakiekolwiek powództwo przeciwko naszemu Klientowi, będziemy prowadzili takie postępowanie bezpłatnie”

– dodają wysłannicy kancelarii. Do pełni szczęścia – ale i to pewnie jest już tylko kwestia czasu – brakuje już tylko prawników, którzy zagwarantują klientom wygrany proces.

Nie wiem co warta jest taka gwarancja. Co z tego, że prawnik będzie pracował bezpłatnie w sytuacji, gdyby jego klient został pozwany przez bank, gdy przecież nic tego prawnika nie zmusi, by pracował dobrze? No, ale „frankowi” prawnicy doskonale wiedzą, jak ludzie reagują na takie słowa, jak „gwarancja”. Skoro gwarantują, to nie może się nie udać, prawda? ;-).

Za ile pracują prawnicy dla banków?

Na koniec jeszcze drobne spostrzeżenie dotyczące prawniczych „tabel opłat i prowizji”. Rozmawiałem ostatnio z prawnikiem jednego z dużych banków i opowiadał mi ile jego bank – płaci zewnętrznym prawnikom za outsourcing sprawy frankowej. Podobno jest to jakieś 7000-8000 zł i to bez żadnego success-fee. Za takie pieniądze zewnętrzni prawnicy mieliby brać hurtem sprawy przeciwko frankowiczom, odciążając banki? Umów nie widziałem, ale źródło cenię sobie wysoko.

Porównajcie to z kwotami, które krążą po rynku i które mówią o tym ile pieniędzy „frankowi” prawnicy chcą od klientów banków. Poniżej tabelka opisująca ofertę jednej z dużych kancelarii odszkodowawczych, która ostatnio „przebranżowiła” się na franki. Ktoś tu kogoś nieźle „obrabia”, jeśli to prawda. Już chyba wolałbym mieć kredyt frankowy do końca życia, niż tyle zapłacić za jego zlikwidowanie.

Subscribe
Powiadom o
12 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Anna
5 lat temu

Że rozmowy o kredytobiorcach frankowych i ich problemach to rozmowy o – jak widać – dużych pieniądzach,to sprawa znana i nudna,jak sam bot, co nawet Autor tu stwierdza, to porozmawiajmy nie o pieniądzach a o botach.Są tak powszechne ,jak … telemarketerzy albo i częściej,boć każde połączenie z jakąkolwiek instytucją,to takie właśnie spotkanie.To ten najprostszy wodzi nas przez różne opcje od informacji o nagrywaniu poczynając. Otóż oglądając plon rozmowy z botem mogę szczerze przyznać,że mnie … zachwycił.Jako jeden z dwóch( o tym 2gim za chwilę).Dopóki bowiem bot poleca wybrać ten lub inny przycisk – jest w porządku.Kłopoty zaczynają się,kiedy nie da… Czytaj więcej »

Anna
5 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Sama bym go chciała ale lektor nie podał namiarów – czyżby z zazdrości 😉 Ale imiębota chyba Neil…to z przeglądu prasy dzisiejszej radiowej „dwójki”

Darek
5 lat temu

Ech, Panie Maćku proszę tak nie pisać, że woli Pan mieć do końca życia nawis 0,5 MPLN niż zapłacić 40 kPLN i pozbyć się nawisu. Ponieważ w ten sposób jako ekonomiczny dziennikarz traci pan wiarygodność 🙂 . A co do stawek to rzeczywiście przeginają. Kilka lat temu rozmawiałem ze znanym adwokatem o procesie z bankiem i ten adwokat koszt takiej sprawy frankowej określił na ok 15 kPLN. Należy pamiętać, że w tamtym okresie taka sprawa wymagała więcej pracy. Banki kombinowały jak mogły a i sądy orzekały po uważaniu. Aktualnie lub za kilka miesięcy (jak sądy się douczą) to może okazać… Czytaj więcej »

Harvester
5 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Nawis jest zmienny, ale przecież istnieje i jest conajmniej kilka razy większy niż honorarium prawnika (którego znaczną część płaci się po pozbyciu się nawisu, a nie od razu).

Wojciech
5 lat temu
Reply to  Darek

najmniejszym złem było rozwiązanie ustawowe wszystkich typów kredytów frankowych. jak każde z rozwiązań miało swoje mankamenty. zauważalnym plusem był arbitralne rozstrzygnięcie przez ustawodawcę większości spornych kwestii które na dzisiaj są niczym innym tylko ryzykiem wiszącym nad każda ze stron umowy. te ryzyka są bardziej odczuwalne dla słabszej strony jaka w każdej umowie kredytowej jest kredytobiorca. i tak pojawiają się boty, wysyp ofert kancelarii prawnych, konieczność studiowania orzecznictwa, które nie jest jednolite i nie działa 0:1. do tego jest to problem wiszący nad osobami fizycznymi w średnim i długim terminie, jako ryzyko obniżające ich standard i jakość życia. wystarczy podać przykład… Czytaj więcej »

Anna
5 lat temu
Reply to  Wojciech

A ja jednak stawiam dolary przeciw orzechom,że PLN 40 tys.(nawet płatne od ręki) wobec pół miliona i kilku lat procesu,to jednak warta świeczki gra.Zwłaszcza wobec możliwości utraty mieszkania.Skutki tego ostatniego mam wciąż okazję obserwować nie na frankowiczach wprawdzie,tylko na ofiarach zbankrutowanych albo oszukańczych deweloperów,na których nadal nie ma żadnego prawa.W porównaniu z nimi frankowicze to szczęściarze.

Robert
5 lat temu

Co do adwokatów niestety ma pan rację. Niektórzy nie mają rządnych zahamowan, tym samym niszczą swój zawód.
Niedawno miałem podobne zdarzenie- po podpisaniu Umowy (nie najgorsze warunki), przed samym pozwem adwokat stwierdził, że właściwie należy mu się zwrotny KZP dla niego…. oczywiści nie było możliwości negocjacji już umowy,ale nie smak pozostanie przynajmniej taki Sam jak to Banków.

niezawistny.polak
5 lat temu

Pan Redaktor Samcik: 1) kręcił noskiem na „frankowych” prawników jeszcze zanim ich „łowy” na dobre ruszyły. 2) właściwie do dziś pisze o roszczeniach „frankowiczów” na zasadzie „no może rzeczywiście coś tam, ale…” – i tu litania własnych wyobrażeń i uprzedzeń (niektórych po wielokroć obalonych), tak jakbyśmy wszyscy wiedzieli o kredytach „frankowych” tyle co w roku 2014-2015. Czyli niewiele. Wszystkie wpisy takie jak ten powinniśmy czytać, mając powyższe na uwadze. Jestem klientem jednej z „frankowych” kancelarii od paru lat. Toczę z bankiem dwa (a właściwie trzy) spory sądowe i przyznaję się że nie wiem, czy doczekałbym 2019 roku jako człowiek względnie… Czytaj więcej »

EDZ
5 lat temu

No i fajnie. Można się tylko z Zniezawistnym cieszyć, ze ma prawnika, z którego jest zadowolony. Ale to nie oznaczą, ze wszyscy prawnicy są swieci. A jak zdarzają są zachłanni, działajacy nieetycznie i wbrew prawu (vide bazy danych osobowych kredytobiorców pozyskane nielegalnie) lub obiecujacy naiwnym gruszki na wierzbie to należy to piętnować. To jest w najlepiej pojętym interesie społecznym i wszystkim – a szczególnie frankowiczom – wyjdzie na dobre.

Wojciech
5 lat temu

w momencie jakby była ustawa rozwiązująca najbardziej problematyczne kwestie, ilość roboty do wykonania przez prawników spada o 80%. Banki maja prawników na etatach, mogą się sadzić 25lat i jeden dzień dłużej. kredytobiorca musi w gąszczu ofert znaleźć prawnika – a przynajmniej większość normalnych zjadaczy, którzy nie maja w palestrze krewnych i znajomych i nie są wpływowi. I tez nie maja tego komfortu żeby się kilkadziesiąt lat sadzić bo ich stać i maja 30 nieruchomości. Dziś w sądach utknęli najczęściej ludzie, w których przypadku przedmiotem sporu jest jedyna nieruchomość która posiadają i to jest porażka państwa prawa. Codziennie żyją w niepewnym… Czytaj więcej »

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu