Czy najnowszy wyrok TSUE w sprawie franków ograniczy apetyty kancelarii prawniczych, przeżywających ostatnio finansowe eldorado? Kancelarie na dużą skalę „polują” ostatnio na kredytobiorców, skupują roszczenia, a za pomoc w odzyskaniu pieniędzy od banku liczą sobie najczęściej od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. W sprawach frankowych większość pieniędzy wciąż jest do zarobienia. Spore nadzieje prawnicy wiążą z kwestionowaniem kredytów opartych o WIBOR, sankcją kredytu darmowego i z polisolokatami. Na jakim etapie jest polskie prawnicze eldorado?
Choć unijny trybunał TSUE wytyczył już większość ścieżek, którymi polskie sądy mają podążać rozstrzygając spory dotyczące kredytów walutowych, to kolejne orzeczenia przynoszą nowe niespodzianki. Kilkadziesiąt godzin temu Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że bank nie może domagać się zwrotu nominalnej kwoty kredytu, jeśli kredytobiorca już część tej sumy spłacił. Takie żądanie – zdaniem TSUE – narusza unijną dyrektywę o nieuczciwych warunkach w umowach konsumenckich.
- Kapitał wraca do Ameryki. Ale czy warto dziś lokować pieniądze w amerykańskie obligacje, poprzez fundusze?
- Jak powinna inwestować pieniądze fundacja rodzinna? Czasy się zmieniają, więc i inwestycje rodzinne wymagają szczególnej troski
- Temat kart kredytowych dzieli młode Polki i Polaków. To darmowy sposób na poprawę domowego cash-flow czy… coś dziwnego i trudnego? Są nowe liczby!
To orzeczenie jest wynikiem odpowiedzi na pytanie zadane przez Sąd Okręgowy w Krakowie, który zajmuje się jednym z kredytów frankowych. I może sporo namieszać na polu sporów frankowiczów z bankami. Wynika z niego bowiem, że sądy nie powinny stosować teorii dwóch kondykcji – czyli rozdzielaniu roszczeń klienta (o zwrot zapłaconych rat) i banku (o zwrot kapitału).
TSUE kwestionuje teorię dwóch kondykcji. Przegrali… prawnicy?
Jeśli dobrze interpretuję orzeczenie TSUE, wynikiem będzie stosowanie teorii salda, czyli wzajemnego potrącania roszczeń klienta i banku. W przypadku sporów o kredyty frankowe oznaczałoby to jeden proces zamiast dwóch i dla banku mniejsze ryzyko przedawnienia jego roszczeń o zwrot kapitału (bo przedawnienie w tym przypadku jest krótsze). Tracą kancelarie prawnicze, bo po pierwsze klienci będą ich potrzebowali do mniejszej liczby procesów, a po drugie – mniejsze będą kwoty roszczeń (czyli mniejszy dochód z success-fee dla kancelarii).
Czy to pierwszy krok do ograniczenia eldorado prawników? W Polsce – ze względu na to, że jesteśmy jedynym krajem, który ustawowo nie zlikwidował kwestii klauzul abuzywnych w walutowych umowach kredytowych – prawnicy przeżywają istne eldorado. Banki w sumie utworzyły 90 mld zł rezerw na takie kredyty, wypłaciły już klientom 30 mld zł. Z tego mniej więcej 12 mld zł po wygranych przez tych klientów procesach, a 18 mld zł w wyniku ugód zawartych z klientami.
Z tych 12 mld zł wygranych przez klientów w sądach zapewne przynajmniej 1-2 mld zł powędrowało do prawników, którzy tych klientów reprezentowali. Część ugód też miała zapewne charakter sądowy – przy nich prawnicy też mogli zarobić. A do wzięcia wciąż jest 60 mld zł kredytów wpisanych przez banki w rezerwy. Banki je założyły, ale jeszcze nie „uruchomiły”, bo procesy sądowe (lub negocjacje ugodowe) są w toku.
Jest też 50 000 umów kredytowych, które są w bilansach banków, ale jeszcze nie są w ogóle objęte sporem. To kolejne 20 mld zł, z których prawnicy mogą liczyć na procent. Pod warunkiem, że ich posiadacze dadzą się przekonać do wejścia w spór z bankiem. Do wzięcia w obroty jest 22 mld zł kredytów frankowych już spłaconych w całości oraz kilkanaście miliardów kredytów w euro (w tej grupie sporów jest mniej, bo nie było tak dużego wzrostu waluty, w której jest wyrażony kredyt).
Tym niemniej pieniędzy leżących „na ulicy” z punktu widzenia kancelarii prawniczych jest znacznie więcej niż tych, które już zostały podniesione i zainkasowane. Nic dziwnego, że prawnicy coraz bardziej intensywnie poszukują frankowiczów i również eurowiczów, którzy jeszcze nie są w sporze ze swoim bankiem. Jak to się odbywa? I jakie są oferty?
„Czy masz może kredyt we frankach szwajcarskich?” – w ten nietypowy sposób zagaił mnie ostatnio jeden z sąsiadów. Nie czekając na odpowiedź, nagabywał, że współpracuje z kancelarią wyspecjalizowaną w kredytach frankowych, która chętnie i z sukcesami zajmuje się takimi sprawami. Zaznaczył, że można uzyskać bardzo dużą kasę od banku. Szybko zmienił temat rozmowy, gdy usłyszał, że nigdy nie skorzystałem ze szwajcarskiej waluty, gdy lata temu rozglądałem się za nabyciem mieszkania.
Sąsiad nie był jedyną osobą, która zainteresowała się moim kredytem hipotecznym. Tylko w ciągu ostatnich dwóch miesięcy odebrałem trzy telefony od doradców, którzy zachęcali mnie do nawiązania współpracy i bezpłatnej analizy mojego kredytu we frankach szwajcarskich, którego nie mam (coraz bardziej tego żałuję, bo – jeśli prawnicy mają rację – gdybym miał, to czekałoby mnie eldorado).
Kancelarie zarzucają sieci na kredytobiorców. I zmieniają taktykę
Jak wielka jest to akcja, możemy zauważyć w sieci, gdyż batalię kredytobiorców frankowych z bankami na bieżąco monitorują kancelarie prawne i grono doradców biznesowych od „odkręcania” kredytów hipotecznych. A jest o co kruszyć kopie, gdyż w sądach jest jeszcze ponad ćwierć miliona spraw dotyczących kredytów frankowych, a mniej więcej drugie tyle osób zastanawia się, co zrobić z uciążliwym kredytem hipotecznym.
Część z tych ofert jest właśnie skierowana do frankowiczów, którzy nie podjęli jeszcze żadnych działań, ale skorzystać mogą również ci, którzy spłacili już swój kredyt lub są na etapie batalii z bankami. Obserwując ten proceder nie tylko w mediach społecznościowych, można odnieść wrażenie, że trwa przeciąganie liny i to w skali makro między zainteresowanymi kancelariami, aby zachęcić do siebie jak najwięcej frankowiczów. Oto kilka przykładów takich reklam:
„Frankowiczu! Odzyskaj swoje pieniądze. Wygramy twoją sprawę. Wysoka skuteczność.”
„Uwolnij się od kredytu frankowego! Weź sprawy w swoje ręce – zanim zrobi to bank!”
„Spłaciłeś swój kredyt we frankach? Do 50 tys. zł dla ciebie w kilka dni.”
„Czy wiedziałeś, że możesz odzyskać nawet do 100 tys. zł z Twojego kredytu?”
„Mam dobrą wiadomość. Możesz uwolnić się od kredytu hipotecznego 7 lat wcześniej i zaoszczędzić nawet 200 tys. zł”
„Spłacasz lub spłaciłeś kredyt frankowy? Możesz odzyskać nawet 500 tys. zł”
„Sprzedaj nam swój kredyt w CHF. Spłaciłeś kredyt – gotówka od ręki. Anulowanie kredytu frankowego gwarantowane”!
„Uwalniamy od kredytu w CHF! Bank nie powie Ci tego wprost… ale my tak! Sprawdź, jak wygrać z kredytem w CHF!”
Takich kół ratunkowych dla frankowiczów jest w sieci znacznie więcej. Internet jest zalany reklamami skierowanymi do osób spłacających kredyty hipoteczne w szwajcarskiej walucie. Ale trzeba przyznać, że niemal wszystko jest w nich dopracowane do perfekcji, aby przyciągnąć uwagę kredytobiorców. Specjaliści od marketingu opracowali liczne szablony i hasła, którymi doskonale grają na emocjach i uczuciach osób zmagających się z kredytami frankowymi.
Jest w nich wszystko to, czego frankowicze oczekują, dlatego są gotowi skorzystać z takiej oferty (lub zastanawiają się nad tym rozwiązaniem). Oprócz niebotycznych kwot, które można odzyskać (nawet do 500 000 zł), kancelarie gwarantują (inne zapewniają), że anulują kredyt frankowy bez ryzyka w sądzie i zaoszczędzą nam kilka lat oczekiwania w stresie.
Krok po kroku załatwić sprawę, czyli oferty kancelarii
Kancelarie najczęściej zachęcają frankowiczów do cesji wierzytelności, gdzie kredytobiorca przekazuje prawa do swojej wierzytelności wobec banku. Za tę przysługę kancelaria wypłaca kredytobiorcy określoną kwotę. Po kilku dniach od wypełnienia formularza — trwa to do dwóch tygodni — kredytobiorca otrzymuje pieniądze na konto. Druga opcja to wybór danej kancelarii do reprezentowania kredytobiorcy w sporze z bankiem w sądzie.
Adwokaci chętnie chwalą się w sieci, ilu kredytobiorcom już pomogli, najczęściej spotykamy też informację, że 98% spraw kończy się wygraną z bankami. Na tym jednak nie koniec. Kancelarie coraz częściej zachęcają również osoby, które spłaciły już swój kredyt hipoteczny, obiecując wsparcie w odzyskaniu nadpłaconych pieniędzy.
Mają też gotowy scenariusz, jak krok po kroku załatwić tę trudną sprawę, zgłaszając się do nich. I zachęcają w podobny sposób jak w tym wpisie: „Wyobraź sobie, co zrobisz z tymi pieniędzmi: spłacisz inne zobowiązania, zainwestujesz, spełnisz marzenia”. „Sprawdź, ile możesz odzyskać! Kliknij i zacznij działać już dziś” – namawiają kolejnych kredytobiorców. Wiele osób, które nie chcą tracić czasu i mają dość chodzenia po sądach, decydują się na współpracę z kancelariami.
Zostaje jeszcze jedna, ale bardzo istotna kwestia, która najczęściej jest na końcu długiej listy wsparcia. Chodzi o wynagrodzenie dla kancelarii lub doradcy za pomoc w odzyskaniu naszych pieniędzy. Tu opcje są różne, zależy, na jaką kancelarię natrafimy. Kilkanaście tysięcy złotych to najczęściej minimum. Niestety często stawki za takie usługi są znacznie wyższe i sięgają kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Jeden z czytelników „Subiektywnie o Finansach” napisał na forum pod tekstem dotyczącym „Sagi frankowej”, jaką ofertę otrzymał od jednej ze znanych kancelarii frankowych w Warszawie. „Kredyt frankowy na ok. 300 000 zł. Opłaty wyliczone przez kancelarię: honorarium za pierwszą instancję 12 000 plus VAT, honorarium za drugą instancję 6000 plus VAT. Success fee: 14 800 zł brutto plus odsetki ustawowe od całości zasądzonych kwot plus zasądzone koszty adwokackie. I jakby tego było mało, to za każde stawiennictwo na rozprawie 500 zł plus VAT”.
Na koniec internauta poprosił, aby samemu określić, czy uczciwie i jednoznacznie określone jest należne wynagrodzenie. Czytelnik zaznaczył, że nie skorzystał z tej oferty. Wpis wywołał spore poruszenie wśród internautów, dla których są to ceny wzięte z kosmosu. Maciej Samcik nie tylko wyliczył, ale i bez ogródek nazwał w jednym z komentarzy, takie podejście do tematu ze strony kancelarii.
„To jest przykład bandyckich cen. Wyjdzie z 50 000 zł za bardzo prostą sprawę” – napisał. Na tym jednak nie koniec. Niektórzy internauci skarżyli się, że niektóre „kancelarie” czy tzw. spółki z o.o. (jak je nazywają) za swoje usługi chcą odsetki ustawowe od kwoty kredytu, które wywalczą dla klienta.
Zobacz też wideofelieton o tym jak banki będą nam sprzedawały finansowe złudzenia optyczne (a potem czytaj dalej):
Nic nie zapłacisz na wejściu. Strategia „0 zł” ściąga uwagę
Ale i w tej kwestii coś się zmienia (jeszcze nie wiemy do końca, czy na lepsze, a jeśli tak, to dla kogo na lepsze), kancelarie przyjęły nową strategię, gdzie koszty znajdują się na końcu tabelki, a nie na dzień dobry, jak było do tej pory. Widząc niewielkie zainteresowanie frankowiczów (biorąc pod uwagę skalę kredytów frankowych), kancelarie już na wstępie informują, że podejmą się naszej sprawy za „0” zł (na wstępie).
„Bezpłatne” jest także reprezentowanie kredytobiorcy w sądzie (dotychczas trzeba było zapłacić za każdą kolejną sprawę). Doradcy gwarantują wygraną, ale zaznaczają: „rozliczymy się, gdy pieniądze będą na twoim koncie”. Ile kancelaria weźmie za usługę? Nigdzie nie ma słowa, o jakiej kwocie mówimy. Na tym wstępnym etapie nie wiadomo, ale kwoty „0 zł” za wzięcie naszej sprawy i reprezentowanie nas przed obliczem temidy jest skuteczną zachętą dla wielu. Kolejna firma ujęła to jeszcze inaczej: „bank pokrywa nasze wynagrodzenie, więc Ty nic nie ryzykujesz” – czytamy we wpisie.
W rozmowie ze mną dr hab. Mikołaj Lewicki, socjolog z UW stwierdził, że to jest już dość uniwersalne i powszechne zjawisko w Polsce, które jeśli się go nie powstrzyma, to urośnie do takich absurdów jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie rynek usług prawnych, które są oparte na pozywanie ubezpieczycieli, różnego typu firm rynku finansowego oraz sektora publicznego jest ogromny.
Socjolog zwrócił uwagę, że nie ma takiego przepisu, który byłby uniwersalnie dobry, skuteczny i sensowny. Jego zdaniem w wielu przepisach, regulacjach można znaleźć wiele mankamentów, które prawnik może przetłumaczyć na język, który sprawi, że umowa łącząca obie strony będzie nieważna i można się do niej doczepić.
Socjolog zaznaczył, że w Polsce powstał sprofesjonalizowany rynek usług prawnych nastawionych na szukanie roszczeń. „Nagle się okazało, że to są pewne pieniądze, a wygrana jest dość oczywista. To są finansowe żniwa dla kancelarii prawnych. Na tym można bardzo dużo zarobić”– stwierdził dr hab. Mikołaj Lewicki. Jego zdaniem z każdym kolejnym tygodniem pośredników będzie coraz więcej.
Usługi dla kredytobiorców. Analizy, e-booki, webinary
Aby jeszcze bardziej zachęcić kredytobiorców, w mediach społecznościowych są filmiki, organizowane są bezpłatne webinary dla frankowiczów. I znów jest to typowa gra marketingowa z klientami. „Otrzymałeś ugodę od banku? Uważaj! Bezpłatny webinar: Ugoda czy proces z bankiem? To może być bardziej skomplikowane, niż się wydaje”. Następnie w opisie jest hasło klucz: „Dołącz do naszego bezpłatnego webinaru, aby dowiedzieć się, na co zwrócić uwagę i jak najlepiej wykorzystać swoją sytuację” – zachęca kolejna kancelaria.
Ten „bezpłatny” webinar ma swoją ukrytą funkcję, którą prawnicy zamieścili między wierszami. Wystarczy spojrzeć na jedno z licznych ogłoszeń: „Czy wiesz, że płacisz za kredyt więcej, niż musisz? Masz prawo walczyć o swoje pieniądze – pomożemy Ci to zrobić!” A skoro trwają żniwa w jednym sektorze, to są już „specjaliści”, którzy szukają innych instrumentów, na których także da się zarobić duże pieniądze. Kolejka szybko zaczyna się wydłużać.
Do frankowiczów zaczynają dołączać „eurowicze”, którzy także otrzymują na zachętę możliwość unieważnienia kredytu w euro. Następni w kolejce są kredytobiorcy, którzy kupując mieszkanie, zdecydowali się na kredyt w dolarach. Coraz śmielej dołączają również złotówkowicze. Do wszystkich kierowany jest komunikat: zapisując się na webinar, (gdzie liczba miejsc jest ograniczona), kredytobiorcy dowiedzą się m.in., jakie kroki należy podjąć, aby płacić mniej i co zrobić, jeśli kredyt został już spłacony. Kredytobiorcy usłyszą także, ilu klientów wygrało z bankami, unieważniło umowę (dzięki kancelariom oczywiście) i odzyskało już swoje odsetki.
Kto z kredytobiorców nie chce uczestniczyć w webinarze, może skorzystać z innych rozwiązań. Można pobrać e-booka, do bezpłatnej analizy umowy kredytu czy skorzystać z darmowego poradnika np. o Sankcji Kredytu Darmowego, aby dowiedzieć się, jak skutecznie wygrać i rozliczyć się z bankiem. Nieco niżej, tak na zachętę, znajdują się chwytliwe, przetaczane wcześniej marketingowe hasła.
„Nawet 90% umów kredytowych zawiera błędy, które pozwalają na zerwanie umowy z Bankiem”, „Sprawdź, ile możesz zyskać z wygranej” – czytamy w ogłoszeniach. Bardzo modny stał się również kalkulator, który wyliczy, ile konkretnie tracimy każdego miesiąca, spłacając raty kredytowe. „Większość Polaków przepłaca za swój kredyt hipoteczny – sprawdź za darmo w niecałą minutę, czy ty także” – zachęcają eksperci, którzy szukają kredytobiorców w sieci.
Na tym jednak nie koniec batalii o liczne błędy w umowach. Eksperci wskazują już na polisolokaty, zastanawiają się, co będzie z WIBOR-em i innymi obszarami niepewności, gdzie regulacje prawne, interpelacje reguł prawnych i zapisów umowy może się zmienić. A tych — jak przekonują — trochę jest. I już pojawiają się szkolenia i wykłady o tym, jak usunąć wskaźnik WIBOR ze swojej umowy. Choć tu na razie eldorado jest niepewne.
Według danych Związku Banków Polskich, na koniec kwietnia 2025 r. w sądach toczyło się raptem 1 881 spraw dotyczących kredytów opartych na WIBOR. Ich liczba rośnie, ale na razie nie lawinowo. Nieprawomocnych wyroków jest 160, w tym tylko dwa niekorzystne dla banków. Prawomocnych wyroków – według danych bankowców – jest 105 i wszystkie są korzystne dla banków.
Opowieść o szybkim zysku czy zwrocie nadpłaconych rat sprawia, że chętnych do sądzenia się z bankiem będzie raczej coraz więcej. „Mamy taką logikę mediów społecznościowych, gdzie te opowieści o szybkim sukcesie generują takie przekonanie, że jeśli uwierzysz w siebie i rozejrzysz się i będziesz przedsiębiorczy i skuteczny to szybko znajdziesz drogę do błyskotliwych rozwiązań. Widzimy, że ona jest w zasięgu ręki” – zaznacza dr hab. Mikołaj Lewicki.
Gdzie jest haczyk? Na wszystkim najlepiej wychodzą kancelarie
Na koniec warto jeszcze wrócić do kwestii kredytów. Jak na razie prawo skuteczniej działa w innych europejskich krajach, nie u nas. Sprawa kredytów frankowych jest oparta na przesłance europejskiego prawa, która mówi: jeśli sąd znajdzie mankamenty w umowie, to powinien nie tylko wyrównać lub wyeliminować te mankamenty, ale powinien ukarać stronę, która wprowadziła te przepisy, tak aby to było dla tej strony dotkliwe.
Sprawa frankowa nigdy nie została systemowo rozwiązana regulacjami prawnymi, ustawowymi, które by powiedziały, jaka jest relacja między odpowiedzialnością banku, państwa i ich klienta, tak jak to miało miejsce w wielu krajach. Pod tym względem Polska jest wyjątkowa, jesteśmy bodajże jedynym lub jednym z nielicznych krajów, który tej kwestii nie rozwiązał w ten sposób, żeby było jasne w jakiejś krótszej czy dłuższej perspektywie (to nie musi się stać teraz) stanowczo zaznaczyć kto, co, komu jest winien i ile powinien zapłacić.
Ponieważ to nie zostało rozwiązane, to tę lukę szybko zagospodarowały kancelarie prawne. A planowany projekt ustawy frankowej dość szybko został nazwany przez ekspertów „ustawą bankową”. Doszło do tego, że rozwiązania w nim zawarte przez urzędników z resortu sprawiedliwości krytykowali przedstawiciele resortu finansów. Na takich rozwiązaniach najwięcej zyskują kancelarie prawne. Niestety, bankowcy i rządzący „wyhodowali” branżę, która być może na kredytach będzie zarabiała lepiej niż banki.
Przeczytaj też tekst o tym, że nie ma się co cieszyć z rekordowej zdolności kredytowej Polaka:
Przeczytaj też o tym dlaczego marże kredytów hipotecznych są w Polsce największe w Europie:
————————-
ZOBACZ CO NOWEGO W HOMODIGITAL:
Obok „Subiektywnie o Finansach” stoi w internetach multiblog Homodigital.pl, czyli subiektywnie o technologii. Opowiadamy w nim to, co ważne dla Twojego cyfrowego bezpieczeństwa i jestestwa. Opowiadamy tak, jak w „Subiektywnie o Finansach” – czyli tylko to, co istotne i tak, żeby każdy zrozumiał. Jeśli korzystasz z technologii, to wpadaj na Homodigital.pl, czytaj i komentuj artykuły, pomóż nam się rozwijać.
———————————-
ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTERY
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
———————————-
PRZECZYTAJ TEŻ O PODRÓŻACH:
———————————-
ZOBACZ NASZE NOWE WIDEOCASTY:
„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Raz w tygodniu duża rozmowa, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone Twoim pieniądzom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube
zdjęcie tytułowe: Pixabay, Canva