Przebicie przez inflację psychologicznej granicy 5% (na razie tylko nieoficjalne, bo ostateczne dane o lipcowym wzroście cen Główny Urząd Statystyczny poda dopiero w połowie sierpnia) to ważna wiadomość dla tych, którzy zainwestowali część oszczędności w obligacje skarbowe indeksowane inflacją. Niektórzy z nich właśnie zagwarantowali sobie oprocentowanie… ok. 6% w skali roku! Jak to możliwe? I czy może się powtórzyć? I jak kupić antyinflacyjne obligacje skarbowe?
Na tę formę lokowania oszczędności – obligacje indeksowane poziomem inflacji – namawiam Was na „Subiektywnie o Finansach” już od dłuższego czasu. Nie dlatego, że tak kocham polski rząd, iż chcę dać mu więcej pieniędzy do łap (wręcz przeciwnie, ostatnio uważam, że głupio robi). I nie dlatego, że mam przekonanie, że ten rząd nie doprowadzi kiedyś kraj do bankructwa.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Bywało już, że polski rząd nie honorował wyemitowanych przez siebie obligacji (a raczej przez swoich poprzedników, bo dotyczyło to przedwojennych obligacji, których posiadacze chcieli odzyskać pieniądze po wojnie). Nie dam głowy, że to się nie powtórzy. Argentyna kilkanaście razy odmawiała spłacenia obligatariuszy, a zadłużenie takiej na przykład Grecji trzeba było mocno zredukować.
Namawiam do wzięcia pod uwagę oszczędnościowych obligacji skarbowych tylko dlatego, że na dziś jest to jedna z mniej ryzykownych możliwości ochrony oszczędności przed inflacją, dająca w dodatku dość dużą płynność (czyli możliwość ucieczki, gdyby z kasą państwa zaczęło dziać się coś niepokojącego). To różni obligacje od np. nieruchomości.
Nigdy nie należy wkładać wszystkich oszczędności w jeden instrument finansowy – nawet jeśli wydaje się, że to świetny pomysł – ale część oszczędności warto „zaparkować” w obligacjach inflacyjnych. Na razie czynią to nieliczni. Jakkolwiek na zakupy obligacji idzie kilka miliardów złotych miesięcznie, to raczej nie interesują się nimi posiadacze niewielkich oszczędności.
Czytaj więcej o rekordowo wysokiej inflacji: Wzrost cen sięga 5% – podał GUS. A jeśli wysoka inflacja zostanie z nami nie na rok, nie na dwa lata, lecz na całą dekadę? Jak się na to przygotować? (subiektywnieofinansach.pl)
Jak zarobić 6% rocznie prawie bez ryzyka?
Przypomnę w dwóch zdaniach, na czym polegają obligacje antyinflacyjne: pożyczamy pieniądze państwu, a ono płaci przez kilka lat odsetki (bądź raz w roku je dopisuje do kapitału), a na koniec oddaje kwotę główną. Odsetki w pierwszym roku są sztywne, a w drugim i kolejnych uzależnione od przeszłej inflacji. A dokładniej: od jej odczytu dokonanego przez GUS w poprzednim miesiącu przed tym, w którym jest ustalane oprocentowanie na kolejny rok.
To oznacza, że wiadomość o 5-procentowej inflacji w lipcu będzie miała wymierny wpływ na opłacalność inwestycji w obligacje wyemitowane we wrześniu w poprzednich latach. Jeśli ktoś kupił obligacje wrześniowej serii (w zeszłym roku, dwa lata temu, trzy lata temu…), to ogłaszana w sierpniu inflacja za lipiec służy każdego roku do wyznaczania oprocentowania na kolejnych 12 miesięcy.
Nie muszę dodawać, że 5% – jeśli taki odczyt się potwierdzi – to gwarancja prawdziwej bonanzy (przynajmniej nominalnej) w porównaniu z nędznym oprocentowaniem pieniędzy w banku. Zwłaszcza że oprocentowanie obligacji składa się nie tylko ze wskaźnika inflacji, ale też z doliczanej do niego marży.
Marża zależy od tego, na jak długi termin pożyczamy państwu pieniądze. Są dwa najpopularniejsze rodzaje obligacji antyinflacyjnych: czteroletnie (w ich przypadku marża wynosi 0,75%) oraz dziesięcioletnie (tutaj marża wynosi 1%).
Oznacza to, że – jeśli potwierdzi się wysoki odczyt inflacji za lipiec – posiadacze wrześniowych serii obligacji z poprzednich lat zagwarantują sobie na okres wrzesień 2021 – sierpień 2022 niezwykle wysokie oprocentowanie, wynoszące 5,75% rocznie w przypadku obligacji czteroletnich oraz 6% w przypadku dziesięcioletnich.
Dlaczego rząd płaci za obligacje skarbowe tak dużo? Czy to pułapka?
Biorąc pod uwagę, że obligacje rządowe są inwestycją (mimo wszystko) niskiego ryzyka, mówimy o kompletnie nierynkowych stawkach. Żeby takie 6% rocznie zarobić gdzieś indziej, trzeba wystawić pieniądze na niemałe ryzyko rynkowej wahliwości. A tutaj nie.
Dlaczego rząd płaci nierynkowe stawki za obligacje i czy to nie jest podejrzane? Wydaje mi się, że to rodzaj „promocji”. Chodzi o to, żeby spopularyzować wśród Polaków ten instrument finansowy, wypromować go i potem stopniowo zamieniać zadłużenie kraju będące w obcych rękach na rodzime oszczędności Polaków-ciułaczy. Dopóki wiedza o fajnym oprocentowaniu rządowych obligacji nie jest powszechna – rząd może sobie pozwolić na płacenie takich nierynkowych odsetek.
Oczywiście płaci je tylko polskim drobnym ciułaczom. Obligacje dziesięcioletnie emitowane dla banków, firm ubezpieczeniowych, zagranicznych funduszy inwestycyjnych mają zupełnie inną rentowność (1,5-1,9% w skali roku).
Dodam, że wysokie oprocentowanie zapewniają sobie nie tylko nabywcy wrześniowych obligacji z poprzednich lat. Ci, którzy zainwestowali w obligacje z sierpniowej serii, mają na najbliższy rok (sierpień 2021 – lipiec 2022) zagwarantowane oprocentowanie 5,15% (dla obligacji czteroletnich) lub 5,4% (dla dziesięcioletnich), bo wskaźnik inflacji ogłoszony w lipcu (za czerwiec) wyniósł 4,4%. A z kolei oprocentowanie obligacji antyinflacyjnych emitowanych w lipcu poprzednich lat wynosi na najbliższy rok 5,45-5,7% (bo odczyt inflacji za maj wyniósł 4,7%).
Jak kupić obligacje skarbowe antyinflacyjne?
Możliwość zagwarantowania sobie nienaturalnie wysokich odsetek w kolejnych latach to zdecydowanie argument za tym, by część swoich długoterminowych oszczędności ulokować w takich obligacjach. Zwłaszcza, że z tej inwestycji można się w każdej chwili wycofać (odsprzedać obligacje państwu), tracąc jedynie większość odsetek naliczonych w ostatnim roku inwestycji.
Jak kupić obligacje skarbowe? Zakup obligacji antyinflacyjnych jest prosty – trzeba sobie założyć konto w serwisie www.obligacjeskarbowe.pl (zasady podobne jak przy zakładaniu internetowego konta bankowego), zamówić obligacje online i wykonać przelew na wskazane konto. A potem już tylko sprawdzać, jak rośnie nam nominalna wartość oszczędności.
Nie ma róży bez kolców. Nawet „państwowa” róża nie jest bezkolczasta. Wady są dwie. Po pierwsze: obligacje nie chronią przed inflacją w pełni. W ostatnim roku inflacja wyniosła 5%, ale ustalone rok temu oprocentowanie odnosiło się do inflacji z 2020 r., a więc wynosiło tylko 3,3%. Nawet po dodaniu marży nie osiągnęło więc poziomu 5% realnej inflacji.
Obecnie ustalone oprocentowanie obligacji wrześniowych (nawet 6% w przypadku dziesięcioletnich) też nie będzie wystarczające, by ochronić się przed inflacją, jeśli za rok dowiemy się, że wyniosła ona np. 7%. Niestety, obligacje antyinflacyjne chronią przed inflacją, ale tylko przed tą… sprzed roku, a nie aktualną.
Druga wada polega na tym, że w pierwszym roku inwestycji oprocentowanie jest sztywne, nie zależy od inflacji. I jest też niskie – wynosi tylko nędzne 1,3% w przypadku obligacji czteroletnich oraz 1,7% w przypadku dziesięcioletnich.
To oznacza, że w pierwszym roku inwestycji nie mamy szans dogonić inflacji, a przez kolejne lata będziemy odrabiać straty z tego pierwszego roku. Jeśli ktoś kupił wrześniowe obligacje rok temu (np. dziesięcioletnie EDO0930), to w przyszłym miesiącu dostanie co prawda gwarancję 6% odsetek na kolejnych 12 miesięcy, ale dostanie też nędzne 1,7% oprocentowania za pierwszy rok inwestycji (inflacja – przypomnijmy – wyniosła w tym czasie 5%).
Kiedy kupić obligacje skarbowe, żeby najbardziej się opłaciło?
Mimo tych dwóch wad oprocentowanie oferowane przez Skarb Państwa przy zakupie obligacji detalicznych jest znacznie bardziej atrakcyjne niż alternatywa w postaci bankowych depozytów (gwarancja kapitału i odsetek w obu przypadkach oparta jest na tym samym – wiarygodności państwa).
A najlepiej wyjdą na tej inwestycji ci, którym większość czasu jej trwania przypadnie na okres… spadającej inflacji. Wtedy w każdym roku wskaźnik „inflacja plus marża” (odnoszący się do przeszłej inflacji) będzie wyższy niż realna inflacja w kolejnym roku.
Poza tym warto wiedzieć, jak chronić się przed inflacją w sklepach. Jest sześć prostych zasad, których stosowanie może sprawić, że inflacja zakupowa nie będzie Was dotyczyć
Posiadaczom oszczędności rekomendujemy lokowanie większej ich części w „aktywa antyinflacyjne”. Czyli jakie? Są na ten temat ciekawe statystyki, odsyłam do felietonu, w którym opisałem inwestycje, które najbardziej chronią wartość pieniędzy przed inflacją.
Polecam też jako lekturę obowiązkową na najbliższych 10 lat przegląd sposobów lokowania oszczędności (niekoniecznie bardzo ryzykownych) w erze wysokiej inflacji. W pięciu punktach kompleksowe i kompaktowe ujęcie problemu.
A tutaj przeczytasz jeszcze więcej o tym, jak kupić obligacje skarbowe (szczególnie te antyinflacyjne).
——————–
Posłuchaj najnowszych podcastów „Finansowe sensacje tygodnia”
W najnowszym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” mówimy o absurdach podatkowej części „Polskiego Ładu”, której szczegóły zostały właśnie ujawnione, zastanawiamy się nad przyczynami wzrostu oszczędności Polaków w obcych walutach oraz prześwietlamy powód zgryzot przedsiębiorców prowadzących sklepy „Żabka”. Zapraszamy do posłuchania pod tym linkiem albo w Spotify, Apple Podcast, Google Podcast i na kilku innych platformach podcastowych.
W poprzednim podcaście „Finansowe sensacje tygodnia” Robert Błaszczyk z kantoru internetowego Cinkciarz.pl podpowiada, jak i czym płacić za granicą, żeby nie popłynąć finansowo. Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem oraz w Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i na kilku innych platformach podcastowych
———
SPRAWDŹ INWESTYCJE ZE ZNAKIEM JAKOŚCI SAMCIKA:
Chcesz dostać 200 zł premii za zainwestowanie 2000 zł albo 400 zł premii za zainwestowanie z myślą o dodatkowej emeryturze 4000 zł? Kliknij ten link albo ten link oraz wpisz kod promocyjny msamcik2021. To możliwość inwestowania na emeryturę w sprawdzone przez Samcika jego prywatnymi pieniędzmi fundusze UNIQA TFI (jest możliwość „zapisania się” całkiem online, jedne z najniższych opłat za zarządzanie w Polsce oraz brak opłat manipulacyjnych). Więcej szczegółów o funduszach UNIQA m.in. w tym artykule
Chcesz wygodnie – przez internet – oraz bez żadnych opłat lokować pieniądze w funduszach inwestycyjnych z całego świata? Skorzystaj z platformy F-Trust rekomendowanej przez „Subiektywnie o Finansach”. Samcik też tam kupuje fundusze. Inwestowanie bez opłat dystrybucyjnych po wpisaniu kodu promocyjnego ULTSMA jest dostępne pod tym linkiem.
Jesteś klientem mBanku? Ja też. Sprawdź stronę „Tematy inwestycyjne”, która ułatwia inwestowanie. Wpisz, w co chciałbyś zainwestować, a oni podpowiedzą ETF, który możesz kupić za pomocą kilku kliknięć.
———
ZAINWESTUJ CZĘŚĆ SWOICH OSZCZĘDNOŚCI Z ROBOTEM INVESTO
Na świecie ludzie, którzy nie mają ogromnych oszczędności i nie znają się na inwestowaniu, coraz częściej korzystają z robodoradców. Jak działa taki automat pomagający w inwestowaniu pieniędzy? Zapraszam do przeczytania tutaj. Jak dzięki niemu ludzie na Zachodzie inwestują pieniądze? Przeczytaj tutaj. W Polsce usługi robodoradztwa oferuje od niedawna swoim klientom ING Bank. Można z nich skorzystać, zakładając Investo za pomocą serwisu internetowego albo aplikacji mobilnej (ZAPRASZAM DO KLIKNIĘCIA W TEN LINK I POZNANIA SZCZEGÓŁÓW).
Wkrótce opiszę swoje prywatne doświadczenia z Investo po zainwestowaniu tam własnych oszczędności. Już teraz zapraszam natomiast do obejrzenia klipu wideo, w którym opowiadam, z czym to sie je (dosłownie!). A także do posłuchania podcastu, w którym rozmawiam z ekspertem od robodoradców. Więcej na temat działania Investo oraz pobieranych od klientów opłat napisałem tutaj.
———
MIESZKASZ WE WROCŁAWIU? MOŻESZ MIEĆ PRĄD Z APLIKACJI I SPORO ZAOSZCZĘDZIĆ!
Jeśli mieszkasz we Wrocławiu, to już dziś możesz skorzystać z możliwości kontrolowania swoich wydatków na prąd! Trójmiejska firma Fortum – renomowany, pochodzący ze Skandynawii sprzedawca energii – oferuje rozwiązanie „Prąd w telefonie”, dzięki któremu – w powiązaniu z inteligentnym licznikiem w Twoim mieszkaniu – możesz bardzo łatwo kontrolować swoje wydatki na prąd, obniżyć rachunki za energię i wygodnie doładowywać konto w czasie rzeczywistym. Maciek Samcik testował to na własnej skórze. Z propozycji dołączenia do tej innowacji możecie skorzystać KLIKAJĄC TEN LINK
źródło obrazka tytułowego: Bruce Mars/Unsplash/Wikipedia