Urzędnicy z Brukseli wytwarzają coraz to nowe akty prawne, aby wzmocnić pozycję klienta względem banków i domów maklerskich. I by ukrócić nieetyczną sprzedaż produktów finansowych. Właśnie weszły w życie przepisy dyrektywy MiFID II. Co nam przyniesie i czy będzie lekiem na całe zło?
MiFID II jest pakietem aktów prawnych, które wywodzą się dyrektywy przyjętej w Unii Europejskiej już 15 maja 2014 r. To takie prawo ochrony konsumenta – z tą różnicą, że dotyczy głównie klientów banków i domów maklerskich (choć nie tylko), a obowiązuje na terenie całej Unii Europejskiej.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Przed MiFID-em II funkcjonował MiFID I, ale w Brukseli doszli do wniosku, że nie chronił klientów wystarczająco dobrze. Wiele przepisów MiFID-u było dość swobodnie interpretowanych i nie przełożyły się na polepszenie sytuacji klientów.
MiFID II wchodzi w życie na raty. Najważniejsze nowości są uregulowane w rozporządzeniu Unii Europejskiej, które nie wymagają „uzupełnienia” polskimi ustawami. W tym zakresie MiFID II działa już od początku stycznia br. Część przepisów MiFID-u została jednak doprecyzowana na poziomie krajowym. I ta część weszła w życie dopiero teraz, 21 października.
Po pierwsze: pokaż ile pobrałeś opłat
Do tej pory inwestorzy mieli bardzo mgliste pojęcie o kosztach, które związane są z ich inwestycjami. Pobierane opłaty są co prawda umieszczane w prospektach, kartach produktu i innych dokumentach, ale niewielu klientów potrafiło przebić się przez tę całą papierologię.
MiFID II ma ten proces zdecydowanie uprościć. Na domach maklerskich oraz bankach ciąży teraz obowiązek pokazywania klientom całkowitych kosztów inwestycji i to jeszcze przed złożeniem zlecenia. Dzięki temu klienci będą mogli ocenić, czy inwestycja ma szansę przynieść im zysk, czy też może już na starcie będzie on skazany na pożarcie przez opłaty i prowizje.
Co prawda przepisy związane z prezentowaniem kosztów były już w poprzedniej wersji MiFID, ale na tyle nieprecyzyjne, że mało kto się nimi przejmował. Dlatego tym razem urzędnicy w Brukseli postarali się bardziej. Przyjęto, że koszty powinny być pokazywane zarówno kwotowo jak i procentowo, graficznie jak i opisowo, aby klient mógł je zrozumieć. Jednocześnie instytucja finansowa powinna zilustrować klientowi wpływ kosztów i opłat na zysk z inwestycji oraz na czas, w którym inwestycja ma szanse „odrobić” pobrane prowizje.
Banki – najważniejszy w Polsce pośrednik w sprzedawaniu produktów inwestycyjnych – już próbują obchodzić nowe przepisy. MiFID II wyraźnie mówi, że dystrybutor powinien pokazywać konkretne, faktyczne koszty. Dopiero jeśli nie ma możliwości ich ustalić, może podać klientowi szacunki. Tymczasem w niektórych bankach, kupując fundusze inwestycyjne, klienci otrzymują tabelkę z przykładowymi, hipotetycznymi kosztami inwestycji.
Oprócz kosztów pokazywanych przed rozpoczęciem inwestycji banki i domy maklerskie mają obowiązek raz w roku przekazywać informacje o wszystkich faktycznie poniesionych przez klienta kosztach i opłatach. Może to być szczególnie bolesne w sytuacji, gdy klient dopiero co stracił na inwestycji i jednocześnie otrzymuje korespondencję informującą o tym, ile zarobił na nim jego bank lub inny dystrybutor.
Czytaj też: Nadchodzi dobry czas dla funduszy pieniężnych? Jak i gdzie je kupić oraz jak wybrać najlepsze? Radzimy!
Po drugie: prowizje dziel tak, żeby klient widział
Do tej pory klienci instytucji finansowych ponosili dwa rodzaje opłat: za zarządzanie aktywami oraz opłaty manipulacyjne. Opłata za zarządzanie obciążała klienta proporcjonalnie do czasu inwestycji i była pobierana przez TFI. Natomiast opłatą manipulacyjną klienci byli obciążani „na wejściu” i zwykle w całości miała ona trafiać do dystrybutora.
Praktyka była jednak taka, że dystrybutorzy bardzo często zwalniali klientów z opłat manipulacyjnych. Dlatego wielu klientom mogło się wydawać, że fundusz był kupowany za darmo. Tymczasem fundusze dzieliły się z dystrybutorami częścią opłaty za zarządzanie, zwykle przekazując dystrybutorowi określony procent z tej opłaty. Te rozliczenia odbywały się jednak bez wiedzy klienta.
Nowe przepisy mają wprowadzić większą przejrzystość w zasadach rozliczeń między klientami, funduszami i dystrybutorami. Pozwalają funduszom dzielić się opłatami za zarządzanie jedynie wówczas, gdy jest to „niezbędne do świadczenia usług” lub gdy „przyczynia się do poprawienia jakości świadczonych usług”. Ale jak określić co kryje się pod tymi pojęciami?
„Celem polskiego nadzorcy (czyli Komisji Nadzoru Finansowego) oraz MiFID-u II jest osiągnięcie takiego modelu wynagradzania dystrybutorów, jak na Zachodzie. A więc aby utrzymywali się niemal wyłącznie z opłat manipulacyjnych – w pełni widocznych dla klientów. Ale ten model także nie jest doskonały. Dziś dystrybutorzy, pobierając wynagrodzenie z opłaty za zarządzanie, otrzymują je tak długo, jak długo klient pozostaje w funduszu. Dystrybutor zarabia wtedy, gdy klient jest zadowolony. Jeśli ten sam dystrybutor będzie otrzymywał wynagrodzenie jedynie od opłat manipulacyjnych, to może nakłaniać klienta do wykonywania większej liczby transakcji, aby wymusić prowizję. I to niezależnie od tego, czy jest to korzystne dla klienta, czy nie”
– mówi Krzysztof Jeske, prezes platformy F-Trust pośredniczącej w zakupie funduszy przez internet. Kolejnym skutkiem ubocznym przepisów będzie zmniejszenie oferty funduszy inwestycyjnych przez banki. Tym ostatnim nie będzie się bowiem opłacało sprzedawać funduszy spoza własnej grupy bankowej. Klientom MiFID II może więc ograniczyć wybór funduszy.
Czytaj więcej o tym: Kupiłeś fundusz inwestycyjny za pośrednictwem banku? Może ci… zniknąć. Jako pierwsi przekonali się o tym klienci funduszy Agio i mBanku
Po trzecie: zdecyduj się czy doradzasz zależnie, czy niezależnie
Doradztwo inwestycyjne to jedna z bardziej „tajemniczych” usług świadczonych w świecie finansów. Osoby sprzedające nam produkty inwestycyjne często tytułują się doradcą (a nierzadko nawet doradcą inwestycyjnym). Później się okazuje, że ani oni nie są doradcami „z papierami”, ani firma, którą reprezentują, nie posiada odpowiedniej licencji na świadczenie takich usług.
„MiFID II nie tylko cywilizuje zasady świadczenia usług doradztwa inwestycyjnego (nie mylić z doradztwem finansowym!), ale także porządkuje tę usługę. Wyróżnia bowiem dwa rodzaje doradztwa: zależne i niezależne. W dużym skrócie chodzi o to, że przy doradztwie zależnym dystrybutor może rozliczyć się z funduszem z opłaty za zarządzanie (bez wiedzy klienta), a przy doradztwie niezależnym wynagrodzenie doradcy musi pochodzić jedynie od klienta. Oprócz tego doradcy niezależni powinni posiadać odpowiednią liczbę funduszy w ofercie i odpowiednie mechanizmy analityczne”
– mówi Jakub Strysik z F-Trust. Na pierwszy rzut oka model doradztwa niezależnego wygląda świetnie. Niestety, w Polsce klient nie przywykł do tego, że płaci instytucji finansowej. Konto w banku ma przecież „za darmo”, fundusze inwestycyjne kupuje „bez opłat”, a więc dlaczego u licha miałby płacić za doradztwo inwestycyjne?
———————————————————————————————————
W ramach „funduszowej” akcji edukacyjnej zachęcam do skorzystania z niezależnych od banków platform oferujących inwestycje w fundusze. Jedną z nich jest Platforma Funduszy F-Trust, partner rubryki „Prześwietlamy inwestowanie” na stronie „Subiektywnie o finansach”. Ponad 1000 funduszy do wyboru gwarantuje, że w cokolwiek sobie zamarzycie zainwestować, dobiorą Wam „tematyczny” fundusz pochodzący od polskiego albo zagranicznego asset managera.
Mam dla Was kupony umożliwiające inwestowanie pieniędzy na Platformie Funduszy bez opłat. Należy kliknąć ten link, a potem wpisać kod promocyjny ULTSMA. Zapłacicie – tak jak na innych platformach online – tylko opłatę za zarządzanie wybranym funduszem (jej ominąć się, niestety, nie da). W pakiecie dostajecie też „Samcikowe assistance finansowe” – pod adresem
maciej.samcik @subiektywnieofinansach.pl
niezwłocznie odpowiadam tym z Was, którzy inwestują za pośrednictwem F-Trust na wątpliwości i pytania dotyczące wyboru funduszy i strategii funduszowych (w tytule e-maila piszcie: „Inwestuję z SoF i F-Trust”). Jak część z Was być może wie, od ponad 20 lat inwestuję swoje prywatne pieniądze m.in. w fundusze inwestycyjne.
———————————————————————————————————
Po czwarte: nagrywaj rozmowy i rejestruj maile
MiFID II wymusza na domach maklerskich i bankach rejestrowanie rozmów telefonicznych z klientami oraz archiwizowanie maili wysyłanych do klienta i odbieranych od klienta. Ma to być oręż w walce z nierzetelnym doradztwem i missellingiem. Oczywiście nie chodzi tu o wszelkie rozmowy z klientami, ale tylko te, które prowadzą do przyjęcia zlecenia.
Pomysł rodzi jednak całą masę kontrowersji, zarówno po stronie bankierów jak i klientów. Pierwszym nie podoba się widmo usztywniania relacji z klientami i wykorzystywanie nagrań jako potencjalnych dowodów w sporach sądowych. Drudzy mają problem ze zbytnim ingerowaniem w sferę ich prywatności. Umówmy się, że bardzo często klienci nie czują się komfortowo będąc nagrywanymi, szczególnie gdy rozmowy dotyczą finansów. A poziom dyskomfortu rośnie proporcjonalnie z wartością inwestowanych aktywów.
Wielu sprzedawców przestało używać telefonów służbowych w ogóle. Klientka jednego z popularnych domów maklerskich tłumaczyła, że sprzedawca odmówił kontynuowania rozmowy telefonicznej z uwagi na… RODO. Zbieg okoliczności, prawda?
Czytaj też: Polacy kupują fundusze najdrożej na świecie. Jak temu zaradzić? To musi być wojna hybrydowa
Czytaj też: Czy platformy oferujące fundusze online mogą być lekiem na funduszowy misselling?
Czytaj więcej o tym: Dlaczego nie warto trzymać wszystkich pieniędzy z banku? Tylko jeden, ale za to miażdżący argument. Liczby nie kłamią
Czy MiFID II ochroni inwestorów?
Jakub Strysik, radca prawny F-Trust:
„Wartością MiFID-u II jest na pewno wzrost transparentności na rynku finansowym. Pokazywanie klientom całkowitych kosztów inwestycji to praktyka, która od lat powinna być standardem. Nieoczekiwane skutki może za to przybrać zmiana modelu wynagradzania dystrybutorów.
Promowanie modelu wynagradzania z opłat manipulacyjnych pewnie przyczyni się do obniżenia opłat za zarządzenie. Ale czy na koniec dnia klienci na pewno zapłacą mniej? Pożyjemy, zobaczymy. Za to wielce prawdopodobne jest to, że ten model doprowadzi do wycięcia z ofert największych dystrybutorów wielu funduszy z TFI niepowiązanych z bankami. A to może pogorszyć sytuację klientów.
Co więc jest prawdziwą bolączką rynku, z którą MiFID II raczej nie powalczy? Przyczyny są trzy, a są nimi:
- nierzetelne doradztwo (często bez licencji albo wbrew licencji)
- misselling
- modele wynagradzania sprzedawców oparte na opłatach manipulacyjnych.
Większość ostatnich afer finansowych, w tym te z polisolokatami oraz z wiodącym windykatorem w centrum, miały swoje źródło właśnie w tym, że sprzedawcy byli premiowani za jednorazową czynność, jaką było zawarcie umowy na UFK lub zapis na certyfikaty, czy obligacje. Wynagrodzenie sprzedawców często dochodziło nawet do kilkunastu procent wartości inwestycji.
Nic więc dziwnego, że liczyło się jedynie sprzedanie produktu, choćby był toksyczny i odstawał od apetytu klienta na ryzyko inwestycyjne. A klient pozostawał w takim produkcie na wiele lat, bez możliwości wyjścia z inwestycji. Warunki produktu uniemożliwiały mu wyjście, ponieważ produkt musiał „odpracować” horrendalną prowizję dla sprzedawcy.
Przeciętny inwestor zostanie zasypany w banku taką ilością dokumentów, że nie będzie mieć ani czasu, ani ochoty na ich zrozumienie. I obawiam się, że do tego się właśnie sprowadzi się ochrona inwestorów w majestacie MiFID II.”
—————————————————————
Niniejszy artykuł jest częścią partnerstwa edukacyjnego F-Trust i „Subiektywnie o finansach”. W ramach Partnerstwa raz w miesiącu prezentujemy Wam artykuły, które pomogą Wam mądrze, rozsądnie i zyskownie lokować własne oszczędności.
zdjęcie tytułowe: Ryan McGuire