Pan Adam postanowił zrezygnować z usług sprzedaży prądu w Innogy Polska. Ale gdy przyszło do finalnego rozliczenia, zauważył, że… odczyt zużycia energii został kilkukrotnie zawyżony ponad to, co pokazywał licznik. Co ciekawe, monitoring w miejscu zamieszkania czytelnika nie zarejestrował też wizyty inkasenta. Co się stało? Najgorsze jest to, że problem jest chyba systemowy, bo później to samo zdarzyło się drugi raz!
Ci, którzy zmieniają sprzedawcę prądu to sól tej ziemi. Świadomi konsumenci, odpowiedzialni przedsiębiorcy – ludzie, którzy potrafią liczyć pieniądze i chcą zaoszczędzić. Ale – jak to z pionierami bywa – gdy już się zdecydują, to nie mają łatwo.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
O tym jak się zabrać do zmiany sprzedawcy prądu pisaliśmy ostatnio w tekście: „Zmiana sprzedawcy prądu w czterech krokach. Z tym poradnikiem na pewno nie zginiesz” oraz tutaj: „Przyszedł lub zadzwonił sprzedawca z ofertą tańszego prądu. Okazja? Jak go sprawdzić? O co zapytać? Na co uważać? Radzimy!”
Kosztowny rachunek na pożegnanie z Innogy
Nasz czytelnik, pan Adam, postanowił zmienić sprzedawcę prądu z Innogy na Plusa. O ile sama procedura przeskoczenia do nowej firmy poszła sprawnie, o tyle z rozliczeniami ze „starą” firmą poszły źle.
„Gdy otrzymałem końcową fakturę rozliczeniową od firmy Innogy, to ów odczyt końcowy wykazał miesięczne zużycie energii elektrycznej na poziomie 1,4 MWh (tak, tak MWh nie kWh). To wielokrotnie większe zużycie, niż standardowe. Moje zdziwienie było tym większe, że w dniu, gdy dokonany był odczyt, nie było u mnie w domu żadnego kontrolera (jest to udowodnione dzięki zapisowi monitoringu). Firma Innogy wyjaśniła że… dokonała odczytu zdalnego”
To już nawet nie jest smart home – to już inteligencja – nie tyle sztuczna, co wyższa, bo oto – jak zapewnia pan Adam – „nasz licznik jest starego typu i na pewno nie obsługuje takiej funkcjonalności”.
Czytaj też: Jak płacić za faktyczne zużycie, a nie na podstawie prognoz?
Co z zawyżonym odczytem? 1,4 MWh miesięcznie? Toż to tyle, co wynosi zużycie w jakiejś fabryce! Dla porównania: statystyczne, polskie gospodarstwo domowe zużywa ma ok. 2-2,5 MWh. Ale rocznie, a pan Adam dostał niewiele niższy rachunek za jeden tylko miesiąc. Ktoś zawyżył odczyt?
Trzykrotne zawyżenie zużycia. Kto jest winien?
W przypadku zmiany sprzedawcy prądu za odczyt końcowy licznika odpowiada jego właściciel. A tym zawsze jest operator systemu dystrybucyjnego (OSD), czyli firma dostarczająca prąd do naszych mieszkań (nie ta, od której prąd kupujemy). W przypadku naszego czytelnika OSD nazywa się Innogy Stoen Operator. Podobieństwo nazw do dotychczasowego sprzedawcy prądu (Innogy Polska) nie jest przypadkowe, to firmy z tej samej grupy kapitałowej.
A więc to Innogy Stoen Operator przekazał odczyt do Innogy Polska, a sprzedawca na tej podstawie wystawił „rozwodową” fakturę. Zgodnie z prawem końcowy odczyt licznika nie musi się odbyć ostatniego dnia trwania umowy – może być to kilka dni później.
A może licznik się popsuł? W tym przypadku urządzenie pomiarowe działało jednak bez zarzutu, co potwierdza z ręką na sercu jego właściciel, czyli Innogy Stoen Operator. Czy mamy prawo wierzyć w to zapewnienie? Tak, bowiem dowodzi tego ciąg dalszy historii pana Adama:
„Po sprawdzeniu pierwszego odczytu nowego sprzedawcy, czyli Plusa, okazalo się, że wartość wskazywana przez licznik jest znacznie niższa niż ta, którą wykazało Innogy w odczycie końcowym. Po kilku reklamacjach Innogy przyznało się do trzykrotnego zawyżenia wskazania z powodu rzekomego błędu w systemie”
Cóż, można powiedzieć, że błędy się zdarzają każdemu. Odczyt licznika był jednoznaczny i Innogy musiało przyznać, że dało ciała. Na tym jednak historia się nie kończy.
Nic dwa razy się nie zdarza? Nie w Innogy
W marcu tego roku nasz czytelnik postanowił przenieść się do Plusa z kolejnym rachunkiem za prąg. I co? Historia niemal identyczna! Z dodatkowymi smaczkami, bo po dwóch miesiącach od rozstania nie przyszła faktura, ale od razu wezwanie do zapłaty za końcową fakturę rozliczeniową… Okazuje się, że tym razem Innogy rozwiązał przy okazji umowę kompleksową z klientem i zablokował mu dostęp do systemu moje.innogy, który to odpowiadał za wysyłanie faktur elektronicznych.
„Po upomnieniu się o fakturę otrzymałem jej skan – żadnej wersji papierowej ani elektronicznej, konsultant po prostu zeskanował papier, którego nigdy nie widziałem i przesłał na maila z informacją o ostatecznym wezwaniu do zapłaty”
Déjà vu nie opuszczało pana Adama, bo gdy już dostał informację o tym ile ma zapłacić, to w ogóle nie zaskoczyła go informacja, że jego rzekome zużycie było… trzy razy większe niż zazwyczaj: 600 kWh zamiast 200 kWh. I znowu zaczęło się odkręcanie, ale w pewnym momencie pan Adam machnął ręką. Fakturę zapłacił, mieszkanie wynajął, a to co zapłacił więcej, zwróciło mu się w kolejnych fakturach, bo miał nadpłatę.
Pan Adam zanim zgłosił się do nas, zaczął podejrzewać, że to jakaś grubsza afera, więc poinformował Urząd Ochrony Konkurencji i Konkurentów. W rozmowę wdaliśmy się my i poprosiliśmy Innogy o komentarz do tej sprawy. Skąd takie zawyżone odczyty? O co tu w ogóle chodzi?
Odpowiedź Innogy: z naszej strony wszystko jest ok
Firma odpowiedziała na nasze pytania wzorcowo – czyli swoją odpowiedź przesłał nam dystrybutor prądu Innogy Stoen Operator (odpowiada za odczyt liczników) i dotychczasowy sprzedawca (Innogy Polska). Najpierw ten pierwszy:
„Odczyty obu liczników związanych ze sprawą są dokonywane nieprzerwanie. Żaden z liczników Klienta, w którego sprawie Pan się do nas zwrócił, nie jest odczytywany zdalnie. Na miejscu odczytów dokonuje kontroler, a pobór energii jest ustalany na bazie wskazań wyświetlacza lub elektronicznie za pomocą czytnika”
Co na to sprzedawca prądu? Skąd „zdalny odczyt” i to trzykrotnie zawyżony?
„Nie posiadamy danych odczytowych świadczących o nieprawidłowościach w rozliczeniach. Jako spółka sprzedażowa nie jesteśmy również w stanie stwierdzić, czy w ogóle nastąpiło zawyżenie zużycia energii. Nie analizujemy danych, które do nas trafiają pod kątem nawyków zużycia prądu przez Klientów. Innogy Polska nie zajmuje się odczytem liczników energii elektrycznej. Dane odczytowe, do czasu rozwiązania umowy z innogy Polska, przekazywała nam firma innogy Stoen Operator”
Oczywiście, że firma Innogy Polska nie analizuje danych i nie ma nawet możliwości ich weryfikacji, bo dostaje je od drugiej firmy Innogy Stoen Operator. A z kolei ta firma prześlizguje się nad naszymi pytaniami, niczym wodolot.
A wytłumaczenie tego zamieszania może być proste. Naszym zdaniem może być tak, że firma odpowiedzialna za odczyt liczników po rozwiązaiu umowy zamiast fatygować inkasenta zrobiła rozliczenie końcowe na podstawie… prognoz. To tylko przypuszczenia, ale trudno znaleźć inne, racjonalne wytłumaczenie. Co w tej sytuacji robić?
Czytelnikom radzimy dokładną weryfikację finalnych odczytów prądu i sugerujemy robić zdjęcia licznika ostatniego dnia trwania umowy i pilnować czy faktycznie inkasent dokona odczytu. Czekamy na sygnały o podobnych przypadkach, postaramy się wpłynąć na firmy odpowiedzialne za to całe zamieszanie, by zaczęły zachowywać się odpowiednio. A może już same – po tych sygnałach – poprawią procesy?
źródło zdjęcia: PixaBay/ErikaWittlieb