W ciągu kilku tygodni informatycy ze wspieranej przez PKO BP i PFR spółki stworzyli system Teleporady do przeprowadzania „wizyt” online u państwowych lekarzy. To mógł być pierwszy krok, żeby przychodnie publiczne zaczęły przypominać prywatne, a konsultacje mogły być udzielane przez internet. Mógł być, ale rewolucja stanęła w połowie drogi. Czy jest szansa, że zmiana ruszy z kopyta?
Lęk przed zakażeniem się w przychodni lub szpitalu wirusem sprawia, że nie tylko przekładamy planowane zabiegi, rutynowe pobrania szczepienia, ale nawet zawały przechodzimy w domu. Tak wynika z danych kardiologów, którzy ze zdziwieniem podliczyli, ż od kilku tygodni mają nawet o 40% mniej zawałowców w szpitalach. Nie oznacza to, że mamy mocniejsze serca, tylko to, że chorzy z łagodniejszymi objawami wolą przeczekać aż ból minie. niż dzwonić po pogotowie.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Przychodnie i gabinety specjalistyczne są zamknięte, ewentualnie przyjmują tylko pilne przypadki, więc konsultacje udzielane są przez telefon. Jak długo to potrwa? W nieskończoność tak się nie da. Żeby przenieść służbę zdrowia do nowego, cyfrowego świata, Chmura Krajowa, czyli państwowa spółka odpowiadająca za technologiczne innowacje (powołana przez do życia przez PKO BP i PFR) stworzyła na zlecenie Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia narzędzie do konsultacji lekarskich w chmurze. Jak to działa i… co nie działa?
#Zostańwdomu i zrób sobie e-diagnozę. Pomórz sobie i lekarzowi
Teleporada (tak nazywa się usługa Chmury Krajowej) pozwala na kontakt lekarz-pacjent w formie wideorozmowy, bez konieczności wychodzenia z domu i bez konieczności instalacji dodatkowego oprogramowania, z czym mogłyby mieć kłopoty osoby wykluczone cyfrowo, np. seniorzy.
Jak to działa? Lekarz zgłasza swoją gotowość do świadczenia porad zdalnych na dedykowanej lekarzom platformie e-gabinet. Pacjent – rejestruje się, podając swoje dane na podstronie serwisu pacjent.gov.pl. Trzeba podać PESEL, wiek, numer telefonu, adres e-mail i miejsce aktualnego pobytu. Rejestracja trwa dosłownie minutę – duży punkt za prostotę.
Po wysłaniu wniosku o „wirtualną wizytę” dostajemy maila zwrotnego z prostą instrukcją: jak się połączyć (trzeba mieć na wyposażeniu mikrofon i kamerę). I to wszystko. Teleporadę można uzyskać przez 24 godziny na dobę, także w niedziele i święta. Konsultacji może udzielać lekarz albo pielęgniarka.
Teleporady to nie są zwykle rozmowy na czacie, ale prowadzone w reżimie prawnym konsultacje medyczne – muszą gwarantować poufność, zaś przebieg rozmowy i konkluzje muszą być zapisane w dokumentacji medycznej pacjenta. Czyżby więc do polskiej służby zdrowia zagościła nowoczesność i pojawiła się szansa na pożegnanie kolejek do specjalistów? Wizyty będą odbywać się zdalnie, bardziej ekonomicznie i wydajnie? Entuzjazm jest przedwczesny.
Teleporady na obecnym etapie skierowane są tylko do pacjentów, którzy podejrzewają u siebie koronawirusa. Ministerstwo Zdrowia wymienia cztery okoliczności, które uprawniają do skorzystania z tej oferty:
- masz objawy, które Cię niepokoją (np. wzrost temperatury)
- miałeś kontakt z kimś zakażonym, a teraz źle się czujesz
- jesteś na kwarantannie i źle się poczułeś
- masz powody podejrzewać, że jesteś zakażony koronawirusem
To super i godne pochwały, że pacjenci, którzy mogą mieć koronawirusa nie muszą (bo i tak nie powinni) iść do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, ani kierować swoich kroków na oddział zakaźny szpitali jednoimiennych (takie są zalecenia). Teraz wstępną diagnozę można postawić zdalnie. Ale dlaczego ograniczać ją tylko do koronawirusa?
Co zrobić żeby służba zdrowia była prawdziwie internetowa?
„Nowa normalność” oznacza ograniczenie kontaktów międzyludzkich, także z lekarzami. To ogromna szansa na rozwój telemedycyny z prawdziwego zdarzenia – nie tylko porad przez telefon, z czego korzystają teraz przychodnie publiczne, ale na pełną informatyzację procesu leczenia.
Są już mocne podwaliny. Każdy z nas ma swoje Internetowego Konto Pacjenta (IKP) gdzie zapisane są historie wizyt, wystawione recepty i historia e-zwolnień i e-skierowań. Jednak nasza internetowa karta pacjenta jest niepełna – nie tam tam wyników badań diagnostycznych z opisami i zaleceń po wizytach u lekarzy. A lekarze za naszą zgodą mogą do niej zaglądać.
Jak to by mogło wyglądać? W IKP powinny być zapisane nie tylko wizyty i recepty, skierowania i zwolnienia, ale też wyniki badań krwi, zdjęcia RTG i zalecania lekarzy. Każdy lekarz w czasie teleporady powinien mieć wgląd w nasze IKP i dzięki temu lepiej nas zdiagnozować. W tym e-świecie nie ma osób, które wciskają się „bez numerka”. Porady trwają krócej i są bardziej rzeczowe, a jeśli ktoś nie przyjdzie na wirtualną wizytę, to na jego miejsce może wskoczyć od razu następna osoba, która czeka przed komputerem.
Obecnie takie „cuda”, jak śledzenie historii choroby są możliwe tylko wtedy, gdy leczymy się w ramach jednego „ekosystemu” medycznego. Czyli w wybranej sieci przychodni: Lux Med, Medicover czy Enel-Med. Ale to mikroskopijny wycinek całej służy zdrowia. Chmura Krajowa i wprowadzona z jej pomocą Teleporada to mały krok, by zaoferować prywatny standard obsługi pacjenta w przychodniach publicznych. Być może to nie jest ostatnie słowo Chmury Krajowej, która na razie przypomina „chmurkę”.
Stan idealny to synchronizacja wszystkich baz danych przychodni, by całą historię naszego leczenia i w ogóle historię pacjenta przenieść do jednej bazy danych. Dopiero wtedy telemedycyna mogłaby rozwinąć skrzydła i dać realny oddech służbie zdrowia, przyciśniętej dziś brakiem lekarzy i wydłużającymi się kolejkami pacjentów do specjalistów.
źródło zdjęcia:PixaBay