Prezydent Donald Trump nie zwalnia. Właśnie 9 lipca minął 90-dniowy termin rozejmu celnego i teraz czas na decyzje. Niektóre państwa już umówiły się na korzystniejsze umowy dwustronne, na lepszych warunkach niż te ogłoszone przez Trumpa 2 kwietnia. W weekend prezydent USA przesłał do szefowej Komisji Europejskiej list, w którym poinformował, że import unijny będzie objęty aż 30% cłami. Jak to wpłynie na unijny eksport? Jak wyższe cła odczują Polacy? Czy dostaniemy mocno po kieszeni?
Szybka odpowiedź UE to deklaracja, że Unia jest gotowa do odwetu. A więc – wojna! Zacznie się 1 sierpnia tego roku. Pytanie, komu najbardziej zależałoby teraz na szybkim porozumieniu handlowym. Czy to USA są uzależnione od eksportu do UE, czy odwrotnie? Z danych, które publikował ostatnio europejski urząd statystyczny Eurostat wynika, że europejski eksport zanurkował. Polska nie jest bezpośrednio uzależniona od eksportu za Ocean, ale Niemcy już tak. A pośrednio – dotknie to Polskę.
- Masz psa albo kota? Ten bank ma dla Ciebie specjalną kartę. 400 zł na zachętę, darmowe wizyty u weterynarza, zniżki na zakupy karmy. Co Burek na to? [POWERED BY BNP PARIBAS BANK POLSKA]
- Wealth management: czerwony dywan i złote spinki czy ostatni bastion tradycyjnej bankowości? Znajdź siedem różnic [POWERED BY CITIBANK HANDLOWY]
- W którym polskim mieście żyje się najwygodniej, najbardziej komfortowo, najzdrowiej i najbezpieczniej? I czy mieszkania są tam droższe? [POWERED BY PZU]
Dane o eksporcie zawarte w czerwcowym raporcie Eurostatu o gospodarce unijnej są na tyle alarmujące, że powinny postawić europejskie instytucje na baczność. Czy to jeszcze chwilowe osłabienie czy symptomy większego kryzysu nadciągającego nad nasz kontynent?
Sam Mercosur nie wystarczy, choć to również łakomy kąsek
Politycy z Brukseli bardziej chyba ostatnio zajęci byli dopinaniem umowy handlowej z południowoamerykańskim blokiem Mercosur (Brazylia, Argentyna, Paragwaj, Urugwaj) niż dogadywaniem się z Waszyngtonem. Niektóre unijne kraje, w tym Polska, były co prawda zaniepokojone warunkami tej umowy, zwłaszcza ryzykiem dla rodzimej produkcji żywności, ale unijni urzędnicy nie dawali za wygraną, a ostatecznie nie usłyszeliśmy zdecydowanego sprzeciwu ze strony krajów z dużym i wrażliwym sektorem rolnym, np. Francji czy Polski.
Usłyszeliśmy za to ostatnio, że umowa z Mercosurem będzie zawierać zapisy ostrożnościowe, które zapobiegną np. niekontrolowanemu importowi z Ameryki Południowej niektórych kategorii żywności, poza tym import żywności będzie podlegać surowym, zgodnym z unijnymi standardami, regułom sanitarnym. Tego typu obawy również pojawiają się w mediach, ponieważ kraje południowoamerykańskie nie stosują takich norm produkcji, jakie wymagane są w UE. Import żywności będzie tani, podczas gdy żywność w Europie jest sporo droższa.
Największym beneficjentem umowy mają być kraje z duża produkcja przemysłowa, nastawione np. na eksport samochodów, a to wskazuje na głównego samochodowego eksportera w UE, czyli Niemcy. Niemcy muszą podreperować swoją gospodarkę, ponieważ mocno ucierpiały na spadku swojej przez wiele lat dominującej pozycji w eksporcie do Chin. Azjatycki gigant produkuje jednak własne samochody, a w zakresie aut elektrycznych wyprzedził pod względem skali produkcji, ale również nowych rozwiązań technologicznych niemieckie volkswageny czy mercedesy.
Komisja Europejska informuje, że umowa jest perspektywiczna, bo dotyczy wielkiego wspólnego rynku z łączną populacją 273 milionów ludzi. Cały blok można uznać za 6. co do wielkości gospodarkę świata, poza UE jako całością, z rocznym PKB w wysokości 2,2 biliona euro. Komisja Europejska liczy na wzrost eksportu do krajów Mercosur. Sam eksport z UE do Brazylii wspiera 733 000 miejsc pracy w UE. O umowie z Mercosur można przeczytać na portalu Komisji Europejskiej tu.
W 2024 r. import towarów z krajów Mercosur do UE miał wartość 56,0 mld euro, a eksport 55,2 mld euro, UE zanotowała więc deficyt handlowy w obrocie towarami. Rok do roku import wzrósł o 4,2%, a eksport nieznacznie spadł o 1,3%. W ciągu ostatniej dekady import UE wzrósł o ponad 50,3%. Jeśli chodzi o eksport, wzrost nie jest tak imponujący, ale również jest, o ponad 25,1%. Największym partnerem UE w 2024 r. pod względem udziału w całkowitym handlu UE (import i eksport) były oczywiście największe kraje – Brazylia (89,5 mld euro), a następnie Argentyna (16,4 mld euro).

Co takiego cennego jest w krajach Mercosuru, że UE zabiega o umowę? Najwięcej UE importowała ropy naftowej i produktów pokrewnych oraz różnych materiałów (12,1 mld euro). Ten import najbardziej wzrósł w ciągu ostatnich 10 lat. Dalej szły pasze dla zwierząt (7,1 mld euro), kawa, herbata, kakao, przyprawy (5,2 mld euro), rudy metali (4,9 mld euro).
Z kolei najwięcej UE eksportowała produktów leczniczych i farmaceutycznych (6,8 mld euro), maszyn i urządzeń (5,4 mld euro), samochodów (4,8 mld euro) oraz maszyn specjalistycznych dla poszczególnych gałęzi przemysłu (3,4 mld euro) oraz maszyn, aparatury i urządzeń elektrycznych (3,0 mld euro). Najmocniej wzrósł eksport z tej pierwszej grupy, bo aż o 85,9%. Proporcje można zobaczyć na grafice Eurostatu z danymi za 2024 r. poniżej:

Unia gotowa na odwet, ale – bez USA w UE chyba ani rusz
Mniej informacji dochodziło ostatnio z Brukseli z pola negocjacji handlowych z Ameryką Północną. Po obu stronach barykady padały co jakiś czas dosyć buńczuczne deklaracje, że… nie oddamy nawet guzika. Można się było jednak spodziewać, że zakulisowo trwają jakieś rozmowy nt. załagodzenia sporu, którego eskalacja, jakkolwiek prezydent USA nie byłby w Europie powszechnie lubiany, nie jest dla Europy korzystna. Europa zarabia krocie na eksporcie za Ocean i powinna na ten kierunek handlu chuchać i dmuchać. Tymczasem słyszymy mocne wojenne słowo: „odwet”.
„Unia Europejska oświadczyła, że jest gotowa do odwetu po tym, jak prezydent USA Donald Trump w sobotę zagroził nałożeniem na Unię 30″ cłami”.
– czytamy w nagłówku mainstreamowego brukselskiego portalu Politico. To reakcja na list wysłany w piątek do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen i opublikowany w sobotę na ulubionym przez prezydenta USA portalu Truth Social. Co napisał Trump?
„Od 1 sierpnia 2025 r. będziemy naliczać cło w wysokości zaledwie 30% na produkty z UE wysyłane do Stanów Zjednoczonych, niezależnie od wszystkich ceł sektorowych. Jeśli z jakiegokolwiek powodu zdecydujecie się podnieść cła i podjąć działania odwetowe, wówczas kwota, o jaką zdecydujecie się je podnieść, zostanie doliczona do 30%, które naliczymy”.
Można by powiedzieć: jaśniej już nie można. Trump potraktował Unie z buta, podobnie zresztą jak inne kraje i obszary handlowe. Czy brukselscy politycy w takiej sytuacji mają wybór i mogą jeszcze próbować negocjować, czy powinni przyjąć ogłoszone przez Trumpa cła, a może właśnie jedyną metoda jest ucieczka do przodu i podążenie śladem Chin, które rozpoczęły potyczkę, podnosząc kilka razy stawki celne? Zostały one na wiosnę tego roku wywindowane do absurdalnie wysokiego poziomu, po czym nastąpił moment ochłonięcia i bardziej racjonalnych negocjacji.
Co działo się w relacjach handlowych amerykańsko-chińskich wiosną tego, roku, po pamiętnym dniu wyzwolenia 2 kwietnia, kiedy Donald Trump nałożył tzw. cła wzajemne na cały świat?
O tym można przeczytać tu: Trump cofa cła na elektronikę. Czy dał się zapędzić w kozi róg? Teraz chińska ofensywa na rynku obligacji i walut? A może… to Chiny są trzymane za gardło?
Swoje przeszedł też Izrael, który próbował wykorzystać swój ścisły sojusz wojskowo-polityczny ze Stanami Zjednoczonymi, ale musiał przyjąć zasady narzucone przez silniejszego.
O tym można przeczytać tu: Walczyć czy się przymilać do Trumpa? Izrael już (chyba) zna odpowiedź. Czy warto brać przykład z najwierniejszego sojusznika USA?
Warto chyba, żeby Unia rozmawiała ze Stanami, bo oba te obszary, jak można przeczytać na stronach Eurostatu, największe na świecie dwustronne stosunki handlowe i inwestycyjne, a także – tak przynajmniej było dotychczas – najbardziej zintegrowane relacje gospodarcze na świecie. Biorąc pod uwagę towary, usługi i inwestycje, UE i Stany Zjednoczone są zdecydowanie największymi globalnymi partnerami handlowymi. Skala Mercosuru w tym kontekście jest naprawdę dużo mniej znacząca.
Miliony miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych są związane z handlem i inwestycjami między UE a USA. Z Europy USA otrzymują produkty lecznicze i farmaceutyczne, zaawansowane maszyny i urządzenia oraz części i komponenty lotnicze. Jednocześnie Unia Europejska jest największym nabywcą amerykańskiego gazu ziemnego i ropy naftowej. W 2023 r. handel towarami i usługami między UE a USA osiągnął astronomiczną wartość 1,6 biliona euro. Każdego dnia towary i usługi o wartości 4,4 miliarda euro przepływają przez Atlantyk między UE a USA.
Całkowity dwustronny handel towarami między UE a USA osiągnął 851 mld euro w 2023 r. UE wyeksportowała towary na rynek amerykański o wartości 503 mld euro, importując je jednocześnie o wartości 347 mld euro; skutkowało to nadwyżką w handlu towarami w wysokości 157 mld euro dla UE. Widać to na grafice Eurostatu poniżej:

Natomiast całkowity dwustronny handel usługami między UE a USA wyniósł 746 mld euro w 2023 r. UE wyeksportowała usługi do USA o wartości 319 mld euro, importując je jednocześnie o wartości 427 mld euro; skutkowało to deficytem w handlu usługami w wysokości 109 mld euro dla UE. Pokazuje to grafika:

Urzędnicy europejscy podkreślają w rozmowach z USA, że nawet jeśli USA mają deficyt w handlu towarami z UE, to ogólny bilans, łączący wymianę handlową towarów i usług, jest niemal zrównoważony. Różnica między eksportem UE do USA a eksportem USA do UE wyniosła 48 mld euro w 2023 r., czyli to Ameryka ma deficyt w całości wymiany. Jednak różnica stanowi zaledwie 3% całkowitego handlu między dwoma obszarami handlowymi, jest więc stosunkowo niewielka. Widać to na grafice poniżej:

UE i USA są również głównymi partnerami inwestycyjnymi. Firmy z UE i USA zainwestowały wzajemnie na swoich rynkach 4,7 bln euro (dane z 2023 r.). Eksport towarów i usług z USA do UE zapewnia 2,3 miliona miejsc pracy w USA, a inwestycje firm z UE w USA dają zatrudnienie 3,4 miliona osobom. Te liczby robią wrażenie. W ich kontekście nierozsądne jest mówienie o alternatywie dla wymiany handlowej i inwestycyjnej, jakie czasem można usłyszeć z ust niektórych polityków europejskich.
UE gotowa, ale – co to znaczy? Jaki scenariusz na kolejne dni?
Jaka miałaby być odpowiedź UE? W oświadczeniu, które Ursula von der Leyen wydała po upublicznieniu listu Trumpa można przeczytać, że UE jest gotowa do kontynuowania rozmów ze Stanami Zjednoczonymi, rozważając jednocześnie „proporcjonalne środki zaradcze”. Co napisała szefowa Komisji Europejskiej?:
„Podejmiemy wszelkie niezbędne kroki w celu ochrony interesów UE. Nałożenie 30% ceł na eksport z UE zakłóciłoby kluczowe transatlantyckie łańcuchy dostaw, ze szkodą dla przedsiębiorstw, konsumentów i pacjentów po obu stronach Atlantyku”.
Według informacji portalu Politico, pracownicy Komisji Europejskiej zostali nagle poproszeni o wstrzymanie weekendowych planów i stawienie się do służby, podczas gdy stolice państw członkowskich natychmiast przeszły w tryb kryzysowy, aby ocenić dalsze działania. Na niedzielę planowane jest kryzysowe spotkanie ministrów handlu UE w Brukseli. Do rozmów z USA ma dojść w poniedziałek.
UE wcześniej naciskała na wstępne porozumienie, które ustanowiłoby jednokierunkową taryfę bazową w wysokości 10% na towary wwożone do USA z Europy. Starała się również o ulgi dla określonych sektorów, w tym dla przemysłu samochodowego, lotniczego i spirytusowego. Jednak media informują, że Unia rozważa też wprowadzenie ceł odwetowych, na początek o wartości 21,5 mld euro w przyszłym tygodniu, a potem na towary o wartości ok. 70 mld euro. To wszystko mogą być jednak przecieki mające wzmocnić pozycję przetargową w rozmowach z USA.
Pojawiają się informacje, że Unia tak naprawdę przedłuży zawieszenie pierwszej rundy ceł odwetowych do 1 sierpnia, czyli do dnia, w którym w życie mają wejść drakońskie cła Trumpa. Pytanie, w jaki sposób mogłyby przebiegać rozmowy i do czego mogłyby doprowadzić. Amerykanie przyzwyczaili świat ostatnio do nagłych zwrotów w swoich działaniach, więc również i w tym przypadku więcej jest na razie niewiadomych niż konkretów. Konkret na razie to zapowiedź Trumpa o 30% cłach od 1 sierpnia.
W swoim liście Trump otworzył drogę do korekty swojego stanowiska, ale – pod pewnymi warunkami. Jakimi? Chce, żeby UE otworzyła w pełni swoje „dotychczas zamknięte rynki handlowe dla Stanów Zjednoczonych”, a także, żeby zlikwidowała „taryfy i polityki pozataryfowe oraz bariery handlowe”.
Swoim zwyczajem Trump dodał, że w zależności od rozmów i działań Unii, cła ze strony USA „mogą zostać zmodyfikowane, w górę lub w dół”.
Unijny eksport zanurkował, cła mogą go dodatkowo osłabić
Najbardziej poszkodowanym krajem europejskim byłyby Niemcy, które od trzech lat walczą ze swoim spowolnieniem gospodarczym, a właściwie faktyczną recesją. Impuls fiskalny, który ma nieco rozruszać niemiecką gospodarkę nie uda się, jeśli za tym nie pójdzie zwiększony eksport. Niemcy to kraj nastawiony na eksport i zdobywanie nowych rynków zbytu. Po niepowodzeniach na rynku chińskim, na którym już tak dobrze nie sprzedają się samochody z Niemiec, teraz rynek amerykański może sprawić niespodzianki, bo Amerykanie mogą odwrócić się od droższych niemieckich aut.
Polska jest krajem, który dostarcza wiele części i podzespołów dla niemieckiego przemysłu samochodowego i maszynowego, a to jest główny zakres eksportu do Stanów Zjednoczonych. Czy polscy producenci mocno odczuliby wojnę handlową z USA? Polska bezpośrednio ma stosunkowo mały udział w handlu z Ameryką, jeśli mielibyśmy ucierpieć, to raczej z powodu strat dla gospodarki niemieckiej. Nie miałaby ona szans na restart i to rzeczywiście odczulibyśmy nad Wisłą. Na ocenę trzeba jednak poczekać, bo nieznane są ostateczne warunki handlu.
Dane Eurostatu o unijnym eksporcie w ostatnim czasie są ogólnie złe. Jeśli spojrzymy na nie w szerzej perspektywie, na okres jeszcze sprzed wielkiego kryzysu finansowego z lat 2008-2009, to obecny spadek wartości eksportu jest porównywalny właśnie do tego z czasów kryzysu finansowego. To załamanie nieco mniejsze niż w czasie pandemii, ale jedno z trzech największych, jakimi dotknięty został w XX w. rynek europejski.
Zrozumiałe jest w tym kontekście dążenie do większego zróżnicowania kierunków eksportu, przez nową umowę z krajami Mercosur, jednak dużo mniej zrozumiała byłaby wojna celna z USA. Europie się ona chyba po prostu nie opłaca. Na pewno nie powinna opłacać się Niemcom. Po ostatnich doświadczeniach w rozmowach celnych USA z innymi krajami można się spodziewać, że ostatecznie dojdzie do porozumienia, tylko… musi minąć trochę czasu, zanim obie strony ochłoną i wszystko dokładnie jeszcze raz policzą.

Czytaj więcej: Gospodarka niemiecka w recesji, a rząd się rozpadł. Mamy problem… gospodarczy z Niemcami? Eksperci NBP spróbowali policzyć jak duży
Źródło zdjęcia: Paul Teysen/Unsplash

Czytaj też:
