Lumi – tak nazywa się nowy dostawca prądu, z którego usług mogą skorzystać Warszawiacy. To nowa marka, której właścicielem jest koncern energetyczny PGE. Tym samym gigant zaczyna wchodzić w szkodę firmie Innogy, w której dziś kupuje prąd większość mieszkańców stolicy. Za zmianę dostawcy można dostać 300 zł do wykorzystania na stacjach Orlen lub Lotos, albo na zakupy w Arkadii.
Wielkie logo PGE rozjaśnia Stadion Narodowy, ale firma nie miała do tej pory dedykowanej oferty dla warszawiaków. Stolica to rejon, gdzie rządził Stoen, kiedyś „przemalowany” na RWE, a potem na Innogy.
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
Orlen, Lotos i Lumi
Zaczyna się więc patriotyczna (głównym akcjonariuszem PGE jest państwo) bitwa o Warszawę. PGE rzuca wyzwanie hegemonowi zza Odry. Jakim „arsenałem” dysponuje? Zacznijmy od prezentów. Możemy wybierać spośród:
- karty paliwowej naładowanej 300 zł do tankowania na stacjach Orlen i Lotos
- karty na zakupy w warszawskich centrach handlowych
- tańszego prądu
- oferty charytatywnej i przekazania darowizny
A sam prąd? Oferta jest bardzo prosta. Nie ma podziału na taryfy nocne, dzienne, czy weekendowe. Wszystkie opcje (z wyjątkiem tej z tanim prądem) mają taki sam, prosty cennik: 33 grosze za kilowatogodzinę (kWh) i 6,99 zł opłaty handlowej miesięcznie. Jeśli z jakiś powodów wolimy płacić za makulaturę, to przy papierowej fakturze opłata handlowa jest większa i wynosi 11,99 zł miesięcznie. W całym tekście posługuję się stawkami brutto.
Umowa jest podpisywana na trzy lata, przez ten czas firma daje nam gwarancję niezmienności ceny (chyba, że zmieni się VAT lub akcyza na energię). Ryzyko ewentualnych podwyżek Lumi bierze na siebie. Warto pamiętać, że na straży cen energii dla Polaków-szaraków stoi Urząd Regulacji Energetyki, który zatwierdza maksymalne taryfy. Docelowo taryf ma nie być, ale to raczej perspektywa kilku dobrych lat.
Czytaj też:Czy opłaca się wziąć nocną taryfę na prąd? Case study
Czytaj też: Oni odetną prąd car-sharingowi? Warszawę i kraj zaleją… skutery na minuty. Ja już jeździłem
Jeśli zerwiemy umowę przed końcem konsekwencje są dość łagodne – musimy pokryć sumę miesięcznych opłat handlowych. Choć trochę groźnie brzmi fragment z regulaminu o tym, że sprzedawca może dochodzić odszkodowania przewyższającego wysokość kary umownej. Może, lecz nie musi.
Perfumy z Sephory, czy kurtka z Zary?
Wróćmy to przyjemnych tematów, czyli do prezentów. 300 zł na paliwo dostajemy w formie karty Orlenu, albo Lotosu, do wyboru – gdy skutecznie zmienimy sprzedawcę prądu. 300 zł na zakupy jest również w formie karty, tyle, że pod marką Flex-e-card, którą możemy płacić w warszawskich centrach handlowych: Arkadii, Klifie, Galerii Mokotów, Galerii Północnej, Galerii Wileńskiej i w dwóch outletach Factory. Jak wykorzystamy trzy stówki to już jest nasza sprawa.
W cenie mamy też mini-assistance, czyli ofertę pomocy elektryka. Trzy interwencje w ciągu roku o wartości 500 zł każda. I to z kosztami materiałów. Serwisant ma się stawić w naszych drzwiach w ciągu 4 godzin od wezwania, a assistance działa 24 godziny na dobę.
Jeśli zamiast prezentu interesuje nas zbicie rachunków za prąd do wyboru mamy w Lumi ofertę z ceną 0,3 zł za kilowatogodzinę plus 3,99 zł za opłatę handlową (8,99 zł jeśli faktura ma być być papierowa). Czyli, jak łatwo policzyć, np. przy zużyciu 2000 kWh rocznie oszczędność w porównaniu z ofertą „z prezentem” wynosi ok. 96 zł. To może lepiej brać już te trzy stówki?
Lumi ma też coś dla filantropów
Jeśli nie interesują nas prezenty, ani tańszy prąd, a chcemy okazać trochę serca możemy wybrać ofertę „Pomagam”. Polega ona na tym, że PGE wpłaca na wybraną przez nas organizację charytatywną jednorazowo 100 zł, a dodatkowo przekazuje jeden grosz za każdą zużytą przez nas kilowatogodzinę. Czyli w skali roku będzie to dla gospodarstwa domowego, które zużywa 2000 kWh okrągłe 20 zł. To bardzo ciekawa opcja.
Możemy wesprzeć Caritas, fundację Rak’n’Roll i Viva! Akcję dla zwierząt. Dokonanego przy podpisaniu umowy wyboru nie można zmienić. Aha, w ofercie Pomagam przez pierwsze pół roku płacę połowę stawki za energię elektryczną, którą sprzedaje mi Lumi, czyli płacę nie 33, ale ok. 17 groszy za kWh.
Co na to Innogy?
Czy Lumi na szansę podkopać pozycję Innogy, który ma prawie 1 mln klientów? Zdrowa konkurencja jest zawsze mile widziana, warszawscy konsumenci mogą tylko zyskać, na tym, że firmy zaczynają mocnej walczyć o ich względy.
Aktualnie podstawowa (taryfa G11) oferta sprzedaży prądu przez Innogy to 0,34 grosze za kilowatogodzinę i 5,28 zł opłaty handlowej miesięcznie (jeśli rozliczamy się ze zużycia prądu co 6 miesięcy, a płacimy co dwa).
Od razu widać, że jeśli myślimy tylko o pieniądzach, to alternatywą dla Innogy może być tylko oferta bez bonusów w postaci tankowania, ale za to z tańszym prądem, czyli 0,3 zł za kWh i 3,99 zł opłaty miesięcznej. Różnica wynosi więc cztery grosze na 1 kWh prądu plus 1,3 zł miesięcznie na opłacie handlowej.
Na korzyść Lumi działa prosta i zrozumiała oferta i jednak tych smakowitych bonusów na zachętę. Szczególnie gdy ostatnio drożeje paliwo. A praktyce to i tak może być mało, szczególnie na wymagającym, warszawskim rynku.
Czytaj też: Auto-tankowanie? Oto aplikacja dzięki której twój samochód… sam zapłaci za paliwo. Od Shella
Bo wygląda na to, że Innogy o lata świetlne wyprzedza Lumi jeśli chodzi o podejście do energetyki. W Lumi zabrakło chociażby oferty paneli fotowoltaicznych, czy jakieś dedykowanej opcji dla właścicieli aut na prąd, że nie wspomnę o inteligentych, sterowanych smartfonem gniazdkach. A to wszystko ma Innogy.
Oczywiście, ktoś powie, że auta elektryczne to margines, a „fotowoltaika i tak się nie opłaca”. W tym jednak, czyli w postępie i wybieganiu do przodu pod względem oferty i technologii upatrywałbym przyszłego sukcesu każdej firmy, która chce zdobywać klientów na rynku energii.
źródło zdjęcia: geralt/Pixabay