To orzeczenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów może być wyjątkowo brzemienne w skutki. UOKiK ogłosił bowiem w poniedziałek, iż Bank Millennium wprowadzał w błąd klientów… źle uzasadniając odmowę przewalutowania ich kredytów. W jaki sposób do tego dochodziło? Przedmiotem sporu są klauzule abuzywne.
Klienci przychodzili do banku z rejestrem klauzul niedozwolonych w jednej ręce i umową w drugiej. W rejestrze widniał fragment ich umowy jako klauzula niedozwolona. Porównując zapis z rejestru i z umów prosili, by ten fragment wyrzucić i przewalutować im kredyt. A bank co na to? Odsyłał ich z kwitkiem twierdząc, że zapis w rejestrze klauzul niedozwolonych ich w ogóle nie dotyczy.
- Kiedy warto zmienić sprzedawcę energii? Komu to się może opłacić? I czy teraz – mimo zamrożenia cen – może być na to dobry moment? Licytacja rusza [POWERED BY RESPECT ENERGY]
- Gdy domowy budżet się nie spina, trzeba nad nim popracować. Oto pięć sposobów na zwiększenie dochodów i pięć na ograniczenie wydatków! [POWERED BY RAIFFEISEN DIGITAL BANK]
- Świat stał się wyjątkowo niestabilny. Czy to powinno wpłynąć na nasze plany… emerytalne? Jak powinna wyglądać Twoja globalna emerytura? [POWERED BY SAXO BANK]
Jakiś czas temu wysłani na drzewo klienci zaczęli się zgłaszać do UOKiK-u, żeby coś zrobił, bo bank uskutecznia rozbój w biały dzień. UOKiK poczuł się dotknięty do żywego. Gdy bank na piśmie deprecjonuje jego pracę i radzi klientom, by tworzoną ze znojem przez wiele lat listę klauzul niedozwolonych przerobić na papier toaletowy…
Zemsta jest słodka. UOKiK uznał, że podejście do sprawy reprezentowane przez Bank Millennium jest niezgodne z prawem, nałożył 20 mln zł kary i nakazał „millenijnym” poinformować klientów o sprawie listem poleconym (dużą czcionką), na stronie internetowej oraz na Twitterze. Żeby już nikt nie żył w przekonaniu, że lista klauzul niedozwolonych ma status papieru toaletowego.
Jakkolwiek orzeczenie UOKiK jest nieprawomocne i bank się oczywiście od niego odwoła, to już sam fakt, że zostało stworzone i że będzie za chwilę puszczone w „obieg sądowy”, może mieć niemałe znaczenie dla wielu frankowiczów. W końcu sędziowie czytają załączaną do akt spraw „twórczość” UOKiK-u z dość dużym nabożeństwem.
Bank „dotknęła” abuzywność, więc klienci się burzą
Tyle tytułem wstępu, a teraz napiszę o co dokładnie chodzi. Przedmiotem sporu są dwie klauzule, które na wniosek UOKiK-u już dawno temu (w 2011 r.) trafiły na listę niedozwolonych. UOKiK uznał, zaś Sąd Ochrony Konkurencji to „przyklepał” – iż niezgodne z prawem są dwa zapisy wrzucane klientom Banku Millennium do umów. Pierwszy to ten pod numerem 3178:
„Kredyt jest indeksowany do CHF/USD/EUR, po przeliczeniu wypłaconej kwoty zgodnie z kursem kupna CHF/USD/EUR według Tabeli Kursów Walut Obcych obowiązującej w Banku Millennium w dniu uruchomienia kredytu lub transzy”
Rzecz jasna jak słońce: nie wiadomo jak ta tabela jest tworzona i od czego zależą wpisywane do niej cyferki, więc klient nie jest w stanie przewidzieć ile bankowi w sumie będzie musiał zapłacić. Druga klauzula to ta wpisane do rejestru pod numerem 3179:
„W przypadku kredytu indeksowanego kursem waluty obcej kwota raty spłaty obliczona jest według kursu sprzedaży dewiz, obowiązującego w Banku na podstawie obowiązującej w Banku Tabeli Kursów Walut Obcych z dnia spłaty”
W obu przypadkach mówimy o nieprecyzyjnej, niechlujnej klauzuli, na podstawie której bank może sobie wpisać do tabeli wszystko (i rzeczywiście, w pierwszych latach spłacania kredytów klienci Banku Millennium byli narażeni na wysoki spread walutowy).
Klienci, w oparciu o abuzywność obu tych zapisów, chcieli wyrzucenia klauzul przeliczeniowych z umów, co mogłoby skutkować – w zależności od interpretacji – albo niemożliwością wykonania umowy (czyli jej unieważnieniem), albo automatycznym przewtorzeniem kredytu na złotowy (bo skoro nie ma czego przeliczać…), albo też kilkoma innymi opcjami – pod tym względem ogranicza nas tylko fantazja prawników.
Czytaj też: Po jakim kursie spłacać kredyt, gdy klauzula przeliczeniowa wypadła z umowy? Sąd Najwyższy ma dwa pomysły
Czytaj też: Europejski Trybunał odpowiada na trzy ważne pytania o franki. Nie wszyscy frankowicze będą zadowoleni
Bank Millennium idzie w zaparte
Bank Millennium w sprawach frankowych jest twardy jakby zażył porcję viagry dla stada słoni, więc oczywiście wszystkie tego typu prośby klientów odrzucał. Według banku – co potem jego prawnicy tłumaczyli prezesowi UOKiK, ale Marek Niechciał nie chciał zrozumieć – wzorzec umowny może i został zakwestionowany, ale przecież wzorzec to nie umowa. I bank, oczywiście, wzorzec usłużnie zmienił, ale nie można odnosić orzeczenia delegalizującego abstrakcyjny wzorzec do każdej, konkretnej umowy.
A poza tym jeśli nawet jakaś klauzula została wpisana do rejestru, to owa „bezprawność” mogłaby potencjalnie dotyczyć jedynie umów opartych o zakwestionowany wzorzec i spisanych dopiero po tym jak trafił na „czarną listę”. Bo inaczej prawo działałoby wstecz. Od strony formalnej wysłanie klienta na najbliższe pochyle drzewo wyglądało tak, że bank wysyłał im krótkie pisma zniechęcające do dalszej walki:
„Wyżej wymieniony wyrok jest konstytutywny tj. wywiera skutki na przyszłość, a jego skuteczność wobec osób trzecich, powstaje z chwilą wpisu do rejestru. Dlatego też nie możemy uznać, iż wyrok, na który się Pani/Pan powołuje znajduje zastosowanie do Pani/Pana sytuacji”
Pomysł prawników Banku Millennium nie był zły, bowiem – jak wynika ze statystyk cytowanych przez UOKiK – można powiedzieć, że duża część osób składających wnioski o wykreślenie z ich umów klauzuli niedozwolonej ostatecznie poszła do domu i przestała dymić.
„W 2015 r. do Banku Millennium wpłynęło siedemdziesiąt pięć wniosków, w tym osiem złożyły kancelarie prawne. Z liczby wniosków niepochodzących od kancelarii prawnych dwadzieścia dwa wnioski zastrzegały wystąpienie przeciwko Bankowi na drogę postępowania sądowego. Tylko ośmiu kredytobiorców zdecydowało się na wystąpienie na drogę postępowania sądowego przeciwko Bankowi, podczas gdy pierwotnie większa liczba kredytobiorców to rozważała”
UOKiK: Bank Millennium zrobił klientów w konia
UOKiK uważa, że klienci zostali wprowadzeni w błąd, bo przynoszone przez klientów wyciągi z rejestru klauzul niedozwolonych z 2011 r. ich jak najbardziej dotyczyły. I nie ma znaczenia, że umowy kredytowe były zawarte w latach 2007-2008, czyli grubo przed uznaniem klauzul za abuzywne. UOKiK doszedł do wniosku, że nastąpiło naruszenie zbiorowego interesu konsumentów poprzez nieuczciwą praktykę rynkową zastosowaną przez Bank Millennium.
„Praktykę rynkową uznaje się za działanie wprowadzające w błąd, jeżeli działanie to w jakikolwiek sposób powoduje lub może powodować podjęcie przez przeciętnego konsumenta decyzji dotyczącej umowy, której inaczej by nie podjął. Wprowadzającym w błąd działaniem może być w szczególności rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji”
Na jakiej podstawie UOKiK tak orzekł? Na podstawie orzecznictwa polskich sądów (w tym Najwyższego) oraz europejskiego sądu TSUE doszedł do wniosku, że – z góry przepraszam za odrobinę bełkotu prawniczego – „orzeczenie o uznaniu postanowienia wzorca umowy za niedozwolone ma charakter deklaratoryjny”, zaś postanowienie wzorca umowy „jest bezskuteczne ex tunc”.
Tutaj więcej bełkotu prawniczego: Postanowienie UOKiK w całości i bez znieczulenia
Pisząc po ludzku: abuzywne fragmenty umowy nie wiążą konsumenta i to już od chwili zawarcia umowy, a nie dopiero od momentu, w którym sąd uznał je za abuzywne.
Czytaj też: TSUE ostrzega, że nie wolno ograniczać praw klientów wynikających z uznania klauzul za abuzywne
Co to oznacza? Że sąd, rozpatrując indywidualną sprawę klienta, ma obowiązek uznać, że dana klauzula jest abuzywna z definicji, bez jej badania – powinien wykorzystać do tego fakt, że klauzula o takiej dokładnie treści jest już na liście klauzul abuzywnych.
„Nie sposób zgodzić się z argumentem Banku, że wyrok wydany w toku kontroli abstrakcyjnej wzorca umownego nie wywołuje żadnego skutku dla stosunków umownych w toku. Konsument (…) może powoływać się na wyrok sądu w tej sprawie, a sąd orzekający w indywidualnej sprawie konsumenta jest związany rozstrzygnięciem z mocy samego prawa. Prawomocny wyrok wydany w ramach kontroli abstrakcyjnej stanowi prejudykat w zakresie tego, czy dane postanowienie ma charakter niedozwolony„
Czytaj też: Nie będzie przyspieszenia wojny o franki? Europejski sąd nieładnie o rozszerzonej prawomocności
Bank Millennium: „Są różne interpretacje, UOKiK nie ma monopolu na prawdę”
W odpowiedzi na ciężkie zarzuty o robienie w konia, wprowadzanie w błąd i kręcenie lodów na boku oświadczenie wystosował Bank Millennium. W ocenie jego prawników – co nikogo nie powinno dziwić – prezes UOKIK nie miał podstaw by uznać odpowiedzi banku na reklamacje klientów za działanie wprowadzające w błąd.
„Treść odpowiedzi na reklamacje stanowi odzwierciedlenie jednej z dwóch możliwych interpretacji przepisów dotyczących wzajemnej relacji kontroli abstrakcyjnej odnoszącej się do wzorca umowy i kontroli indywidualnej odnoszącej się do konkretnej umowy. Stanowisko dotyczące wykładni prawa, przedstawione przez przedsiębiorcę w postępowaniu reklamacyjnym (…) nie może być w ogóle kwalifikowane w kategoriach nieuczciwej praktyki rynkowej”
Bank pisze więc, że ma prawo się bronić w sporze z klientem przedstawiając mu taką interpretację prawa, jaką uważa za słuszną, nawet jeśli nie wiadomo czy ona rzeczywiście jest słuszna. Trochę stawiają się „milenijni” w roli oskarżonego, który może mówić cokolwiek – nawet nieprawdę – i nic mu nie można zrobić. Tyle, że to chyba nie ta sytuacja…
„Prezes UOKIK nie miał podstaw by zobowiązać bank do informowania konsumentów, że wyłącznie interpretacja przepisów przyjęta przez UOKiK jest prawidłowa. Tym bardziej, że w uzasadnieniu Decyzji Prezes UOKIK wprost wskazuje, że rozważane w decyzji przepisy powodują „wątpliwości i rozbieżności interpretacyjne” w zakresie wzajemnego oddziaływania kontroli abstrakcyjnej i indywidualnej niedozwolonych postanowień umownych”
I ten strzał Banku Millennium w prezesa UOKiK jest już znacznie celniejszy. Wydaje mi się jednak, że clue sprawy – czyli niemożność ograniczania klientom uprawnień wynikających z orzeczenia abuzywności fragentów umowy – jest poza dyskusją… Przeczytajcie jeszcze raz orzeczenie TSUE: tu nie ma pola do dyskusji…
Banki walczą w sądach, by „wyłączyć” prejudykat
Ów prejudykat jest polem zażartej bitwy między prawnikami prokonsumenckimi i bankowymi. Prawnicy banków – wiem, bo miałem niedawno gorącą dyskusję z prawnikami z jednej z kancelarii występujących po stronie mBanku w sporach z konsumentami – przekonują w sądach, że nie ma podstaw do stwierdzania przez sądy automatycznie abuzywności klauzuli waloryzacyjnej na zasadzie prejudykatu. A takie właśnie spojrzenie niektórych sądów to ważna „zdobycz” prawników reprezentujących konsumentów w sądach.
Bywa, że sędziowie – na mocy orzeczeń Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej – uznają, że nie ma sensu sprawdzać abuzywności danej klauzuli, tylko wystarczy sprawdzić czy identyczna klauzula już została uznana za abuzywną przez Sąd Ochrony Konkurencji w innej umowie z innym klientem. Nie ma znaczenia, że chodzi o inną umowę – skoro zbiorowe interesy konsumentów są złamane klauzulą o takiej treści, to „w automacie” wykreśla się ją ze wszystkich umów.
Mówi on, że „oceny zgodności postanowienia umowy z dobrymi obyczajami dokonuje się według stanu z chwili zawarcia umowy, biorąc pod uwagę jej treść, okoliczności zawarcia oraz uwzględniając umowy pozostające w związku z umową obejmującą postanowienie będące przedmiotem oceny”.
„Oceniając indywidualną umowę trzeba zawsze zbadać okoliczności zawarcia tej umowy i przesłankę rażącego naruszenia interesów klienta. Sąd Okręgowy w Łodzi w ostatnim czasie w kilku prawomocnych wyrokach (np. III Ca1395/16,III Ca1588/16) orzekł, iż kredytobiorca powinien udowodnić, że jego interes został naruszony w stopniu rażącym, bo nawet jeśli SOKiK badał sporną klauzulę pod kątem abuzywności, to siłą rzeczy nie mógł zbadać czy i w jakim stopniu – czy rażąco? – ta klauzula narusza interes konsumenta„
– przedstawiał mi niedawno bankową wizję świata mec. Krzysztof Gajewski z kancelarii WMG. Czy ma rację?
Czy ten klient co cwaniak?
Wróćmy do sporu Bank Millennium kontra UOKiK i klienci. Tu głównym polem gry nie jest prejudykat, lecz krok wcześniejszy, czyli sam fakt, że bank twierdził, iż abuzywność „rodzi” się dopiero dla umów zawartych po dacie wpisu danej klauzuli do rejestru.
Bank Millennium próbował jeszcze walczyć, m.in. zarzucił UOKiK-owi, że ten – badając sprawę – przyjął niewłaściwy tzw. model konsumenta. Według bankowców przeciętny frankowicz ma wystarczającą wiedzę, by odróżnić kontrolę abstrakcyjną (czyli sprawdzanie czy wzorzec umowy jest zgodny z prawem) od incydentalnej (czyli sprawdzania czy konkretna umowa spisana na podstawie tego wzorca jest zgodna z prawem).
UOKiK się z tym nie zgodził, powołując się na polskie i europejskie orzecznictwo sądów, z którego wynika, że obowiązki informacyjne wobec klienta są wielkie i potężne i nie ma znaczenia jaki poziom orientacji w sprawach finansowych reprezentuje klient.
Wygląda więc na to, że Bank Millennium niechcący się podłożył UOKiK-owie. Gdyby odpisał klientom uprzejme „nie bo nie”, to pewnie nie byłoby z tego afery. A że odpisał w sposób, których tych klientów mógł wprowadzić w błąd, to teraz będzie musiał utworzyć dużą rezerwę finansową, wysłać dużo listów, zaśmiecić sobie stronę internetową oraz profil na Twitterze i pewnie liczyć się z większą liczbą spraw sądowych.