Chyba po raz pierwszy inwestorzy indywidualni, skrzyknięci przez internet, tak spektakularnie pokonali na giełdzie fundusze hedgingowe. Działalność grupy WallStreetBets na portalu społecznościowym Reddit jest też jednak przykładem jak nowoczesność i technologie przybliżają rynek kapitałowy demokracji, ale niektórzy mówią, że jednocześnie też… upadku. Czy można coś z tym zrobić?
To, co stało się w ostatnich dniach z akcjami amerykańskiej spółki GameStop – dystrybutora gier oraz sprzętu dla graczy – wstrząsnęło rynkiem kapitałowym, a być może nawet zmieni jego historię. Ta sprawa pośrednio dotyczy każdego, kto ma wśród swoich oszczędności akcje, fundusze inwestycyjne, ETF-y, albo po prostu jest członkiem funduszu emerytalnego, PPK, czy kupił polisę, w której część składek jest inwestowana.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
GameStop, podupadła spółka gamingowa, stała się bowiem przedmiotem jednej z najpotężniejszych akcji spekulacyjnych w historii. Jej notowania trzy tygodnie temu wynosiły 20 dolarów. W ostatnich kilkudziesięciu godzinach handlu osiągnęły 470 dolarów, a na koniec sesji 27 stycznia – 347 dolarów.
WallStreetBets, czyli rebelia z Reddit, która zaszokowała świat
Ogromny popyt był napędzany niemal wyłącznie przez rzeszę inwestorów indywidualnych, którzy koordynowali swoje decyzje na portalu Reddit. Dzięki temu GameStop był we wtorek 24 stycznia najbardziej intensywnie handlowaną spółką na świecie. Liczba akcji zmieniających właściciela była wyższa niż w przypadku Tesli, Google, Facebooka, czy Apple’a.
Po tym, jak działania grupy inwestorów doprowadziły na granicę bankructwa kilka funduszy inwestycyjnych, największe biura maklerskie, obsługujące inwestorów indywidualnych – wśród nich Robin Hood, Interactive Brokers, Charles Schwab, Ameritrade – podjęły decyzję bez precedensu. Zablokowały bowiem możliwość gotówkowych operacji klientów akcjami GameStop, a także AMC Entertainment Holdings i kilku innych, które też stały się przedmiotem spekulacji.
Odcięcie inwestorów od możliwości kupowania akcji „zgasiło światło” spekulacyjnej grupie i spowodowało spadek ceny akcji GameStop do niecałych 200 dolarów. Jednak maklerów czekają za to pozwy grupowe o uniemożliwienie ich własnym klientom wykonywania zleceń. Świat huczy od spekulacji, że biura maklerskie, których misją była demokratyzacja inwestycji na giełdzie, stanęły po złej stronie mocy, podając pomocną dłoń funduszom hedgingowym, kontrolowanym przez grube ryby z Wall Street.
Przyczyną afery jest grupa inwestorów z portalu Reddit, nazywana WallStreetBets, która ma ponad 3 miliony członków. Widząc, że wielkie fundusze hedgingowe „obstawiły” spadek akcji GameStop (czyli użyły instrumentów finansowych z tzw. lewarem, pozwalających osiągnąć zysk w przypadku spadku ceny), postanowili zrobić im psikusa. I skrzyknęli się do kupowania akcji na wielką skalę.
Zadziałało. Kurs poszedł w górę, przebijając niewyobrażalne bariery. Fundusze, które zagrały „pod spadek”, straciły wielokrotnie więcej, niż zainwestowały w korzystny dla siebie scenariusz – mówi się o miliardach dolarów.
Instrumenty, których używali, pozwalały „pożyczać” akcje i „oddawać” je za ułamek ich realnej wartości, pod zastaw tzw. depozytów zabezpieczających. Ale gdy wartość akcji gwałtownie się zmieniła – depozyty trzeba było uzupełniać, co doprowadziło fundusze na granice niewypłacalności. Jedną z ofiar jest fundusz Melvin Capital, który z tego powodu musiał zlikwidować tzw. krótką pozycję na akcjach polskiego CD Projekt (czyli wycofać się z zakładu o spadek ceny producenta gry Cyberpunk 2077), wywołując tym samym ogromny wzrost kursu spółki.
Patrząc wprost zdarzyła się rzecz wspaniała. Po raz pierwszy Dawid (grupa indywidualnych inwestorów, która solidarnie wystąpiła przeciwko grubym rybom) pokonała Goliata. Inwestorzy inwestorzy indywidualni przeważnie są tymi słabszymi na rynku kapitałowym. Mają mniejszy dostęp do informacji, nie stoją za nimi potężne działy analiz, nie mają takiego kapitału, żeby „huśtać rynkiem”, jak wielkie fundusze.
Po raz pierwszy grupa inwestorów pokazała, że można pokonać silniejszego przeciwnika. Jest to w dodatku dowód na realność technologicznej rewolucji, która dzieje się na rynku kapitałowym. Kiedyś, żeby kupić akcje, trzeba było dreptać do biura maklerskiego i zapłacić niemałą prowizję. A teraz każdy może być inwestorem przez smartfona. Nie wymaga to czasu, ani pieniędzy.
Rebeliantom z Reddit pogratulował nawet sam Elon Musk. A przynajmniej tak można interpretować jego twitta o treści „Gamestonk” wysłanego z tagiem #wallstreetbets.
Czytaj też: Musk, Bezos, Gates? Kto ofiaruje nam internet przyszłości? Wyścig się już zaczął
Jak Robin Hood po raz pierwszy stanął przeciwko „biednym” i pomógł bogatym
Najpopularniejszym biurem maklerskim wśród członków „rebelii z Reddit” jest Robin Hood, aplikacja mobilna do handlowania akcjami bez prowizji (albo z bardzo niską). W Polsce jej jeszcze nie ma, ale kto próbował używać np. aplikacji Revolut do kupowania i sprzedawania akcji amerykańskich spółek, wie o czym mówię. Akcje – albo ich kawałki – kupuje się za pomocą takich aplikacji jak bułki w sklepie, kilkoma kliknięciami.
Aplikacje do kupowania akcji zdemokratyzowały giełdę, sprowadziły na rynek młodych inwestorów z małymi pieniędzmi, żądnych wrażeń i dużych zarobków. Ironią losu jest to, że aplikacja nazywająca się Robin Hood – stworzona właśnie po to, by „zabierać bogatym (możliwość zarabiania fortuny) i dawać biednym” – zablokowała ludziom możliwość ostatecznego pokonania i upokorzenia potężnych funduszy inwestycyjnych. Czyli zablokowała możliwość dalszej „zabawy”.
Co prawda Robin Hood ogłosił, że w piątek przywróci „ograniczoną” możliwość handlu akcjami GameStop oraz innymi, które stały się przedmiotem wspólnej akcji inwestorów, ale furia tych ostatnich jest już nie do powstrzymania. Zwłaszcza, że Komisja Papierów Wartościowych (SEC) zaczęła już badać sprawę zmowy inwestorów.
Reakcja użytkowników Reddita – jak relacjonuje „Gazeta Giełdy Parkiet” – była brutalna. „Do debili z SEC siedzących na tym tym portalu: p*erdolcie się. Dlaczego nie zaczniecie badać czemu domy maklerskie mogą przerywać handel, tak by ich kumple z funduszy hedgingowych nie tracili pieniędzy? Bo kiedy zwykli ludzie tracą pieniądze, to jest to kompletnie OK. Zjedzcie k*tasa” – to tylko jeden z komentarzy. A cały ten bulwers dość detalicznie opisują w „antysystemowym” Zerohedge.com.
Robin Hood i inne biura maklerskie, obsługujące inwestorów indywidualnych, tłumaczą blokadę handlu niektórymi akcjami przepisami giełdowymi zabraniającymi brać udziału w oczywistych manipulacjach. A także ochroną praw ogółu inwestorów, z których niektórzy mogliby nieświadomie zostać wpuszczeni w wirówkę spekulacyjną i stracić oszczędności życia. Ale coraz więcej wskazuje na to, że raczej ściemniają, a po prostu wpadły w panikę, że staną się „wrotami” do manipulacji, za które potem ktoś (nadzór?) każe im odpowiadać finansowo.
Sprawę zaczęli też komentować politycy, także ci najważniejsi, jak np. Alaksandra Ocasio-Cortez, jedna z czołowych polityczek Partii Demokratycznej. Stanęła ona zdecydowanie po stronie drobnych inwestorów, przeciwko polityce aplikacji Robin Hood i innych:
„Rebelianci” z Reddit: czy trzeba ich wielbić, czy zamknąć?
Problem jest niewąski. Wygląda bowiem na to, że rewolucja technologiczna na rynku kapitałowym zaczyna przyjmować nieprzewidywalny obrót. Łatwy dostęp do usług maklerskich (nie trzeba już mieć dużych pieniędzy, aplikacje do handlowania pozwalają kupić np. jedną dziesiątą jednej akcji) i prawie zerowe stopy procentowe przyciągają na rynek inwestorów bez doświadczenia, ale nie biorących jeńców.
Czy można im zabronić stanięcia naprzeciwko wielkim inwestorom instytucjonalnym (i ich pokonania)? Dlaczego fundusz hedgingowy może zarobić miliardy dolarów, grając na spadki cen akcji, „wyciskając” tym samym m.in. udziałowców spółki, która jest przedmiotem takiej gry (choć przede wszystkim drugą stronę „zakładu” o spadek ceny), zaś inwestorzy indywidualni nie mogą „wycisnąć” funduszu hedgingowego?
W zasadzie wszystko jest w porządku. Wolny rynek i demokracja. Wygrywa ten, kto jest kapitałowo silniejszy, bardziej zdeterminowany, cierpliwy. I tak się składa, że po raz pierwszy była to grupa „rebeliantów”, czyli inwestorów indywidualnych działających wspólnie. Czy jest w tym coś złego? Nie będę ukrywał, mam kilka wątpliwości.
Po pierwsze: giełda akcji nie do tego służy, żeby niszczyć nie lubianego przeciwnika (np. jakiś fundusz) i w tym celu manipulować akcjami. Giełda służy do tego, by spółki uzyskiwały wycenę rynkową, nie zaś do tego, by były polem walki inwestorów. Inna sprawa, że nie raz i nie dwa wielkie fundusze stawały do takich walki i nikt im nie blokował dostępu do rachunków maklerskich
Po drugie: takie akcje mogą doprowadzić do globalnego krachu. Gdyby dopuścić do takich „zabaw” na większą skalę, to byłaby to prosta droga do krachu i utraty oszczędności życia przez wielu „normalnych” inwestorów. Gwałtowne wzrosty i spadki cen akcji – jeśli nie dotyczą tylko pojedynczych spółek – uruchamiają mechanizmy dotyczące całego rynku, indeksów, zleceń. Mechanizm śniegowej kuli mógłby hipotetycznie doprowadzić do sytuacji, w której grupa inwestorów bez poważnego kapitału rozhuśta rynek do takiego stopnia, że nastąpi implozja i krach. Oni stracą najmniej, bo każdy z nich indywidualnie nie ma wielkich pieniędzy. Stracą ludzie inwestujący na rynku kapitałowym np. na emeryturę.
Po trzecie: rynek kapitałowy może stracić zaufanie długoterminowych inwestorów. Większość zwykłych ludzi nie jest na giełdzie po to, żeby kogoś zniszczyć, pokonać, albo zabić. Inwestujemy w spółki po to, żeby mieć kawałek ich własności, by korzystać z ich rosnącej wartości rynkowej (przy założeniu, że ten wzrost jest jakoś skorelowany ze skalą działalności i rentownością firmy) i żeby inkasować dywidendy wyższe, niż oprocentowanie depozytu bankowego. To klasyczne inwestowanie na emeryturę. Jeśli rynek stanie się przedmiotem rebelii, upodobni się do tego, co mamy np. na rynku kryptowalut (totalna „wolna amerykanka”), to przestanie być odpowiednim miejscem dla 95% „normalnych” inwestorów.
Czytaj też: Jak dziś uciekać przed inflacją? Macie jeden ulubiony sposób. Czy warto z niego skorzystać?
_________________
PRZYGOTUJ SWOJE OSZCZĘDNOŚCI NA INFLACJĘ:
>>> Tutaj dwa słowa o antyinflacyjnych obligacjach skarbowych i o tym, które teraz najlepiej wybrać. A do wzięcia jest nawet 4-5% rocznie na długoterminowych obligacjach i 0,5-1% na tych względnie krótkoterminowych
>>> Warto też wiedzieć, że w niektórych bankach pozwalają kupować covidowe obligacje BGK, albo obligacje amerykańskiego rządu z poziomu zwykłego konta osobistego. Potencjalny dochód może sięgnąć 1% w skali roku
>>> A tutaj trzy w miarę bezpieczne sposoby lokowania oszczędności nie będące depozytami, pozwalające chronić pieniądze przed inflacją
>>> Tutaj trzy przykładowe strategie lokowania oszczędności na dłużej, oparte na funduszach inwestycyjnych
>>> Inwestowanie nie musi być nudne, jeśli lokujesz oszczędności w to, co lubisz. Jak wybrać sobie odpowiedni „temat” do inwestowania? Zapraszam do tego poradnika.
I jeszcze dwie zniżki przygotowane specjalnie dla czytelników „Subiektywnie o finansach”:
>>> W ramach mojej współpracy z AXA TFI możesz dostać dwa razy po 200 zł, wpłacając pieniądze na konta IKZE oraz IKE – czyli inwestując w ramach „opakowania emerytalnego” związanego z gwarantowaną przez polski rząd ulgą podatkową Szczegóły tej promocji znajdziesz pod tym linkiem. Warto wpisać przy rejestracji kod promocyjny „msamcik2020” (działa zarówno przy promocji 200 za 2000 przy wpłatach do IKE, jak i do IKZE).
>>> W ramach współpracy edukacyjnej z F-Trust mam dla Ciebie kupon umożliwiający inwestowanie pieniędzy bez opłaty manipulacyjnej na internetowej platformie, na której znajdziesz setki funduszy inwestycyjnych. Należy kliknąć ten link, a potem wpisać kod promocyjny ULTSMA. Zapłacisz tylko wliczaną w wartość jednostek uczestnictwa opłatę za zarządzanie wybranym funduszem lub funduszami (jej ominąć się, niestety, nie da). Ale żadnych innych opłat nie będzie.
_________________
Aplikacje do inwestowania zmieniły świat. Co z tym zrobić?
Na to wszystko jest jeden kontrargument: skoro 95% inwestorów jest „normalnych”, to zapewne kontrolują oni 95% kapitału, a więc nie ma się czego bać. Z drugiej zaś strony: to, że asfaltowa droga służy do przemieszczania się samochodami, nie znosi ryzyka, iż jakiś kierowca ją zablokuje, bo nie lubi tych cwaniaków jadących za nim, w drogich limuzynach, którzy byliby skłonni zabić własną matkę, żeby tylko zarobić na drugą taką limuzynę.
Z całą pewnością upowszechnienie się aplikacji do prostego, bezrefleksyjnego, niskokwotowego inwestowania zmieniło świat. Pojawiły się instrumenty, dzięki którym inwestowanie oszczędności jest bardziej demokratyczne, niż kiedykolwiek. Nie trzeba wiele umieć, ani wiele mieć, żeby się tym zajmować.
Jak to się skończy? Czy wolno takim inwestorom odbierać prawo do korzystania ze swoich pieniędzy? Przecież na rynku przewozowym też zdarzyło się coś podobnego – pojawił się Uber, który zdemokratyzował dostęp do taksówek i spowodował, że wielu tradycyjnych taksówkarzy zbankrutowało albo musiało zmienić zawód.
Czy to jest ten nieliczny przypadek, w którym technologia nie pogłębiła nierówności, lecz rzeczywiście zdemokratyzowała dostęp do dóbr? Ale – trzymając się analogii do Ubera – opisywaliśmy ostatnio przypadki, które skłaniają do postawienia hipotezy, żeby jednak trochę sprawdzać czy kierowcy zatrudniani przez tę aplikację potrafią jeździć.
Ale czy ktoś powinien sprawdzać tych, którzy chcą inwestować, czy potrafią to robić? Może lepiej wprowadzić ściślejsze ograniczniki na rynku – wykluczyć najbardziej spekulacyjne instrumenty i częściej zawieszać handel papierami wartościowymi, których wartość rynkowa bez żadnego powodu zmienia się nienaturalnie. Czasowe przejście z notowań ciągłych (czyli ustalania ceny na podstawie zleceń napływających na bieżąco) na ustalenie kursu jednolitego (czyli na podstawie dużej liczby „zatrzymanych w poczekalni” na całą dobę zleceń kupna i sprzedaży) zwykle pozwala ograniczyć skalę spekulacji. Ale to by oznaczało, że giełda cofa się w rozwoju pod wpływem… rozwoju technologii.
—————————–
SKORZYSTAJ Z NAJLEPSZYCH BANKOWYCH OKAZJI:
Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
—————————–
Posłuchaj kolejnego odcinka podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
W najnowszym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o frankowiczach i sądach, zastanawiamy się nad drugim dnem słów ministra finansów, przyglądamy się kompetencjom kierowców Ubera oraz nie możemy się nadziwić pewnemu przelewowi, który nie miał prawa dotrzeć do celu, a jednak… dotarł. I nikt się z tego powodu nie cieszy.
Aby posłuchać kliknij tutaj lub znajdź „Finansowe sensacje tygodnia” na Spotify, Google Podcasts, Apple Podcasts lub jednej z czterech innych popularnych platform podcastowych.
Rozpiska minutowa:
01:40 – „Temat tygodnia”: Czy KNF i UOKiK pomogą w ugodach frankowiczów z bankami?
13:14 – „Cytat tygodnia”: Co naprawdę miał na myśli minister finansów radząc nam, żebyśmy wyjęli gotówkę spod poduchy?
26:22 – „Dwie strony medalu”: Czy kierowcy Ubera powinni zdawać egzamin potwierdzający, że potrafią jeździć?
37:30 – „W Waszej sprawie”: Przelew na nieistniejący rachunek, a doszedł. I co było dalej?
zdjęcie tytułowe: GameStop/Chris Liverani