Pandemia znacznie wpłynęła na możliwość zdalnego załatwiania wielu spraw. Między innymi w bankach. Bankowcy uprościli procedury i starają się nie zapraszać klientów do placówek bez powodu. Ale w tym banku chyba coś z cyfryzacją poszło nie tak. Żeby prosić klienta o przyniesienie osobiście papierów, które bank… Nie mogłem przestać się dziwić, gdy się o tym dowiedziałem. A poszło o dokumenty przy zakładaniu karty kredytowej
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nasz czytelnik, pan Michał, chciał założyć kartę kredytową w banku Credit Agricole. Jest on już dosyć długo klientem tego banku, a ponadto od kilku miesięcy otrzymuje tam wynagrodzenie – skusiła go jakaś promocja. Nie pracuje też w zagrożonej branży i nie ma nadmiernych zobowiązań, a nawet w przeszłości miał w Credit Agricole kredyt gotówkowy, który spłacił bez żadnych opóźnień. Idealny klient dla banku, a więc wydawałoby się, że z kartą kredytową też nie będzie żadnych problemów.
Wszystko załatwimy przez telefon, ale zapraszamy do placówki
Nie wszystko jednak poszło gładko. Pierwsza oznaka, że coś jest nie tak pojawiła się, gdy konsultantka powiedziała, że po przeprocesowaniu wniosku przez telefon trzeba będzie się udać do placówki podpisać umowę. Pan Michał przypomniał, że jest już dawno klientem w banku i może dałoby się w czasie pandemii jakoś wygodniej? Nie wiem – w aplikacji internetowej banku? Chwila konsultacji na linii konsultantka – kierowniczka i udało się sprawę uprościć. Trochę uprościć. Z umową przyjedzie kurier – oczywiście jeżeli wniosek będzie rozpatrzony pozytywnie.
Nie potrafię zrozumieć dlaczego w niektórych bankach utrudniają sobie i nam sprawy. Przecież w panelu internetowym możemy na spokojnie przeczytać umowę i ją zatwierdzić, a kurierzy najczęściej pokazują nam tylko miejsce, w którym mamy dokumenty podpisać, poganiają nas i denerwują się, gdy cokolwiek zaczniemy czytać. No i jeszcze kwestia weryfikacji. Kurier tylko rzuca okiem na dowód, a logowanie do bankowości internetowej ostatnio przypomina dostęp do fortu Knox. Podpisywanie umowy elektronicznie – szczególnie, jeżeli już mamy konto w banku – jest więc bezpieczniejsze i dla nas i dla banku.
Czytaj też: Do czego może się posunąć bank przy proponowaniu wyższego limitu na karcie kredytowej? Czy to już szantaż?
Dokumenty przy zakładaniu karty kredytowej. „Proszę nam podać numer naszego buta”
To był jednak dopiero początek zabawnych sytuacji. Pan Michał zaakceptował kuriera, grzecznie odpowiadał na pytania o dochody, wydatki, zobowiązania, pracodawcę, adres itd. Zapytanie skierowano też do BIK-u. Po tych wszystkich czynnościach okazało się, że klient musi udać się do placówki i przedstawić aktualny dokument dochodowy.
Takim dokumentem mogło być chociażby zaświadczenie o zatrudnieniu, umowa o pracę, ale też wyciąg z rachunku bankowego. Czytelnik przypomniał więc, że od kilku miesięcy jego wynagrodzenie wpływa na konto w Credit Agricole i może by pracownik banku sam zajrzał do wyciągu. Niestety – pani w banku tylko stwierdziła, że „nie wie dlaczego tak jest”, ale w celu finalizacji umowy będzie niezbędna wizyta w placówce banku.
„To mam po prostu się udać do placówki, czy jednak muszę wydrukować wyciąg z państwa banku i go zabrać ze sobą” – dopytywał pan Michał. „Wystarczy się zjawić w dowolnej placówce, tam pracownicy wszystko sprawdzą”. Czyli chociaż tyle, że obejdzie się bez drukarki – troszkę mniejszy absurd.
Czy to normalne? Cóż – ja się z czymś takim jeszcze nie spotkałem. Dochodowe dokumenty przy zakładaniu karty kredytowej to nie jest nic dziwnego. ale najczęściej wystarczyła deklaracja dochodów – dla aktywnych klientów banku otrzymujących wynagrodzenie. Dla klientów z zewnątrz faktycznie zaświadczenie o dochodach (np. w formie wyciągu z konta) było niezbędne, ale po pierwsze – można je było wysłać elektronicznie, a po drugie – to jednak był wtedy wyciąg z innego banku. Tutaj bank prosi w zasadzie o wyciąg ze swojego konta. To trochę tak, jakby kasjer w sklepie zapytał nas o kod potrzebny do wbicia pomarańczy na kasę.
Czy takie procedury w bankach to nie przesada?
Udało mi się dowiedzieć, że konsultantka telefoniczna po prostu nie ma dostępu do konta bankowego klienta (co akurat jest plusem – nie każdy zatrudniony w banku powinien sobie móc przeczesywać wyciągi klientów) i nie może zweryfikować, czy faktycznie otrzymuje on na te konto wynagrodzenie.
Problem w tym, że zamiast dać jej możliwość zweryfikowania tego u pracownika z odpowiednimi kompetencjami (lub nawet jakimś algorytmem automatycznym) – procedury bankowe nakazały jej zaprosić klienta do oddziału z dokumentem dochodowym i powstała absurdalna sytuacja, w której bank prosi klienta o wyciąg ze swojego konta bankowego.
Oczywiście część banków wymaga, aby niektóre czynności wykonywać osobiście. Dotyczy to np. zamykania kont. Zapraszanie klienta do osobistej wizyty w oddziale ma na celu przekonanie go, żeby jednak nie likwidował rachunku.
Ale utrudnianie sprzedaży? W końcu Pan Michał chciał coś w banku kupić – wziąć kartę kredytową i z niej aktywnie korzystać. A scoring w BIK sprawdzał i ma bardzo dobry. No chyba, że bankowcy w rozmowie osobistej chcieli spróbować sprzedać klientowi więcej produktów? Tym razem się nie udało, bo nasz czytelnik nie miał czasu na wizytę w placówce, a więc zbędne dokumenty przy zakładaniu karty kredytowej okazały się przeszkodą w zdobyciu nowego klienta. Pytanie czy było warto?
Ja osobiście bym bankowcom polecał zrobić odwrotnie. Zapraszać klientów do oddziału, a później kartę kredytową oferować tym, którzy nie skorzystają z propozycji. Dlaczego? Bo to znaczy, że jej tak naprawdę nie potrzebują, a to są idealni klienci kredytowi banków. To oczywiście pół żartem…, ale też pół serio.
—————————-
EPILOG:
Po publikacji tego artykułu otrzymaliśmy wyjaśnienie z biura prasowego banku Credit Agricole, które przekazujemy:
„Po opisaniu sprawy na blogu „Subiektywnie o finansach”, sprawdziliśmy przyczyny tej sytuacji. Okazało się, że błąd leżał po stronie doradcy w placówce bankowej, którą odwiedził Państwa czytelnik. Wszyscy doradcy dostali szczegółowe informacje i wyjaśnienia, a dyrektorzy placówek zostali zobowiązani do kontroli, by taka sytuacja nie mogła się powtórzyć. Ponadto skontaktowaliśmy się z Państwa czytelnikiem i przeprosiliśmy go za ten błąd i niedogodności, które z niego wyniknęły. Ponownie zaproponowaliśmy klientowi uruchomienie karty kredytowej na warunkach, jakie dostępne były naszej ofercie w styczniu. Klient przystał na tę propozycję i podpisał umowę”
Zdjęcie główne: pixabay / zhuwei06191973