Wynajem długoterminowy może być wkrótce najbardziej popularną formą używania samochodu. Świadczy o tym nie tylko coraz większa dostępność tego typu usług, ale też rosnąca skłonność konsumentów do tego, by redukować czas poświęcany na rzeczy niemiłe. A sprzedawanie używanego auta z pewnością nie jest czynnością miłą, ani szybką.
Kto potrzebuje auta tylko po to, by poruszać się po mieście – będzie używał więc najmu krótkoterminowego (4Mobility, Traficar, Panek…). A kto potrzebuje auta na większą skalę – weźmie najem na rok, dwa lub trzy lata. I będzie zmieniał auta jak rękawiczki. Zaś walkę o ten typ klientów wygrają dystrybutorzy samochodów, którzy doprowadzą do perfekcji wygodę procesu zakupu usługi. W dłuższej perspektywie zapewne zacznie się też liczyć jakość obsługi, jakość samochodów, serwis dodatkowy (poza udostępnieniem auta).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W sumie to nic nowego – leasing od 100 lat istniał już w wersji dla przedsiębiorstw. W ciągu roku firmy leasingowe finansują przedsiębiorcom auta za 25 mld zł. W wersji dla konsumentów ta usługa nie miała do tej pory racji bytu, bo ludzie woleli kupić samochód na własność (choćby z kredytu), niż pożyczać za te same pieniądze. Dopiero ostatnio coś się zmieniło.
Wynajem auta od A do Z przez internet? Oni to zrobili
Auta w formule długoterminowego najmu dla konsumentów proponują więc niektóre koncerny samochodowe (np. Fiat), banki (opisywałem już tego typu usługę od Raiffeisena oraz Idea Banku), a także bezpośrednio firmy leasingowe. Do walki o konsumentów-najemców wziął się m.in. MasterLease, jedna z największych firm leasingowych w kraju. Rzecz jest o tyle ciekawa, że trójmiejski leasingodawca zaproponował formułę, w której auto można zamówić w ciągu kilku minut, wyłącznie przez internet, z dostawą do domu. To formuła, na którą nie zdecydował się nawet Idea Bank.
Czytaj też: Pożyczyć od Fiata czy Raiffeisena? Porównuję oferty najmu długoterminowego
Czytaj też: Oto idea. Zamiast kupować auta możesz je… wynająć. Sprawdzam ofertę Idea Banku
Dostępne auta można obejrzeć i posortować na stronie internetowej master1.pl. Na pierwszy rzut oka warunki są rewelacyjne. Wygląda bowiem na to, że można wziąć na kilka lat prawie-że-limuzynę i płacić za nią relatywnie niewielkie pieniądze. Peugeot 508 jawi się jako auto za 1100 zł miesięcznie, Opel Insignia – za mniej więcej tyle samo. Volkswagen Passat za 1500 zł miesięcznie, Ford Mondeo za 1200 zł miesięcznie. Nic tylko brać i jeździć.
Oczywiście: auta w Masterlease to nie są nówki-sztuki, tylko egzemplarze trzy-czteroletnie. O ile w banku lub w koncernie motoryzacyjnym można w ten sposób wejść w posiadanie nowego modelu, w firmie leasingowej z natury rzeczy jest już motoryzacyjny obrót wtórny. Ale nie to jest największym problemem. Niestety, ceny wystawione na głównej stronie są mocno „podkręcone”. Obejmują wariant z wysoką opłatą wstępną i niskim limitem kilometrów „dostępnych” do przejechania przez klientów.
Trzyletnie auto z Masterlease. Ile to kosztuje i komu się opłaci?
Zainteresowała mnie Mazda 6, z silnikiem 2.0, rocznik 2014 r., z przejechanymi 64.000 km. Cena – w ofercie rozbijana na czynsz za samochód i pakiet serwisowy – niecałe 1400 zł brutto miesięcznie. Po wejściu w szczegóły oferty okazuje się, że takie warunki są dostępne po wpłaceniu na starcie prawie 12.900 zł, przy okresie umowy tylko 12 miesięcy (co w powiązaniu z wysoką opłatą startową jest złą wiadomością) i dla rocznego limitu kilometrów wynoszącego tylko 20.000 km.
Gdybym chciał mieć auto bez żadnej opłaty wstępnej, z większym limitem kilometrów – będę musiał płacić od 2620 do 2901 zł miesięcznie. Owszem, jest też opcja nieco tańsza 2200-2300 zł miesięcznie, ale dotyczy sytuacji, w której najem nie obejmuje niektórych usług serwisowych, np. opon i niektórych napraw. W taki „wynajem na niby” bym nie brnął. Jeśli już wynajmuję zamiast mieć auto na własność, to tylko na takich warunkach, że nie interesuje mnie nic poza wlewaniem do baku paliwa.
Mamy więc Mazdę 6 z 2014 r. za 2900 zł miesięcznie w wynajmie na dwa lata. W sumie przyjdzie zapłacić za ten interes prawie 70.000 zł. Ile musiałbym zapłacić za podobne auto w salonie? Średnia ofert z serwisu Gratka.pl to jakieś 75.000 zł, ale można też trafić model trochę tańszy lub trochę droższy – np. za 85.000 zł.
Tak naprawdę więc trudno powiedzieć, by najem z Masterlease był złotym strzałem. Dostajemy do używania auto, za które w ratach płacimy cenę niższą o jakieś 10.000 zł od tego, co zapłacilibyśmy za własność. Tyle, że nie mamy auta. Choć oczywiście w przypadku zakupu auta na własność trzeba dodać jakieś 10.000 zł kosztów serwisów, wymiany opon i ubezpieczenia. No i pewnie kolejne kilka tysięcy kosztów kredytu.
Czytaj też: Ile naprawdę kosztuje jeżdżenie własnym samochodem? Policzyłem to rzetelnie i…
Wynająć auto całkiem przez internet? Przetestowałem i…
A jak wygląda internetowa procedura zakupu usługi? Tu rzeczywiście Masterlease pokazuje moc. Testowałem to i od momentu decyzji do chwili zakontraktowania auta upłynęło nie więcej, niż 5 minut. Na wstępie decyduję czy chcę zassać auto przez internet czy tradycyjnie, z udziałem doradcy. Po wybraniu opcji online pokazuje się formularz, w którym podaję imię, nazwisko, e-mail, numer telefonu, adres zamieszkania, numer dowodu i PESEL. A do tego wysokość dochodu na rękę, liczbę osób w gospodarstwie domowym i poziom miesięcznych stałych wydatków.
Trzeba też kliknąć zgodę na zajrzenie przez Masterlease do baz BIK i BIG-ów celem sprawdzenia wiarygodności płatniczej. Potem zatwierdzamy wszystko, podajemy kod SMS, który przyszedł na podany w formularzu telefon i czekamy kilkanaście sekund na decyzję firmy (wtedy pewnie jakiś internetowy robot sprawdza naszą wiarygodność w bazach kredytobiorców i nierzetelnych płatników).
W przypadku, gdy okazuje się, że wiarygodność płatnicza klienta jest trudno sprawdzalna albo jest na niej jakaś rysa (albo np. chce wynająć więcej, niż jedno auto), system wysyła e-mail z prośbą o dosłanie dokumentów potwierdzających np. dochód. W moich testach taki e-mail pojawił się po tym, jak w krótkim czasie zamówiłem drugie auto z dostawą do domu. Zapytałem pracownika Masterlease, który mnie obsługiwał, jak często wnioski kierowane są do ręcznej weryfikacji. Napisał tak:
„To kwestia systemu scoringowego. Jest on tak skonfigurowany, że kolejny pojazd dodany przez tego samego klienta powoduje skierowanie wniosku do ręcznej weryfikacji, ponieważ zwiększa się w ten sposób ryzyko kredytowe. W takiej sytuacji konieczna jest weryfikacja zdolności kredytowej przez analityka. Zakładamy, że 90% wniosków będzie realizowane poprzez automatyczny scoring”.
Potem następuje mała niemiła niespodzianka: system prosi o wybór sposobu dostarczenia auta i okazuje się, że jego dowóz pod drzwi klienta może kosztować nawet blisko 400 zł. Bez dodatkowych opłat można auto odebrać w wyznaczonym salonie Masterlease. Nawet za odbiór w salonie innym niż wyznaczony każą sobie dodatkowo płacić! To mi się nie podoba. Jeśli obiecuje się klientom możliwość otrzymania auta do dyspozycji bez ruszania się z fotela, to powinno to być wliczone w cenę, a nie dodatkowo płatne.
Ostatnim etapem jest płatność – pojawia się formatka firmy pośredniczącej, znanej w świecie płatności spółki Blue Media. Można wybrać płacenie kartą, przelewem pay-by-link, albo BLIK-iem. Płaci się albo pierwszą ratę, albo opłatę wstępną (jeśli zdecydowaliśmy się na taki wariant). A potem już zostaje tylko odbiór auta.
Czytaj też: Chargeback czyli dlaczego wolę płacić kartą, niż przelewem
Czytaj też: Tego jeszcze nie było. Klienci Ergo Hestia zamiast auta zastępczego dostaną… wejściówkę do car-sharingu
Dodatkowe opłaty, pułapki, haczyki?
W regulaminie i projekcie umowy nie znalazłem większych pułapek. Oczywiście: jest trochę opłat za dodatkowe czynności związane z realizacją umowy. Za duplikaty, symulacje, zmiany w papierach, cesje, aneksy i dokumenty. Opłaty nie są niskie – od 50 zł do 1500 zł. Warto więc zerknąć na projekt umowy. Jest też „opłata rezerwacyjna”, czyli kara za „niedokonanie odbioru pojazdu” i odstąpienie w związku z tym od umowy przez firmę leasingową (300 zł).
Jak w każdej umowie internetowej mamy 14 dni na odstąpienie od niej bez konsekwencji. Trzeba będzie tylko płacić po 135 zł za każdy dzień korzystania z auta od momentu podpisania umowy do odstąpienia. Jeśli przekroczymy roczny limit kilometrów – płacimy 32 gr. za każdy dodatkowy kilometr. Jeśli chcemy odkupić auto po zakończeniu umowy – możemy to zrobić. W przypadku większości samochodów mówimy o cenie rzędu 30.000-35.000 zł.
Czytaj też: ING wprowadza kredyt hipoteczny dostępny (prawie) całkiem przez internet
Czytaj też: W kwadrans, całkiem przez internet, weźmiesz w leasing smartfona lub laptop. Wystarczy link
Czytaj też: Wystawiasz faktury, fotografujesz je, wysyłasz im i… od razu dostajesz kasę. Mobilny faktoring?
Zdjęcie: chainat/123RF