Rząd nie ma większości, żeby uśmiercić OFE. Likwidacja OFE została zatrzymana w parlamencie jeszcze przed głosowaniem. Czyli nici z pieniędzy, które miały trafić na nasze „prywatne” konta IKE? Średnio może nam przejść koło nosa po 10.000 zł (minus „prowizja”). Jeśli teraz rząd nie zrobił porządku z OFE, to rośnie ryzyko, że następne propozycje dotyczące pieniędzy na OFE będą gorsze. Oto sześć konsekwencji niemocy rządu w sprawie likwidacji OFE
„Kto oddaje i zabiera, ten się w piekle poniewiera”. Rząd obiecał, że będzie likwidacja OFE i „prywatyzacja” zgromadzonych w nich pieniędzy (choć bez możliwości ich „dotknięcia” już teraz). Wszystko zdawało się być dopięte na ostatni guzik, aż w ostatniej chwili Sejm zaniemógł. We wtorek miał przegłosować rozbiórkę Otwartych Funduszy Emerytalnych i rozparcelowanie zgromadzonych w nich 150 mld zł. Miały trafić do ZUS lub (domyślnie) na nasze konta IKE.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale na razie – prawdopodobnie z powodu braku większości głosów w ramach Zjednoczonej Prawicy – „akcja likwidacja OFE” została odłożona, a punkt dotyczący głosowania zdjęty z porządku obrad. To oznacza, że (nawet gdyby rządzący odzyskali wiarę w przegłosowanie projektu) bez zwoływania dodatkowego posiedzenia Sejmu nie uda się ruszyć z projektem „likwidacja OFE” w czerwcu, jak planował rząd. Nie wiadomo, czy likwidacja OFE w ogóle w tej kadencji wróci do gry. Co to oznacza dla naszych pieniędzy?
Po pierwsze: miała być likwidacja OFE. Gdzie jest moje 10.000 zł?
Znów czuję się oszukany. Już witałem się z gąską i moimi 10.000 zł (brutto), bo tyle przeciętnie jest na koncie w OFE, a tu klops. Nie wiem jeszcze co bym wybrał (mógłbym złożyć też dyspozycję przelewu salda z OFE do ZUS), ale przyjemnie było oswajać się z myślą, że dostanę zastrzyk finansowy w kwocie 10.000 zł minus 15% opłaty przekształceniowej.
Choć nie mógłbym jej od razu wypłacić, a dopiero w chwili przejścia na emeryturę (osiągnięcia wieku emerytalnego), to wykombinowałem sobie, że te pieniądze posłużą mi jako seniorski fundusz wycieczkowy. Będę do nich dokładał, a na starość – gdy uzbiera się większa sumka – odbiorę gotówkę i wyruszę w jakieś ciepłe miejsce, wygrzać spracowane kości. W tym celu odświeżyłem hasło do logowania do konta OFE i sprawdziłem, ile tego osadu już mam, by świadomie podjąć decyzje, co z tą „fortuną” zrobić.
I co? Dziś już nie wiem czy jakiekolwiek pieniądze dostanę i kiedy. Zwłaszcza, że skoro ten rząd pokazał, że można robić zakusy na te 150 mld zł zgromadzone w OFE, kolejny rząd – jaki by nie był – na pewno też tych pieniędzy nie zostawi w spokoju. Likwidacja OFE prędzej czy później się wydarzy, pytanie tylko co będzie z pieniędzmi.
Po drugie: mniej bólu głowy na wakacje
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W wakacje miał być czas na wybór: czy chcemy dać się przenieść do nowych kont IKE, czy wolimy napisać oświadczenie w sprawie przetransferowania naszych oszczędności do ZUS. Okienko transferowe – jedno, jedyne, bez możliwości cofnięcia wyboru – miało się otworzyć 2 czerwca i zamknąć już 2 sierpnia.
Byłby to trudny dylemat. W obu przypadkach tylko rząd będzie wygrany. Wybierzesz ZUS? Ostatecznie upaństwowisz swoje realne oszczędności, które zostaną przekazane na wypłatę bieżących emerytur (formalnie do Funduszu Rezerwy Demograficznej), a w dodatku możesz pomóc rządowi w przejęciu kontroli nad spółkami, w których OFE są dominującym inwestorem.
Wybierzesz nowe IKE? Stracisz na wejściu od razu 15% oszczędności, bo rząd pobierze sobie „opłatę transferową”. I nie masz żadnej gwarancji, że kolejny rząd nie opodatkuje wypłat z OFE, bo opłata to nie jest podatek. Aha – pieniądze przeniesione na IKE będą podlegały dziedziczeniu, zaś te, które trafią do ZUS – nie.
Co do zasady: jeśli dobrze zarabiasz i jesteś w średnim wieku, to wybór nowych IKE byłby lepszy, niż ZUS. Jeśli jesteś kobietą (która statystycznie żyje dłużej, niż mężczyzna), która nie zarabia kokosów (poniżej średniej krajowej), to lepszy będzie wybór ZUS – wtedy pieniądze zwiększą emeryturę, a dożywotnia jej wypłata i tak będzie gwarantowana przez państwo.
Diabeł tkwi w szczegółach – rząd nie chce udostępnić szczegółowych danych, kto i ile ma na koncie, jaka jest mediana oszczędności, w jakich grupach wiekowych są posiadacze określonych sald na rachunkach. Ale wygląda na to, ze wybór OFE czy nowe IKE, nie będzie nam w te wakacje spędzał snu z powiek. Będzie można się na urlopie zrelaksować – wszystko dzięki niemocy rządu.
Po trzecie: spółki giełdowe uciekły spod topora
Jeśli likwidacja OFE związana byłaby z tym, że większość ludzi wybierze ZUS, to istniałoby ryzyko przejęcia kontroli przez państwo nad spółkami notowanymi na GPW. Jak to się może skończyć, widać na przykładzie Orlenu, który kupił sobie gazety.
Mechanizm byłby prosty – OFE nie mają aż tyle wolnej gotówki, żeby przekazać nasze pieniądze do ZUS, nie dałyby rady też w tak krótkim czasie upłynnić wartego kilkadziesiąt miliardów złotych portfela akcji. Zamiast tego przekazywałyby państwu udziały w spółkach, a całym tym majdanem zarządzałby Polski Fundusz Rozwoju, który stałby się największym inwestorem instytucjonalnym na GPW, z portfelem akcji wartym w skrajnym wypadku nawet… 70 mld zł.
Może Polski Fundusz Rozwoju byłby pasywnym inwestorem, który oczekiwałby tylko wypłaty dywidend. A może uległby pokusie mianowania zaufanych ludzi do zarządów dopiero co przejętych spółek? I dopingowałby je do inwestowania z projekty wątpliwe z punktu widzenia ich interesu ekonomicznego, za to ważne jeśli chodzi o efekt propagandowy? Budowa nowego lotniska, albo fabryki polskich samochodów elektrycznych, budowa narodowej sieci sklepów spożywczych… Obyśmy się nigdy nie musieli o tym przekonać.
Po czwarte: budżet zostanie bez 15 mld zł
Zaplanowane na początek czerwca okienko transferowe jest nierealne, bo następne posiedzenie Sejmu zaplanowane jest dopiero na 19 maja. A to oznacza, że zostałoby za mało czasu na przegłosowanie reformy – ustawa po głosowaniu w Sejmie musi trafić do Senatu, który może się nią zajmować nawet przez miesiąc. A gdy ustawa wyjdzie z parlamentu – jest jeszcze prezydent, który ma 21 dni na podpisanie ustawy.
Rządowi najbardziej zależy na ok. 15-22 mld zł, które zgarnąłby z 15% opłaty transferowej, która ma być pobrana w tym i w następnym roku. Pod tym względem nie ma dużej presji: czy ta ustawa wejdzie w życie czerwcu, czy we wrześniu – jeden czort (choć trzeba będzie pewnie znów zmieniać datę, która ma być benchmarkiem do wyceny aktywów przy transferze do ZUS). No, chyba że rząd się rozleci i ustawa nie wejdzie w życie w ogóle. A 22 mld zł przy wydatkach budżetu zaplanowanych na ten rok w kwocie 486,8 mld zł to nie w kij dmuchał.
Po piąte: nie chcieliście po dobroci, będzie wariant radykalny
Wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego pieniądze z OFE przynależą do systemu emerytalnego – teoretycznie nie można ich „sprywatyzować” tak jak chciał to zrobić rząd. Teoretycznie, bo kto by się takimi orzeczeniami przejmował.
Niemoc uchwalania ustawy w obecnym kształcie może sprzyjać coraz bardziej radykalnym pomysłom. Obecnie pieniądze w OFE są publiczne. Budżet jest w niezłej sytuacji (mimo rekordowego deficytu), ale sytuacja może się szybko odwrócić, a wtedy na stole mogą pojawić się warianty skrajne – likwidacja OFE i nacjonalizacja wszystkich środków bez marchewki w postaci możliwości wyboru: nowe IKE czy ZUS.
Adrian Zandberg z Partii Razem mówił w Sejmie, że rząd napisał ustawę pod zamówienie rynków kapitałowych. Kto wie, czy PiS – szukający poparcia – nie skreśli koalicjantów i nie poszuka sobie nowych – po lewej stronie sceny politycznej. A wtedy o „prywatyzacji” pieniędzy z OFE będziemy mogli sobie pomarzyć i zatęsknimy za czasami, gdy Zjednoczona Prawica chciała to zrobić, nawet pomimo 15% „prowizji”.
Czytaj też: Inwestowanie pieniędzy na emeryturę przez biuro maklerskie. Czy warto spróbować?
Po szóste: a może nie likwidacja OFE, lecz… OFE po nowemu?
OFE są w takim stanie, w którym trudno im funkcjonować dalej. Teraz okazuje się, że zlikwidować je jest jeszcze trudniej. Co gorsza, nie wiadomo nawet kto jest bardziej na „nie” – posłowie Solidarnej Polski, czy Porozumienia, a może jedni i drudzy?
Fundusze emerytalne – po reformach, które zafundował im jeszcze poprzedni rząd (zmniejszenie składki, umorzenie części obligacyjnej wartej 150 mld zł) – z oszczędzaniem kapitałowym na emeryturę nie mają już wiele wspólnego. Wiadomo, że dla kolejnych rządów będą raczej rezerwuarem gotówki, niż sposobem, by zachęcać obywateli do oszczędzania. Kolejne ekipy zapewne sięgną po pieniądze z OFE.
Pod tym względem rząd Zjednoczonej Prawicy może pluć sobie w brodę, że rozbioru nie dokonał tak, jak to planował dwa lata temu – wtedy pewnie nie miałby problemów ze znalezieniem większości. Już lepiej byłoby zamknąć raz na zawsze ten rozdział (a przy okazji zgarnąć trochę grosza), niż stać w rozkroku.
Stan obecny nie jest dobry – skoro nie da się zrobić rozbioru OFE, może należy je „dopracować”? Opłaty pobierane od klientów już są niskie, ale może by wprowadzić w oparciu o OFE coś na kształt funduszy cyklu życia, umożliwić nowym pracownikom przystępowanie do OFE i odprowadzanie tam części składki emerytalnej? A jeśli ktoś tak bardzo chce sprywatyzować środki z OFE, to może przekazać je w darowiźnie do PPK? To byłaby dopiero promocja państwowego programu oszczędnościowego, który nie cieszy się dużym zainteresowaniem pracowników (partycypacja wynosi 30%).
Wyrok na OFE został odroczony, ale gilotyna ciągle wisi. Dziś nie możemy być pewni niczego. Ani tego, że likwidacja OFE jednak zostanie przeprowadzone, a na nasze prywatne konta IKE trafią pieniądze, ani tego, że likwidacji OFE nie będzie w ogóle. Ani tego, że likwidacja OFE będzie, ale… wszystkie pieniądze powędrują do ZUS-u i rząd zgarnie nie 15% prowizji, lecz 100% kasy. A przy okazji znacjonalizuje mnóstwo prywatnych dziś przedsiębiorstw. Brrrr…
——–
POSŁUCHAJ 50. ODCINKA PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W tym odcinku „Finansowych sensacji tygodnia” tylko trzy tematy, ale za to jakie! O coraz to nowych skandalach związanych z wciskaniem nam kitu przez firmy energetyczne, o tym ile banki mogłyby zarobić, gdyby wprowadziły ujemne oprocentowanie niektórych oszczędności oraz ile dziś zarabia się na wynajmie mieszkania? Zapraszam do posłuchania tutaj
Rozpiska minutowa:
1:22 – „Temat tygodnia”: Czy rząd pomoże konsumentom w walce z firmami energetycznymi oferującymi wątpliwe promocje?
18:12 – „Dwie strony medalu”: Ujemne oprocentowanie depozytów. Ile banki mogłyby na nim zarobić?
28:26 – „Liczba tygodnia”: Ile dziś zarabia się na wynajmie mieszkania? Są nowe dane Narodowego Banku Polskiego.
——–
źródło zdjęcia: PixaBay