21 lutego 2021

Moda na zero waste ogarnia rynek motoryzacyjny. Nowy samochód to niepotrzebny zbytek? Pierwszy koncern będzie sprzedawać auta „fabrycznie odnowione”

Moda na zero waste ogarnia rynek motoryzacyjny. Nowy samochód to niepotrzebny zbytek? Pierwszy koncern będzie sprzedawać auta „fabrycznie odnowione”

Coraz więcej osób kupuje używane auto nie dlatego, że ich nie stać na nowe, ale z pobudek ekologicznych. Trend dostrzegł koncern Renault, który stworzył fabrykę nowych-używanych aut. I będzie odnawiał zdatne do jazdy modele, by ponownie wprowadzić je na rynek. Czy znajdą się chętni na takie samochody?

Firmy leasingowe kuszą: „co trzy lata nowy samochód”. Ale nowe auta tracą szybko na wartości, więc tak, jak rośnie moda na kupowanie używanych ubrań i dawanie im drugiego życia, tak swoją „reinkarnację” będą przeżywać samochody. Nie chodzi wyłącznie o oszczędność dla portfela, ale też o oszczędność dla planety. Przeciętne auto to półtorej tony wytapianej w węglu stali, kilogramy miedzianych kabli i kilogramy tworzyw sztucznych, gumy, szkła, żarówek… W trakcie całego swojego życia przeciętne auto osobowe zostawi po sobie 24 tony CO2 – licząc emisję i zużytą do produkcji energię.

Zobacz również:

Ograniczenie negatywnego wpływu naszego życia na planetę dziś zaprząta głowy coraz większej liczbie osób – montujemy fotowoltaikę na dachach, walczymy ze smogiem, oszczędzamy wodę, prąd, ubrania – wkrótce przyjdzie czas na samochody. Jak to może wyglądać?

Czytaj też: „40 zł za 6-kilometrowy kurs. To chyba jakieś jaja?”. Czy to pierwsze efekty Uber Lex? Czas zacząć uważać, zamawiając taksówkę z aplikacji

Czytaj też:Kiedy bardziej opłaci się kredyt, kiedy leasing, a kiedy najem długoterminowy? A może hybryda tych rozwiązań? Prześwietlamy opcje

7 powodów, dla których przemysł motoryzacyjny musi się zmienić, by przetrwać

W ubiegłym roku w Europie sprzedano 12,2 mln nowych aut osobowych, o jedną czwartą mniej, niż w 2019 r.  Polska jest w połowie europejskiej stawki, bo u nas zarejestrowano o 23% aut mniej, niż w 2019 r. Powód? Wiadomo – pandemia. Zainteresowanie zakupami było mniejsze z powodu serii lockdownów, największego kryzysu ekonomicznego od drugiej wojny światowej. Ale nie tylko. Produkcja aut osobowych w skali świata zaczęła spadać od 2017 r. gdy było to prawie 73 mln,. W 2020 r. już niewiele ponad 60 mln. 

Na naszych oczach kończy się rynek motoryzacyjny jaki znamy. Produkcja aut w ubiegłym roku jest najmniejsza od dziesięcioleci i być może już nigdy nie wróci do poziomu z 2019 r. Młodzi nie chcą kupować a tylko użytkować. O ile kiedyś w salonach nie brakowało młodych ludzi, którzy chcieli sobie kupić pierwsze auto, dziś taki widok jest bardzo rzadki. „Młodzi ciągle chcieliby się przejechać ferrari po torze, ale bez kupowania” – mówił prezes włoskiej firmy. To dotyczy wszystkich marek, nie tylko sportowych.

Koncerny, takie jak BMW i Daimler, już wiedzą, że w przyszłości nie wyżyją z produkcji samochodów i wchodzą w nowe, poboczne  przedsięwzięcia, jak np…. najem hulajnóg. Narzekał na to nie tylko legendarny prezenter Jeremy Clarkson, ale głowią się nad tym socjologowie. Do tej pory zdiagnozowano co najmniej 7 powodów,  dla których millenialsów nie podniecają auta tak, jak pokolenia ich rodziców, czyli baby boomers.

Po pierwsze: uważają, że to strata pieniędzy. Nowe auto traci kilkadziesiąt procent swojej wartości po opuszczeniu salonu, a kosztuje równowartość np. rocznych zarobków. Wydawać tyle pieniędzy tylko po to, żeby komfortowo się przemieszczać?

Po drugie: pojawił się Uber i „uberopodobne” aplikacje. Rewolucja technologiczna sprawiła, że taksówkę, czy też pojazd do przewozu osób, zamawia się ze smartfona, tak jak zamawia się pizzę. To proste, szybkie i wygodne: nie trzeba nigdzie dzwonić, podawać adresu, ani mieć gotówki.

Po trzecie: życie jest za krótkie, by martwić o się stawki OC i miejsca do parkowania. Wiele obecnych 40-latków ze zdziwieniem obserwuje beztroskę najmłodszych, np. umawianie się na rozmowę o pracę, a potem zapominanie o tym spotkaniu. To szersze zjawisko, które dotyczy także takich „przyziemnych” spraw, jak koszty posiadania samochodu: trzeba to to ubezpieczyć, trzeba zrobić przegląd, a w dodatku może się coś popsuć.  Nie masz samochodu – nie masz tych problemów.

Po czwarte: jazda samochodem? Toż to nuda. Prozaiczna przesłanka, która skłania do niekupowania aut: niektórzy mają auto, bo po prostu lubią jeździć – i nie mam na myśli nocnych rajdów, ale po prostu przyjemność z jazdy. Młodzi w większości w ogóle tego nie czują, nie podniecają ich znaczki na karoserii, dla nich transport oznacza przemieszczanie się z punktu A do punktu B. Może to za nich robić samochód autonomiczny bez kierowcy. Albo Uber.

Po piąte: FOMO – z ang.  fear of missing out, czyli strach przed tym, co nas omija. Tak, to podobno jedna z ważniejszych kwestii, która zaprząta młode pokolenie. Dlaczego mam teraz kupować np. auto z napędem hybrydowym, jeśli zaraz w modzie będą elektryki? Albo dlaczego mam kupować elektryka, skoro zaraz „wjedzie” wodór? Albo kabrioleta, a nie SUV-a? Takie dywagacje mogą doprowadzić do prawdziwego wewnętrznego rozdarcia. Recepta? Olać wybór i zrezygnować z auta.

Czytaj też: Auta elektryczne odjadą w niebyt zanim zdążą się na dobre rozgościć? Oto wodór – paliwo przyszłości

Po szóste: z posiadaniem auta jest za dużo papierkowej roboty. Umowy kupna, polisy ubezpieczeniowej, a jeszcze perspektywa dostania mandatu. Dlaczego lepiej użytkować, niż posiadać.

Po siódme: młodzi są zbyt ekologiczni na auto spalinowe, za mało awangardowi, żeby kupić elektryka. Rośnie świadomość ekologiczna i tego, że podróż autem, w dodatku w pojedynkę, to rachunek wystawiony klimatowi. Można by oczywiście kupić auto elektryczne, ale jest jeszcze droższe niż zwykłe, poza tym trzeba je długo ładować i ma mały zasięg. Może kiedyś.

Czytaj też: Sprzedaż i wynajem samochodów w czasach zarazy. Salony dealerów świecą pustkami, ale… są i zwycięzcy. CarSmile: „chętnie pomożemy”

Czytaj też: Uber Lex miało oczyścić rynek z kierowców bez licencji. Zamówiłem Ubera i Bolta, by sprawdzić, jak działa nowe prawo. Gdzie dojechałem?

Renault i samochody „z recyklingu”. Tańsze i bardziej eko?

Z samochodów nie zrezygnujemy, ale będziemy z nich inaczej korzystać i chętniej kupować używane z wyboru, a nie z konieczności. Pierwsze zmiany czekają nas już w tym roku.

Sygnał do zmian dał francuski koncern Renault, który w tym roku, w podparyskiej miejscowości Flins, gdzie stoi już jego potężna fabryka, dobuduje nową część. Będzie to strefa startupów, w których entuzjaści będą głowić się nad tym, jak sprawić, by auta stały się bardziej ekologiczne. Nie będzie się tam produkować aut od zera, ale będzie się je „odnawiać”.

Szefowie Renault przekonują, że mobilność musi się zmienić. Samochody przyszłości muszą być produkowane w sposób bardziej zrównoważony, muszą być czystsze, mieć „kilka żyć” i móc przejechać 1 mln mil (1,6 mln kilometrów). Do tej pory jedynie właściciele toyoty prius opowiadali o jej legendarnej niezawodności, która pozwala przejechać 1 mln, ale kilometrów.

„Rynek aut z drugiej ręki przeżywa boom, który jest napędzany rosnącą świadomością ekologiczną i nowym modelem konsumpcji, w którym klienci zamiast posiadać, wolą użytkować” – przyznaje w komunikacie Renault. I zamierza w swojej fabryce odnawiać samochody z wykorzystaniem części, które będą się do tego nadawać i wprowadzać modele ponownie na rynek.

Renault stworzy w tym celu oddzielną linię do demontażu pojazdów, a na drukarkach 3D będzie „drukować” nieprodukowane już tradycyjnymi metodami części do starszych modeli. Docelowo nawet w zupełnie nowych samochodach Renault do 30% ma się zwiększyć udział materiałów z odzysku.

Na początek skala przedsięwzięcia będzie niewielka, ale od czegoś trzeba zacząć. Mowa o 45.000 odnowionych aut rocznie. Do tej pory Renault produkowało ok. 7 mln aut rocznie.

Dla całej branży to duże wyzwanie. Głównie jeśli chodzi o elektromobilność, ponowne użycie baterii i ich recykling. Francuska firma chce udoskonalić proces regeneracji baterii tak, by używane podzespoły poprawnie funkcjonowały przez kolejne 4.000 cykli ładowania. Firma chce „odnawiać” 20.000 baterii rocznie. Czy to ma sens?

Czytaj też: PKO BP wziął się za oferowanie samochodów przez internet. Jest zakup, leasing i wynajem. Czy platforma Automarket zmieni rynek? Jest z nią „drobny” problem

Czytaj też: Dlaczego w Polsce car-sharing nie jest popularny? Może coś wreszcie zmieni pomysł, z którym wraca do Warszawy Traficar, weteran aut na minuty?

Używane jak nowe? Nie tylko od Renault. Czy przypadkiem to nie polski patent?

Czy można zaryzykować tezę, że to Polacy byli pionierami „samochodowego zero waste”, skoro rok w rok sprowadzają do kraju circa milion używanych samochodów z Niemiec czy Francji i jeżdżą nimi kolejne kilka-kilkanaście lat? To jest dopiero gospodarka o obiegu zamkniętym, choć ostatnio rząd myśli, żeby ten obieg ograniczyć.

Ale czy rzeczywiście jesteśmy tacy ekologiczni? W polskim wydaniu to raczej karykatura, bo auta często są niesprawne technicznie, mają wycięte katalizatory, a stacje badań technicznych nie są w stanie (lub nie chcą) wychwycić tych usterek.

To, co proponuje Renault, to kontrolowana odnowa aut i niektórych części. To gwarancja tego, że auta będą bezpieczne, a nie zespawane z części dwóch (lub więcej) niepasujących do siebie aut. I że przejdą testy bezpieczeństwa. Na rynku wtórnym już teraz można dostać tzw. „regenerowane” podzespoły, takie jak skrzynie biegów czy turbiny, wielokrotnie tańsze niż części nowe. Do tej pory taką odnową zajmowały się wyspecjalizowane lokalne serwisy. Renault chce to robić na dużą skalę i w reżimie fabrycznym.

Czy taka filozofia może być przyszłością motoryzacji?  Gdy zapytałem o to polskich dilerów samochodów, to nie chcieli komentować. A przecież już teraz mają swój udział w „recyklingu” aut, wprowadzając na rynek auta poleasingowe czy flotowe. Klient, który kupuje takie używane auto w salonie, który jest pośrednikiem, dostaje gwarancję, że stan techniczny samochodu jest nienaganny, a może przede wszystkim – znając historię auta i jego pochodzenie – że nie jest ono kradzione.

Czytaj też: Pierwszy telekom w Polsce sprzedaje smartfony z odzysku w… abonamencie. I to jakie!

Auta fabrycznie odnowione: ile będą kosztowały?

O komentarz w sprawie recyklingu aut poprosiłem Wojciecha Drzewieckiego, dyrektora firmy Samar, która analizuje rynek motoryzacyjny. Co o sądzi o tej nowince?

„To dobry pomysł. Zainteresowanie używanymi auta jest duże i będzie rosło, nie tylko w Polsce. Z drugiej strony, w nadchodzących latach zapotrzebowanie na nowe samochody będzie malało. Głównie za sprawą ekonomii współdzielenia: do wyboru są hulajnogi, przewóz osób, ale też car-sharing. W Polsce, może nie odniósł jeszcze dużego sukcesu, ale perspektywy ma dobre”

Dlatego wprowadzanie do sprzedaży odnowionych aut to z punktu widzenia całego rynku wtórnego dobra formuła. Zdaniem Drzewieckiego, takie odnowione auto będzie miało dla konsumenta większą wartość niż używane, ale nieodnowione fabrycznie.

„Oczywiście, proces odnawiania musi być w granicach rozsądku, z weryfikacją wszystkich systemów, aktualizacją oprogramowania, kto wie – być może trzeba by wymieniać tapicerkę. Każde auto jest w innym stanie, firma będzie musiała obliczyć, ile pieniędzy będzie się jej opłacało zainwestować w taki samochód”

Zdaniem eksperta nie chodzi tylko o ekologię, ale też o kalkulację ekonomiczną. Nowe samochody są coraz droższe ze względu na coraz bardziej restrykcyjne przepisy dotyczące norm emisji spalin (w tym roku ceny nowych samochodów w zależności od modeli są wyższe od 5-15%).

Zdaniem Wojciecha Drzewieckiego będzie rosło rozwarstwienie – nie wszystkich będzie stać na te nowe samochody, a jeśli tak, to zmieni się sposób ich użytkowania – klienci będą szukać nowych modeli finansowania (leasing, wypożyczanie długoterminowe), być może car-sharing. Ale na końcu tej drogi popyt na nowe auta, nie będzie już tak duży, jak do tej pory.

Od siebie bym dodał, że wiele zależy, jak zawsze, od finalnej ceny: jeśli auta „fabrycznie odnowione” będą relatywnie tanie i nie obłożone wysoką marżą, to zaryzykuję tezę, że klienci dopiszą. W tym momencie nie znamy przyszłych cenników, więc możemy jedynie gdybać, ale wyobrażam sobie, że jeśli odnowione modele będą sprzedawane za połowę wartości porównywalnych albo nieznacznie drożej niż auta używane, sprzedawane przez przypadkowe osoby „z ogłoszenia”, to warto będzie dopłacić do takiego używanego, odnowionego  auta z gwarancją.

źródło zdjęcia: PixaBay

Subscribe
Powiadom o
31 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Jakub
3 lat temu

Raczej nie ma szans na cenę zbliżoną do ceny aut używanych. Takie auto używane trzeba zbadać i odnowić. Jeśli na rynku aut używanych można je dostać za np. 40 tysięcy, Renault mając swoją sieć dilerską będzie w stanie je odkupić taniej za np. 30 tysięcy, to czy zawiezienie go do fabryki, rozłożenie, zbadaniez wymiana części na nowe, sprzedaż i marzą mogą wynieść np. 15 tysięcy złotych? Wątpliwe.

Można spojrzeć np. na rynek komputerów odnowionych Apple, które kosztują ok. 20% mniej niż nowe przy zachowaniu tych samych parametrów technicznych.

Michał
3 lat temu

Kupiłem nowe auto, bo każde używane które posiadałem miało jakiś problem. Niestety często zatajony przez sprzedawcę. Ot taka polska patologia. Gdybym mógł kupić auto na takich zasadach jak nowe – z gwarancja X lat i Y kilometrów to bardzo chętnie. Niestety te pseudogwarancje komisów maja masę wyłączeń.

Jurek
3 lat temu
Reply to  Michał

Dlatego wolę kupić może słabiej wyposażone ale nowe.

Rafał
3 lat temu
Reply to  Michał

Może warto skorzystać z oferty firm, które przed ewentualnym zakupem auta badają je i przedstawiają Ci kompleksowy raport za kilkaset PLN? Nie korzystałem, ale co najmniej kilka takich firm istnieje, coraz częściej widuję ich reklamy.

Michał
3 lat temu
Reply to  Rafał

Kolega skorzystał dwukrotnie z takiej oferty dla „aut igła”. To co zobaczył spowodowało, ze auta nie kupił do dzisiaj tylko wynajmuje jak potrzebuje.

Rafał
3 lat temu
Reply to  Michał

Czyli opłaciło się skorzystać z takiej usługi, skoro uchroniła przed złym zakupem.

Michał
3 lat temu
Reply to  Rafał

Tak. Jak to fajnie określił – wydał setki żeby oszczędzić tysiące :).

Stef
3 lat temu
Reply to  Michał

Pytanie ile zatajonych problemów ma to nowe? Już było lakierowane/spadło z lawety?

Labamba
3 lat temu
Reply to  Michał

Polska patoligia? To raczej kupujący, myślący, że auto uzywane będzie w idealnym stanie jak nówka z nowymi hamulcami oponami itp serwisem wymianie zawieszenia itp, to jest używane znaczy, zużyte, czasem mniej czasem więcej, chcesz idealne salon wita, chcesz sprawne i tanie przeznacz odrazu 1,3 kwoty zakupu na naprawy taka jest prawda czy w Polsce czy Europie czy USA, obudź się jak byś kupował używanie gacie, poceruj wypierz bo były używane

Michał
3 lat temu
Reply to  Labamba

Wycinanie lampki od hamulców (bo był błąd ABS) to patologia a nie zużycie. Albo zalewanie chłodnicy „płynem na nieszczelności”. Lepiej – sprzedawałem auto z DPFem, który wymieniłem przed sprzedażą na swój koszt (plus czujniki i inne tematy), to handlarz stwierdził ze jestem dziwny, ze nie wyciąłem. Wiec jak? Zużycie? Dlatego właśnie wspomniałem wcześniej, ze kupiłem nowe. Po kilku latach zmienię na następne i tyle. Nie będzie to topowy model ale na pewno niezawodny przez te pierwsze kilka lat.

Pan Krzysztof
3 lat temu
Reply to  Labamba

„Polska patoligia? To raczej kupujący, myślący, że auto uzywane będzie w idealnym stanie” Typowe hasełko serwowane przez właścicieli komisów. Może są tacy marzyciele, ale myślę, że dla większości kupców liczy się udokumentowana historia, a auto po szkodzie to nie jest koniec świata. Raz kupiłem auto po szkodzie, bo mi się podobalo. Zanim pojechałem obejrzeć, to właściciel wiedział, że znajdę ślady po szkodzie i jak stan okaże się niezgodny z opisem, to tylko straci czas. Po chwili rozmowy wysłał zdjęcia ze szkody i jednak zdecydowałem się pojechać i finalnie kupiłem. Kilka innych ofert odpuściłem, bo właściciel kłamał i nie pomogło drastyczne… Czytaj więcej »

Jurek
3 lat temu

Jest to technicznie wykonalne tylko dla kilkuletniego auta z dużym przebiegiem. Czyli takiego które jest zużyte mechanicznie, ale karoseria jest jeszcze nie przerdzewiała. Wtedy wymiana wnętrza, elementów silnika i jakieś lakierowanie ma sens. Jeżeli auto będzie 10 lub więcej letnie to procesy korozyjne już będą na tyle zaawansowane, że nic się nie da zrobić. Z jakiegoś powodu producent daje max 12 lat gwarancji na perforację nadwozia…

krzysztof
3 lat temu
Reply to  Jurek

i uwazasz,ze koszt karoserii jest najwiekszy? kilkuletnie auto z duzym przebiegiem to czesto wymiana/kapitalny remont dwumasy, sprzegla, skrzyni biegow no i silnika.Do tego lifting wnetrza i jakim cudem takei auto zrobione w rezimie fabrycznym ma byc konkurencyjne dla uzywanego? realnie takie auta beda sporo drozsze od analogicznych uzywanych w dodatku w starej budzie( bo co chwila sa liftingi i zmiany modelu) i raczej sie na to chetni nie znajda…

Jurek
3 lat temu
Reply to  krzysztof

Koszt samej karoserii to grosze w porównaniu do ceny reszty, ale żeby program się udał nie może być tak, że auta będą rdzewieć na potęgę. Koszt naprawy karoserii jest większy niż koszty mechaniki. Jeżeli producent będzie kupował części hurtowo to może mechanika nie być taka droga.

krzysztof
3 lat temu
Reply to  Jurek

no ale auta beda rdzewiec bo od lat mamy eko wiec stosujemy slabsze lakiery, stosujemy ich mniej, stosujemy ciensze blachy zeby bylo mniej kilogramow i to wszystko sie przeklada na to,ze karoserie rdzewieja.Druga sprawa,ze nawet zakladajac,ze karoseria bedzie dobra to i tak wymaga prac( jakies ryski, obtarcia) wiec polerowanie to minimum .Ceny porzadnego remontu silnika czy skrzyni biegow w rezimie fabrycznym sa olbrzymie( zobacz na ceny w ASO) wiec to nie moze byc tanie…

Cliff
3 lat temu
Reply to  krzysztof

Cena dla klienta w ASO =/= realny koszt wykonania usługi, zwłaszcza na linii w fabryce. Niemniej – też nie widzę, jak to ma być opłacalne na szerszą skalę. Raczej jako marketingowa ciekawostka i dla fanów ekologii.

Radek
3 lat temu

„ Młodzi nie chcą kupować a tylko użytkować.” Na pewno nie chcą kupować? Młody jak ma ogromne szczęście to zarabia 4-5 k na rękę. Z tego idzie 2k na kawalerkę, 1500 zł na życie, a 1000 zł odkłada na wkład własny, żeby móc kupić własne 2 pokoje za pół miliona. Weź wywal jeszcze -naście lub -dziesiąt długo odkładanych tysięcy na samochód. To nie jest kwestia tego co się chce tylko tego na co można sobie pozwolić. Jak masz dobry dojazd do pracy i brak dzieci to auto się nie kalkuluje. A i tak w artykule przyjmuje się wielkomiejski punkt widzenia.… Czytaj więcej »

Admin
3 lat temu
Reply to  Radek

To prawda, w mniejszych miastach priorytety się zmieniają, bo brak auta to odcięcie od cywilizacji

Antek
3 lat temu
Reply to  Radek

Dlatego ogarnięci młodzi pracują na dwa etaty i maja 8-10 k na rękę z czego 800 zł idzie na pokój, 200 na opłaty, 500 na życie, a 6,5k-8,5k odkładają na wkład własny. Po 4 latach mają na 2/3 dwupokojowego mieszkania za pół miliona 🙂

Marcin
3 lat temu
Reply to  Antek

Piekne bajki opowiadasz. To co to za 2 etaty? Z kazdego po 5 k.na reke? Nierealne dla 99% spoleczenstwa.

Radek
3 lat temu
Reply to  Antek

I dobrze, tak trzymać 🙂

tylko przy pracy na dwóch etatach i mieszkaniu w pokoju słabo zakłada się rodzinę. A potem zdziwienie, że demografia leży. No leży …

Tomek
3 lat temu
Reply to  Antek

Ogarnięci młodzi nie pracują bo muszą tylko pracują bo chcą. Ty piszesz o niewolnikach.

Antek
3 lat temu
Reply to  Tomek

Aha, bo Ty wolisz pooglądać Netflixa lub wypić piwko grając w gierkę komputerową zamiast zrobić coś konstruktywnego i zarobić? 🙂

W dobie pandemii cisnę kasę ile wlezie, a Ty dalej marnuj swój czas. Wróci normalność to będę miał urlop miesięczny, zjeżdżę całą Polskę i nieźle się zabawię z dziewczynami

Arek
3 lat temu
Reply to  Antek

@Antek Dokładnie, a Tomek zapieprza po 16 godzin dziennie i nic z tego nie ma 😉 Dalej mieszka w komunalnym.

Walduś
2 lat temu
Reply to  Antek

Ciężko pracujesz w firmie ojca, co nie ?

zus
2 lat temu
Reply to  Antek

10 etatów albo lepiej 15 etatów

krzysztof
3 lat temu

pomysl z czapy szczegolnie w przypadku Renault gdyz ona ma tania marke Dacia. Samochody Dacia to z grubsza auta Renault poprzedniej generacji ale kilkanscie a nawet wiecej procent taniej.Ile wiec musialby kosztowac uzywany samochod by oplacalo sie kupic stary i uzywany model a nie nowa Dacie? po drugie zaczynaja wchodzic elektryki, w uzywanym aucie trzeba by wymienic akumulatory a to sprawi,ze cena takiego auta nie bedzie atrakcyjna. jak dla mnie to bardziej pijar niz rzeczywistosc.Zupelnei inna sprawa to policzenie czy takie cos ma wogole ekologiczny sens bo niestety czesto nazywanei czegos eko to tylko sposob na dodatkowa kase a srodowisku… Czytaj więcej »

krzysztof
3 lat temu

w UK stoja tysiace aut polesingowych, czyli teoretycznei n ajlepszych do zakupu jako uzywane bo ze znana historia, serwisowane itp itd…i nikt ich nei chce…za to na pewno sie wszyscy rzuca na takie auta po fabrycznym liftingu za wyzsza cene…

https://wgospodarce.pl/informacje/92652-gigantyczne-cmentarzysko-aut-prawie-nowe-a-nikt-ich-nie-chce-wideo

[…] Czytaj też: Moda na zero waste ogarnia rynek motoryzacyjny. Nowy samochód to niepotrzebny zbytek? Pie… […]

Sebastian
2 lat temu

W duchu Zero Waste można też używać samochodów do relokacji, które wypożyczalnia samochodów udostępnia prawie za darmo i zwykle z paliwem gratis. W ten sposób zamiast transportować auta ciężarówkami i przepalać paliwo, każdy z nas może wynająć samochód za dosłownie kilka złotych i przejechać takim autem do wskazanego miasta. W taki sposób na portalu relocer są łączone potrzeby z możliwościami osób podróżujących w tym samym kierunku co relokowane samochody rent a car.

Admin
2 lat temu
Reply to  Sebastian

Ciekawe!

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu