Najpierw banki zaczęły przegrywać zdecydowaną większość procesów z frankowiczami, a teraz coraz częściej sądy zaczynają uwzględniać wnioski o zabezpieczenie powództw klientów i… zwalniają ich z konieczności spłacania rat kredytów. Czy to nie lekka przesada? – pytają bankowcy
Co prawda za wcześnie jeszcze, by mówić, że frankowicze mają w sądach gwarantowaną wygraną – wciąż zdarzają się wyroki korzystne dla banków oraz wątpliwości sędziów dotyczące potencjału intelektualnego i rozsądku frankowiczów (a w konsekwencji pytania o to, czy powinni być chronieni) – ale od czasu słynnego wyroku europejskiego sądu TSUE w sprawie państwa Dziubaków oraz podążąjącego za nim wyroku sądu polskiego, statystyki niezmiennie są po stronie frankowiczów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Oczywiście, banki nie oddają bez walki ani metra terenu. Grzecznie tworzą rezerwy na ryzyko prawne, ale jednocześnie przygotowują uderzenie z flanki. Nad kredytobiorcami wciąż wisi wizja kontrpozwów o zapłacenie kosztów bezumownego korzystania z kapitału.
W grudniu zeszłego roku Sąd Najwyższy, rozpatrując jedną ze spraw frankowych, zasugerował bankom, że mogą występować z roszczeniami o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału po unieważnieniu umowy. Jego zdaniem prawo unijne i wyrok TSUE takiej koncepcji nie wykluczają. Zaś termin przedawnienie tego typu roszczeń biegnie dopiero od momentu, gdy klient zdecydował się podważyć ważność umowy kredytowej.
Szala więc wciąż się ostatecznie nie przechyliła na stronę kredytobiorców, ale w ostatnim roku frankowicze wygrywają 85-90% wszystkich prawomocnie zakończonych procesów, a sędziowie dość chętnie przyjmują wykładnię, iż nieprecyzyjna w kluczowych parametrach umowa nie może być utrzymana.
Unieważnienie kredytu oznacza, że klient musi oddać pierwotnie otrzymaną kwotę, zaś bank musi umorzyć mu pozostałe zadłużenie i zwolnić hipotekę. W niektórych przypadkach takie spojrzenie oznacza, że w momencie złożenia pozwu bilans kredytu jest niemal zerowy (klient spłacił już mniej więcej tyle, ile pożyczył), albo wręcz taki, że to bank powinien zwrócić klientowi pieniądze.
Czytaj też: Frankowicz chciałby do sądu, ale… bank mu utrudnia. „Jak mam z nich to wycisnąć?”
Frankowicze proszą sędziów: „wstrzymajcie płatności naszych rat”. Sędziowie: „już się robi”. Zabezpieczenie roszczeń jak wakacje kredytowe
Pełnomocnicy klientów nie chcą czekać na prawomocne rozstrzygnięcie procesów, tylko coraz chętniej występują o zabezpieczenie powództwa w postaci zawieszenie obowiązku płacenia rat przez kredytobiorców.
A sądy coraz częściej takiego zabezpieczenia udzielają. W ostatnim czasie przemknęły mi przed oczami aż trzy tego typu postanowienia. Oto cytat z jednego z nich, dotyczącego kredytobiorcy mającego kredyt mPlan w mBanku:
„Niewątpliwie zarysowana w ostatnim czasie linia orzecznicza w tzw. sprawach frankowych i zagadnienia związane z kredytami walutowymi waloryzowanymi walutami obcymi wspierają stanowiska powodów przedstawione w pozwie i stwarzają duże prawdopodobieństwo ustalenia nieważności umowy kredytu, względnie stwierdzenia abuzywności postanowień tej umowy”
– napisał Sąd Okręgowy we Wrocławiu w uzasadnieniu postanowienia w sprawie XII-C-174/20, pochodzącego z pierwszej dekady kwietnia tego roku. Sąd wstrzymał obowiązek dokonywania przez klientów spłaty rat kredytowych według harmonogramu wynikającego z umowy od kwietnia 2020 r. aż do uprawomocnienia się wyroku w tej sprawie. A bankowi zabronił wypowiedzenia umowy kredytowej w tym samym terminie. Czyli zabezpieczenie roszczeń jak ta lala.
W tej konkretnej sprawie klienci wzięli 255.000 zł, a w czasie spłacania kredytu zwrócili 122.000 zł oraz 46.000 franków szwajcarskich. Według banku wciąż są winni 50.000 franków, zaś według klientów, „grających” na unieważnienie umowy, to bank musi im oddać nadpłacone pieniądze, bo w ratach oddali już więcej, niż pierwotnie bank oddał im do dyspozycji.
Podobne orzeczenie wydał w maju sąd rejonowy w Poznaniu, a rzecz dotyczyła tym razem kredytu w Banku BPH. Ponieważ mówimy o sądzie pierwszej instancji, klienci w tym wypadku mają szansę na długie wakacje od rat, bo zanim sprawa przejdzie przez obie instancje sądowe, upłyną pewnie ze dwa lata.
Identyczną wygraną pochwaliła się też mec. Barbara Garlacz, która z kolei przekonała sędziego do ustanowienia zabezpieczenia poprzez wstrzymanie płatności rat na rzecz Deutsche Banku (tutaj dla odmiany chodzi o kredyt denominowany we frankach, a nie indeksowany do tej waluty). Tutaj uzasadnienie sądu było – jeśli wierzyć słowom prawniczki – wzbogacone o jeszcze jeden element:
„Sąd uznał, że kredytobiorca uprawdopodobnił roszczenie o nieważność umowy. W sytuacji Deutsche Banku, który w 2018 r. wycofał się z działalności detalicznej w Polsce, dalsza spłata kredytu mogłaby powodować, że kredytobiorca nie otrzymałby zwrotu kwot nadpłaconych ponad kapitał, który otrzymał. Sprawę, w której sąd wstrzymał płatność rat, prowadzimy od prawie trzech lat w pierwszej instancji – bo tyle czasu zajęło nam skrupulatne wyjaśnienie wadliwości tej umowy”
Już kiedyś opisywałem takie postępowanie sądu i wtedy byłem dość mocno zniesmaczony, ale mój ból spowodowało przede wszystkim uzasadnienie decyzji, przez które przebijało przekonanie, że bank może za chwilę zbankrutować i klienci nie będą w stanie wyegzekwować swoich pieniędzy. Chodziło dokładnie o Getin Bank.
Takie stawianie sprawy to, moim zdaniem, pewna przesada, choć oczywiście są w Polsce banki, które nie mają tutaj już żadnych interesów poza utrzymywaniem „starych” portfeli kredytów frankowych i w ich przypadku pokusa zbankrutowania mogłaby się pojawić. Ale dopóki jest ona czysto teoretyczna, to nie widzę powodu, dla których sąd miałby się nad takim scenariuszem zastanawiać.
Procesy na lata, ale nie płacona rata. Czy to może być pułapka?
Z punktu widzenia frankowiczów wstrzymanie płatności rat to natychmiastowa ulga w ich domowych budżetach i mniejsza presja finansowa w kontekście trwających całymi latami procesów. Prawie nigdy procesy frankowe nie kończą się w pierwszej instancji. Banki niemal zawsze się odwołują, czasem sprawy trafiają do Sądu Najwyższego, a zdarza się, że potem „zaliczają” jeszcze przynajmniej jedną „ekstra” instancję (gdy Najwyższy zwraca sprawę do ponownego rozpatrzenia przez apelację).
Na ostateczne rozstrzygnięcie trzeba czasem czekać całymi latami (tym bardziej, że bankowi prawnicy nierzadko korzystają z każdego kruczka, by procesy przedłużać). I stąd właśnie rosnąca popularność zabezpieczeń w postaci zawieszenia rat.
———————
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na newsletter i bądźmy w kontakcie!
———————
Ale trzeba pamiętać, że ten medal ma dwie strony. W przypadku przegranej klienta z bankiem – scenariusz dziś mało prawdopodobny, ale przecież nie nierealny – może się okazać, że klient będzie miał jednorazowo dużą kwotę do zapłaty. W przypadku banku wysupłanie pieniędzy, by zwrócić klientowi ewentualną nadpłatę nie będzie problemem (nawet z odsetkami ustawowymi), ale w drugą stronę – może być różnie.
Niezależnie od tego jak zinterpretujemy coraz częściej spotykane postanowienia sądów o wstrzymaniu płatności rat kredytowych, jest to kolejna bitwa, którą klienci z bankami coraz częściej wygrywają. Uwzględnienie przez sąd takiego wniosku o zabezpieczenie dość jednoznacznie wskazuje jak patrzy on na sprawę i daje klientom dość dużą szansę na to, że ostateczny wyrok również będzie po ich stronie.
————————
POSŁUCHAJ NAJNOWSZEGO PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W najnowszym (12.) odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” ekipa serwisu „Subiektywnie o finansach” – w galowym składzie – nawija m. in. o:
>>> wakacjach kredytowych 2.0 w ramach tarczy antykryzysowej 4.0 (od 1:15)
>>> chaosie w odmrażaniu gospodarki i o tym jak to się skończy (od 10:30)
>>> o tym jak będziemy podróżowali autobusami i samolotami w erze Covid-19 (od 15:40)
>>> o efektach wojny gotówki z bezgotówką w czasach zarazy (od 25:40)
>>> o brzydkim zachowaniu firmy ubezpieczeniowej PZU, która szuka dziury w całym (od 31:00)
Aby posłuchać kliknij w baner powyżej albo wejdź w niniejszy link