Tak powinien wyglądać sensowny pakiet pomocowy dla firm dotkniętych „zamrożeniem” gospodarki? W Wielkiej Brytanii firma przez trzy miesiące będzie mogła ograniczyć niemal do zera koszty utrzymania pracowników, otrzymać roczną, nie oprocentowaną pożyczkę na pozostałe koszty utrzymania (np. koszty, czynszów, rat kredytów i leasingu), a na dodatek odroczyć płatność VAT-u oraz nie płacić podatków lokalnych przez rok. A polscy przedsiębiorcy apelują: „rządzie, stuknij się w czoło”
Polscy przedsiębiorcy nie przyjęli ciepło „Tarczy Antykryzysowej” ogłoszonej przez premiera Mateusza Morawieckiego. Powód jest dość oczywisty – proponowane działania ratunkowe są dość skąpe, biorąc pod uwagę skalę katastrofy niektórych biznesów, czyli 100-procentowy spadek obrotów w marcu i zapewne także przynajmniej w kwietniu. A w niektórych branżach – być może aż do jesieni lub do końca roku.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj więcej: Szczegółowo „Tarczę antykryzysową” zrecenzowaliśmy w tym felietonie
Rząd pomaga z pewną taką nieśmiałością. Ale może będzie chociaż zwolnienie z ZUS
Pomysły polskiego rządu opierają się głównie na odroczeniu niektórych płatności oraz niewielkich dopłatach do kosztów stałych działalności firm. Przypomnę pokrótce co rząd proponuje w kategorii pt. „żywy pieniądz”:
>>> dla osób prowadzących samodzielną działalność gospodarczą, mających dochody z umów zlecenia lub o dzieło: dwie zapomogi w wysokości 2000 zł brutto (czyli mniej więcej tyle, ile potrzeba, by zapłacić składkę na ZUS)
>>> dla firm zatrudniających do dziesięciu osób: 5000 zł jednorazowej pożyczki, która po pół roku może być umorzona (o ile żaden pracownik nie będzie zwolniony).
>>> dla wszystkich firm: pokrycie 40% pensji pracownika przez trzy miesiące, pod warunkiem, że pracodawca obniży etat do 80% i weźmie na siebie drugie 40% (firma musi mieć straty lub spory spadek przychodów, by się załapać)
Do tego ma dochodzić odroczenie składek na ZUS na trzy miesiące (na wniosek, niezbyt prosty do wypełnienia) i odroczenie podatków PIT i VAT z nie zapłaconych faktur (też trzeba o to wystąpić do skarbówki). W przyszłości mają też dojść odroczenia w płatnościach rachunków za media. Banki proponują trzy miesiące karencji w spłacie rat kredytów. Z tym, że te wszystkie rachunki i raty po kilku miesiącach będzie trzeba zapłacić razem z bieżącymi.
W sobotę prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że samozatrudnieni i małe firmy (do dziesięciu osób) jednak będą mogły być zwolnione z trzech składek na ZUS, pod warunkiem, że ich przychody spadły o więcej niż o 50% w stosunku do lutego 2020 r.
Właściciel sklepów odzieżowych: „za tydzień zacznie się fala likwidacji”
Realnie pomoc rządowa na dziś wygląda więc tak, że mając małą firmę będzie można przez trzy miesiące płacić pracownikom 40% pensji i nie ponosić kosztów ZUS-u za tych pracowników oraz – nie jestem pewny, czy te rzeczy będzie można łączyć – dostanie 5000 zł potencjalnie bezzwrotnej pożyczki.
Przeczytaj też: Setki tysięcy Polaków mogą nie dostać w tym miesiącu wynagrodzenia. Kto jest najbardziej zagrożony? Oto lista grozy. I kwoty strat
Jeśli firma ma „tylko” spadek przychodów, a nie ich całkowity brak, to może to być jakieś światełko w tunelu (o ile pakiet wejdzie w życie w ciągu tygodnia, najpóźniej do końca marca). Ale dla firm, które całkowicie nie mają przychodów to wciąż oznacza konieczność finansowania niemałych strat z kapitału zapasowego lub oszczędności właścicieli.
Napisał do mnie właściciel jednej z firm, która zajmuje się handlem odzieżą – to sieć sklepów mieszczących się głównie w galeriach handlowych. Jego zdaniem to już nawet nie kwestia tygodni, lecz dni, gdy sklepy zaczną ogłaszać bankructwa.
„Chciałbym Ci przedstawić mój subiektywny ogląd sytuacji, która – jak uważam – jest dużo bardziej dramatyczna, niż to jest prezentowane w mediach. Nasza branża to sklepy działające w centrach handlowych, które – jak wiesz – zostały z dnia na dzień zamknięte, tak więc przychody mojej firmy wynoszą obecnie 0,00 zł! Sytuacja finansowa tej branży bardzo się osłabiła wraz z ograniczeniem handlu w niedziele. Pierwsze miesiące roku to zawsze strata (bo od stycznia do marca i lipiec-sierpień to wyprzedaże, czyli niskie marże). Sytuacja finansowa większości firm – i tych dużych i tych małych, jak moja – jest bardzo słaba. Jeżeli nie dostaniemy szybko wsparcia od Rzeczypospolitej, to niewiele sklepów się otworzy po epidemii. A centra handlowe to największy pracodawca w Polsce!”
– pisze ów przedsiębiorca. Jego zdaniem wnioski o likwidację firm mogą lawinowo wpływać do urzędów i sądów już za tydzień lub dwa. Przepisy Kodeksu Spółek Handlowych są bowiem jednoznaczne i nikt nie będzie ryzykował przyszłości rodziny, skoro nawet nie wiadomo kiedy znów zostaną otwarte sklepy.
„Uważam, że rząd powinien przelać na konta firm zamkniętych z powodu decyzji władz kwoty równe utraconej marży brutto ze sprzedaży, jaką byśmy zrealizowali w okresie niedziałania naszych sklepów. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie zapłacić wynagrodzenia oraz opłacić czynsze. Powinniśmy być natychmiast zwolnieni ze wszystkich podatków i opłat na ZUS. 25 marca się zbliża – jak mamy zapłacić VAT mając zerowe przychody? Proszę, nagłośnij naszą sytuację!”
Przez chwilę miałem wątpliwości: czy to nie jest dziwne, że przedsiębiorstwo nie ma pieniędzy na przetrwanie nawet jednego kryzysowego miesiąca? Każdy dobrze zarządzany biznes powinien mieć jakąś poduszkę finansową, zabezpieczenie na wypadek jakiegoś tąpnięcia. Utrata płynności po dwóch tygodniach załamania sprzedaży może świadczyć o tym, że biznes był prowadzony zbyt ryzykownie, totalnie nieumiejętnie, a właściciel zbyt wiele z generowanych przez firmę zysków wypłacił sobie, zamiast trzymać na rachunkach „na czarną godzinę”.
Zaraz jednak pomyślałem, że tu nie mamy do czynienia ze „zwykłym” załamaniem sprzedaży, którym można jakoś próbować zarządzać (obniżyć ceny, zmniejszyć zapasy, obniżyć koszty działania). Tutaj mamy zamknięcie działalności z dnia na dzień i utratę 100% przychodu na podstawie – w wielu przypadkach – administracyjnej decyzji rządu.
Prawdą jest też to, że większość firm handlowych nie korzysta z obcego (np. bankowego) kapitału, lecz woli finansować rozwój własnym, nie ma więc milionów na kontach, tylko inwestuje w rozwój działalności. Z drugiej jednak strony podoba mi się postulat, aby z jakiegokolwiek wsparcia rządowego mogły korzystać wyłącznie firmy, które płaciły i płacą w Polsce podatki, a nie np. na Cyprze.
Sieci sklepów piszą list do rządu. Czy coś wskórają?
Związek Polskich Pracodawców Handlu i Usług, do którego należą właściciele takich marek, jak 4F, Kazar, Lancerto, Ochnik, Tatuum, Reserved, Inglot, W. Kruk, CCC, Wojas, Martes, Deni Cler, Kubenz, Duka… i innych, napisał list otwarty do minister rozwoju Jadwigi Emilewicz. W liście czytam m.in.:
„Zwracamy się do Pani w imieniu 150 000 pracowników i właścicieli ponad 100 polskich rodzinnych przedsiębiorstw: odzieżowych, obuwniczych, akcesoryjnych, biżuteryjnych, oraz firm z nimi kooperujących, którzy w związku z wprowadzonym w piątek 13.03.2020 roku stanem zagrożeniem epidemicznego, musieli zamknąć swoje placówki handlowe i usługowe. Z powodów niezależnych od nas, nie mamy możliwości generowania przychodów i jesteśmy zmuszeni do pokrywania wszystkich kosztów: wynagrodzeń, czynszów, zakupu towaru oraz wszelkich obciążeń publiczno-prawnych, wskutek czego najdalej w ciągu miesiąca utracimy zdolność do regulowania zobowiązań i zmuszeni będziemy zamknąć nasze przedsiębiorstwa i zwolnić pracowników. Żadna z naszych firm nie ma odłożonego kapitału, koniecznego do przetrwania, ponieważ wszystkie środki przeznaczaliśmy na rozwój. (…).
Bez natychmiastowego wsparcia ze strony naszego Państwa nastąpi fala spektakularnych upadłości, w wyniku których pracę straci setki tysięcy pracowników zatrudnionych w naszych firmach, a najbardziej rozpoznawalne polskie marki bezpowrotnie znikną z rynku i zostaną zastąpione markami zagranicznymi. Wskutek czego kolejny sektor polskiej przedsiębiorczości zostanie przejęty przez kapitał zagraniczny”
Autorzy listu postulują trzy rzeczy: wsparcie w wypłacie wynagrodzeń dla pracowników przez co najmniej sześć miesięcy, abolicję w płaceniu czynszu w centrach handlowych oraz pomoc w zapewnieniu pieniędzy na zapewnienie płynności finansowej firm (zapewne chodzi o tanie kredyty). Czy rząd posłucha?
Ważne, aby pomoc była kierowana przede wszystkim na utrzymanie miejsc pracy. Aby warunkiem wsparcia dla przedsiębiorców było utrzymanie (lub nawet zwiększenie – w jakiejś perspektywie) liczby etatów, utrzymanie pensji pracownikom. Przedsiębiorcy zawsze sobie poradzą, ale najczęściej zrobią to kosztem pracowników. I temu trzeba zapobiec.
Czytaj też: Są pierwsze podsumowania „paniki zakupowej”. To był szał, jak przed świętami
Czytaj też: #LOTdoDomu to akcja charytatywna, czy nabijanie kiesy państwowemu „monopoliście”?
Brytyjczycy na pomoc swoim firmom. Ich „Tarcza Antykryzysowa” lepsza, niż nasza?
Jak to się ma do działań osłonowych, które przygotowały inne rządy? Z największym zainteresowaniem patrzyłem ostatnio na to, co zaproponował swoim przedsiębiorcom rząd Wielkiej Brytanii. Tamtejszy minister finansów urzeźbił następujące rozwiązanie (warte w sumie pół miliarda funtów). Rząd:
>>> pokryje 80% wynagrodzenia pracowników, jeśli firmy utrzymają ich na liście płac, zamiast zwolnić ich z powodu załamania gospodarki. Płatności będą wynosiły maksymalnie 2.500 funtów miesięcznie (czyli nieco powyżej tamtejszej średniej krajowej) i ruszą za kilka tygodni (z wyrównaniem od marca). Na razie dopłaty mają obowiązywać przez trzy miesiące, ale mogą być przedłużone w razie potrzeby
>>> udostępni nieoprocentowane pożyczki, które firmy będą mogły zaciągać na 12 miesięcy oraz będzie oferował gwarancje kredytowe dla firm, które będą chciały sfinansować inwestycje, ale nie mają w bankach odpowiedniej wiarygodności finansowej
>>> zawiesi lokalne podatki (np. od nieruchomości) dla sektora handlu detalicznego, hoteli i turystyki na co najmniej rok
>>> odroczy płatność podatku VAT na trzy miesiące.
Krótko pisząc: brytyjska firma będzie mogła przez trzy miesiące ograniczyć niemal do zera koszty pracowników, otrzymać roczną, nie oprocentowaną pożyczkę na pozostałe koszty utrzymania firmy (np. koszty wynajmów, czynszów, rat kredytów i leasingu), odroczyć płatność VAT-u oraz nie płacić podatków lokalnych przez rok. Przyznacie, to daje takiej firmie jakąś nadzieję na przeżycie. I wygląda dużo lepiej, niż firmowana przez premiera Morawieckiego „Tarcza Antykryzysowa”.
Tutaj więcej: Szczegóły brytyjskiego planu pomocy dla firm
Przeczytaj też: Czy koronawirus zainfekuje ceny mieszkań? Co robić, gdy myślisz o zakupie lub wynajmie mieszkania? Sprawdzamy!
Przeczytaj też: Polski złoty coraz szybciej traci na wartości! Euro jest najdroższe od 10 lat, a frank… szkoda gadać. Trzy powody kłopotów naszej waluty
Królu złoty, czyli jak przed kryzysem ratują się w Katarze
Żeby Was już ostatecznie zmiażdżyć, napiszę dwa słowa o tym, jak by u nas mógł wyglądać pakiet antykryzysowy, gdybyśmy zamiast premiera mieli szejka lub emira, zamiast węgla – ropę naftową i gdybyśmy byli królestwem, a nie krajem demokratycznym (niektórzy mówią, że dużo nam już nie brakuje)
Otóż w stolicy Kataru Dausze zebrał się kilka dni temu Najwyższy Komitet Zarządzania Kryzysowego pod przewodnictwem głowy państwa – którą jest emir Tamim bin Hamad Al Sani – i uchwalił następujący pakiet osłonowy dla gospodarki w Katarze.
>>> zapewnienie dodatkowej płynności bankom, by miały pieniądze na udzielanie kredytów firmom
>>> odroczenie rat wszystkich kredytów na sześć miesięcy
>>> rządowe działania na giełdzie papierów wartościowych dla podtrzymania kursów akcji katarskich firm
>>> zwolnienie żywności i farmaceutyków z cła na sześć miesięcy (pod warunkiem, że znajdzie to odzwierciedlenie w cenach dla odbiorców w Katarze)
>>> zwolnienie z opłat za prąd i wodę na sześć miesięcy firm działających w branży turystycznej, handlu detalicznego, logistyki i centrów handlowych (pod warunkiem, że obniżą czynsze sklepom)
>>> obniżenie o 20% czynszów i zwolnienie z podatków hoteli, firm turystycznych, restauracji, małych i średnich firm na sześć miesięcy
Ani słowa o pracownikach? Cóż, co kraj to obyczaj. Szczerze pisząc, uważam że pomoc przedsiębiorcom powinna być nakierowana niemal wyłącznie na utrzymanie miejsc pracy. Tu nie chodzi o to, by refundować przedsiębiorcom wszystkie poniesione straty. Tu chodzi o to, żeby oni tych strat nie przerzucili na pracowników, zwalniając ich z pracy.
Na dziś wydaje się, że 5000 zł bezzwrotnej pożyczki, trzy miesiące bez składki na ZUS oraz pokrycie 40% kosztów obniżonego etatu dla pracowników to nie są warunki, które zagwarantują nam brak wzrostu bezrobocia. Nawet Brytyjczycy, mimo znacznie bardziej obfitego pakietu pomocowego, liczą się ze sporym wzrostem bezrobocia, mają jedynie nadzieję na obniżenie jego skali.
„Skąpstwo” polskiego rządu może wynikać z faktu, że jego szefowie doskonale wiedzą, że pieniądze potrzebne na walkę ze skutkami kryzysu już po prostu wydali w dobrych czasach na niezbyt mądrą, redystrybucję według zasady „przelewaj komu popadnie, bogatemu i biednemu”.
zdjęcie tytułowe: CNN