Starsi ludzie zawsze byli wdzięcznym „obiektem” nabijania planów sprzedażowych przez pracowników oddziałów bankowych. Tak będzie, dopóki sposób wynagradzania pracowników liniowych w bankach będzie oparty na prowizjach od sprzedaży i dopóki te prowizje będą tym wyższe, im bardziej dochodowy dla banku produkt pracownik sprzedaje. Oto dwie smutne przygody. Podwójnie smutne. Po pierwsze dlatego, że dotyczą starszych osób, którym trzeba pomagać, a nie je gnębić, a po drugie dlatego, że dotyczą polskiego banku, który powinien wytyczać najwyższy standardy w stosunku do obywateli-klientów
Bohaterką pierwszej historii jest pewna starsza pani, od lat korzystająca z bardzo starej odmiany rachunku w PKO BP. Odwiedzając przy jakiejś okazji placówkę banku dowiedziała się, że dobrze byłoby zmienić pakiet. I to była prawda, bo – jak później rzeczona pani sprawdziła na wyciągu – jej konto z kartą debetową kosztowało ponad 160 zł w skali roku, czyli ponad 10 zł miesięcznie.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie wiem jakie były składowe tych prowizji, ale nie ulega kwestii, że dziś PKO BP ma w ofercie znacznie tańsze rachunki z rodziny „Konto za zero”. Co prawda jest ono za zero tylko pod warunkiem systematycznych wpływów i płacenia kartą za zakupy, ale nie są to warunki zaporowe.
Konto z „wkładką”. Kredytową
Pracownica oddziału banku zaproponowała klientce przesiadkę na „Konto za zero” i w tym akurat nie było nic zdrożnego. Inna sprawa, że dokumentacja, którą musiała podpisywać starsza pani była napisana małą czcionką, niezrozumiałym językiem i w dodatku poszło na jej wyprodukowanie mnóstwo czasu. A więc zaprezentowano ją w sposób kompletnie nieprzystosowany do potrzeb klienta-emeryta.
Gorzej, że gdy owa starsza pani podpisała już wszystko i poszła do domu, to zorientowała się, że na wymianie konta się nie skończyło. W papierach zauważyła, że zgodziła się również na kartę kredytową wraz z jej grupowym ubezpieczeniem.
Prawdopodobnie zamiast 1000-złotowego debetu w rachunku „uszczęśliwiono” ją limitem odnawialnym z kilkuprocentową prowizją pobieraną niezależnie od tego, czy klient go wykorzystuje, czy nie (ale tego już nie jestem pewny, bo sytuację znam z opowieści przez telefon, a papiery – jak już wspomniałem – były dość nieczytelne).
Starsza pani tylko w zarysie orientuje się w kartach płatniczych, więc pracownica banku bez problemu przekonała ją, że ta karta jest „w promocji razem z kontem”. Jak wiadomo, karta kredytowa jest osobnym produktem bankowym, nie mającym nic wspólnego z kontem osobistym. Była to więc wierutna ściema.
Czytaj też: PKO BP chciał być jak Revolut, ale coś poszło nie tak
Czytaj też: Chcesz wypłacić pieniądze w oddziale PKO BP? Tutaj dowód osobisty może nie wystarczyć
Kiedy upewniłem emerytkę w tym, że ta dodatkowa karta to nie jest debetówka, tylko de facto kredyt od banku, natychmiast zdecydowała, że jedzie do banku, żeby to wszystko odkręcić. Bo to taka osoba, która kredytów żadnych w bankach mieć nie chce. A karty bankowej w ogóle rzadko używa, więc mając dwie z pewnością naraziłaby się na dodatkowe koszty wynikające z niewystarczająco intensywnego używania co najmniej jednej z nich.
Poradziłem starszej pani, żeby sprawę załatwić za tydzień-dwa, gdy karta już przyjdzie i będzie ją można zastrzec (wycofywanie się z umowy karty, która jest już „w drodze”, może powodować dodatkowy chaos), ale ofiara banku była tak wzburzona, że nie chciała czekać ani chwili. Następnego dnia dowiedziałem się, że wszystko udało się odkręcić i ma już „gołe” konto w PKO BP, bez dodatkowych produktów kredytowych. Kosztowało ją to „tylko” kilka dodatkowych godzin i sporo nerwów.
Jak widać, z renomowanych banków starsze osoby wychodzą z produktami, których nie potrzebują i których nie chciały kupić. Proszę, uważajcie co podpisujecie w bankach. I pilnujcie swoje mamy, taty, dziadków i babcie, żeby podczas wizyty w banku nie spotkały ich takie niemiłe niespodzianki.
Wyciąg z konta zamiast leków
Czas na przygodę drugą. Kilka dni temu ktoś z mojej rodziny odwiedził oddział – inny, również w innym mieście – tego samego banku PKO BP, czyli – przypomnijmy – naszej narodowej chluby bankowej, zasłużonej dla rozwoju naszej Ojczyzny. A wreszcie – jak zwykł mawiać prezes Zbigniew Jagiełło – fintechu z licencją bankową.
Oprócz obejrzenia zwyczajowych (nawet w czasie pandemii) kolejek w oddziale – rzecz zrozumiała, biorąc pod uwagę profil klientów PKO BP – ów odwiedzający oddział banku członek mojej rodziny podsłuchał niechcący (odległości między stoiskami są nieduże, a o zachowaniu elementarnej prywatności nie ma co mówić) rozmowę pewnej starszej pani, emerytki, z pracownicą oddziału.
Otóż emerytka przyszła poprosić o wyciąg z konta za ostatni miesiąc. Nie mówiła do czego tego potrzebuje, ale domyślam się, że chodzi o upewnienie się, że jakaś ważna dla niej transakcja została wykonana. Pani z oddziału oświadczyła, że niestety wyciąg z konta za dany miesiąc może być wydrukowany dopiero na koniec tego miesiąca. Nie wiem czy rzeczywiście to tak wygląda i czy rzeczywiście „fintech z licencją bankową” ma tak sztywne systemy, iż nie da się z nich wycisnąć wyciągu np. za 30 ostatnich dni od dziś.
Starsza pani się zafrasowała i powiedziała, że może ona w takim razie poprosi na razie o wyciąg z konta za poprzedni miesiąc, bo nie jest pewna w którym czasokresie miesięcznym mieści się transakcja, której dowodu na piśmie potrzebuje. Pracownica oddziału oświadczyła, że to będzie kosztowało 30 zł i że zaprasza do kasy. Babcia po raz drugi się zafrasowała i zapytała dlaczego tak dużo. „Taką mamy tabelę prowizji” – oświadczyła pracownica banku. „To ja poproszę o ten wyciąg” – odpowiedziała babcia.
Osoba, która relacjonowała mi tę historię, nie posiadała się z oburzenia. Widać wciąż wierzy, że bankowość to misja, pomoc ludziom w spełnianiu marzeń, bla, bla, bla.
„Jak to jest możliwe, do jasnej cholery, że oni biorą 30 zł za wydruk jednej, dwóch kartek papieru, za zwykły wyciąg z konta? Przecież ta babcinka pewnie tyle wydaje na jedzenie przez dwa dni. Ona coś mówiła o wykupywaniu leków, nie było dobrze słychać. Jeśli ona przez to, że bank chce 30 zł za dwie kartki papieru, nie wykupi leków dla siebie, to powinieneś ten bank rozjechać na blogu”
W sumie racja. Rozumiem, że bank chce skłonić klientów do samoobsługi, że wyciąg z konta w każdej chwili można sobie wydrukować w domowym zaciszu, o ile ma się komputer, drukarkę, połączenie z internetem oraz bankowość elektroniczną. I że większość klientów tak właśnie robi. Rozumiem też, że zaporowe prowizje mają mieć charakter edukacyjny. Bo jeśli już klient nie umie zrozumieć, że ma się obsłużyć sam, to jak zapłaci 30 zł, to sobie raz na zawsze zapamięta, że samoobsługa rulez.
Ale gdybym pracował w banku i gdyby przyszła do mnie wiekowa pani z prośbą o wydrukowanie jednej kartki, to – kurczę – głupio by mi było brać za to 30 zł. Przecież to tej pani niczego nie nauczy. Ona już nie będzie się obsługiwała sama. Prawdopodobnie jest klientką tego banku od jakichś 50 lat, zapewne dała mu zarobić już grube tysiące. I naprawdę nie można było zrobić jej tego wydruku?
W tabeli opłat i prowizji jest rzeczywiście taka pozycja. I bank miał prawo ją zastosować (chociaż mam wątpliwości czy jest adekwatna do wkładu pracy potrzebnego do wygenerowania takiego zaświadczenia – a jeśli nie, to można by ją zakwestionować w UOKiK-u). Tyle, że w stosunku do tej starszej pani było to bardzo nie fair.
Nie obwiniam konkretnego pracownika o bezduszność, zapewne wynika to z kultury korporacyjnej banku, który jest nastawiony na to, żeby z każdego klienta przy każdej okazji wycisnąć jak najwięcej. Nie bardzo widzi mi się to z naturą państwowego banku, który powinien raczej krzewić standardy takiej obsługi obywateli, by inne banki mu zazdrościły i chciały dorównać.
No, ale kasa jest kasa. Od wysokiego zysku są wysokie premie dla dyrektorów regionów, sieci oraz dla prezesów całego banku. Nadmiar wrażliwości szkodzi biznesowi. Przecież takich babć w skali banku może być 10.000, albo i więcej. Ile kasy bank by nie zarobił, gdyby tak każdemu drukował karteczki za darmo, choć nie musi? Ile dywidendy by nie wpłacił do Skarbu Państwa?
Czytaj też: Klient PKO BP ma dlugi i proponuje bankowi ugodę. A bank na to…
————
Posłuchaj nowego podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
W tym odcinku „Finansowych Sensacji Tygodnia” mamy gościa specjalnego. Mariusz Piotrowski z serwisu Fly4Free.pl odpowiada na nasze pytania dotyczące nadchodzących wakacji. Rezerwować wycieczki i miejsca w samolocie już teraz, czy czekać do czerwca? Jak będą wyglądały podróże lotnicze tego lata? Co z covidowym paszportem? A ceny biletów? Zapraszamy do posłuchania!
źródło zdjęcia tytułowego: Pixabay