Pan Arkadiusz żył w błogiej nieświadomości. Nie miał pojęcia, że istnieją takie wynalazki jak auta na minuty. W telewizji słyszał coś co prawda o pokojach na minuty, ale to jednak co innego. Aż w końcu dostał wezwanie do zapłaty. Od firmy car-sharingowej.
Car-sharing to być może wynalazek dekady. Po co nam auto, które przez 90% czasu stoi pod domem i się bezczynnie „amortyzuje”, skoro w pieniądze na jego zakup możemy przeznaczyć na przyjemniejsze rzeczy? O zaletach (ale i wadach) wynajmowania samochodów na minuty lub miesiące rozpisywaliśmy się nie raz, nie dwa: nie martwimy się o OC, o przeglądy, o ten cały samochodowy entourage, a jak wynajmiemy elektryka – to jesteśmy w dodatku ekologiczni.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Problem pojawia się, gdy auta potrzebujemy często – a więc nabijamy dużo kilometrów – i gdy wyruszały na dłuższe trasy, za miasto. No i wtedy, gdy zdarza nam się zarysować karoserię. W swoim aucie to uchodzi bezkarnie, ale w wypożyczonym – bynajmniej.
Pan Arkadiusz dzwoni do Panka
Ale nie wszyscy mają świadomość nowych opcji, które daje XXI wiek. Zgłosił się do nas czytelnik, który żył w błogiej nieświadomości, że car-sharing w ogóle istnieje. Ze stanu wybudziło go wezwanie do zapłaty od… firmy Panek:
„Do tej pory nie interesowałem się zbytnio tą dziedziną motoryzacji. Aż pewnego dnia otrzymałem wezwanie do zapłaty za czynsz i uszkodzenie pojazdu, którego w życiu na oczy nie widziałem!”
To tak, jakby dostać rachunek za niebyłą podróż samolotem, albo mieć komornika na karku za nieswoje długi. Na pierwszy rzut oka, nie ma się czego bać. „Pewnie jakiś błąd” – pomyślał czytelnik.
„Dzwonie do Panka, peroruję swój gniew na konsultanta, a ten spokojnym głosem pyta, czy to pierwszy taki przypadek i czy miałem wcześniej skradzione dokumenty… No owszem miałem, ale w 2016 r. Otrzymałem więc informację, że prawdopodobnie, ktoś posłużył się moim skradzionym dokumentem i założył na moje dane konto w Panku, a następnie rozbijał się samochodem na mój koszt. Aby anulować obciążenie, muszę udać się do pobliskiej jednostki policji. Udałem się na policję, a tam powiedziano mi, że takich przypadków zgłoszono już przynajmniej kilka”
I znów wołamy: chroń swoją dane!
To podręcznikowy przypadek kradzieży tożsamości, który w dodatku ma wymierny koszt finansowy. Ktoś podszył się pod pana Arka i śmigał po mieście i w dodatku doprowadził do uszkodzenia pojazdu.
To pokazuje, że w systemie umożliwiającym najem aut na minuty musi być jakaś luka, skoro to takie proste podszyć się pod kogoś. Żeby założyć konto w Panku należy przesłać skan prawa jazdy i podpiąć kartę płatniczą, której dane będą tożsame z imieniem i nazwiskiem osoby, które tworzy konto i wprowadza dane prawa jazdy.
Tym razem jednak prawdopodobnie wystarczyły tylko dane z prawa jazdy. Jak to możliwe? – pyta czytelnik. Najpewniej złodziejowi udało się podpiąć nie swoją kartę, zaś Panek – jak się po czasie zorientował – zaczął poszukiwać właściciela konta, żeby przedstawić mu rachunek do zapłacenia. I tak trafił do naszego czytelnika.
„Pytanie brzmi: czy oraz w jaki sposób wypożyczalnie weryfikują swoich klientów? Czy wystarczy mieć kopię cudzego prawa jazdy, aby dostać samochód i bezkarnie roz… walić go na czyjeś nazwisko?”
Pan Arkadiusz tak się wkurzył, że podobno postanowił zrobić test i z ciekawości wziął prawo jazdy żony, założył na nią konto w serwisie car-sharingowym, przypiął jej kartę płatniczą (ale oczywiście podał swoje imię ;-), a po godzinie dostał informację o założonym profilu w usłudze car-sharingowej. Mam nadzieję, że na tym testowanie się skończyło, bo podszywanie się pod inne osoby jest karalne.
Car-sharing i dodatkowa weryfikacja
Co na to rzeczona firma? Czy rzeczywiście wystarczy czyiś dowód osobisty, prawo jazdy i dowolna karta płatnicza, by zacząć podróżować autem na czyiś koszt? Przedstawiciele Panka odpowiedzieli tak:
„Od dłuższego czasu pracujemy nad sposobem dodatkowej weryfikacji tożsamości klientów, jesteśmy już bardzo blisko jej zaprezentowania. Jeśli chodzi o środki płatnicze nowe zabezpieczenia przed nieuprawnionym użyciem karty wprowadziliśmy dosłownie kilka dni temu. Dzięki nim założenie konta na inna osobę jest utrudnione. Nasi pracownicy mają więcej pracy, ale modyfikacja jest niezauważalna dla klienta”
Hmm… skoro dla klienta nic się nie zmieniło, to czyżby weryfikowali dane ręcznie?
„Największym problemem, który działa na niekorzyść nas oraz klientów jest RODO. To właśnie przepisy, które maja chronić porządnych obywateli doprowadzają do tego, że ochronie podlegają też złodzieje. Weryfikacja tożsamości w taki sposób, jak robi to policja, w przypadku firm prywatnych nie jest możliwa. Przepisy są coraz bardziej zaostrzane i dają nam coraz mniej możliwości zbierania, przetwarzania i weryfikacji danych. Z tego powodu cały czas poszukujemy nowych rozwiązań i zabezpieczeń oraz modyfikujemy system”
Czy takich sytuacji jest dużo? Firmy mówią, że to tylko incydenty. Choć np. Traficar wprowadził obowiązkowy przelew na 1 gr, który pozwala zweryfikować dane z prawa jazdy z danymi osoby, która chce faktycznie założyć konto. Na tapecie są jeszcze inne, dodatkowe metody weryfikacji tożsamości.
Firmy car-sharingowe radzą zgłaszać takie przypadki na policję, wtedy bez problemu da się odkręcić niesłuszne opłaty. Zgodnie z art. 190a §2 Kodeksu karnego za podszywanie się pod inną osobę poprzez wykorzystanie jej wizerunku lub innych danych osobowych grozi do trzech lat więzienia. Tylko dlaczego przez niedopracowane procedury firmy świadczącej usługi klienci mają tracić czas na udowadnianie, że nie są wielbłądami?
źródło zdjęcia: PixaBay