Od dłuższego czasu zapowiadam nadejście sklepów przyszłości, całkowicie samoobsługowych i zautomatyzowanych. Bez ludzi i bez kas, z płatnością pobieraną bezpośrednio z konta i rachunkiem wysyłanym na e-mail. No i wygląda na to, że wreszcie doczekaliśmy się w Polsce takiego sklepu dostępnego nie w wersji testowej, lecz dla każdego. W Poznaniu ruszył automatyczny sklep Take&Go. Zakupy co prawda są w nim totalnie odhumanizowane, ale za to będzie czynny w każdą niedzielę
Zaawansowane prace nad uruchomieniem takiego cacka prowadzi właściciel sieci Żabka, niedawno koncepcyjny sklep tego typu zaprezentował też Microsoft w koalicji z tuzinem firm technologicznych. Sklep bez kas testował również Piotr i Paweł.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Carrefour też próbuje, ale ma problem z brakiem zaufania do klientów, bo tu – owszem – można sobie samemu skanować towary w aplikacji i tamże zapłacić, lecz przy wychodzeniu i tak jest wyrywkowa kontrola pracownika sklepu. To wkurzające, upokarzające i czasochłonne – ze dwa razy tak kupowałem, ale przestałem.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
Sklep Take&Go, czyli zakupy jak w Amazon Go
Do tej pory kto chciał więc zrobić „prawdziwe” zakupy w automatycznym sklepie od A do Zet – musiał wybrać się do USA, gdzie tak właśnie, w pełni bezobsługowo, działają sklepy Amazon Go. Tu zresztą na automatycznych zakupach się nie skończyło, bo Amazon uruchomił też dużo bardziej odlotowy koncept Amazon Key, czyli zakupy z dostawą do lodówki.
Czytaj też: Uber wprowadził aplikację, która pozwala kupować w specjalnym „sklepie pokładowym” rzeczy z dostawą bezpośrednio do domu
Teraz to się zmienia, bo pierwszy całkowicie odhumanizowany sklep, Take&Go, otworzyła w Poznaniu spółka SurgeCloud. Nie mogłem być tam pierwszego dnia, żeby go przetestować, ale mam w stolicy Wielkopolski swoich ludzi, którzy od razu sprawdzili co i jak. Mieszkańcom Poznania, którzy chcieliby spróbować zakupów w automatycznym sklepie, podaję adres – ul. Półwiejska 13. I niech cyberBóg ma Was w swojej opiece.
Żeby móc się dostać do tego sklepu trzeba najpierw ściągnąć na smartfona aplikację Take&Go (i podać w niej e-mail i hasło, imię i nazwisko oraz adres zamieszkania, a potem jeszcze datę urodzenia oraz numer telefonu (przychodzi nań kod weryfikacyjny). Do sklepu nie wejdziemy jeśli nie przypniemy do aplikacji karty płatniczej (dane podaje się manualnie, nie ma opcji skanowania karty). Dopiero wtedy na głównym ekranie aplikacji pojawi się QR kod otwierający bramkę do sklepu.
A same zakupy? Cóż, jak w każdym sklepie przyszłości, nic nadzwyczajnego :-). Rzeczy na półkach są „uzbrojone” w specjalne czujniki, które automatycznie są odczytywane, gdy później położymy towar w „strefie kasowej” przy wyjściu ze sklepu.
To oznacza, że nie ma kasjera, nie ma kasy, nie ma terminala płatniczego. Nic nie trzeba skanować – ani kupionych towarów, ani karty płatniczej, ani aplikacji mobilnej. Jedynym obowiązkiem klienta jest zatwierdzić listę zakupów, która pojawia się na ekranie obok strefy kasowej. Pieniądze są ściągane z przypiętej do aplikacji karty płatniczej.
Plusy i minusy odhumanizowanych zakupów
Moi wysłannicy twierdzą, że takie zakupy nie mogą się „nie udać”, chociaż narzekają na dwie rzeczy. Po pierwsze asortyment jest ograniczony (to raczej format Żabki, niż Biedronki), po drugie ceny są takie sobie (bardziej delikatesowe, niż dyskontowe). No i podobno przy „kasie” procedura trwała dłuższą chwilę.
Generalnie jednak automatyczne sklepy mają tę podstawową zaletę, że mogą być czynne w niedzielę niehandlową, co nabierze niebagatelnego znaczenia, gdy w przyszłym roku zacznie obowiązywać pełny zakaz handlu w pierwszym dniu tygodnia.
Nie trzeba płacić pensji kasjerom, a obsługa może być zminimalizowana (utrzymanie magazynu, ustawianie towarów na półkach), ale z drugiej strony inwestycja w technologię musi być potężna. Gdyby było inaczej, to już dawno detal działałby w takim modelu.
Nieźle wyglądają promocje, które są prezentowane na ekranach obok półek. Jeśli ekrany będą umiały porozumiewać się z aplikacją mobilną w smartfonie klienta, to będzie można mu wyświetlać spersonalizowane promocje, uzależnione od tego, co wcześniej kupował. I to będzie pokusa nie do odparcia. Zniżki są też prezentowane w aplikacji mobilnej, ale ich efekt uderzeniowy jest znacznie mniejszy, niż promocji z ekranu obok półek.
Czytaj więcej o tym: Wybrałem się w przyszłość (niedaleką). I dotknąłem zakupów przyszłości
Czytaj też: Kolejna bitwa na rynku płatności odbędzie się w… naszych samochodach
Trzeba pamiętać, że w odróżnieniu od Biedronki, czy Lidla, to jest sklep dla 20% społeczeństwa. Po pierwsze trzeba mieć smartfona, po drugie aplikację, a po trzecie kartę płatniczą (i umieć ją przypiąć). A po czwarte nie bać się, że nie poradzimy sobie przy kasie. Mówcie co chcecie, ale to są ograniczenia, które mogą mieć wpływ na popularność takiego sklepu. Uber nie dlatego zaczął przyjmować płatności w gotówce, że lubi, tylko dlatego, że uderzył głową w szklany sufit „używalności” aplikacji mobilnych i kart płatniczych.
Tym niemniej cieszy mnie początek ery automatycznych sklepów. Nie sądzę, by zakupy tam były tanie i nie wydaje mi się, by asortyment swoim bogactwem mógł w przewidywalnej perspektywie zagrozić „tradycyjnym” sklepom, ale z zeznań świadków wynika, że zakupy w takim miejscu to jest jednak przeżycie egzystencjalne.
Czytaj też: Nowy pomysł handlowców. Zamów zakupy spożywcze online i odbierz w ulicznej lodówce. Czy to się może udać?
Czytaj też: Automat z przekąskami i napojami ma już sztuczną inteligencję. I co? I strach podejść
Czytaj też: Zmora niedopasowania, czyli co zrobić, byśmy w sklepach nie błądzili między półkami?