Jak wiadomo, Poczta Polska – w imieniu państwa – ściga osoby nie płacące abonamentu. To nic nowego. Ale dlaczego ściga nawet tych, którzy mają na piśmie, że płacić nie muszą?
Ta historia jest o tym, że w sprawach urzędowych i w relacjach z firmami wszystko warto mieć na piśmie. Doradca obiecuje cuda na kiju? Niech ofertę wyślę mailem. Jeśli intencje firmy są czyste, pracownik nie będzie miał oporów przed potwierdzeniem tego, co obiecał. Werbalne deklaracje są miłe, ale gdy potem firma ich nie wykona – nie ma się czego uczepić. Słowa ulatują, zaś to, co zostało napisane, ma wartość dowodową.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Potwierdzenie na piśmie szczególnie przydaje się przy rozwiązywaniu wszelkich umów, które zobowiązywały nas do regulowania należności. Zawsze, kiedy wypowiadałem umowę telekomowi, czy bankowi, proszę o dokument potwierdzający, że nasze wzajemne relacje ustały. Czasem nie jest to łatwe – pracownicy lubią mówić, że „wszystko sobie zaznaczyli w systemie”. I potem zdarzają się monity 0 zapłacenie rzekomych należności.
Niestety, czasem nawet kwity nie pomogą. Przekonał się o tym nasz czytelnik, pan Sebastian, który ma na piśmie obietnicę, że nie musi płacić abonamentu radiowo-telewizyjnego, choć posiada telewizor i czasem go nawet ogląda. Miliony innych konsumentów też mają telewizory i też nie płacą abonamentu, ale oni łamią prawo, zaś pan Sebastian nie płaci „na legalu”.
Kłopot w tym, że dział rozliczania abonamentu radiowo-telewizyjnego – zamiast zabrać się za tych, którzy nie płacą, a powinni, przeczepił się właśnie do pana Sebastiana. I to uczepił się solidnie, jak rzep psiego ogona.
Ile osób płaci abonament? Nie chcecie wiedzieć
Abonament radiowo-telewizyjny to przykry obowiązek finansowy na rzecz „misji mediów publicznych” (wiem, zabawne), z którego należy się wywiązywać – tak mówi prawo. Robi to niewiele osób – według szacunków KRRT aż 96,4 proc. gospodarstw domowych posiada odbiorniki telewizyjne, z czego tylko połowa jest zarejestrowana. A wśród właścicieli tych zarejestrowanych tylko 31% opłaca abonament.
Dla przypomnienia – to 7 zł miesięcznie za radio oraz 22,7 zł za radio i telewizor. Z tego, co ludzie wpłacają, uzbiera się ok. 650 mln zł rocznie, z tego połowę dostaje Telewizja Polska, a drugą – Polskie Radio wraz z rozgłośniami regionalnymi. Rząd zdecydował, że budżet będzie pokrywał telewizji i radiu to, czego nie płacą widzowie i słuchacze. W tym roku owa dopłata wynosi ponad 1 mld zł.
Były pomysły żeby opłaty abonamentowe zaszyć w rachunkach za prąd, a ostatnio pojawiła się myśl, żeby po prostu finansować media z budżetu. Jak będzie? To się okaże po wyborach. Na razie miecz w walce o wzrost ściągalności abonamentu, pobieranego na dotychczasowych zasadach, dostała do ręki Poczta Polska. Bierze ona na cel, tych, którzy choć raz zaistnieli w jej bazach danych – a więc mają lub mieli zarejestrowany odbiornik.
„Ścigany, wersja 2019″. Zamiast Harrisona Forda – pan Sebastian
Pan Sebastian napisał do nas, że od półtora roku czuje się prawie jak zwierzyna łowna, a poluje na niego – i jego pieniądze – Poczta Polska. Chodzi o abonament radiowo-telewizyjny właśnie. Przedmiotem sporu jest kilkaset złotych. Pan Sebastian czuje się niesłusznie oskarżony, jak bohater filmu „Ścigany”. Z tą różnicą, że on wcale nie zamierza uciekać.
„”Od maja 2018 r. jestem ścigany przez Pocztę Polską, choć odbiornik wyrejestrowałem w 2011 r. I mam na to dowód w postaci dokumentu z pisemnym potwierdzeniem tego faktu. Od roku wymieniam się z Pocztą listami, w tym czasie dostałem też dwa wezwania do zapłaty. Poczta przez cały czas twierdzi, że nie ma w swojej bazie informacji o wyrejestrowaniu mojego odbiornika”
Nie jest tajemnicą, że poczta interesuje się tymi, którzy mają zarejestrowany odbiornik radiowy lub telewizor i nie płacą abonamentu i że owo zainteresowanie przeważnie objawia się wysyłaniem upomnień i wezwań do zapłaty. W ubegłym roku takich pism wysłano było ponad pół miliona. W prawie 150.000 przypadków kończyło się wezwaniami od skarbówki w sprawie zapłaty abonamentu.
Urzędnicy mogą domagać się opłat do pięciu lat wstecz i to z odsetkami. Poczta – jak wynika z tego, co piszą ludzie – często wysyła też upomnienia tym, którzy odbiornik mieli, ale z niego zrezygnowali.
„Po wrzuceniu na Wykop.pl części dokumentów odezwało się do mnie wiele osób, które są w podobnej sytuacji – tzn. wyrejestrowali odbiorniki, ale dostają upomnienia i wezwania. Żeby się wywinąć trzeba przesłać pisemne potwierdzenie wyrejestrowania odbiornika. W przypadku braku takiego potwierdzenia – a wiele osób po prostu go nie dostało bądź przez lata gdzieś zgubiło – pocztowcy zlecają egzekucję długu”
Pan Sebastian pokazuje nam dowód, że też złożył stosowne pismo, czyli kopię potwierdzenia wyrejestrowania odbiornika. Tym razem jednak to nie zakończyło sprawy, w tzw. międzyczasie przyszło kolejne wezwanie do zapłaty.
Czytaj też:Tajemnica zaginionego przelewu. Klient ma potwierdzenie, że go nadał, a oni… mają to gdzieś
Potwierdzenia wyrejestrowania? 5 lat i kończą w niszczarce
Jak to możliwe, że poczta tak długo analizuje prostą sprawę? Przecież pan Sebastian wyrejestrował telewizor właśnie w placówce pocztowej, więc Poczta powinna mieć to w swoich rejestrach i archiwach. Nie powinna więc w ogóle zaczynać „akcji windykacyjnej”, a skoro zaczęła, to już po pierwszym sygnale naszego czytelnika – ją zamknąć.
Pan Sebastian przypuszcza, że znaczenie dla sprawy ma fakt, że od wyrejestrowania odbiornika upłynęło siedem lat temu. Co na to Poczta? Okazuje się, że potwierdzenia pana Sebastiana nie ma i… mieć nie musi! Bo dokumenty tego typu przechowywane są przez pięć lat, a od wyrejestrowania minęło więcej czasu! Sprawa jest więc taka, że z braku własnej dokumentacji pocztowcy opierają się tylko na tej, którą przekażą jej „podopieczni” po otrzymaniu wezwania do zapłaty abonamentu.
Ci, którzy mają oświadczenie na piśmie o wrejestrowaniu odbiornika, podpisane przez pracownika pocztowej placówki, nie muszą się raczej bać. Prędzej czy później Poczta się od nich odczepi. Czy wystarczy wysłanie skanu? Sprawa pana Sebastiana pokazuje, że nie zawsze. Szkoda straconych nerwów, czasu i dyskusji ze skarbówką.
Zapytaliśmy przedstawicieli Poczty Polskiej, dlaczego molestują Bogu ducha winnego pana Sebastiana, skoro e-mailem najpierw poinformował, że sprawa go nie dotyczy, a potem przekazał skan dokumentu? Pocztowcy informują, że ten konkretny przypadek przekazali do wyjaśnienia i że dziękują za sygnał. I dodali:
„W sytuacjach wyjątkowych – jeżeli osoba nie posiada dokumentu wyrejestrowania, a posiada zadłużenie w opłatach abonamentowych – może zwrócić się do KRRiT o umorzenie lub rozłożenie na raty zobowiązania. KRRiT w wyjątkowych sytuacjach (jeżeli przemawiają za tym szczególne względy społeczne lub przypadki losowe) może podjąć decyzję o umorzeniu lub rozłożeniu na raty powstałej zaległości”
Nie wiem skąd w ogóle pomysł, że insytucja od dostarczania listów i paczek zajmuje się egzekucją i windykacją. Jeśli jej to nie wychodzi, bo mają nieporządek w papierach, to może już lepiej oddać sprawę w ręce profesjonalistów? ;-). Albo może lepiej nie: jaka misja w mediach publicznych taka egzekucja naszych w związku z nią obowiązków.
źródło zdjęcia: PixaBay