Jeszcze nigdy w Polsce tak długo nie czekało się na wizytę u lekarza – średnio prawie cztery miesiące. „Receptą” ma być komputeryzacja i rezerwowanie wizyt u publicznego lekarza przez aplikację mObywatel. Budowa zrębów tego systemu już się zaczęła, a pierwszy etap to e-recepty i historia wizyt w smartfonie. Sprawdziłem jak działa moje zdrowotne konto osobiste i… przekonałem się ile wydał na moje leczenie NFZ.
Informatyzacja służby zdrowia to nie jest coś, co się w Polsce jakoś szczególnie udało. Niby mamy XXI wiek, a „rynkowy” standard wciąż polega na tym, że historia choroby, zapisanych lekarstw, udzielonych świadczeń nie idzie za pacjentem. To oznacza, że ja za każdym razem muszę opowiadać lekarzowi co mi dolega, a on za każdym razem musi zlecać nowe badania, choć być może jego kolega innej specjalności zlecił podobne.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
A w takiej Estonii pacjent ma swój – zresztą zakodowany technologią blockchian – profil, do którego wgląd i edycję ma każdy szpital i każdy gabinet (również prywatny!) w kraju.
Mimo zapowiedzi kolejnych rządów, służba zdrowia zatrzymała się technologicznie w latach 90. Ale coś się zaczęło zmieniać, od kilku miesięcy – jeśli mamy trochę szczęścia – da się już realizować elektroniczne recepty i podglądać skierowania na badania. Przetestowałem Internetowe Konto Pacjenta. Co w nim można znaleźć i czy da się już pójść do lekarza i do apteki tylko ze smartfonem w ręku?
Czytaj też: W służbę zdrowia uderzy tsunami. Oto pięć rzeczy, które musimy szybko zrobić, żeby ją uratować
NFZ stłacza nas w kolejkach. Jak rozładować ścisk?
E-recepty są polem doświadczalnym do budowy całego informatycznego środowiska służby zdrowia. A to jest potrzebne jak nigdy. Według raportu fundacji Watch Health Care średnio na wizytę u lekarza czeka się prawie 4 miesiące. Oznacza to, że w ciągu dwóch lat kolejki wydłużyły się o prawie miesiąc. Lekarzy jest coraz mniej, a w kolejkach coraz większy chaos i „puste” wizyty (bo im dłużej trzeba czekać, tym częściej ludzie zapisują się „na zapas”.
Oczywiście, są jasne plamy na tym ciemnym obrazie. NFZ skutecznie skrócił czas oczekiwania na zabieg usuwania zaćmy, ale chyba tylko dlatego, że dzięki dyrektywom transgranicznym Polacy masowo jeździli na ten zabieg do Czech i wystawiali polskiemu funduszowi słony rachunek za leczenie.
Ale np. do ortopedy kolejki zwiększyły się o 3,3 miesiąca, do 10,9 miesiąca; do chirurga naczyniowego – do 5,7 miesiąca, do kardiologia dziecięcego czeka się w kolejce prawie rok! Szczegóły w raporcie Barometr WHC.
Ogromne rezerwy w dostępności wizyt i skróceniu kolejek są w sprawnym zarządzaniu listą oczekujących. Takie „cuda” jak podgląd w czasie rzeczywistym grafików lekarzy, możliwość zdalnej (przez aplikację) rejestracji i odwoływania wizyt – to technologiczny elementarz, który powinien być dostępny wszędzie, gdzie się leczymy.
Sprawdź ile kosztowało Twoje leczenie. Możesz się wkurzyć
Rząd dopiero od kilku miesięcy zaczął realnie unowocześniać korzystanie z usług zdrowotnych – pierwszym krokiem są e-recepty i stworzenie Internetowego Konta Pacjenta (IKP). Jak to działa? Na stronę pacjent.gov.pl logujemy się poprzez Profil Zaufany, albo – to nowość – przy pomocy e-dowodu (potrzebny komputer z czytnikiem NFC).
Konto ma być w przyszłości bazą do wszelkich dodatkowych cyfrowych usług zdrowotnych. Na razie mamy w nim jedynie podgląd do listy wystawionych recept i skierowań.
Dodatkowo możemy wskazać „pełnomocnika”, który zobaczy nasze recepty na swoim koncie (i będzie mógł je realizować), a także – i to duża wygoda – możemy wskazać osobę, która będzie miała dostęp do naszej dokumentacji medycznej – aby taką osobę „zdefiniować”, wystarczy znać jej imię, nazwisko i PESEL.
Danych do ogarnięcia jest co niemiara. Do mnie dotarło to, kiedy – po zalogowaniu – zerknąłem sobie w historię moich „przygód” zdrowotnych i zobaczyłem archiwa wizyt u lekarza i wystawionych recept aż 12 lat wstecz!
Sprawdzając przez internet historię swojego leczenia można zobaczyć swoje wizyty w placówkach, które mają (lub miały, gdy je odwiedzałem) podpisane kontrakt z NFZ-em, posegregowane chronologicznie wraz z opisem świadczenia i adresem placówki. Np. przed dekadą zwichnąłem nogę. Jest po tym ślad w systemie: 10 kwietnia 2008 – wizyta ambulatoryjna, Wykonane procedury medyczne: porada lekarska – koszt 72 zł. Mało? To było 11 lat temu! 😉
Podobnie bogata kartoteka jest w internecie jeśli chodzi o recepty – tutaj też widzę wszystkie wystawione nawet kilkanaście lat wstecz. Widzę nie tyle, kto wystawił, ale gdzie były zrealizowane i w jakiej cenie.
Mój rachunek za zdrowie? 3726,07 zł
Po analizie Konta Pacjenta muszę przyznać, że jeśli chodzi o koszty leczenia, to nie przysporzyłem NFZ-owi bólu głowy – w ciągu 12 lat NFZ zapłacił za moje leczenie 546,7 zł. A właściwie sam je sobie sfinansowałem ze składek. Gdyby uwzględnić koszty recept, finansowanie mojego leczenia przez NFZ rośnie aż 7-krotnie. Zrealizowałem np. refundowane recepty warte 3179,37 zł! I to bez żadnej choroby przewlekłej (domyślam się, że to „zasługa” pewnego doktora, który wypisał drogie w refundacji tzw. leki robione). W sumie NFZ wydał na mnie 3726,07 zł.
Chciałem porównać te koszty z wydatkami znajomych, ale – choć też zalogowali się na Konto Pacjenta – nie znaleźli tam historii wizyt u lekarza. Z porównań wyszły więc nici. Dlatego mam prośbę do Was – sprawdźcie swoje koszty leczenia i napiszcie w komentarzach ile wyniosły. Ciekawe w jakim stopniu my finansujemy usługi NFZ dla innych pacjentów, a w jakim stopniu Fundusz finansuje nasze leczenie.
W IKP mamy wgląd do skierowań do lekarzy-specjalistów (nie znalazłem żadnych, ani aktualnych, ani archiwalnych), możemy wypełnić ankietę na temat naszego stanu zdrowia i stylu życia. Po co? Żebyśmy mogli dostać propozycję porad zdrowotnych i garść informacji o programach profilaktycznych, np. dla palaczy.
Kwota jaką wydał na mnie NFZ z jednej strony jest szokująca mała – niecałe 600 zł. To tak jakbym np. 4 razy poszedł prywatnie do lekarza. A przecież w międzyczasie chodziłem do medyków – tyle, że prywatnie i płaciłem za to, odciążając system. To niesprawiedliwość, że tych kosztów, dzięki którym nie zajmowałem miejsca w kolejce do publicznych placówek, nie mogę nawet odpisać od podatku.
Jak działa e-recepta, czyli lek na SMS
Skorzystałem też z opcji e-recepty i jestem pewien, że już nigdy więcej nie zechcę wziąć od lekarza papierowego świstka z lekarskimi hieroglifami. E-recepty nie wystawiają jeszcze wszyscy lekarze, za to realizować powinny już wszystkie apteki. My widzimy w systemie efekt końcowy w postaci kodu PIN lub kodu kreskowego, za całą resztę od strony technicznej odpowiada lekarz, którego możemy poprosić o wystawienie elektronicznej recepty. Ale właściwie co to będzie?
E-Recepta może występować w trzech formach. Pierwszy, najprostszy, to 4-cyfrowy PIN, który dostajemy SMS-em na swój numer telefonu. Ten numer definiujemy w Koncie Pacjenta. Z kodem idziemy do apteki – dyktujemy go wraz z numerem PESEL i gotowe! Wygląda to tak:
Druga opcja to recepta w postaci kodu kreskowego, który dostajemy jako pdf na maila. Adres poczty elektronicznej również definiujemy w Koncie Pacjenta. Z takim wydrukiem, albo z telefonem w ręku idziemy do apteki, a farmaceuta skanuje ów kod i wydaje przepisane leki. Wygląda to tak:
Trzecia opcja to podczepienie e-recepty w formie kodu do skanowania do aplikacji mObywatel. Taka opcja jest już dostępna dla smartfonów, które hulają na Androidzie. Ja na systemie iOS niestety nie widzę nowej funkcjonalności, która być dostępna dopiero za jakiś czas.
Pozornie wydaje się, że z tych trzech opcji najwygodniejsza jest ta pierwsza, czyli kod SMS. Ale to zależy jak obfitą receptę mamy do zrealizowania. W przypadku e-recept nie ma problemu z tym, by zrealizować w jednej aptece tylko jej część – wykupić proszki przeciwbólowe, a po te na serce iść do drugiej apteki. Albo wykupić w jednej aptece tylko 4 z 5 opakowań leku – już nie będziemy musieli prosić o odpis i wracać do tej konkretnej apteki. Jeśli wykupujemy dużo leków i chcemy korzystać z odpisów, łatwiej zarządzać nam będzie „wydruczkami” z kodami kreskowymi.
E-recepta i e-zakupy? Na to jest za wcześnie
Dodatkowe zalety elektronicznych recept? Nie ma ryzyka, że farmaceuta nie odczyta nazwy leku, czy sposobu dawkowania, które zalecił lekarz. No i będziemy mieć historię recept online, dzięki czemu będziemy mogli sobie sprawdzić jakiż to specyfik przyniósł nam ulgę kilka lat temu i w jakiej dawce – nic się nie rozmyje w odmętach pamięci.
Szkoda tylko, że z powodu restrykcyjnych przepisów o sprzedaży leków, tych na receptę nie można kupować przez internet – to by była dopiero prawdziwa rewolucja.
Co dalej? Przyjęta pod koniec lipca ustawa o cyfryzacji służby zdrowia przewiduje, że konto IKP ma służyć m.in. tego żeby zdalnie wybrać sobie lekarza pierwszego kontaktu, czy położną, a także zarezerwować, a później ocenić wizytę u lekarza. Ogromnym usprawnieniem jest fakt, że docelowo lekarz będzie mógł wypisać receptę na nasze nazwisko bez konieczności dodatkowej wizyty i bez dzwonienia i przypominania o sobie. O odświeżenie recepty będziemy mogli poprosić przez internet. Takie cuda mają być dostępne w ciągu najbliższych 2 lat.
źródło zdjęcia: PixaBay