6 marca 2019

Podgryzanie Sławomira? Właśnie debiutuje Lendo, pośrednik kredytowy, który podbił całą Skandynawię. Co ma do zaoferowania?

Podgryzanie Sławomira? Właśnie debiutuje Lendo, pośrednik kredytowy, który podbił całą Skandynawię. Co ma do zaoferowania?

Na rynku internetowych pośredników finansowych nowej generacji duży ruch. Najpierw telewizyjną reklamą ze Sławomirem „zaatakowało” Bancovo, a teraz na rynek wchodzi nowy gracz – pochodzący ze Szwecji Lendo. To nie żarty, bo mówimy o firmie, która w ostatnich latach zdobyła dominującą pozycję na skandynawskim rynku pożyczek zaciąganych przez internet. Na ekspansję w Polsce gotowa jest przeznaczyć miliony euro

Na naszych oczach powstaje nowa kategoria internetowych pośredników finansowych. Takich, które nie tylko porównują hipotetyczne oferty kredytów z różnych banków, by odesłać klienta do wybranej przez niego instytucji, lecz takich, które są „podpięte” do bankowych systemów i umieją „na żywo” pokazać użytkownikom indywidualne, wiążące oferty.

Zobacz również:

W stosunku do klasycznych porównywarek kredytowych to jak niebo i ziemia. Owszem, pojedyncze banki lub firmy pożyczkowe potrafią w kwadrans udzielić pożyczki klientowi „z ulicy” (największe osiągnięcia na tym polu mają Vivus i Wonga), ale postawienie w jednym internetowym „sklepie z pieniędzmi” ofert wielu instytucji to rzecz, która do tej pory była nieosiągalna.

Czy Lendo „zawstydzi” Sławomira?

Najbardziej znanym tego typu pośrednikiem-agregatorem kredytów i pożyczek jest Bancovo, firma należąca do Alior Banku (tutaj recenzowałem jej debiut na polskim rynku). Mniej więcej w tym samym czasie ruszył fintech o nazwie Finai (tutaj pisałem o jego starcie), który pierwotnie miał być pośrednikiem finansowym stojącym po stronie klienta (czyli doradzającym gdzie najlepiej pożyczyć pieniądze, nie poprzestając na wystawianiu ofert), ale ostatecznie wystartował jako „normalny” agregator pożyczek.

Czytaj też: To będzie przebój sezonu w finansowaniu wyuzdanej konsumpcji? Sławomir co prawda jest goły, ale nie biega po bankach „za gotówką”

Choć osobiście uważam ten model pożyczania pieniędzy przez internet za niezwykle obiecujący (pomaga zoptymalizować decyzje konsumenta przy zachowaniu XXI-wiecznej wygody), to na razie ani Bancovo, ani Finai nie zgromadziły wokół siebie wystarczającej grupy pożyczkodawców, by uznać którąś z nich za miarodajną „tabelę ofert”. Banki podchodzą do tego typu firm jak do jeża bądź nie są w stanie – lub nie chcą ze względu na koszty – sprostać ich wymaganiom technologicznym.

Tymczasem na rynek wchodzi dziś trzeci agregator – szwedzka firma Lendo. Początki są skromne. Pod adresem www.lendopolska.pl można porównać wiążące oferty kredytów i pożyczek od pięciu instytucji – banków Nest i BGŻ BNP Paribas oraz firm pożyczkowych Fellow, Aasa i Euroloan. Ale Tomasz Kowalski, country manager Lendo, zapowiada, że wkrótce wybór dla użytkowników-pożyczkobiorców będzie dużo większy.

Patrząc na dość mozolne „przypinanie” nowych banków przez Bancovo i Finai można mieć pewne wątpliwości, ale za Lendo stoi doświadczenie z innych rynków. Zwłaszcza ze Szwecji, gdzie pośrednik działa od dziesięciu lat i przejął 40% rynku pożyczek online i ma w ofercie pieniądze od 28 banków i firm pożyczkowych. Lendo jest też internetowym numerem 1 na rynku norweskim, zaś w Finlandii ma trzecie miejsce (działa tam od 2014 r.). Pod koniec zeszłego roku Lendo weszło na rynek duński, kilka tygodni temu zadebiutowała w Austrii, a teraz rusza w Polsce.

Czytaj też: Czy finansowi pośrednicy nowej generacji pomogą nam pożyczać pieniądze z głową? Co musi się stać, żeby to było możliwe?

Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!

Lendo kontra Bancovo i Finai. Kogo bardziej polubią banki, a kogo klienci tych banków?

Miałem okazję przedpremierowo potestować Lendo. Czym jej pomysł różni się od tego, co oferują Bancovo, czy Finai? Przede wszystkim tym, że w Lendo niekoniecznie dostaniemy ofert pożyczki natychmiast, w ciągu kilku minut. To ukłon w stronę mniej zaawansowanych technologicznie banków, które nie są w stanie ścigać się pod względem analizy wniosków klientów z firmami pożyczkowymi.

W Lendo jest więc tak, że po wpisaniu pakietu informacji na swój temat i wstępnej weryfikacji klient otrzymuje od razu część ofert, a kolejne przychodzą e-mailem w ciągu godzin. Wybranie jednej z nich przerywa „grę”, ale jeśli ktoś chce mieć pełen obraz – musi poczekać.

Czy to ma sens w erze „pieniądza na żądanie”? Wszystko zależy od tego, czy dzięki takiemu ustawieniu procesu Lendo przyciągnie więcej banków. Te, które technologicznie nie „pasują” do modelu Bancovo czy Finai może chętniej przyjdą do Lendo, które jest mniej wymagające.

Szeroka tabela ofert przyciągnie z kolei klientów i kółko się zamknie. Pytanie czy klienci, wychowani na ofertach pieniędzy dostępnych „teraz, zaraz” wykażą cierpliwość. Jeśli będą to klienci o profilu „bankowym” (wyższy scoring i dochody, wyższe kwoty na dłuższy termin) to tak. A jeśli przyjdą klienci poszukujący błyskawicznej pożyczki na pralkę lub telewizor – to Lendo polegnie.

Czytaj też: Porównują pożyczki, ale chcą też „uzbroić” klientów. W Bancovo za darmo i bez zobowiązań sprawdzisz swój status w BIK! Sprawdzam jak to działa

Czytaj też: Jeden człowiek, taki sam pieniądz i… zupełnie inna cena. Dzesięć rzecz od których zależy cena kredytu lub pożyczki 

Chcą łączyć tradycję z nowoczesnością. Czy to ma sens?

„Tradycyjność” Lendo przejawia się także w sposobie procesowania wniosku klienta. O ile np. w Bancovo klient od A do Z jest „zaopiekowany” przez tę platformę, o tyle w Lendo po wstępnym przyjęciu wniosku otwiera się okienko pożyczkodawcy, w którym finalizowane są ostatnie formalności – np. przelew weryfikacyjny na złotówkę, weryfikacja dowodu osobistego poprzez skan albo… po prostu możliwość umówienia się z doradcą w oddziale.

Tak, nie pomyliłem się. Choć Lendo jest pośrednikiem online, umożliwia pożyczkodawcom „przypięcie” się do jego platformy nawet bankom, które nie działają w modelu pożyczania całkiem online (od wniosku po wypłatę). Nie wiem co na to klienci (wracamy do pytania o to jaka będzie ich charakterystyka i poziom cierpliwości), ale być może dzięki temu Lendo będzie miało na swoje platformie więcej kredytów i pożyczek do wyboru.

Jeśli zaś chodzi o wypełnianie wniosku ofertowego przez klienta, to na czterech ekranach trzeba wypełnić mniej więcej 40 pól, od danych adresowych i osobowych, poprzez identyfikatory takie jak PESEL, dowód osobisty, dane kontaktowe, aż po dane o dochodach i budżecie domowym. W formularzu Bancovo liczba pól jest podobna, ale odnoszę wrażenie, że więcej z nich wypełnia się „sama” (w oparciu o wcześniej podane przez klienta dane, np. data urodzenia jest „zaszyta” w numerze PESEL).

Pewnie liczbę pól do wypełnienia przez klienta dałoby się zmniejszyć, gdyby w system Lendo wbudowano OCR-owanie dokumentów (czyli: robisz zdjęcie dowodu osobistego, a na ekranie pokazują się wszystkie informacje zaciągnięte z tego skanu). Ale tak naprawdę robotę do wykonania mają banki – to ich potrzeby powodują, że te formularze są takie długie. W Szwecji klient sam wypełnia tylko siedem pól formularza, wszystkie inne informacje system zaciąga z baz danych urzędów i banków.

Po wypełnieniu formularza i wysłaniu wniosków albo mogę obserwować live spływające oferty, albo się wyłączyć i wrócić na stronę Lendo po kilku godzinach, logując się PESEL-em i kodem SMS.

Czytaj też: Tak nowe technologie zmieniły świat pożyczania pieniędzy. Oto dwa trendy, które zmienią go jeszcze bardziej

Wspólny przeciwnik agregatorów pożyczkowych

Czy Lendo wygra rywalizację z Bancovo i Finai? Nie jestem pewny czy w ogóle gra w tej samej lidze, co te dwie firmy. A nawet jeśli postawić całą trójkę obok siebie – i jeszcze dorzucić dwie podobne platformy zajmujące się kredytami hipotecznymi, czyli Morizon i JakiKredyt.pl – to mam wrażenie, że tak naprawdę one się między sobą nie powinny ścigać, tylko razem otwierać nową kategorię rynku finansowego. Z jednej strony „oswajać” banki, by chciały być częścią „tabeli ofert”, a z drugiej – wspólnie edukować klientów w sprawie odpowiedzialnego pożyczania i optymalizowania decyzji finansowych.

Wspólnym konkurentem agregatorów ofert finansowych są raczej duże banki (te największe mają swoje sieci dystrybucji i niechętnie przyłączają się do przedsięwzięć, w których jest zbyt duży „tłok”), największe firmy pożyczkowe (jakoś nie umiem sobie wyobrazić Vivusa w tego typu „tabelach ofert”), stacjonarni pośrednicy finansowi i – mimo wszystko – różne sieci afiliacyjne, czy porównywarki w starym stylu.

Lendo – podobnie, jak pozostałe firmy wymienione powyżej – ma doświadczony team. Firmę rozkręca w Polsce Tomasz Kowalski, który spędził osiem lat budując Expandera, potem przez dziewięć lat rzeźbił sieć sprzedaży Raiffeisena, był też przy tworzeniu pierwszego konceptu Bancovo (jeszcze przed odejściem Wojciecha Sobieraja z Aliora). Pomagają mu m.in. Łukasz Janda (były szef sprzedaży w Citibanku, wcześniej w Raiffeisenie, HSBC i Expanderze), czy Monika Talaga-Piotrowska (ostatnio szefowa marketingu w Eurobanku, czyli ta pani od wampirów ;-))). czy Jan Pijewski (ongiś szef sprzedaży w Proamie i Axa).

W maju ma się zacząć intensywna kampania marketingowa Lendo w telewizji. Ciekaw jestem jaki będzie jej koncept. Jedno jest pewne: Sławomir już zajęty, trzeba będzie wymyślić coś lepszego ;-).

 

Subscribe
Powiadom o
1 Komentarz
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Tomek
5 lat temu

Afiliacja chce bancovo, finai, lendo. Jednak tych produktów nie chcą wydawcy internetowi w obawie przed zaoraniem ich własnego biznesu. Klient raz połknięty przez wymienionych nie wróci do googla żeby szukać pożyczki.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu