22 października 2018

Wybory samorządowe: czy Polacy zrobili teraz maleńki krok w kierunku budowania drugiej Bawa…, tfu, Szwajcarii?

Wybory samorządowe: czy Polacy zrobili teraz maleńki krok w kierunku budowania drugiej Bawa…, tfu, Szwajcarii?

Zawsze zazdrościłem Szwajcarom wysokiej świadomości ekonomicznej i odpowiedzialności. Potrafili dwa lata temu odrzucić w referendum pomysł, by rząd wypłacał każdemu obywatelowi po 2500 euro dochodu gwarantowanego miesięcznie, bo doszli do wniosku, że rząd nie ma własnych pieniędzy i musiałby ich opodatkować. Czy wyniki wyborów samorządowych w Polsce zbliżają nas o malutki kroczek do zbudowania drugiej Szwajcarii?

Rządząca Polską prawica, angażując premiera w roli twarzy kampanii wyborczej, ustawiła elekcję samorządową nie jako wybieranie lokalnych gospodarzy, lecz jako plebiscyt „za” lub „przeciw” polityce rządu. To nie był głupi pomysł, wszak jesteśmy w samym szczycie koniunktury gospodarczej: bezrobocie spadło do rekordowego poziomu, dochody podatkowe rosną, deficyt budżetu jest coraz mniejszy (choć w tych okolicznościach powinno go nie być w ogóle, jak np. w Niemczech).

Zobacz również:

Czytaj też: Gospodarka rośnie coraz szybciej. Czy to dlatego że rząd dobrze rządzi czy dlatego, że ma szczęście? 

Czytaj też: W konsekwencji konwencji, czyli szukam pieniędzy na spełnienie nowych obietnic rządu. Czy jest skąd wziąć je znów?

Partia rządząca kombinowała, że skoro kontrolowany przez nią rząd przetworzył owoce wydawane przez rosnącą gospodarkę na transfery socjalne (programy 500+, 300+, kolejne „plusy” w przygotowaniu), wysłał setki tysięcy ludzi na najdłuższe wakacje życia (obniżenie wieku emerytalnego) oraz ograniczył przekręty podatkowe (w przyszłym roku dochody podatkowe mają sięgnąć 331 mld zł, gdy w 2016 r. wyniosły 273 mld zł) – to społeczeństwo odwdzięczy się przekazaniem jej władzy „w terenie”.

Czytaj też: Dlaczego lekarze się buntują? Czy płacimy na służbę zdrowia za mało? A może rząd źle dzieli te pieniądze? Czas spojrzeć na cyferki

W gospodarce jest pięknie, a w wyborach…. co poszło nie tak?

Stało się inaczej. Kandydaci partii rządzącej nie odbili żadnego z dużych miast (w Gdańsku i Krakowie są drugie tury, ale w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu, Łodzi jest już „pozamiatane”). A mimo uzyskania 32% głosów w wyborach regionalnych Zjednoczona Prawica nie będzie w stanie faktycznie przejąć władzy w województwach, bo wszystkich konkurentów politycznych poobrażała i ma małą zdolność do zawierania koalicji. Z drugiej strony zbyt dużo głosów padło na Koalicję Obywatelską (27%), PSL (13%) oraz SLD (6%).

Nie wdaję się w głębokie analizy sytuacji politycznej po wyborach samorządowych, ale gołym okiem widać, że z punktu widzenia rządzących coś poszło nie tak. A niewykluczone, że lepszych okoliczności – przynajmniej tych ekonomicznych i rynkowych – by przejąć przynajmniej większość władzy w miastach i województwach, już nie będzie.

Chcę wierzyć, że wśród wielu czynników, które złożyły się na taki wynik wyborów są dwa, które bardzo leżą mi na sercu. I że w przyszłości będą grały coraz większą rolę w naszych „wyborach wyborczych”.

Pierwszy Polak przy urnie: „jak chcą wszystko dać, to i muszą zabrać”

Pierwsza to niechęć dużej części Polaków do centralizacji decyzji i do zarządzania przez państwo naszymi pieniędzmi. Premierowi Morawieckiemu (oraz jego drużynie) nie zamykały się w czasie kampanii wyborczej usta od obietnic. Nowe drogi, szkoły, szybki internet everywhere, a w Warszawie pięć linii metra. Wygląda na to, że jest w kraju bardzo dużo wyborców, którzy nie uwierzyli, że rząd gdzieś „znajdzie” pieniądze i że „wystarczy nie kraść”, a rząd „da”, „sfinansuje”, „zapłaci” oraz „dopłaci”.

Czytaj też: Rozsądny wyborca w świecie głupich kampanii. Obiecanki-cacanki i pytanie, którego nikt kandydatom jeszcze nie zadał 

Prawda jest taka, że możliwości zwiększania wpływów podatkowych są dziś już bardzo ograniczone, a rząd – jeśli chce nadal „pompować” do portfeli elektoratu pieniądze – będzie musiał wyjąć nam je z kieszeni. Do tej pory robił to okrężną drogą, poprzez opodatkowanie firm sprzedających nam różne usługi. A te podwyższały ceny.

Mamy już podatek bankowy (odliczany nam od oprocentowania lokat i doliczany do cen kredytów – 4 mld zł rocznie), jest opłata na OZE (doliczana do rachunku za prąd – 5-10 zł rocznie), opłata recyklingowa (20 gr. za każdą torebkę foliową), od przyszłego roku będzie opłata emisyjna (doliczana do cen paliwa), składki na program emerytalny PPK (quasi-obowiązkowy spadek pensji o 2%), a potem danina solidarnościowa, zdjęcie najbogatszym ograniczeń w składkach ZUS…

Z drugiej strony nie wzrosła kwota wolna od podatku (dzięki czemu biedni płaciliby mniejszy PIT), rząd nie obniżył też stawki VAT. Nawet jeśli część nowych danin da się uzasadnić – daleki jestem od ich ślepej krytyki – to wyniki wyborów pokazują, iż spora wyborców jednak wiąże rosnące domowe rachunki z polityką rządu.

Czytaj też: Na co idą pieniądze z naszych podatków? Ta jedna liczba pokazuje, że staczamy się w przepaść

Czytaj też: Globalne zabójstwo klasy średniej czyli dlaczego świat ma nierówno pod sufitem

Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”! Zapisz się na newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie

Drugi Polak przy urnie: „po co wciąż zaczynać od nowa? Pogadajmy”

Druga rzecz to widoczny w wypowiedziach wielu ludzi władzy – w tym niestety u premiera, co zostało napiętnowane przez sąd – brak szacunku do pracy innych ludzi. Mam ogromny dystans do partii, które rządziły Polską przed 2016 r. Nie ulega wątpliwości, że gdy kraj rozkradały mafie prywatyzacyjne i VAT-owskie to ówcześnie rządzący zajmowali się często „harataniem w gałę” sprawdzając tylko czy ciepła woda w kranie wciąż płynie.

Ale nie było też tak, że nic się nie budowało, że nie powstawały nowe autostrady, mosty, szkoły, boiska, pływalnie (tych ostatnich aż za dużo). To zrozumiałe, że każda nowa władza chce zrobić coś lepiej, szybciej, inaczej. I wielu wyborców chętnie „przetestowałoby” tę nową wizję, ale opowiadanie w kółko o tym, że poprzednicy nic nie zrobili (albo wszystko zrobili źle), że są bandytami, złodziejami – to sprawia, że budzi się w wielu wyborcach odruch sprzeciwu.

I słusznie, bo jeśli Polska ma się rozwijać, to każda nowa władza nie może wyrzucać do kosza pracy poprzedników i zaczynać wszystkiego od nowa. To chyba dlatego partia, która najbardziej była odsądzana od czci i wiary oraz – niestety, trzeba to powiedzieć – regularnie opluwana (PSL) osiągnęła w tych wyborach największy sukces.

Malutki krok w stronę Bawa…, tfu, Szwajcarii?

Można odnieść wrażenie, że partia rządząca – mająca bezapelacyjnie skłonności populistyczne – ma na Polaków prosty sposób – pieniądze. Z jednej strony wykorzystując dobrą koniunkturę gospodarczą, z drugiej wyciskając więcej z podatków, a z trzeciej zwiększając nam ukryte obciążenia quasipodatkowe rządzący pozyskali pieniądze, które w bezprecedensowej skali wkładają nam do kieszeni.

To się mogło udać. W kraju, gdzie w szkołach podstawowych nie uczy się ekonomii, lud (ciemny?) lubi wybierać tych, którzy dają pieniądze, a nie tych, którzy obiecują krew, pot i łzy (no dobra, tego nikt ostatnio nie obiecywał ;-)). I że ci, którzy nie lubią rozdawać muszą się po prostu schować w mysiej dziurze i czekać aż hojnemu rządowi skończy się kasa (czyli aż będzie dekoniunktura w gospodarce).

Czytaj też: Rozdawnictwo to nie grzech? Polityka to rozdawanie? Kogoś pogięło?

Mimo bezprecedensowej skali transferów rządowych okazało się, że liczba ludzi podatnych na tę strategię zatrzymała się na 30-35% głosujących. I nie chce dalej rosnąć. Można było oczekiwać, że rządzącym uda się przekonać kolejne 15-20%, iż rozdawanie pieniędzy jest fajne. Było to dość prawdopodobne i mogłoby zapewnić Zjednoczeonej Prawicy władzę na 10-15 lat. A jednak tak się nie stało.

Jak wiadomo – bo zdradził to sam Prezes na Podkarpaciu – duże połacie kraju miałyby przypominać Bawarię. Prezes co prawda przejęzyczył się i mówił coś o Szwajcarii, ale niestety to była tylko pomyłka. Ale może Prezes paradoksalnie poprowadzi nas w kierunku drugiej Szwajcarii?

Zawsze zazdrościłem Szwajcarom wysokiej świadomości ekonomicznej i odpowiedzialności. Potrafili dwa lata temu odrzucić w referendum pomysł, by rząd wypłacał każdemu obywatelowi po 2500 euro dochodu gwarantowanego miesięcznie, bo doszli do wniosku, że rząd nie ma własnych pieniędzy i musiałby ich opodatkować. Wyniki wyborów samorządowych w Polsce zbliżają nas o malutki krok do zbudowania drugiej Szwajcarii.

Ale naprawdę malutki. Po drugiej stronie barykady też są niezłe rozrabiaki. Rozdawnictwo naszych pieniędzy jest, niestety, w modzie. Rafał Trzaskowski już zapowiedział, że zacznie rządy w warszawskim ratuszu od darmowych żłobków, dopłat do zajęć dodatkowych w szkołach oraz pakietu senioralnego. Czyli od rozdawania.

zdjęcie tytułowe: Reuters

Subscribe
Powiadom o
9 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Jarek
6 lat temu

Pot i łzy owszem obiecywał, zwycięski kandydat na prezydenta Poznania. Krwi na szczęście w programie wyborczym zabrakło 😉

SDC
6 lat temu

Panie Macieju w Szwajcarii są Franki, a nie Euro.

oko
6 lat temu

Bałem się tych wyborów, okazuje się, że nie wszystkich idzie przekupić, a kraj już jest na tyle zamożny, że wie, że np. 300+ to zwykłem przekupstwo i strata pieniędzy.

zen
6 lat temu

„Rafał Trzaskowski już zapowiedział, że zacznie rządy w warszawskim ratuszu od darmowych żłobków, dopłat do zajęć dodatkowych w szkołach oraz pakietu senioralnego”

Można rozdawać sypiąc pieniądze do pieca (gdy się leży więcej 500+ się należy), a można rozdawać na działania rozwojowe. Darmowe żłobki poprawią wskaźniki zatrudnienia, a zajęcia edukacyjne to inwestycja w kapitał ludzki. Na poziomie ogólnej koncepcji nie wygląda to najgorzej.

anonymous
6 lat temu
Reply to  zen

Niby jak poprawią? Dadzą zatrudnienie ukraińcom jako pomoc w opiece nad niemowlakami?

6 lat temu

Szanowny Panie Macieju, Siedzac od lat w Szwajcarii i majac tutejsza helwecka zone moglbym sie nieco rozpisac o tym kraju. Wspomne tylko to, ze ten kraj ma wielki i piekny PR, rownie piekny jak gorskie krajobrazy. Szwajcaria to stan umyslu. Mozna godzinami wymieniac i pisac, ale jest to kraj specyficzny i podoba sie najbardziej ekspatom odpowiednikom programisty 15000PLN z wykop.pl Nie da sie miec ciastka i zjesc ciastka. Owszem, znam inzynierow odpowiedzialnych za linie produkcyjne i zarabiajacych powyzej 25.000CHF meisiecznie ale np. w branzy medycznej to uwezglkedniajac koszty zycia – lepiej byc w Polsce. Bo taki specjalista spoza ukladow kastowych… Czytaj więcej »

anonymous
6 lat temu

Gdyby wspomniane referendum odbyło się w PL to propozycja by przeszła nawet gdyby to było nie 2,5k ojro tylko nędzne 2,5k zł i to brutto. Ludzie doszli by do wniosku że rząd ma własne pieniądze. Skąd? No przecież najjaśniejszy minister morawiecki z uśmiechem na ustach powtarzał że rząd pieniądze ma bo je ukradł… wróć! odebrał mafiom watowskim.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu